Reklama

Rada miasta nie zgadza się na zwolnienie urzędniczki starostwa

Wygląda na to, że sądy będą miały więcej pracy. Alina Braulińska - urzędniczka płońskiego starostwa i radna miasta Płońska, już jeden pozew skierowała. Starostowie również zapowiadają pójście do sądu, argumentując, że urzędniczka ich pomówiła, twierdząc na miejskiej sesji, że naciskają na nią w sprawie wydawanych przez nią decyzji.  Rada miasta - głosami radnych PSZP, odrzuciła uchwałę w sprawie zgody na zwolnienie dyscyplinarne Aliny Braulińskiej.

Gwoli wyjaśnienia - w przypadku osoby pełniącej mandat radnego, pracodawca przed rozwiązaniem stosunku pracy, musi uzyskać zgodę rady, w której jego pracownik zasiada.

Z wnioskiem w tej sprawie do rady miasta Płońska wystąpiły władze powiatu, których zdaniem Alina Braulińska dopuściła się ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych.

W styczniu zarząd powiatu zdecydował o zmianie regulaminu organizacyjnego starostwa i zastosował wobec Aliny Braulińskiej przeniesienie, z naczelnika wydziału rolnictwa, leśnictwa i ochrony środowiska stała się kierownikiem tożsamego referatu.  

Braulińska przeniesienia nie przyjęła - jej zdaniem pracodawca nie miał prawa tego zrobić, ponieważ jest ona w okresie przedemerytalnym, a po drugie, by taką zmianę wprowadzić, musiałby mieć zgodę rady miasta, której jest radną.

Braulińska wezwała zarząd powiatu do - uogólniając - cofnięcia tych zmian, które obniżały jej wynagrodzenie, a pismo skierowała do wiadomości przewodniczącego rady miasta Płońska.

Powyższe pismo „wyszło” ze starostwa jako pismo urzędowe, ze znakami kancelaryjnymi, pieczęcią nagłówkową starostwa i podstemplowane pieczęcią: z upoważnienia starosty. Zdaniem zarządu powiatu, Braulińska dopuściła się tym samym ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych.

Braulińska: to uderzenie we władze miasta…

Wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej wraz z uzasadnionym projektem uchwały w sprawie wyrażenia zgody na zwolnienie Braulińskiej złożyła ósemka radnych.

W czwartek, 27 lutego radni miejscy dyskutowali o tej sprawie na poprzedzających nadzwyczajną sesję komisjach.

- Uderzenie władzy powiatowej w moją osobę to uderzenie także we władze miasta Płońska - stwierdziła podczas posiedzenia komisji rozwoju gospodarczego Alina Braulińska. -To działania, które są niezgodne z prawem, jestem o tym zupełnie przekonana. Jestem również przekonana, że jutrzejsza uchwała w sprawie mojej dyscyplinarki będzie dla mnie korzystna. Ale jestem też przekonana, że pani starosta zrobi to, co zamierzała. Zwolni mnie dyscyplinarnie i nie weźmie uchwały rady miasta pod uwagę. Wtedy pozostanie mi tylko sąd. Ale ja wierzę w sąd i wierzę w sędziów, wierzę w niezależność sędziowską, w tą, o którą tak dzielnie półtora roku temu walczyła pani Wiśniewska. Powstaje pytanie, dlaczego w tak drastyczny sposób władze powiatu chcą pozbyć się mojej osoby, mojego doświadczenia, narażając i tak już nadszarpniętą współpracę z miastem Płońsk. Moja ocena brzmi następująco. Urzędnik który działa zgodnie z prawem, powinien być wolny od wszelkich wpływów, nie daje sobą sterować. Przy tym ten sam urzędnik w radzie miasta jest w opozycji i często głosował przeciwnie oczekiwaniom starostwa, oczekiwaniom powiatu. Na przestrzeni ostatniego roku miałam wiele przykładów wpływania na moje decyzje, które podejmuję i wydaję. To różne działania nacisku, w mojej ocenie również to  działania mobingowe. O nich nie chcę dziś mówić, bo to chyba nie miejsce na to, znajdą one swój wyraz na sali sądowej.

