
Pisaliśmy o Nim we wrześniu 2001 roku. W aktualnym wydaniu papierowego RETROPłońszczaka opublikowaliśmy tamten tekst - ocalając tę historię od zapomnienia. Internet nie może być gorszy - poniżej artykuł sprzed osiemnastu lat.
Henryk Oglęcki od kilkudziesięciu lat naprawia i stroi instrumenty. Profesję tę przejął po swoim ojcu. Z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy w zakładzie przy ulicy 19 Stycznia w Płońsku robili razem harmonie na zamówienie.
Urodził się w 1918 roku, jest rodowitym płońszczaninem. Dziadek był szewcem a ojciec miał zakład rzemieślniczy. Zajmował się naprawą i strojeniem instrumentów. Henryk Oglęcki wychował się wśród instrumentów i muzyki. Oprócz zakładu odziedziczył po ojcu zdolności do muzykowania. Do dziś wielu ludzi pamięta zespół Henryka Oglęckiego, który grał na weselach i balach maturalnych. Specjalnością pana Henryka jest gra na akordeonie, ale potrafi „muzykować” także na organach.
- Teraz to już nie to, co kiedyś - mówi. - Panuje moda na muzykę elektroniczną, ale i dziś są jeszcze tacy, którzy grają na tradycyjnych instrumentach. Elektronika nie do końca je wyparła.
Przed drugą wojną światową i w okresie powojennym oprócz naprawy instrumentów zajmował się składaniem harmonii. Była to ręczna, precyzyjna robota. Części do instrumentów sprowadzano z warszawskiej hurtowni. Wykonanie jednej harmonii zajmowało około trzech miesięcy. Ale fabryki uruchomiły szablonową produkcję instrumentów i to był koniec rękodzielnictwa.
Henryk Oglęcki uczył się fachu w zakładzie ojca i w prywatnej szkole w Warszawie. Grał na akordeonie także w czasie wojny.
- Grałem na prywatce, ktoś doniósł Niemcom, że robimy jakieś zebranie. Zabrali mi akordeon, skatowali mnie i brata. Musiałem się potem ukrywać, bo Niemcy chcieli mnie wysłać do Pomiechówka - wspomina.
Po wojnie wyjechał do brata, do Lipna, gdzie brat robił organy dla niemieckiej firmy. W Lipnie pan Henryk został aresztowany przez UB.
- Wróciłem do płońskiego grajdołka. Brat zamieszkał w Sopocie, potem wyjechał do Szwecji - mówi.
Do dziś prowadzi zakład rzemieślniczy przy ulicy Zduńskiej w Płońsku. Został odznaczony honorową odznaką izby rzemieślniczej w Warszawie za zasługi dla rzemiosła Mazowsza, Kurpii i Podlasia. Naprawił i nastroił dziesiątki instrumentów, a trzeba przyznać, że taka praca jest żmudna, wymagająca cierpliwości. Potrafi też stroić fortepiany i pianina. Trafiali się różni klienci, z Płońska i okolic, ale także z Warszawy, Suwałk, Śląska, Białej Podlaskiej.
- Kiepsko jest z następcami w tym fachu - mówi pan Henryk. - Kiedyś do zakładu przychodził na naukę czeladnik. Teraz nie mam uczniów.
Do zakładu przy ulicy Zduńskiej nadal przychodzą klienci, w niewielkim pomieszczeniu nadal stoją akordeony czekające na naprawę, na stole leży mnóstwo narzędzi, a pan Henryk codziennie, od kilkudziesięciu lat z takim samym zapałem otwiera swój zakład.
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie