Dwa bieguny, czyli oddaj kasę za podwózkę i... bohaterski Marcin Tak ostatnio pomyślałem sobie, że fajnie byłoby - dla odmiany - zająć się jakimiś pozytywnymi informacjami. Może to wakacyjno-letni czas tak bardziej optymistycznie nastraja? Chciałem znaleźć coś naprawdę podnoszącego na duchu. I życie samo przyniosło takową sprawę. Ale o niej trochę później.
Niestety bowiem w minionym tygodniu wyszła kolejna wstydliwa sprawa pana na Płońsku - stosowny artykuł na stronie 9. W skrócie - bus z delegacją miejską z ukraińskiego Tarnopola trochę dookoła wracał do Płońska, a to dlatego, że burmistrz Andrzej Pietrasik zapragnął być podwieziony do Buska Zdroju.
Czy mnie to dziwi? Znając jaśniepańskie zwyczaje burmistrza - nie. Rozwodzić się nad tą sprawą też nie mam zamiaru, bo zwyczajnie mam już dość analizowania postępków tego pana, który miasto uważa za swój folwark. Przeprosin też się nie spodziewam - burmistrz po prostu w wachlarzu swoich politycznych zachowań słowa przepraszam nie umieścił. Co tu więc napisać? Zwyczajnie - mieszkańcy powinni oczekiwać wystawienia stosownego rachunku i opłacenia go przez burmistrza. Tylko tyle - minimum przyzwoitości.
A tak jeszcze na puentę rozważań burmistrzowskich, małe - choć dużo mówiące - zdarzenie z niedzieli. To znaczy wydarzenie (ingres proboszcza trzeciej płońskiej parafii) duże, małe było zakończenie wystąpienia burmistrza. Czytał on stosowne pismo inauguracyjne, które zakończył słowami: podpisał burmistrz Płońska, Andrzej Pietrasik. Poważnie, sam to przeczytał...
No i ta - na przeciwległym biegunie - budząca optymizm sprawa. Śledzący weekendowe informacje z pewnością natknęli się na newsa o powstrzymaniu budowy apartamentowca w miejscu (dawny Pasaż Simonsa), gdzie spoczywają szczątki kilkuset warszawskich powstańców. Do akcji wkroczyły służby państwowe, konserwator zabytków wstrzymał budowę, a o sprawie było głośno w ogólnopolskich mediach.
Dlaczego wspominam o sprawie z Warszawy?
Nie każdy chyba wie, że powstrzymanie działań budowlanych w tym historycznym miejscu stało się za sprawą jednego człowieka, który pojechał na miejsce z kamerką. Nagrał, zrobił zdjęcia i... zrobił wielki szum w mediach społecznościowych. Od tej interwencji się zaczęło. A był to nasz krajan - płońszczanin Marcin Czapliński!
Nie bał się postawić lobby developerskiemu - zachował się jak trzeba. Pewnie zna zasadę, że lekceważenie historii i brak dbałości o nią niechybnie prowadzi do tego, że trzeba będzie przeżyć ją jeszcze raz. Brawo!
Nie każdy miałby i chęci, i odwagę. Wszyscy chyba wiemy, że w Warszawie stawanie na drodze wielkich pieniędzy związanych z inwestycjami i nieruchomościami może kończyć się co najmniej wielkimi problemami. A śp. Jolanta Brzeska, walcząca ze złodziejską reprywatyzacją, przypłaciła to życiem.
Tym bardziej jeszcze raz wielkie brawa. Nie wiem, jak Państwo, ale ja jestem dumny, że interweniujący obywatelsko w tej sprawie to płońszczanin. Chylę czoło i solidaryzując się z bohaterem zakrzyknę po prostu - wszyscy jesteśmy Marcinami.
Komentarze opinie