
Wojewoda mazowiecki stwierdził nieważność zarządzenia wójta gminy Załuski, odwołującego Zygmunta Aleksandrowicza ze stanowiska dyrektora Szkoły Podstawowej w Kroczewie. Podczas piątkowej sesji rady gminy Załuski (27 września) mówił o tej sprawie pełnomocnik odwołanego dyrektora, Robert Ziółkowski, apelując do wójta o podjęcie rozmów.
Jak już informowaliśmy, w sierpniu wójt Kamil Koprowski odwołał - bez wypowiedzenia - Zygmunta Aleksandrowicza ze stanowiska dyrektora Szkoły Podstawowej w Kroczewie i powierzył pełnienie obowiązków dyrektora tej placówki Józefowi Jatkowskiemu.
- Odwołanie pana Zygmunta Aleksandrowicza ze stanowiska dyrektora SP w Kroczewie spowodowane było czynnikami natury proceduralnej - wyjaśniał wówczas swoją decyzję wójt Kamil Koprowski. - Zarówno w ocenie Kuratorium Oświaty w Warszawie, jak i Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Pan Aleksandrowicz nie posiada kwalifikacji do zajmowania stanowiska nauczyciela w szkole podstawowej, przez co jako dyrektor szkoły został pozbawiony możliwości sprawowania nadzoru pedagogicznego, który jest głównym atrybutem kompetencji dyrektorskich. Zważywszy na aspekty organizacyjne i finansowe kontynuowanie współpracy z Panem Aleksandrowiczem na obecnych warunkach stało się bezpodstawne. Trudno bowiem, aby w placówce liczącej niespełna 200 uczniów i 11 oddziałów utrzymywać etat dyrektora - menagera, który jak już wyżej wspomniałem nie mógłby pełnić nadzoru pedagogicznego, co w konsekwencji skutkowałoby koniecznością powołania wicedyrektora szkoły lub innej osoby pełniącej nadzór pedagogiczny. Takie rozwiązanie generowałoby dodatkowy koszt w kwocie około 50.000 zł rocznie. Zważywszy na trudną sytuację w oświacie, uważam tego typu wydatki za nieuzasadnione, zwłaszcza, że w ramach polityki oszczędności ograniczyliśmy etaty wicedyrektorskie i część godzin świetlicowych w pozostałych placówkach oświatowych (…).
Podczas piątkowej sesji rady gminy Załuski (27 września) w powyższej sprawie wypowiadał się reprezentujący Zygmunta Aleksandrowicza pełnomocnik Robert Ziółkowski. Poinformował, że 19 września wojewoda mazowiecki rozstrzygnięciami nadzorczymi stwierdził nieważność zarządzenia wójta, odwołującego Zygmunta Aleksandrowicza ze stanowiska dyrektora i uchylił w części zarządzenie w sprawie powołania pełniącego obowiązki dyrektora.
Robert Ziółkowski mówił również, iż odwołany dyrektor złożył wniosek do sądu, wnosząc o 88 tys. zł odszkodowania, a trzeba pamiętać, że jeśli sąd podzieli jego argumenty, to oprócz zaległych poborów będzie mu przysługiwała 6-miesięczna odprawa i odszkodowanie. Dodawał, że pozwanym jest wójt, nie gmina i choć w przypadku wygranej w sądzie pieniądze będzie musiał wypłacić organ prowadzący, to odwołany dyrektor będzie domagał się pieniędzy z kieszeni wójta, nie gminy.
- Apelujemy do pana wójta o rozmowę - mówił Robert Ziółkowski, dodając, że zarówno wojewoda, jak i kuratorium oświaty sprzeciwiali się odwołaniu Aleksandrowicza. Zdaniem Ziółkowskiego wygrana w sądzie jest kwestią czasu i chodzi o to, by teraz siąść do stołu i nie narażać dla gminy na straty.
Ziółkowski podkreślał, że nigdy wojewoda nie nakazywał usunięcia Aleksandrowicza, zauważał tylko braki formalne - wadliwe zatrudnienie, ponieważ, gdy Aleksandrowicz wygrał konkurs na stanowisko, powinien być zatrudniony przez jeszcze urzędującego dyrektora, ale ten był na zwolnieniu lekarskim.
Przewodnicząca rady, Agnieszka Dąbrowska mówiła, że cały problem w tej sprawie tkwił w tym, że dyrektor nie posiadał kwalifikacji do nauczania w szkole podstawowej. Dodawała, że jest zdziwiona tym, iż Ziółkowski już feruje wyroki sądu.
Wójt Kamil Koprowski stwierdził, iż do pisma wojewody nie może się odnieść, ponieważ otrzymał je przed chwilą, a po sporządzeniu opinii przez prawnika urzędu i analizie, przedstawi stanowisko w tej sprawie.
- Myślę, że prawda zawsze się obroni - powiedział wójt. (ko)
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To znaczy, że jedna instytucja stwierdza, że ktoś nie ma kompetencji, Wójt zadziała zgodnie z intencją organów, A potem wojewoda radośnie stwierdza, że zmienia zdanie, bo tak? To jak to jest?
Jak można było zatrudnić osobę, w stosunku do której Kuratorium Oświaty I Urząd Wojewódzki mieli jakieś wątpliwości? Dziwne to. I zostawiam do oceny Czytelników... :(