Nie przenoście nam stolicy (ulicy) tu do Płońska W dzisiejszym wydaniu Płońszczaka relacjonujemy manifestację przed płońskim sądem przeciwników podjętych przez parlament ustaw, dotyczących funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Relacja ta jest pozbawiona komentarza - w moich krótkich refleksjach też żadnych ocen nie będzie.
Niech każdy sam oceni, wyciągnie wnioski. Ja chciałbym dzisiaj, tak trochę na marginesie, w związku z tym tematem.
Żeby nie było nieporozumień. Po pierwsze, nie ulega wątpliwości, że każdy ma prawo do swoich poglądów. Po drugie, może dokonywać tego w różnych formach, także manifestując publicznie. Po trzecie wreszcie, każdy może nie zgadzać się z decyzjami władzy, czy działać na rzecz jej zmiany.
To oczywistości, ale warto je głosić na wstępie do jakiejkolwiek dyskusji.
No właśnie - dyskusji.
Wszyscy - z normalnych życiowych sytuacji - wiemy, że każda dyskusja, jeśli ma przynieść jakieś namacalne efekty, musi toczyć się po pierwsze na argumenty, po drugie najlepiej w miarę spokojnej atmosferze. A i dobra wola stron by się przydała. Wszyscy dobrze wiemy, że kiedy mamy do czynienia z emocjami, nawet w gronie najbliższych osób ciężko się porozumieć, a w większości prowadzi to niechybnie do kłótni, sporu i konfliktu wreszcie.
Jak to się ma do płońskiej manifestacji?
Polityczne emocje w kraju są napięte do niewyobrażalnych granic. To chyba przyzna każdy. Już od dłuższego czasu, niestety, przekłada się to coraz bardziej na nasze codzienne życie. W pracy, wśród znajomych, a nawet w rodzinach. Każdy racjonalnie myślący i nie pragnący konfliktu wie, że skrajnych ocen i opinii w czasie spotkań prywatnych należy po prostu unikać.
A czymś takim, moim zdaniem, jest przenoszenie manifestacji na nasze lokalne podwórko. Jeszcze raz w tym miejscu - macie prawo to robić, ale warto też zastanowić się nad konsekwencjami.
Czy może nie lepiej jest - jeśli taka wola - organizować wyjazdy na protesty do Warszawy? Bo manifestowanie w Płońsku w sposób oczywisty przenosi bardzo emocjonalny konflikt nie tylko na ulice miasta, ale także do naszych miejsc pracy i domów. Trzeba bowiem pamiętać, że jeśli jest akcja, trzeba zakładać i reakcję. Niechybnie poprowadzi to do eskalacji emocji, i do konfliktów.
Już to widać w świecie wirtualnym, za chwilę może być tak samo w realnym.
Nie chcę w tym miejscu oceniać - jeszcze raz powtarzam. Apeluję jedynie o zastanowienie, czy warto przenosić silny konflikt na nasze podwórko?
Proszę organizatorów i uczestników o chwilę refleksji. Tu u siebie wszyscy się znamy, dlatego przesadne emocje polityczne będą miały o wiele gorsze skutki niż te dotyczące manifestacji ogólnopolskich. Za chwilę padnie za dużo słów, wiele osób się nieodwracalnie pokłóci, nie poda sobie ręki, wreszcie będzie się nawzajem zwalczać. Efektem będą nieporozumienia w pracy, zerwanie stosunków wśród znajomych, wreszcie konflikty w rodzinach. Za chwilę może to też skutkować relacjami w biznesie i w samorządach. Jak bowiem będziemy się dogadywać za chwilę w naszych lokalnych sprawach? Ciężko będzie to zrobić jak usiądą przy stole ludzie wzajemnie przez siebie poopluwani. Mam wrażenie, że same chusteczki nie pomogą...
Wierzę, że nikt tego nie chce. Ani organizatorzy i uczestnicy manifestacji przeciw rządzącym, ani potencjalni organizatorzy i uczestnicy manifestacji popierających rząd - bo przecież i taki scenariusz należy zakładać przenosząc polityczny konflikt na grunt lokalny. Każdy przecież manifestować może. Tylko do czego to doprowadzi?
Ja mogę tylko apelować. I prosić o wstrzemięźliwość. Jeśli przesadnie rozbudzonymi emocjami politycznymi zepsujemy sobie relacje międzyludzkie w naszej lokalnej społeczności, będzie bardzo, bardzo źle. Zanim wyjdziemy na nasze ulice - przemyślmy to.
Zburzenie społeczności, zerwanie stosunków przyjacielskich, czy wreszcie silne nieporozumienia rodzinne niechybnie prowadzić będą do katastrofy.
Kiedy poświęcimy spokój rodzin, zerwiemy więzy międzyludzkie, zburzymy społeczności to w konsekwencji Polski też niechybnie zabraknąć może.
Jakie na takim katastroficznym końcu będzie miało znaczenie, kto miał rację na początku?
Komentarze opinie