Braulińska mówiła, że decyzje administracyjne z zakresu ochrony środowiska są bardzo trudne, przedsiębiorcy nie zawsze są zadowoleni, ale te decyzje są podyktowane przepisami prawa, które często się zmienia, jest trudne i niespójne.

- Ale jeśli na to jeszcze nałożyć efekt wyborczy starosty, to powstaje wręcz węzeł gordyjski - dodawała, przedstawiając przykłady dwóch postępowań.

Mówiła o sprawie PRDiM, którego masę upadłościową sprzedał syndyk. Nowy właściciel wystąpił o pozwolenie, a okoliczni mieszkańcy byli przeciwni tej działalności. Podczas jednego z zebrań mieszkańcy żądali zablokowania tej działalności a wicestarosta Wrzesiński, jak stwierdziła radna, oddał prowadzenie spotkania jednemu z mieszkańców, który miał ją obrażać, a nawet oskarżać o „dogadanie się z przedsiębiorcą”, co pozostało bez reakcji wicestarosty, mimo że mieszkaniec mówił, iż powinna być przede wszystkim radną i reprezentować mieszkańców. Braulińska mówiła również o postępowaniach dotyczących mleczarni w Raciążu - wydział ochrony środowiska prowadzi dwa - jedno dotyczy cofnięcia z urzędu i ograniczenia pozwolenia zintegrowanego na wniosek WIOŚ i PZW, a drugie - na wniosek firmy, o zmianę pozwolenia w związku z nową   produkcją. Niezależnie od tego prokuratura prowadzi dwa postępowania dotyczące zanieczyszczenia Raciążnicy.

Braulińska mówiła, że jej zdaniem oczyszczalnia tego zakładu mimo modernizacji jest niewydolna w stosunku do zwiększenia produkcji, zakład produkuje 5 razy więcej ścieków niż całe miasto Raciąż.

- Dlatego poprosiłam, chcąc mieć pewność, o środki na wykonanie niezależnej ekspertyzy - powiedziała, dodając, że ani starosta, ani zarząd nie ustosunkowali się do tej prośby, zarząd, dopiero wskutek interwencji rady zostały ujęte w budżecie.

- Dlaczego nie ma zrozumienia zarządu powiatu w tej sprawie? - pytała Braulińska. - Otóż w styczniu zarząd powiatu podjął decyzję o utworzeniu w ZS w Raciążu nowych kierunków kształcenia zawodowego, m.in. mleczarskiego i w mojej ocenie jest to efekt wyborczy władzy powiatowej.

Przyczyny nie są prawdziwe…

Braulińska podczas komisji relacjonowała, że 31 stycznia jako naczelnik wydziału wezwała zarząd i starostę do cofnięcia zmiany warunków pracy i płacy, nazwanym przeniesieniem pracownika w związku z reorganizacją urzędu. Jej zdaniem, przeniesienie było tożsame ze zmianą warunków pracy i płacy.

Wezwanie do pracodawcy uzasadniała tym, że nie zastosowano się do przepisów ochrony wieku przedemerytalnego, po drugie nie zastosowano przepisów ochrony radnego jako funkcjonariusza publicznego, czyli nie zapytano o zdanie rady miasta. Skierowała to pismo do wiadomości przewodniczącemu rady miejskiej.

Braulińska nie mówiła, dlaczego opatrzyła to pismo pieczątką z upoważnienia starosty.

Podniosę w sądzie jeszcze jedną sprawę…

- Powiedziałam, że jeżeli nie zostanie wycofana zmiana warunków, to skieruję sprawę do sądu pracy, a jeżeli ją skieruję to podniosę w sądzie jeszcze jedną sprawę, a mianowicie, jak działał organ zarząd powiatu w dniu 28 stycznia, gdy nastąpiły zmiany organizacyjne, wskutek którym nastąpiło przeniesienie - mówiła Braulińska, dodając, iż podczas posiedzenie zarządu zarządzono przerwę, podczas której została wezwana do gabinetu starosty i wręczono jej przeniesienie. Jego podstawą było uchwała zarządu o zmianach w regulaminie, która była w punkcie, który nie był realizowany przed przerwą, a ta uchwała była już podpisana przez członków zarządu.

