
Mama patrzyła na mnie tak, jakbym poprosiła ją co najmniej o nerkę. Co tam nerkę! Dwie nerki i połowę serca… Patrzyła z wyrzutem i karcąco jednocześnie.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Dlaczego ja mam ich stąd wypędzać? - wzruszyła ramionami, mieszając mielone mięso na gołąbki.
- Żadne wypędzać. Chodzi tylko o mały podstęp. Jedziecie z tatą na kilka dni do domu? Jedziecie. Możesz zaprosić ciotkę i wuja, by pojechali z wami? Możesz…
- Jak to z nami? Ja muszę od nich odpocząć, dlatego jadę. Zresztą to ojca brat, a nie mój. Niech ojciec się tym zajmuje...
Poczułam, że ogarnia mnie rezygnacja. Wujostwo, którzy przyjechali w odwiedziny kilka tygodni temu, nie zamierzali tychże odwiedzin zakończyć. Pomyślałam, że skoro rodzice jadą do siebie na trochę, mogliby ich zabrać, może zrozumieliby aluzję a ja odzyskałabym swój własny dom dla siebie. Ale skoro moja własna matka się na mnie wypina?! Na swoje jedyne dziecko…? - Ciotko Zuzanno, ratuj, w końcu to jednak twój dom i z tego co wiem, za życia nie przepadałaś za połowicą wujka Staszka - pomyślałam, zastanawiając się czy Zuzanna mnie usłyszy. - Mogłabyś troszkę ich nastraszyć, czy coś… Proszę, wymyśl coś, bo matka zostawi mnie na ich pastwę…
Wyobraźnia podsunęła mi obraz dość makabryczny: ciemna noc, wicher wieje, psy wyją i ktoś puka do drzwi. Budzi się tylko ciotka Katarzyna, drzwi otwiera, a za nimi Zuzanna w prześcieradle i poświatą nad głową, a raczej Zuzanny duch. Ciotka Katarzyna poznaje, że to duch przyszedł, łapie się za serce i pada w ganku jak rażona piorunem. Nie, straszenie to chyba jednak zły pomysł. Odwołuję, ciotko Zuzanno, lepiej nie przychodź…
Ojciec też się na mnie wypiął. Powiedział mianowicie, że nie będzie się własnego brata podstępem pozbywał, a rodzina w dzisiejszych czasach jest najważniejsza. A jak z mamą do siebie pojadą, to wujostwo sami się sobą zajmą. No, do jasnej Anielki!!! Czy nikt nie rozumie, że jeśli ktoś przyjeżdża z wizytą i siedzi w nieskończoność, to nie jest normalne?! Mało mam problemów?! Nie wspomnę już o wydawcy, który z decyzji o wydaniu mojej powieści w kilku tomach za nic w świecie nie chciał się wycofać. I jak go znam, to już się z niej nie wycofa, uparty był jak stado osłów…
Chyba nie mam wyjścia i muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Wujka Staszka zastałam w kuchni, rozanielony przyglądał się rosnącej stercie gołąbków.
- Boże ty mój - powiedział nie odrywając spojrzenia od stołu. - Jakież to będą dziś pyszności. Sama radość…
Trudno było mi przebić ze swoją propozycją przez te cholerne gołąbki.
- Rodzice wracają do siebie. Mnie praktycznie też nie będzie. Najwygodniej byłoby dla was, gdybyście się z rodzicami zabrali…
- Ależ głodny się od tego patrzenia zrobiłem - wysapał wujek Staszek. - Nie martw się o nas, dziecko…
- Zaopiekujemy się gospodarstwem - oznajmiła ciotka Katarzyna wchodząc do kuchni z miską ziemniaków. - Pomożemy ci we wszystkim, nie zostawimy cię na tej wsi samej…
Matka spojrzała na mnie porozumiewawczo. Już miałam okazać się stanowczą, dorosłą osobą i rzec ciotce, że muszą wracać do domu, gdy w kuchni pojawił się Adaś. I straciłam wątek… Powiem im później.
Adaś, choć w starych dresach wyglądał obłędnie. Jak zwykle zresztą! Pokażcie mi drugiego tak przystojnego gościa, z niebieskim śladem po goleniu. Nie ma szans! I dodatku tylko mój! Teraz i na zawsze, mam nadzieję.
- Stęskniłem się za tobą - szepnął z błyskiem w oku, siadając przy mnie w salonie. Owszem, zabrał się do udowadniania tej tęsknoty, ale niestety w moim własnym domku zajętym podstępem przez rodzinę bliższą i dalszą, nie mieliśmy szans na odrobinę prywatności…! Ciotka z wujem postanowili bowiem oglądać telewizję.
W mojej sypialni też o prywatność było trudno. Ledwo zdążyłam zamknąć za nami drzwi, a już się otworzyły.
- Chciałem skorzystać z komputera - oznajmił ojciec i jak gdyby nigdy nic, rozsiadł się z kawą przy biurku. - Nie przeszkadzajcie sobie kochani, będę cicho…
Pozostała nam kuchnia, gdzie mama zakończyła produkcję gołąbków i poszła odpocząć.
- A u ciebie nadal strasznie tłoczno… - westchnął z rezygnacją Adaś. - Zrobimy sobie jutro kolację? U mnie? Ja mam wolną chatę...
To jedyna możliwość, byśmy mogli pobyć ze sobą sami. Już nie mogę się doczekać. Tym bardziej, że Adaś długo siedzieć u mnie nie mógł. Musiał napisać tekst o wyjazdach zagranicznych prezydenta. Podobno sporo się ich nazbierało….
Ta środa od początku do końca nie była dla mnie łaskawa. Za nic w świecie nie mogłam zasnąć. Tosia też nie spała, tylko uchem czujnie strzygła. Od kilku tygodni, po tym jak ciotka Katarzyna usiłowała ją eksmitować do ganku, na wszelki wypadek zachowywała czujność i spała w moim łóżku. Przyznaję, wcale nie miałam nic przeciwko…
Wybiła północ, gdy to usłyszałam. Jakby szuranie, skrzypienie. Dźwięk dochodził chyba zza okna. Tosia podniosła głowę i słuchała. Włamywacz? Wyjrzałam ostrożnie przez okno i struchlałam… Coś jasnego mignęło za oknem…!!! Mignęło, przeleciało i rozległ się odgłos tłukącego się szkła, a potem straszny krzyk ciotki Katarzyny…!
O mój Boże! Prosiłam, prosiłam, to wyprosiłam. To na pewno ciotka Zuzanna zjawiła się z odsieczą, a raczej jej duch…
KObieta, rys.: Jacek Łukaszewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie