
Sam wrócił do aresztu
We wtorek, 17 lipca więzień, który pracował na terenie płońskiej hali sportowej powiedział, że idzie do toalety, a następnie zniknął. Jednak następnego dnia sam zgłosił się do aresztu. To pierwszy taki przypadek w historii płońskiego Aresztu Śledczego.
Od kilku już lat osoby osadzone w Areszcie Śledczym w Płońsku pracują na rzecz samorządów - obecnie według umów podpisanych ze starostwem i miastem Płońskiem. Wykonują prace remontowe w szpitalu, Domu Dziecka, Miejskim Centrum Sportu i Rekreacji w Płońsku, czy prace porządkowe na Rutkach, gdzie sprzątają na przykład po większych imprezach. Jeden aresztant pracuje w sądzie. W sumie jest to kilkanaście osób.
Osadzeni są kierowani do pracy tylko wówczas, gdy wyrażą na to zgodę. Poza tym pracować na zewnątrz mogą tylko ci więźniowie, do których można mieć zaufanie. Są to osoby, które mają wyroki za mniejszego kalibru przestępstwa, na przykład drobne kradzieże, nieumyślne spowodowanie wypadku czy jazdę po pijanemu.
Osadzeni pracują nieodpłatnie i bez nadzoru strażników. W przypadku ucieczki mieliby zbyt dużo do stracenia, w przyszłości nie mogliby też wychodzić do pracy na zewnątrz.
Instytucje, które korzystają z ich pracy, muszą po więźniów przyjechać, a potem odwieźć ich z powrotem. We wtorek, 17 lipca po raz pierwszy zdarzyło się, że osadzony pracujący na terenie MCSiR oddalił się z miejsca pracy. - Osadzony powiedział, że udaje się do łazienki i oddalił się od grupy - mówi dyrektor Aresztu Śledczego w Płońsku, Grzegorz Korycki. - Powędrował pieszo 30 kilometrów do kolegi w swoim miejscu zamieszkania. Gdy okazało się, że osadzony nie wraca, wszczęliśmy poszukiwania. Przeszukano pomieszczenia i teren MCSiR, okolice dworca, sprawdziliśmy adresy, pod którymi mógł przebywać. Na drugi dzień (środa, 18 lipca) osadzony wrócił do aresztu sam, doprowadzony przez dziewczynę.
Zdaniem dyrektora aresztu przyczyny oddalenia się więźnia są irracjonalne. Mężczyzna (27-letni mieszkaniec Ciechanowa) odbywa karę pozbawienia wolności za jazdę pod wpływem alkoholu i kradzież. W przyszłym roku mógłby wyjść na warunkowe zwolnienie. Teraz będzie miał z tym kłopot, nie będzie mógł wyjść do pracy na zewnątrz - co jest uważane za przywilej, dyrektor nałożył na niego karę a o zdarzeniu został powiadomiony sąd.
To zdarzenie, jak mówi Grzegorz Korycki, nie będzie miało wpływu na pracę osadzonych na zewnątrz.
* * * * *
Obecnie w areszcie przy ulicy Warszawskiej w Płońsku przebywa 102 osadzonych (tymczasowo aresztowani i skazani), w areszcie sprzątają, gotują, piorą, wykonują prace naprawcze - ostatnio remontują elewację budynku.
Każdy aresztant, zanim trafi do celi, musi przejść przez poczekalnię, gdzie spisywane są jego dane osobowe, magazyn - gdzie oddaje rzeczy osobiste. Potem trafia na oddział przejściowy - do czasu wykonania niezbędnych badań lekarskich, a następnie na oddział ogólny.
Osadzeni mają do dyspozycji bibliotekę (około 70 tys. książek), areszt ma też radiowęzeł, pomieszczenie, gdzie odbywają się msze święte i różne spotkania. Od półtora roku w płońskim areszcie jest realizowany program Equel - dofinansowany ze środków unijnych, który ma na celu przygotowanie osadzonych do normalnego życia po wyjściu na wolność. (ko)
foto: Marcin Knisiewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie