
Zmaganie się z własnymi słabościami, brakiem snu, ciemną nocą, zmęczeniem… Kilkadziesiąt kilometrów samotnego marszu, którego celem było nie tylko pomyślne dojście do celu, ale także wygrana z przeciwnościami. Taka była tegoroczna Ekstremalna Droga Krzyżowa.
Dlaczego ekstremalna?
Bo trzeba pokonać kilkadziesiąt kilometrów samemu, ciemną nocą… Bez zbędnych rozmów, towarzyskich pogawędek, w ciszy… Uczestnicy musieli wyjść ze strefy komfortu, przełamać swoje słabości i ograniczenia. W naszym mieście już po raz drugi odbyła się ciekawa inicjatywa pod nazwą Ekstremalna Droga Krzyżowa. Rok temu ponad 100 osób wyruszyło w tę drogę, jednak tegoroczne warunki pogodowe sprawiły, że liczba pielgrzymów zmniejszyła się do około 60.
W tym roku Ekstremalna Droga Krzyżowa rozpoczęła się w piątek 16 marca ok. godziny 19. Tę samotną pielgrzymkę rozpoczęła Msza w kościele parafii św. Maksymiliana Kolbe w Płońsku. Inicjatorem akcji był ksiądz Radosław Dąbrowski, który podczas swojego kazania przed samą drogą podkreślał, na jakie niebezpieczeństwa wędrujący mogą być narażeni. Jak mówił - nie są to psy, zła pogoda, jakieś kontuzje… Ale własna pycha, świadomość czucia się lepszym, ponieważ to Ja idę w EDK a nie inni… Inni się nie odważyli… „Jeśli zaczniemy o sobie w ten sposób myśleć to jesteśmy daleko od Chrystusa. Potrzebujemy tej drogi krzyżowej, potrzebujemy mocnego „kopa”, wyjścia ze strefy komfortu. Być może to dla nas ta droga jest ekstremalna, ponieważ 40 kilometrów to dużo, jednak dla innych 40 metrów jest czymś ledwo wykonalnym. Pamiętajmy o pokorze”.
Przed wyruszeniem w wędrówkę proboszcz ks. Zbigniew Sajewski poświęcił krzyże, które każdy z idących miał ze sobą. W tym roku były dwie trasy: do Czerwińska około 40 kilometrów i ta trudniejsza wokół Płońska ok. 54 km. Spytaliśmy pielgrzymów, dlaczego idą, czy mają może jakieś intencje?
- Babcia prosiła, abym się za jej zdrowie pomodlił. Ja przyszedłem sam dla siebie - odpowiedzieli młodzi pielgrzymi Kacper Czerniawski i Daniel Juszko.
- Przyszłam tu sprawdzić swoje umiejętności, czy dam radę dojść do samego końca – odpowiedziała Paulina Jasińska.
- My mamy swoje wewnętrzne intencje, przyszłyśmy tu z rozważaniami, dla samych siebie –odpowiedziały Judyta Kozarzewska i Karolina Zawadzka.
Byłem szczęśliwy, klęknąłem...
Mówi Kacper Czerniawski: Przeszedłem całą Ekstremalną Drogę Krzyżową, ale nie sądziłem, że okaże się ona dla mnie takim wyzwaniem kondycyjnym. Mimo że wraz z dwoma moimi znajomymi szliśmy obok siebie to milczeliśmy, nawet nie miałem ochoty się odezwać, ponieważ myślałem jedynie o historii opisanej w książeczce do rozważań, jak odnosi się do mnie oraz o tym, by się nie zgubić. Dodatkowym trudem wędrówki była pogoda, temperatura była bardzo niska i wiał silny wiatr, na początku mi to nie przeszkadzało, ale z upływem kilometrów i ze zmęczeniem mój organizm coraz bardziej się wychładzał. O każdej kolejnej stacji starałem się myśleć jako o chwili skupienia i modlitwy, niestety pod koniec drogi krzyżowej tak od 12 stacji już nie miałem na to siły i myślałem o tym, by jak najszybciej dojść do Czerwińska. Gdy dotarłem do ostatniej stacji byłem bardzo szczęśliwy, klęknąłem zarówno ze zmęczenia jak i po to, by się pomodlić. Każdemu życzę, by podejmując trud móc dojść do końca i poczuć wewnętrzne szczęście. Obserwując ludzi idących w EDK doszedłem do wniosku, że nieważne jak dobry jesteś fizycznie, w takiej drodze, aby dojść do mety musi ci towarzyszyć intencja, jeśli ktoś jej nie ma, nie dojdzie, a jeśli ją posiadasz, nawet to, że możesz być słaby fizycznie nie będzie przeszkodą w osiągnięciu celu.
Aleksandra Maraszek
foto: Aleksandra Mączyńska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie