Reklama

Ciekawie w sądzie

10/04/2007 15:45

Rozprawa między wójtem a... przedsiębiorcą

Wójt gminy Raciąż, Ryszard Giszczak oskarżył przedsiębiorcę z Raciąża, Janusza Bieńkowskiego o pomówienia zawarte w pismach, które przedsiębiorca wystosował do przewodniczącego rady i sołtysów gminy Raciąż. Proces w tej sprawie trwa obecnie w Sądzie Rejonowym w Płońsku.

We wtorek, 3 kwietnia oskarżony przedsiębiorca przywiózł stertę korespondencji, jaką przez trzy lata prowadził z wójtem i przez kilka godzin składał wyjaśnienia. Rozprawę odroczono.

Historia konfliktu

Konflikt, o ile można sytuację tak nazwać, między przedsiębiorcą z Raciąża a wójtem gminy Raciąż trwa od 2004 roku, gdy firma Agrol z Raciąża, której prezesem jest Janusz Bieńkowski, kupiła nieruchomość w Strożęcinie i okolicach (220 ha).

Na terenie nieruchomości wycięto bez zezwolenia drzewa i gmina nałożyła na właściciela w trybie administracyjnym karę pieniężną (ponad pół miliona złotych).

Zdaniem przedsiębiorcy, od momentu zakupu ziemi firma Agrol stała się obiektem ataku ze strony gminy oraz instytucji i osób, którym uniemożliwiono przejęcie terenu.

Przedsiębiorca uważa, że elementem ataku było również opublikowanie informacji o karze za drzewa w samorządowym miesięczniku, bo to miało spowodować straty finansowe - kontrahenci i banki obawiali się, że firma będzie niewypłacalna.
Było jeszcze kilka innych, spornych spraw, przedsiębiorca odwoływał się od decyzji wójta do wyższych instancji, pisał skargi na działalność wójta do radnych, którzy uznawali je za bezzasadne.

Po lewej wójt Ryszard Giszczak, obok na zdjęciu Janusz Bieńkowski i kilkumetrowy zasób dokumentacji.

Wójt poszedł do sądu

Wójt gminy Raciąż, Ryszard Giszczak skierował do Sądu Rejonowego w Płońsku prywatny akt oskarżenia przeciwko prezesowi Agrolu, Januszowi Bieńkowskiemu. Zdaniem wójta, przedsiębiorca w marcu 2006 w piśmie do przewodniczącego rady i sołtysów gminy pomówił go o naruszanie prawa przy wydawaniu decyzji, o wpływ na destabilizację procesów gospodarczych i budżet gminy, wydawanie pozaprawnych decyzji mających na celu wywłaszczenie firmy Agrol z części działki na drogę, blokadę inwestycji Agrolu, „harce pozaprawne”, spowodowanie odejścia inwestora, działanie pod wpływem instynktu agresji i niszczenia, krępowanie swoją obecnością rąk i głosu radnych podczas głosowania.

W innym piśmie - zdaniem wójta Giszczaka - został on pomówiony o to, że podejmuje działania spekulacyjne i propagandowe, blokuje Agrolowi dostęp do informacji jawnych i prywatę.

W trzecim piśmie przedsiębiorca miał pomówić wójta o brak obiektywizmu, kompetencji i stronniczość w postępowaniu dotyczącym kary za wycinkę drzew, o chęć doprowadzenia Agrolu do upadłości i dyskredytację tej firmy. Zdaniem wójta, te informacje poniżyły go w opinii publicznej i naraziły na utratę zaufania potrzebnego do piastowania urzędu wójta gminy Raciąż, w związku z czym domagał się ukarania przedsiębiorcy.

Na pierwszej rozprawie zeznawał jako świadek wójt Ryszard Giszczak. Oskarżony przedsiębiorca początkowo odmówił składania wyjaśnień, później zmienił zdanie.

Sto kilogramów korespondencji

We wtorek, 3 kwietnia odbyła się druga rozprawa (tego typu procesy mają wyłączoną jawność, ten jednak był jawny, ponieważ strony wyraziły zgodę zarówno na obecność publiczności, jak również na publikację wizerunku i danych osobowych).

Wójt Giszczak stawił się z adwokatem Tomaszem Damięckim, a Janusz Bieńkowski sam (mówił, że dwóch adwokatów, z którymirozmawiał, nie chciało się podjąć tej sprawy), ale z wózkiem segregatorów z częścią trzyletniej korespondencji, jaką jego firma prowadziła z wójtem. Powiedział, że całość tej korespondencji waży 100 kg.

Oskarżony, jak się okazało, miał własną koncepcję obrony, chciał bowiem przedstawić całą historię konfliktu przeplataną orzeczeniami, przepisami i wnioskami.

Sąd chciał jednak usłyszeć konkretne wyjaśnienia oskarżonego, dotyczące zarzutów w akcie oskarżenia. Z kilkugodzinnych wyjaśnień (rozprawa trwała siedem godzin z kilkoma przerwami) Janusza Bieńkowskiego wynikała następująca historia. Trzy lata temu kupił nieruchomość po upadłej firmie w Strożęcinie. Twierdzi, że przed kolejną licytacją komorniczą terenu zawiązała się grupa - w tym wójt Giszczak - która chciała przejąć Strożęcin. Zdaniem Bieńkowskiego był to dobry interes, bo cena w licytacji była niska, a wiadomo było, że po wejściu Polski do UE ceny ziemi znacznie wzrosną. Agrol kupił wierzytelności zadłużonej firmy, stając się właścicielem nieruchomości. Od tego czasu, jak zeznał w sądzie Bieńkowski, Agrol stał się obiektem wzmożonego ataku wójta oraz innych urzędów i instytucji z zemsty.

Wójt Giszczak zaprzeczył wersji oskarżonego. Twierdził, iż nie wiedział o planach Agrolu co do Strożęcina. Owszem, na wniosek radnych i sołtysów zwrócił się do komornika i nadzorującego go sędziego o umożliwienie udziału w przetargu okolicznym rolnikom, którzy dotychczas dzierżawili ziemię i tym, którzy by chcieli powiększyć gospodarstwa. Była to jednak droga oficjalna. Pod oficjalnym pismem wójta do komornika podpisał się również ówczesny wicestarosta, ale zrobił to oficjalnie, by ułatwić rolnikom zakup ziemi.

Społeczeństwo obywatelskie

Zdaniem oskarżonego, do wyjaśnienia dlaczego używał sformułowań typu manipulanci, kombinatorzy, potrzebna jest cała chronologia zdarzeń. Miał na myśli sytuację geopolityczną - gdy prezydent zwalnia przestępcę, generał policji ostrzega mafiosów. Napisał do przewodniczącego, by zapobiec takiej sytuacji w gminie. Pisma trafiły również do sołtysów, bo na tym polega społeczeństwo obywatelskie.

Bieńkowski stwierdził, iż wójt nie zachował procedury administracyjnej i na tym, jego zdaniem, polegało łamanie prawa.

Decyzja - o karze za wycinkę drzew, została uchylona przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze i trafiła do gminy do ponownego rozpatrzenia. Sprawę umorzono, gdyż według informacji wójta, świadkowie zmienili później zeznania.

Bieńkowski wyjaśniał, że zwrócił się do społeczeństwa, ponieważ wyczerpał już inne możliwości wpływu na postępowanie wójta. Pisał też skargi do rady na działalność wójta. Powiedział, iż radni poparli pozaprawne działania wójta, przez które Agrol poniósł straty. W związku z tym wytoczy cztery procesy i spodziewa się wygranej oraz wysokich odszkodowań.

Adwokat wójta złożył wniosek o powołanie biegłego psychiatry, który oceniłby stan zdrowia oskarżonego, który jego zdaniem nie rozumie pytań i tego, co dzieje się na sali sądowej. Później z wniosku się wycofał.  Sąd wielokrotnie upominał i przywoływał do porządku oskarżonego, który nie odpowiadał konkretnie na pytania.

Ktoś doniósł do ABW...

Według przedsiębiorcy, wójt powinien być nieobecny na sesji, gdy radni rozpatrują na niego skargę, bo może stosować „nacisk wzrokiem”. Dowodem, że wójt krępował ręce radnych, jest - jak powiedział przedsiębiorca - fakt, że rada wszystkie skargi na wójta odrzuciła. Poza tym elementem ataku na spółkę miało być to, że wójt nie chciał zwolnić Agrolu z podatku rolnego i leśnego, mimo że Agrolowi to przysługiwało. A nawet, jak powiedział Bieńkowski, ktoś złożył doniesienie na Agrol do ABW.

Jak wyjaśniał, sformułowania o propagandzie i spekulacjach pojawiły się, gdyż wójt jako polityk i menadżer gminy pierwszy wiedział o tym, co będzie się w gminie działo i wszystko zależało od jego decyzji. Przytoczył argument planowanej przez gminę budowy zalewu, gdyż jego zdaniem wójt ukrywał ten pomysł, bo Agrol chce kupić ziemię na inwestycje ekologiczne, nawet kupił już 50 ha. Potem przyznał, że ziemię kupił nie Agrol, ale przyszli członkowie planowanego centrum ekologicznego. Odpowiadając na pytania adwokata Damięckiego powiedział, że wójt jest uwikłany w układ.

Bieńkowski po złożeniu wyjaśnień, z których formy wyraźnie nie był usatysfakcjonowany, złożył kilka wniosków dowodowych. Żądał między innymi przesłuchania świadków na okoliczność strat inwestycyjnych, jakie miała ponieść firma Agrol, by sąd zapewnił mu podczas rozprawy stałe łącze internetowe i rzutnik, by mógł dowieść, że na stronie internetowej gminy nie było informacji o planowanej budowie zalewu. Domagał się również, by sąd zawiesił wójta w czynnościach, ponieważ chce wezwać świadków urzędników i obawia się wywierania na nich presji. Powiedział, że nie poda ich danych w obecności wójta. Sąd wnioski oddalił, uznając, że nie mają związku ze sprawą.

A potem przedsiębiorca wniósł, by sąd uwzględnił pozostałe materiały dowodowe - dokumenty, których część przywiózł ze sobą, a część zostawił w spółce, ponieważ jest ich 100 kg, nie było możliwości ich dostarczenia. W międzyczasie zarządzono przerwę, podczas której oskarżony kompletował dokumenty, ale później złożył wniosek (pierwszego sąd nie uwzględnił) o przerwanie rozprawy, bo źle się czuje i nie chce „karetkowego spektaklu”.

Sędzia Iwona Kaniewska odroczyła rozprawę o tydzień, a we wtorek 10 kwietnia, z uwagi na nieobecność oskarżonego (informacja o pobycie w sanatarium) na 19 kwietnia.

Katarzyna Olszewska

foto: Katarzyna Olszewska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do