Reklama

Wyrok w sprawie tragicznego wypadku w Dłużniewie

04/03/2008 16:22

Na cztery lata do więzienia

We wtorek,  26 lutego w Sądzie Rejonowym w Płońsku zapadł wyrok w sprawie tragicznego wypadku w Dłużniewie, w którym zginęło pięć osób. Kierowca stara, który w grudniu 2006 r. nieumyślnie doprowadził do zdarzenia, został skazany na cztery lata pozbawienia wolności.

Proces  w sprawie wypadku rozpoczął się pod koniec stycznia w Sądzie Rejonowym w Płońsku. Kierowca stara, obecnie 29-letni Marcin G., który podczas śledztwa spędził trzy miesiące w areszcie, przyznał się do spowodowania wypadku, twierdził natomiast, że nic nie pamięta z przebiegu zdarzenia. Obrona starała się dowieść, że Marcin G., który miał uprawnienia zawodowego kierowcy - stracił przytomność za kierownicą, ponieważ mógł być chory, wcześniej miewał kłopoty z przegrodami nosowymi i objawy bezdechu. Zeznania żon mężczyzn (jedna z nich zmarła na udar mózgu tuż po tragicznym wypadku), którzy zginęli w wypadku nie wniosły wiele do sprawy. Żadna z wdów nie chciała być w procesie oskarżycielem posiłkowym. Z prawa tego skorzystał tylko zięć jednego z mężczyzn. Pokrzywdzeni nie wnosili również o odszkodowanie od oskarżonego.

Zmiennik, który jechał starem z oskarżonym twierdził, że nie zna okoliczności wypadku, ponieważ spał i obudził go dopiero huk uderzenia. Zdaniem pokrzywdzonych, oskarżony starał się zdjąć odpowiedzialność z firmy, w której nadal pracuje i która teraz zamierza go awansować na kierownika. Zdaniem pokrzywdzonych kierowca był przemęczony. Zeznania dyrektora firmy i zmiennika oskarżonego tego nie potwierdziły. Sąd przesłuchał również biegłych, z których opinii wynika, że bezpośrednią przyczyną wypadku był fakt zjechania stara na przeciwny pas ruchu. Czy kierowca stracił przytomność, czy zasnął, czy po prostu stracił panowanie nad kierownicą - tego biegli nie byli w stanie stwierdzić.

Obrona wystąpiła do sądu z wnioskiem o powołanie biegłego laryngologa i neurologa, którzy mieliby stwierdzić, czy oskarżony jest chory i czy mogło to mieć wpływ na jego sprawność jako kierowcy i w efekcie na wypadek. Prokurator nie sprzeciwiał się temu wnioskowi, sprzeciwiał się natomiast oskarżyciel posiłkowy. Sędzia Andrzej Szymański dwukrotnie oddalił wniosek obrony o dopuszczenie dowodu w postaci opinii biegłego laryngologa i neurologa w sprawie stanu zdrowia oskarżonego (obrona podnosiła, że oskarżonemu stanie się krzywda, jeśli ten dowód nie zostanie dopuszczony). Zdaniem sądu ta kwestia nie ma znaczenia dla odpowiedzialności karnej kierowcy. Nawet jeśli oskarżony jest chory, nie ma pewności, że było to przyczyną wypadku. Poza tym mógł podjąć leczenie, czego nie uczynił.  Proces zakończył się we wtorek, 26 lutego. Sąd przesłuchał kierowcę dafa, 54-letniego mieszkańca Warszawy, który także uczestniczył w tym zdarzeniu. Mężczyzna mówił, że gdy zobaczył stara, który przekroczył oś jezdni i jechał wprost na niego, zjechał na pobocze i przyspieszył, chcąc uniknąć czołowego zderzenia. Nie widział żadnej reakcji ze strony kierowcy stara, który wjechał na przeciwny pas ruchu.

Prokurator Elżbieta Cybulska w mowie końcowej podkreślała, że w wypadku zginęło pięć osób i jest to liczba tak porażająca, że brak słów, by określić tragedię. Postępowanie wykazało, że kierowca stara był sprawcą wypadku. Zdaniem prokuratora, oskarżony mógł mieć problemy ze zdrowiem, nie podjął leczenia i dopiero wypadek mógł mu uświadomić, że jest konieczne, co nie zmienia porażających skutków wypadku.  Tragedia dotyczy nie tylko pokrzywdzonych rodzin, ale również oskarżonego, który jest osobą młodą i musi ponieść odpowiedzialość. Sprawa jest szczególna, ale prokuratura musi wnosić o bezwzględną karę. Prokurator wnioskowała o wymierzenie oskarżonemu kary 6 lat pozbawienia wolności i zakazu kierowania pojazdami przez okres 6 lat. Oskarżyciel posiłkowy mówił, że fakt wysłania oskarżonego do więzienia nie zwróci życia zmarłym, ale kierowca musi ponieść srogą karę. Zarzucił obronie, że wymyśla „cuda na kijach”, chcąc dowieść choroby kierowcy i zatrudniającej go firmie, że za „zabicie pięciu osób” daje mu kierownicze stanowisko. Zdaniem oskarżyciela posiłkowego to nie był wypadek, ale katastrofa i on ją przeżywa do dziś. W wypadku zginął jego teść, tuż po nim zmarła teściowa, a jego żona do dziś z tego powodu leczy się psychiatrycznie. Nie na miejscu więc jest robienie ofiary z oskarżonego. Wnosił o najwyższy przewidziany przez prawo za takie przestępstwo wymiar kary (8 lat pozbawienia wolności).

Obrońca w mowie końcowej podkreślił, że 1 sekunda w życiu człowieka może zamienić się w kilka lat więzienia. Zdaniem obrony, okoliczności tego wypadku nie są jasne, nie wiadomo dokładnie co i dlaczego się stało. Mecenas podnosił, iż siódemka na tym odcinku jest „drogą śmierci”, i że w żadnym sądzie cywilizowanego kraju nie skazuje się ludzi na podstawie przypuszczeń, bo można skrzywdzić człowieka, który jest ofiarą. Zdaniem mecenasa źle się dzieje, że lekarze wydając zaświadczenia o stanie zdrowia kierowcom nawet ich nie badają i tym powinien zająć się prokurator i sąd. Dlatego ma żal do prokuratora, który żąda kary eliminacyjnej dla kierowcy, który po 6 latach więzienia będzie wrakiem człowieka.  Oskarżony jest normalnym człowiekiem, któremu taka kara może zniszczyć psychikę. Poza tym niższe wyroki zapadają wobec pijanych kierowców. Obrona prosiła sąd o łagodny wymiar kary. Oskarżony w swoim ostatnim słowie przeprosił oskarżyciela posiłkowego i pokrzywdzonych oraz swoich rodziców za cierpienia, które spowodował.  Oskarżony przepraszał również żony zmarłych na pierwszej, styczniowej rozprawie.

- Jestem normalnym człowiekiem, też to przeżywam - mówił. Sąd uznał oskarżonego kierowcę stara za winnego nieumyślnego spowodowania wypadku i orzekł karę w postaci 4 lat pozbawienia wolności oraz zakazu prowadzenia pojazdów na 6 lat (zakaz obowiązuje od momentu zakończenia kary pozbawienia wolności). Sędzia Andrzej Szymański uzasadniał, że zgromadzony materiał jest wystarczający i nie budzi wątpliwości fakt, że oskarżony zjechał na przeciwny pas ruchu. Trudno ustalić przyczynę i tej sąd nie ustalił, ale nawet stwierdzenie, że oskarżony cierpi na bezdech, nie daje pewności, że dlatego kierowca zjechał ze swojego pasa. Równie dobrze mógł się zamyślić, dlatego przyczyna nie jest możliwa do ustalenia. Skutki zdarzenia spowodowanego nieumyślnie są ewidentne, a takie sprawy są trudne. Sąd musi wyważyć odczucia pokrzywdzonych i odpowiedzieć na pytanie, jaka kara będzie sprawiedliwa. Po jednej stronie jest oskarżony, człowiek młody, spokojny, dotychczas niekarany, po drugiej śmierć pięciu osób.  Sędzia Szymański mówił, że sąd musi podjąć decyzję, zdając sobie sprawę, że żadna ze stron nie będzie usatysfakcjonowana wyrokiem i sąd to rozumie.

Katarzyna Olszewska

* * * * *

Wypadek miał miejsce 18 grudnia 2006 roku  na siódemce w Dłużniewie (gm. Baboszewo). Ciężarowy star jadący w stronę Płońska zjechał na przeciwny pas ruchu, którym jechał ciężarowy daf. Kierowca dafa chcąc uniknąć zderzenia, zjechał na pobocze. Star uderzył jednak w naczepę dafa, a później w dwa jadące za dafem samochody osobowe: forda mondeo i toyotę corollę. Na miejscu zginął kierowca forda mondeo (47-letni mieszkaniec Sulmierzyc) i dwaj pasażerowie (50-letni mieszkaniec Łodzi i 50-letni mieszkaniec gminy Strzelce Wielkie). Pasażer forda, 48-letni mieszkaniec gminy Sulmierzyce i  kierowca toyoty, 37-letni mieszkaniec Wołomina zmarli w szpitalu. Ranny został pasażer stara, 30-letni mieszkaniec powiatu olsztyńskiego, natomiast kierowcy stara i dafa nie odnieśli obrażeń.

foto: archiwum

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do