- Podsumowując, przyczyny odwołania mnie nie są przyczynami prawdziwymi, nie są konkretne i rzeczywiste. Faktyczną przyczyną jest moja działalność w radzie miejskiej i wykonywanie mandatu radnego - podsumowała Braulińska.

Nie z naszej winy…

Obecna na posiedzeniu komisji sekretarz powiatu Anna Czerniawska mówiła, iż czynności podjęte wobec naczelnik, przeniesienie - będące efektem reorganizacji, nie wymagały zgody rady miejskiej, bowiem nie skutkowały rozwiązaniem stosunku pracy i taką odpowiedź otrzymał przewodniczący rady miasta, a kolejne zdarzenia były skutkiem tego faktu.

- Wszystko potoczyło się lawinowo i nie z naszej winy, tylko w wyniku działań pani Braulińskiej - mówiła sekretarz. - Zgadza się, 31 stycznia do starosty wpłynęło pismo, wzywające do cofnięcia przeniesienia, uchylenia zarządzenia. Pismo było opatrzone pieczęcią: „z upoważnienia starosty - naczelnik Alina Braulińska”.

Zdaniem powiatu, Braulińska nie miała prawa, by prywatne pismo do starosty i przesłane do rady miasta, opatrywać pieczęcią z upoważnienia starosty.

- Mamy taką sytuację, że pracownik starostwa występuje na zewnątrz z upoważnienia starosty. To jest tak, jakby pani starosta upoważniła panią Braulińską - naczelnika starostwa do występowania w tej sprawie do organów zewnętrznych - dodawała sekretarz. - Gdyby ten dokument był podpisany: Alina Braulińska po prostu, tego problemu by nie było.

Miałam prawo użyć pieczątki…

Alina Braulińska odpowiadała, że przeniesienie jest zmianą warunków pracy i płacy. Skierowała już pozew do sądu. Jej zdaniem, miała prawo użyć pieczątki.

Sekretarz mówiła, że zdarzenie nie dotyczy nowo zatrudnionego pracownika, ale doświadczonego urzędnika z olbrzymim stażem, który zna swój zakres odpowiedzialności.

Zdaniem Braulińskiej użycie pieczątki nie jest naruszeniem obowiązków pracowniczych, nie nadaje się nawet na karę upomnienia i jest przekonana, że sąd jej zdanie podzieli.

Utracone zaufanie…

- Zostawmy więc tę sprawę sądom, ja przyszłam do państwa jako pracodawca. Jako pracodawca, który utracił zaufanie do pracownika, który nadużył nie tylko tego zaufania, ale przekroczył swoje uprawnienia, wypowiadając się w moim imieniu, imieniu starosty, pod pismem, z którym nie mam nic wspólnego i które nigdy z moim podpisem nie wyszłoby na zewnątrz - mówiła podczas czwartkowego posiedzenia komisji starosta Elżbieta Wiśniewska. - Nie będę odnosić się do tej sprawy, podobnie jak na sesjach rady miejskiej, choć na pewno tracę wizerunkowo, nie odnosząc się publicznie do tego, co pojawiło się na sesji rady miejskiej czy do tego, co powiedziała dziś pani radna. Wspólnie  z wicestarostą zdecydowaliśmy się wejść na drogę sądową przeciwko urzędnikowi, który pomawia swoich pracodawców o to, że nakłaniają go do łamania prawa w imię jakichś efektów wyborczych. Naprawdę nie wiem, co urzędnik ma na myśli i chciałabym przed sądem dochodzić swoich praw i dobrego imienia, bo tym, co pojawiło się na miejskiej sesji, jestem nie tylko urażona, to we mnie godzi, jako w starostę i urzędnika to, co urzędnik Alina Braulińska, jako radna mówiła o mnie jako o pracodawcy. Muszę mieć minimalne zaufanie do ludzi, którzy w moim imieniu wydają decyzje administracyjne, bardzo poważne, złożone, często kontrowersyjne.

