
Bombowy alarm w TBS
Blisko 80 osób ewakuowanych z bloku, przybyłe na miejsce zdarzenia służby – m.in. policjanci z nieetatowej grupy minersko–pirotechnicznej, straż pożarna oraz karetka pogotowia – to efekt informacji o rzekomym podłożeniu ładunku wybuchowego w budynku należącym do Towarzystwa Budownictwa Społecznego przy ul. Zielonej 5 w Płońsku.
Bomby nie było, a policjanci bardzo szybko ustalili z jakiego numeru telefonu pochodziła informacja o jej podłożeniu.
Blisko 30 minut po godzinie 9 rano w czwartek, 24 maja, pracownica TBS odebrała na prywatny aparat komórkowy informację (także z aparatu komórkowego) o podłożeniu bomby w budynku mieszkalnym przy ul. Zielonej nr 5 w Płońsku. Informacja o rzekomym ładunku wybuchowym znajdującym się na terenie bloku wydawała się pracownikom towarzystwa na tyle niedorzeczna, że czterokrotnie oddzwaniano na numer anonimowego rozmówcy. Podczas ostatniego połączenia nieznany informator potwierdził wiadomość o bombie. Natychmiast potem pracownicy TBS zawiadomili policję (około godz. 9.40) oraz zadecydowali o ewakuacji mieszkańców bloku. W tym czasie w budynku, jak podaje policja, znajdowało się blisko 80 osób.
Na miejsce zdarzenia, obok policjantów zabezpieczających teren wokół budynku, przyjechali także funkcjonariusze z nieetatowej grupy minersko-pirotechnicznej działającej przy KPP w Płońsku oraz m.in. straż pożarna i karetka pogotowia. Po skontrolowaniu i przeszukaniu budynków, zarówno przy ul. Zielonej 5 jak i powstającego bloku przy ul. Łąkowej (znajdującego tuż przy Zielonej 5), teren, jak stwierdzili policjanci, okazał się „czysty”.
Tego samego dnia w trakcie podjętych czynności operacyjnych, miejscowym policjantom udało się namierzyć właściciela telefonu, z którego podano informację o podłożeniu bomby. Okazało się, że jest to numer mieszkanki Warszawy, a fizycznie komórkę posiadała jej 13-letnia córka, która w momencie, gdy pracownica TBS odbierała telefon znajdowała się w okolicach Olsztynka na wycieczce szkolnej.
W poniedziałek, 28 maja, płońska policja przekazała sprawę do warszawskiego sądu rodzinnego i nieletnich.
Marcin Knisiewicz
foto: Robert Skwarski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie