Reklama

Kolejna zabawa charytatywna - tym razem bal na ponad 100 par DLA KLAUDII

Klaudia - młoda płońszczanka od dawna zmaga się z ciężką chorobą nowotworową (jej historia w dalszej części materiału). Dzięki zbiórce pieniędzy Klaudia mogła skorzystać z kosztownej terapii leczenia wspomagającego, które okazało się skuteczne. Pieniądze się skończyły, aby Klaudia mogła się dalej leczyć, potrzebna jest dalsza pomoc. Dalszy koszt leczenia oszacowano na 386 tys. złotych - by zebrać część potrzebnej kwoty zorganizowano (w piątek, 22 października) specjalny bal charytatywny, na których bawiło się - i pomagało - ponad 200 osób.

Bal odbył się 22 października w sali Toast w Baboszewie, a gości charytatywnie bawił zespół Promenada.

W jego organizację - oprócz wielu osób - włączyła się też Elżbieta Burzykowska z baboszewskiej Akademii Dobra, która niedawno z dużym sukcesem współorganizowała bale charytatywne na rzecz małej Jagódki Jaskólskiej oraz Edyty Wierzchowskiej. A patronat honorowy nad balem objął radny powiatowy Krzysztof Kruszewski.

Klaudia, wraz z mężem, uczestniczyła w piątkowym balu.

- Są takie chwile, szczególne w naszym życiu, kiedy musimy wyrazić wdzięczność. Mówimy zwykłe dziękuję, które musi zawrzeć wszystko to, co chcemy wyrazić - mówiła Klaudia. - Ja, i mój mąż, kierujemy właśnie takie DZIĘKUJĘ do wszystkich, którzy dziś dla mnie jesteście.

Organizatorzy balu przewidzieli wiele atrakcji, w tym sklepik z gadżetami i ciekawe licytacje. Oprócz zabawy prowadzone były licytacje - a efekt akcji podamy po zliczeniu funduszy.

Klaudia Ryzińska-Wójcik nadal potrzebuje naszej pomocy, by móc dalej walczyć z nowotworem jajnika. Walczyć o życie, nie tylko dla siebie. Walczy również dla męża i, a może przede wszystkim, dla swojego małego synka Olusia.

Dodajmy, że leczenie, któremu Klaudia się poddała, okazało się skuteczne, ponieważ zmiana nowotworowa przestała rosnąć. Było ono możliwe m.in. zbiórce publicznej, niestety pieniądze się skończyły, a koszt dalszego leczenia lekarze oszacowali na 386 tys. zł.

Klaudię można wesprzeć przelewem na konto: Fundacja Onkologiczna Rakiety, nr konta: 52 1050 1025 1000 0090 3010 4252 (tytuł przelewu: Klaudia Ryzińska-Wójcik). Pieniądze można również wpłacić poprzez stronę fundacji.

Przypomnijmy, że na FB prowadzone są licytacje na rzecz leczenia młodej płońszczanki. Koniecznie tam zajrzyjcie - można coś fajnego kupić, można przekazać na licytację jakąś rzecz bądź usługę i w ten sposób pomóc (#licytacje dla Klaudii Ryzińskiej-Wójcik - ekipa otwartych serc). (ko), (ak); foto: Maciej Mączyński

Nad tą historią nie można przejść obojętnie...

... pisaliśmy we wrześniu ubiegłego roku, apelując o pomoc dla Klaudii, która rozpoczęła walkę o życie dla swojego synka i męża. Poniżej przypominamy tę historię.

Klaudia Ryzińska-Wójcik  jest płońszczanką. Pod koniec 2015 r. trafiła do szpitala z bólem podbrzusza. Niestety, okazało się, że ich przyczyną jest nowotwór złośliwy jajnika. Diagnoza zmieniła wszystko…

Klaudia przeszła 2 operacje oraz 4-miesięczną chemioterapię w Centrum Onkologii - Instytucie im. Marii Skłodowskiej Curie w Warszawie. Wydawało się, że wszystko będzie już dobrze.

W 2018 roku Klaudia została mamą, przyszedł na świat jej synek Oluś. Niestety, gdy wydawało się, że nowotwór został pokonany, nastąpił nawrót choroby.

