Reklama

Płońszczak DO JUTRA, czyli wspominajka - 19.11.2019

Jutro ukaże się nowy numer papierowego Płońszczaka, a w nim oczywiście kolejne strony wydania Retro. A powspominamy m.in. materiał jaki ukazał się w listopadzie 2001 - o rodzinie Kowalskich, w której szewska pasja przenoszona była z pokolenia na pokolenie.

Tak o tym wówczas pisaliśmy:

Kiedyś przechodzień co krok mijał na ulicy szyld, na którym widniał zgrabny trzewik, a obok napis „Usługi szewskie”. Dzisiaj powoli ten zawód zanika. Starzy szewcy odchodzą, a młodzi nie chcą uczyć się tego zawodu, bo twierdzą, że to już się nie opłaca. Na szczęście w Płońsku zostali jeszcze ci, którzy kontynuują rodzinne, szewskie tradycje.

Przedwojenny szewc

W rodzinie Kowalskich szewska pasja jest przenoszona z pokolenia na pokolenie. Najpierw zajmował się tym dziadek, później ojciec, ale pierwszy zawodowego szewstwa nauczył się pan Kazimierz Kowalski.

- Kiedy miałem czternaście lat poszedłem na naukę zawodu do Warszawy. Terminowałem w dużej warszawskiej firmie. Majster miał dwa sklepy na Marszałkowskiej i Złotej - opowiada pan Kazimierz. Działo się to między pierwszą a drugą wojną. Terminował tam trzy lata. Oprócz tego, że poznawał tajniki szewskiego rzemiosła, był na usługach czeladników i majstrowej.

- Rodzice nie płacili za naukę, ale za to musiałem chodzić po zakupy. Do moich obowiązków należało także sprzątanie warsztatu po zakończonej pracy. A i tak jak się majstrowej nie podobało to przyszła i poprzewracała wszystko. Gwoździe i ćwieki pomieszały się i wszystko trzeba było zaczynać od początku - opowiada.

Po trzech latach, kiedy termin się skończył, został czeladnikiem. Dostał czeladniczy papier i mógł wreszcie zjeść obiad przy stole z pozostałymi czeladnikami, a nie jak do tej pory w warsztacie, na kolanach.

Po kilku latach bytności w stolicy wrócił do Smardzewa, skąd pochodził. Wieść o tym, że spod jego ręki wychodzą dobre buty, rozeszła się szybko.

- Zrobiłem parę jednemu Żydowi, który w Płońsku miał kilka sklepów. Tak mu się spodobały, że od razu dał mi pracę - wspomina.

Zanim wybuchła druga wojna, ożenił się i rzucił szewstwo, bo na początku nie lubił tego zawodu. Razem z żoną założył sklep spożywczy, ale wkrótce wojna pokrzyżowała wszystkie plany. Pan Kazimierz odesłał żonę do rodziny w Smardzewie, a sam poszedł na front. Nie przypuszczał wtedy, że wkrótce znowu powróci do szewstwa. Jeszcze przed wyzwoleniem przyjechał do Sochocina. Niemcy akurat potrzebowali szewca. Dowiedzieli się, że pan Kazimierz jest dobry w tym fachu. Zatrudnili go w swoim zakładzie, gdzie robił buty aż do wyzwolenia. Od tamtej chwili szewstwo towarzyszy mu nieprzerwanie aż do dzisiaj. Po wojnie otworzył własny zakład. Najpierw w Sochocinie, później w Płońsku. Mimo osiemdziesięciu ośmiu lat, nadal naprawia buty, chociaż przyznaje szczerze, że nigdy nie polubił tej pracy.

Co Kowalski to szewc

Szewskiego rzemiosła pan Kazimierz nauczył swojego młodszego brata, który od razu polubił tę pracę i mimo, że z przerwami, już od wielu lat naprawia obuwie.

- Mam ten zawód we krwi od pokoleń. Mogę powiedzieć, że jest to moja pasja - opowiada Czesław Kowalski.

W 1958 roku złożył papiery czeladnicze żeby mieć świadectwo, że szewstwo nie ma przed nim żadnych tajemnic. Przyszły jednak czasy, kiedy szewców było wielu, a pracy dla nich mało. Dlatego pan Czesław musiał poszukać innej pracy, przez wiele lat pracował w fabryce mebli. Nadal ciągnęło go jednak do szewstwa. Otworzył więc swój zakład. Od dziesięciu lat naprawia buty w tej samej kamienicy w rynku. Żeby dostać się do środka trzeba zejść w dół po drewnianych schodkach. Przy warsztacie zastawionym różnego rodzaju klejami i narzędziami szewskimi siedzi pan Czesław. Za nim na półkach stoją buty, Jedne są już naprawione, inne czekają na nowe fleki, zelówki i suwaki. To psuje się najczęściej.

- Kiedyś buty były robione porządniej. Używało się szpilek, trwało to długo, można było zrobić najwyżej osiem par w ciągu tygodnia, ale za to chodziło się w nich długo. Teraz buty są klejone, produkuje się nawet dwadzieścia par dziennie, ale za to szybko się rozpadają. Chociaż nawet w najlepszym bucie flek może się zetrzeć - mówi.

Obok stoi stara singerowska maszyna, na której wszywa suwaki żona Danuta. Z zawodu jest krawcową, ale mąż zaraził ją swoją szewską pasją.

- Żona pomaga mi w warsztacie, czasami coś posmaruje, przeszyje, przyjmie, wyda buty - opowiada.

W dziurawych butach

Tak jak pan Czesław uczył się zawodu od swojego  brata Kazimierza, tak jego synowie nauczyli się od niego. Warsztat Mirosława Kowalskiego znajduje się  naprzeciwko zakładu ojca.

- Najpierw pracowałem przez dwanaście lat z ojcem, od dwóch lat jestem tutaj - opowiada pan Mirosław.

Czasami pomaga mu brat Bogusław. Pracy mają sporo, ale mówią, że pieniądze z tego marne, bo to są wszystko jedynie drobne naprawy. W tej chwili rzadko, który szewc robi już całe buty, bo kosztowałyby co najmniej tysiąc złotych, a takich nikt nie kupi.

- Cały rynek został zasypany „lipą” za dwadzieścia kilka złotych. Te buty służą bardzo krótko, nawet po kilku dniach potrafią się rozkleić. To są takie, jak ja mówię, buty do trumny - opowiada.

U niego w warsztacie natomiast reklamacje się nie zdarzają. Z każdym butem potrafi coś zrobić, tak by jeszcze przez jakiś czas nadawał się do chodzenia. Lata praktyki sprawiają, że ma swoje szewskie tajemnice, których nikomu nie zdradza. Wie do jakiego buta jaki dopasować klej, bo wbrew pozorom, nie każdy się nadaje.

- Ludzie często sami sobie próbują reperować. Kleje typu super glue niszczą buty, przepalają je - tłumaczy.

Niestety zgodnie z przysłowiem, że „szewc zawsze chodzi w dziurawych butach” pan Mirosław nie ma czasu, żeby naprawić swoje.

foto: archiwum

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Bogusław Kowalski - niezalogowany 2019-11-19 19:59:50

    Stryj Kazimierz dożył do 103 lat , nie ma go od 2 lat , mój ojciec Czesław ma obecnie 88 lat i nie prowadzi już zakładu. U mnie do zakładu nadal wchodzi się do sutereny po drewnianych schodach , w środku stoi Szewska maszyna z przed 1-wszej wojny światoweji nadal działa ,a duch szewskiej pasji rodziny Kowalskich nadal mi towarzyszy. Bogusław Kowalski

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do