Reklama

Wielka przygoda - i wyczyn - płońszczanie śmigłowcami nad polskimi górami

Płońscy pasjonaci lotów śmigłowcami - Adam Zmysłowski oraz Elżbieta i Dariusz Serwach - przeżyli wielką przygodę. Jednocześnie jest to duży wyczyn, bo trudno znaleźć inny taki przykład - prawdopodobnie jako pierwsi przelecieli niemal całe polskie góry od Sudetów po Bieszczady.

Przypomnijmy, że dwaj płońszczanie (pisaliśmy o tym w ubiegłym roku) Adam Zmysłowski i Dariusz Serwach, byli członkami ekipy, która jako pierwsza w Polsce była śmigłowcem na wysokości 7 tysięcy metrów, a w ostatniej fazie tej wyprawy polecieli pod sam szczyt Mount Everest. To był listopad 2017.

W tym roku zrealizowali kolejne pomysły.

Najpierw - w maju - zorganizowali w Kępie pierwszy w Polsce zlot śmigłowców, który miał na celu integrację środowiska pasjonatów helikopterowych lotów. Inicjatywa wypaliła w stu procentach, o czym szeroko informowaliśmy.

W lipcu zaś zaliczyli wspomnianą przygodę w polskich górach.

Najpierw była Głuszyca k/Wałbrzycha, dokąd polecieli do jednego ze śmigłowcowych pasjonatów. Górską przygodę rozpoczęli od zwiedzenia Skalnego Miasta w pobliskich Czechach, a potem już podziwiali polskie masywy z góry.

Z Głuszycy, wraz z kolegami, wyruszyli w cztery śmigłowce. Sudety Wałbrzyskie, przelot nad zamkiem Książ i kierunek na główny cel - Tatry. Deszczowo - burzowa pogoda nie sprzyjała, ale po międzylądowaniu u kolejnego śmigłowcowego kolegi w Choczni k/Wadowic dotarli do Zakopanego.

Kolejny dzień przyniósł lepszą pogodę i Tatry - łącznie z tymi po słowackiej stronie - zostały „oblatane” wszerz i wzdłuż.

- Adrenalina była duża - relacjonują. - W górach lata się zupełnie inaczej, trzeba mieć doświadczenie i konieczna jest ciągła koncentracja. Łatwo nie było, ale wrażenia były niesamowite.

Po osiągnięciu głównego celu, czyli dokładnego - od góry - zwiedzenia Tatr, do domu pod Wałbrzych wróciły dwie maszyny, a płońszczanie ruszyli w ostatni etap górskiej przygody. Oczywiście były to Bieszczady, które okazały się nie mniej urokliwe od wcześniejszych masywów. Ostatnią koleżeńską bazą były nadgraniczne Lutowiska, a dzięki zaprzyjaźnionym gospodarzom płońszczanie swoją śmigłowcową przygodę zakończyli dwudniowym - już lądowym - zwiedzaniem największych bieszczadzkich atrakcji. (ak)

foto: zbiory prywatne

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do