Klaudia nie zamierza się poddawać, znów podjęła kolejną nierówną walkę z chorobą, aby żyć. Aby móc wychować swojego ukochanego synka.

Obecnie jej leczenie obejmuje dożylne wlewy m.in. z kwasu salinomycyny, resveratol i kurkuminy podawanej z tlenem i laserem. Potrzebuje również stałej rehabilitacji w celu regeneracji nerwów kończyn górnych i dolnych po uszkodzeniach powstałych na skutek chemioterapii. Problem w tym, że zaproponowane przez lekarzy i na chwilę obecną jedyne skuteczne leczenie i rehabilitacja nie są finansowane z NFZ. Półroczny koszt terapii oszacowano na około 193 tys. zł, z tym, że czas leczenia może zostać wydłużony w zależności od osiągniętych wyników.

Klaudia dotychczas radziła sobie dzięki pomocy rodziny i przyjaciół, ale obecne koszty leczenia przerastają znacząco te możliwości.

Z listu Klaudii

Poniżej cytujemy list Klaudii, w którym opowiada swoją historię.

- „Wcześniej życie toczyło się swoim torem. Były lepsze i gorsze dni. Ot, zwyczajne życie, zwyczajnej dziewczyny.

Jednak rok 2015 spowodował, że już nic nie było takie samo...

Tego roku zaczęłam odczuwać bóle w okolicach podbrzusza. Ból nasilał się bardzo, więc zmuszona byłam udać się do lekarza. Na badaniu USG okazało się, że na narządach rodnych mam dużych rozmiarów guzy. Lekarz w miejskim szpitalu nie pozostawiał złudzeń, powiedział wprost, że niezbędne jest usunięcie wszystkich powiązanych narządów, że zostanę kaleką. Świat runął mi na głowę, w jednej chwili życie zmieniło się w piekło. Trafiłam do szpitala, czekałam z płaczem,  jak na skazanie. Pozbawiona marzeń o rodzinie, o dziecku. A przecież nie chciałam więcej, niż każda inna kobieta.

Życie napisało dla mnie jednak inny scenariusz...

Będąc w szpitalu zdobyłam od siostry numer telefonu do lekarza w Warszawie, który po rozmowie kazał mi przyjechać. Wtedy poczułam, że jest może iskierka nadziei. Na własne żądanie wypisałam się ze szpitala i udałam się do Warszawy.

Po konsultacji lekarz, który mnie badał, powiedział, że nie da mnie skrzywdzić i zrobi wszystko, aby ratować moje narządy. Ucieszyłam się, jak dziecko. Pierwsze moje słowa po operacji brzmiały: „Czy wszystko jest na miejscu?”. Lekarz z uśmiechem odpowiedział, że tak. Kamień spadł mi z serca. Potem przyszło jeszcze oczekiwanie na wyniki z laboratorium, które miały określić łagodność lub złośliwość guzów. To były 3 tygodnie pełne stresu i napięcia. Na szczęście zmiany okazały się łagodne. Powoli wracałam do siebie.

Myślałam, że będzie dobrze, jednak po 6 miesiącach na kontrolnej wizycie okazało się, że guzy wróciły. Znowu moje życie się zawaliło. Czekała mnie kolejna operacja. Tak, jak poprzednim razem, było nerwowe oczekiwanie na wynik. Jednak tym razem wynik był „pozytywny” - diagnoza brzmiała mi w uszach. NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY. Lekarz powiedział, że jestem przypadkiem 1 na tysiąc, ponieważ ten rodzaj nowotworu nie powinien nabrać „złośliwości”.

W głowie tysiące pytań... Jednak nigdy nie  zadawalam sobie pytania: dlaczego ja? A dlaczego inni, dlaczego dzieci? Nikomu przecież nie życzyłabym, by znalazł się na moim miejscu. Po prostu.

Trzeba było działać. Trafiłam na oddział onkologiczny. Tam na pierwszej rozmowie pani profesor sprowadziła mnie na ziemię. Powiedziała, cyt: „Klaudia, to nie będzie spacer po ogrodzie, to będzie walka z poważnym przeciwnikiem”. Powiedziała, że czeka mnie kilka kursów chemioterapii, która już na zawsze odmieni moje życie... I tak się stało.