Starosta Wiśniewska mówiła, że nigdy ani ona, ani też wicestarosta nie wpływali na wydawane przez Braulińską decyzje, naczelnik zawsze miał ostatnie słowo, a w przypadku pieniędzy na ekspertyzę, dotyczącą postępowania o pozwolenie dla firmy z Raciąża, zabezpieczono je na wniosek zarządu.

Pewna dygresja…

- Nie tylko ja straciłam do pani zaufanie - mówiła dalej starosta. - Pani poprzedni pracodawca podobnie, i tak się składa, że jest to burmistrz, ale tu skończę, nie będę wchodzić w historię. I tak, jak pani radna rozmawia ze mną w tej chwili, w państwa obecności, podobnie rozmawia ze mną w obecności interesantów i urzędników.

Starosta mówiła również, że Braulińska podważa jej autorytet.

- Może powiem tak, chociaż nie tak to powinnam powiedzieć - dodawała. - Gdyby tu na moim miejscu w takiej roli siedział pan burmistrz, to pracownik, który wystąpiłby przeciwko niemu w taki sposób, jak radna Braulińska, już dawno nie byłby  pracownikiem.

Nowy argument…

Starostwo przed posiedzeniem miejskich komisji zawnioskowało o rozszerzenie uzasadnienia do wniosku w sprawie zwolnienia Aliny Braulińskiej. A uzasadnienie rozszerzono o kolejną podstawę, a mianowicie o popełnienie przestępstwa, jakim miało być publiczne pomówienie podczas miejskiej sesji, 20 lutego, starosty i członków zarządu o postępowanie, które może poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania.

Wyjaśnijmy, że radna Braulińska powiedziała wówczas: „- Kilkakrotnie interes prawny i wynikający z tego stan faktyczny stanął, no i stoi nadal, w sprzeczności z oczekiwaniem politycznym starosty i zarządu powiatu płońskiego. Naczelnik wydziału, który zajmuje się ochroną środowiska, wydaje z upoważnienia starosty decyzje administracyjne, które często są złożone, trudne, zwyczajnie trudne. To są w głównej mierze decyzje dla przedsiębiorców z terenu powiatu płońskiego i naczelnik musi działać zgodnie z przepisami prawa, i nie ma od tego odstępstw. Wielokrotnie pani starosta i pan wicestarosta wyrażali w różny sposób swoje niezadowolenie z moich decyzji. Na mojej szali stały przepisy prawa, a na szali państwa starostów efekt wyborczy. Często słyszałam, że jestem radną i powinnam się kierować tylko i wyłącznie głosem wyborców. Tak było w kilku przypadkach na przestrzeni ostatniego roku”.  

Zdaniem zarządu powiatu oczywiste jest, że pomówienie uniemożliwia dalsze zatrudnienie.

Alina Braulińska odparła, że jest zdziwiona łączeniem kodeksu pracy z karnym w taki sposób, prawo pracy mówi o możliwości zwolnienia pracownika, który popełnił przestępstwo, ale trzeba je najpierw udowodnić.

Walka polityczna…

W piątek, 28 lutego odbyła się nadzwyczajna sesja rady miasta, poświęcona uchwale w sprawie wyrażenia zgody na dyscyplinarne zwolnienie Aliny Braulińskiej.

Wniosek radnego Marcina Kośmidra, by głosowanie, które dotyczy radnej, było tajne, nie był głosowany. Zdaniem prawnika, z którym konsultowano się telefonicznie, nie ma podstaw do takiego rozwiązania.

Radny Andrzej Kwiatkowski w imieniu klubu PSZP powiedział, by stanowisko klubu odbierać w kategoriach wyrażenia ludzkiego podejścia do problemu.

- Naszym zdaniem skutki, jakie zostały wywołane działaniem pani Braulińskiej i skutki, jakie zostaną wywołane działaniem zarządu powiatu są zupełnie niewspółmierne do zachowania pani radnej. Po ludzku myślę, że chyba nikt z nas nie chciałby być na koniec swojej kariery tak potraktowany i w takim duchu to stanowisko chcę przekazać - mówił, dodając, że Braulińska pracuje od 2004 roku w płońskim starostwie, nie ma w jej aktach żadnego upomnienia czy nagany, przed pracą w wydziale ochrony środowiska zajmowała się pozyskiwaniem środków unijnych dla powiatu i w tym czasie powiat był liderem w tym zakresie, a jej pracę zweryfikowały kontrole zewnętrzne, nigdy nie było żadnych zastrzeżeń.

