Reklama

Regina Sadowska o mężu Wojciechu

17/10/2014 15:54
Tęsknię za życiem, jakie z nim miałam
Poznali się w szkole w Naruszewie, gdzie oboje pracowali. Ona – polonistka i rusycystka zarazem, on – plastyk i wychowawca klasy uczniów niepełnosprawnych. Połączyła ich jednakowa wrażliwość na otaczający ich świat i ludzi. On wyrażał ją w swoich dziełach, ona wspierała go do samego końca.

- Dla niewtajemniczonych interpretatorów, artystyczne wytwory sprawnych rąk pana Wojtka to takie „ni to rzeźby, ni to obrazy”, ładne, miłe dla oka, lecz enigmatyczne. Okazuje się jednak, że popularny w okolicach rzeźbiarz i malarz ujawnia także nieprzeciętny talent poetycki. On to pozwala mu dołączyć do wielu prac plastycznych własne liryki, które wyjaśniają przesłanie zagadkowych dzieł . A dzieła to nie byle jakie, bo i tworzywo, z którego je wykonano, nie należy do typowych i często stosowanych. Sznury, powrozy, płócienne worki porwane na sztuki, kawałki drewna, polne kamienie o szlachetnych kształtach i kolorach, pokryte rdzą metalowe części wyszperane na pobliskim złomowisku, dawno nie używane sierpy przekazane przez okolicznych rolników, fragmenty starego kołowrotka i inne, tym podobne precjoza w rękach sprawnego artysty wyrastają z przedmiotów porzuconych i pozbawionych wartości do rangi materialnych przejawów twórczej idei, którym nadano zupełnie nowy, inny od pierwotnego sens - czytamy w opowiadaniu Marcina Sadowskiego poświęconemu ojcu Wojciechowi tuż po jego śmierci.
Wojciech Sadowski był człowiekiem niezwykłym, co pokazuje twórczość, jaką po sobie pozostawił.

- Są to prace filozoficzne, trudne w odbiorze - mówi po latach jego żona Regina.

Dlatego wiele z rzeźb, płaskorzeźb, obrazów czy też instalacji, jakie stworzył, opatrywał wierszem. I dopiero wówczas dzieło tworzyło jedną spójną całość. Rzeczywiście malarstwo czy rzeźba Wojciecha Sadowskiego nie są łatwe do interpretacji, ale z całą pewnością są ciekawe i jedyne w swoim rodzaju. Jak pisze w opowiadaniu syn artysty, jego ojciec używał do ich tworzenia wielu materiałów codziennego użytku. Sztuka ta jest bliska naturze i wszechstronnie wykorzystuje jej elementy. Regina dodaje, że jej mąż szczególnie ukochał sobie kamienie.

- Wojciecha charakteryzowała nadwrażliwość, uczuciowość, związek z ludźmi i przyrodą. Towarzyszyły temu ogromna skromność, a nawet, powiedziałabym pokora. Był dobrym człowiekiem - wspomina żona, dodając, że wszystkie te cechy miały swoje odzwierciedlenie w twórczości. - Najpierw planował, szkicował, zbierał materiały, dopiero potem tworzył - mówi na temat prac męża.

Najprawdopodobniej niepospolitą wyobraźnię ukształtowała w Wojciechu jego mama, która lubiła czytać i czyniła to na głos, jeszcze przy lampie naftowej. Jej poświęcił Wojciech pracę zatytułowaną „Macierzyństwo”.

Tylko część wszystkich prac znajduje się w rodzinnej galerii w Naruszewie, wiele powędrowało do przyjaciół i znajomych. O dziwo nie  brały one udziału w wielu wystawach. Wojciech Sadowski nie miał potrzeby uczestniczenia w plenerach malarskich, wernisażach czy stowarzyszeniach zrzeszających artystów, choć ukończył wydział sztuk pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ukończył go już jako mąż i nauczyciel, za namową metodyka plastyki Waldemara Stepnowskiego. Te, zorganizowane wystawy (m.in. wystawa w sierpeckim Muzeum Wsi Mazowieckiej) miał zwyczaj łączyć z wystawami prac swoich niepełnosprawnych uczniów.  Był dobrym, lubianym nauczycielem. Był też duszą towarzystwa.

- Kiedy organizowano w szkole jakąś uroczystość i rozdzielano nam zadania, zadaniem Wojtka było zawsze zabawianie gości - mówi Regina Sadowska. Zresztą, zdarzało się, że ci goście, po uroczystościach szkolnych przyjmowani byli w domu państwa Sadowskich.
W roku 2001 Wojciech Sadowski zmarł nagle na atak serca.

- Od rozpaczy uratowała mnie muzyka, która w tych trudnych dla naszej rodziny chwilach mnie uspokoiła - zwierza się, wspominając ten moment Regina.

To mąż namawiał ją, by pisała wiersze. Uległa tym namowom dopiero po jego śmierci. Zaczęła pisać utwory proste, przejrzyste i zrozumiałe dla odbiorcy. Regina mówi, że z pewnością nie dorównują wierszom, jakie pozostawił po sobie Wojciech, ale pisanie sprawia jej ogromną radość. Pisze o otaczającym ją świecie, o rzeczach oczywistych, o radościach i smutkach, o przyrodzie, o życiu, o Wojciechu. Zyskuje również aprobatę osób, którym  pokazuje swoją twórczość.

- Mam taką energię w sobie, która popycha mnie do działania - uzasadnia swoją potrzebę pisania. Niewielu ma jednak recenzentów, bo jedynie osoby, którym ma odwagę te wiersze pokazać, a brakuje tego najważniejszego, dla którego była żoną, towarzyszką, przyjaciółką i pierwszym sędzią jego twórczości. - Tęsknię za całym tym życiem, jakie miałam z mężem - mówi Regina Sadowska.

Anna Piórkowska

foto: Anna Piórkowska
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do