Podczas choroby miałam na szczęście wsparcie. Cały czas był ze mną mój chłopak, obecnie mój mąż, a także mama, tata i przyjaciółka Asia.

Gdyby nie oni, nie wiem, jak bym to wszystko wytrzymała. Leczenie na onkologii było dramatem, pomijam swoje złe samopoczucie. Widok pacjentów, wykończonych przez chorobę, odbierał nadzieję. Patrzyłam na to z boku, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że przecież jestem w tej samej sytuacji. Podczas kursów chemii zaprzyjaźniłam się z dwiema dziewczynami, niestety obie zmarły, przegrały nierówną walkę. Takie wydarzenia pozostawiają ślad w psychice już na zawsze. Myśli, które kłębiły się wówczas w mojej głowie, nie jestem nawet w stanie nikomu opisać.

Chemia zostawia w organizmie spustoszenie. Zmieniałam się, słabłam, włosy wypadały garściami. Nadszedł czas ogolenia głowy. Kto tego nie przeżył, nie wie, jak traumatyczne jest to przeżycie dla kobiety. Patrzysz w lustro i jesteś przerażona. Nie poznajesz osoby w jego odbiciu. To nie ja, myślisz. Przecież ja tak nie wyglądam. Na szczęście miałam przy sobie swojego Przemka. Codziennie modliliśmy się o zdrowie i o to, by ten koszmar się już skończył.

W trakcie chemioterapii dowiedziałam się o dożylnych wlewach z witaminy C, zaczęłam stosować takie wlewy, oraz suplementację. Pamiętam, że lepiej się po nich czułam. Większość lekarzy odradzało mi to jednak, ale tonący brzytwy się chwyta, a poza tym lepiej znosiłam chemioterapię.

Zaczęłam interesować się medycyną niekonwencjonalną. Stosowałam restrykcyjną dietę. Wszystko po to, by żyć.

Niestety, takie leczenie jest bardzo drogie, tak więc z powodu braku pieniędzy powoli od tego odchodziłam. Starałam się żyć normalnie. Wzięłam ślub, a w 2018 roku urodziłam wymarzonego synka Olusia. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Niestety podczas cesarskiego ciecia  okazało się, że znowu pojawiły się guzy, które przy okazji cesarki usunięto. Na szczęście zmiany okazały się łagodne. Olek urodził się zdrowy. Dostał 10 punktów. To mój największy skarb, moja nagroda za wszystko, co przeszłam. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Tak bardzo chciałam móc żyć jak inne matki, znienawidziłam tę chorobę za to, że odbiera mi tak cenne chwile z synkiem.

Teraz znowu muszę walczyć. Nie tylko dla siebie, ale także dla mojego synka. Ponownie podjęłam kosztowne leczenie.

Do tej pory, przy pomocy rodziny, jakoś sobie radziliśmy. Nie prosiłam o pomoc. Uznawałam to jako oznakę słabości.

O mojej chorobie dowiedziała się Fundacja Skarbowości, która zaoferowała mi pomoc. Nie byłam do tego przekonana. Bałam się opinii ludzi, co o mnie powiedzą. Bałam się oceniania. Przecież wokół jest tylu potrzebujących. Nie ja jedna.

Do zmiany decyzji przekonała mnie wspaniała dziewczyna, która zorganizowała na FB zbiórkę na moje leczenie. Grupa nazywa się #Licytacje dla Klaudii Ryzińskiej-Wójcik - ekipa -otwartych serc.

Grupa jest otwarta, rośnie w siłę, ponieważ wciąż przybywają nowe osoby niosące bezinteresowną pomoc. Każdy może się przyłączyć.

W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować, każdej bez wyjątku osobie, która z potrzeby serca poświęca swój cenny czas. Dla wielu ludzi jestem kompletnie obca, a mimo wszystko bezinteresownie pomagają. Tylko mając otwarte serce, można być skłonnym do takich zachowań. Więc myślę, że nazwa grupy jest trafiona.

DOBRO WRACA i ja w to wierzę. Czego Państwu i sobie życzę. Klaudia”.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do