- Nienaganna praca jest podważana przez obecne władze powiatu - mówił radny. - Degradacja istotnie zmniejsza wynagrodzenie, nagana, w końcu dyscyplinarka, wszystko w sprzeczności z przepisami prawa. To zdecydowanie brudna walka polityczna i  z naszej strony nie ma na to przyzwolenia, na taką wojnę płońsko - płońską, dlatego zagłosujemy przeciw.

Radny Krzysztof Tucholski nawiązując do sprawy sprzed lat, gdy zgłoszono do ZUS fakt, że uczestniczył w sesji, będąc jednocześnie na zwolnieniu lekarskim powiedział, że radna Braulińska też jest na zwolnieniu, a w sesji uczestniczy, ale on nie zniży się do takiego poziomu, by na nią donosić.

Radny dodał, że radni Wspólnoty Samorządowej nie wezmą udziału w głosowaniu.

O analizowaniu zasług…

- Spotkaliśmy się tu nie po to, by analizować zasługi pani Braulińskiej, ale opierać się na przepisach i faktach - stwierdziła radna Ewa Sokólska, dodając, że sytuacja jest taka, iż Braulińska stworzyła urzędowy dokument, podpisując go z upoważnienia starosty, kierując go jednocześnie na zewnątrz, w związku z czym dokument zaistniał w obrocie prawnym.

Doskonale pani wie…

Radna Agnieszka Piekarz pytała, czy radni wiedzą o zwolnieniu z pracy księgowej Miejskiego Centrum Kultury.

- Stawia nas pani w trudnej sytuacji dowodząc, że pani zwolnienie może mieć związek z pani pracą radnej. Doskonale pani wie, że nie ma to związku i proszę nas nie stawiać w roli arbitrów - powiedziała do Braulińskiej radna Piekarz.

Radny Marcin Kośmider mówił, że zakres zasług radnej Braulińskiej nie jest przedmiotem sesji.

- Szkoda, że nie dodał pan nienagannej opinii w urzędzie miejskim, gdzie też pani radna pracowała. O tym pan nie mówił, byłby problem z uzasadnieniem pana burmistrza, bo pan burmistrz Pietrasik rozstał się z nią - komentował radny Kośmider wystąpienie Kwiatkowskiego.

Uchwała odrzucona…

Uchwała w sprawie wyrażenia zgody na zwolnienie radnej Braulińskiej z pracy w starostwie została odrzucona: 9 radnych głosowało przeciw uchwale, 5 było za, 1 osoba się wstrzymała a 2 nie wzięły udziału w głosowaniu.

Dodajmy, że za odrzuceniem uchwały głosowali radni Porozumienia Samorządowego Ziemi Płońskiej, z którego to ugrupowania jest radna Braulińska. Przeciw głosowała również radna Monika Zimnawoda, która uzasadniała, że zrobiła tak, ponieważ nikomu nie życzy, by w okresie przedemerytalnym został zwolniony, nie jej oceniać tę sytuację, bo od tego jest sąd.

To kolejna faza…

Radna Braulińska dziękowała radnym, którzy zagłosowali przeciwko.

- Dzisiejsza sesja to kolejna faza łamania mojego kręgosłupa moralnego - stwierdziła. - Moja nienaganna 30-letnia praca została totalnie sponiewierana. Wczoraj naiwnie uwierzyłam pani staroście, że możemy jeszcze rozmawiać o ugodzie, odbyły się dwa kolejne spotkania, ale ku mojemu zdziwieniu warunki, które mi przedstawiono, dziś były coraz bardziej nie do przyjęcia. Zgody nie ma i zapewne nie będzie. Niech sądy rozstrzygają, czy działania starosty były zgodne z prawem, czy też nie.

tekst i foto: Katarzyna Olszewska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do