
Tylko dwa gole naszych drużyn
Mogła być zmiana lidera
Jeszcze kilka kolejek temu wydawało się, że pewniak do awansu jest jeden - MKS Przasnysz. Lider wygrywał, rywale gubili punkty. Ale wystarczyły dwie kolejki i sytuacja zmieniła się diametralnie. Przasnyszanie najpierw ulegli Makowiance, a teraz 1:2 przegrali na własnym boisku z innym z pretendentów do awansu - Wieczfnianką.
Straty punktów lidera nie zdołała jednak wykorzystać Makowianka (tylko remis w Ostrołęce) i zmiana na pierwszej lokacie w okręgówce nie stała się faktem.
Uwaga na Ostrovię
Teraz wydaje się, że o awans powalczą trzy drużyny: Makowianka, Przasnysz i Wieczfnianka, które w tabeli dzieli raptem jeden punt. Czołówka musi jednak chyba także uważać na pnącą się w górę tabeli Ostrovię, która aż sześć pierwszych wiosennych spotkań gra na własnym boisku (jesienią z racji remontu boiska występowała na wyjazdach) i jak na razie w pełni wykorzystuje ten atut.
W czwartek niemiło o aktualnej sile Ostrovii przekonał się Gladiator, przegrywając 1:3.
Jeśli zawodnicy Ostrovii w kolejnych dwóch spotkaniach na własnym boisku będą kontynuować tę passę, powinni włączyć się w walkę o awans, bo najbliższymi ich przeciwnikami będą: Makowianka i Wieczfnianka. Straty do czołówki mogą być zatem szybko odrobione w bezpośrednich grach.
Z inną drużyną z czołówki - Wkrą Bieżuń - na własnym boisku mierzyły się baboszewskie Orlęta, co skończyło się podziałem punktów (remis 1:1). A dwie pozostałe nasze drużyny: Sona Nowe Miasto i Błękitni Raciąż zagrały w lokalnych derbach, które zakończyły się bezbramkowym remisem.
Zmarnowana szansa
Komplet punktów był na wyciągnięcie ręki. Tak po zremisowanym meczu 1:1 w piątek, 6 kwietnia, na własnym boisku z Wkrą Bieżuń mówili zarówno kibice, opiekunowie drużyny jak i sami zawodnicy baboszewskich Orląt.
O tym, że gospodarze nie pokonali bieżunian zadecydował, brak skuteczności w pierwszej połowie spotkania. Baboszewskie Orlęta mimo poważnych osłabień kadrowych (w składzie zabrakło Andrzeja Masiaka - pauzującego za czerwoną kartkę, Sławomira Ławnickiego, Rafała Karcza oraz Marcina Osowskiego) przystąpiły do meczu z Wkrą Bieżuń mocno zmotywowane. Po pierwszych wiosennych zwycięstwach, drużyna bowiem przegrała ostatnio z Wieczfnianką i chciała ponownie poczuć smak zwycięstwa w spotkaniu na własnym boisku.
I to właśnie baboszewianie od początku spotkania byli stroną przeważającą. A dzięki szybkiej, twardej i nieustepliwej grze już w 12 minucie mogli się radować ze zdobytego gola. Szczęśliwym strzelcem - jedynej jak się później okazało bramki dla Orląt - został, po długim prostopadłym podaniu ze środka pola Rafała Mazurowskiego, świetnie spisujący się na wiosnę Paweł Lewandowski.
To był jedyny gol Orląt, gdyż ich kolejne akcje ofensywne, mimo wielu dogodnych sytuacji strzeleckich, nie przynosiły zmiany rezultatu. Szczególnego pecha miał w piątek Artur Piotrowski. Środkowy pomocnik baboszewian nie wykorzystał bowiem zarówno w 22 minucie rzutu karnego wywalczonego przez Marka Kornatowskiego (obronił bramkarz) oraz sytuacji sam na sam w 34 minucie (minimalnie chybił), po znakomitym podaniu z głębi boiska Jacka Klimkiewicza.
A na nieszczęście dla gospodarzy, sprawdziło się za to piłkarskie porzekadło, mówiące o nie wykorzystanych sytuacjach, które lubią się mścić. Gdy wydawało się, że pierwsza część spotkania zakończy się jednobramkowym prowadzeniem Orląt, do zdecydowanych ataków przystąpili przyjezdni. Zaskoczeni nagłą zmianą gry Bieżunia (dodatkowo w 40 minucie, z powodu kontuzji naciągniętego mięśnia lewej pachwiny, plac gry opuścił dobrze do tej pory grający Kornatowski) baboszewianie cofneli się do obrony, a to zaowocowało w 42 minucie stratą bramki.
Słaba postawa miejscowych w końcówce pierwszej części mogła mieć jeszcze większe konsekwencje. W 44 minucie Marek Karwowski wybił futbolówkę z linii bramkowej, a minutę później baboszewian uchronił słupek.
Druga część meczu, mimo zaangażowania w grę zawodników obu drużyn, nie była - delikatnie mówiąc - wielkim widowiskiem. Gra toczyła się głównie w środku boiska, a zawodnicy raczej zajęci byli zabezpieczaniem się przed utratą bramek niż konstruowaniem akcji ofensywnych. W sumie Orlęta w drugiej połowie stworzyły - mimo także przewagi liczebnej (w 61 minucie czerwoną kartkę za dyskusję z sędzią otrzymał napastnik Wkry) - zaledwie trzy sytuacje strzeleckie. W 67 minucie minimalnie z dystansu przestrzelił Jacek Klimkiewicz, a w 71 oraz 75 minucie Marek Charzyński nie wykorzystał dobrych podań Rafała Wiśniewskiego i Cezarego Maka.
Tak więc, po udanych i obiecujących 40 minutach meczu, fatalnej końcówce pierwszej części gry oraz słabej drugiej połowie w wykonaniu Orląt, mecz zakończył się remisem 1:1.
Derby bez bramek
W sobotę, 7 kwietnia, kibice mogli emocjonować się drugim tej wiosny derbowym meczem drużyn z naszego powiatu. Wyrównany bój przez całe 90 minut gry stoczyły ze sobą drużyny Sony i Błękitnych, a wynik remisowy jest sprawiedliwym odzwierciedleniem tego, co działo się na murawie.
Niewątpliwie bohaterem tego spotkania mógł stać się najbardziej doświadczony zawodnik Sony, Dariusz Kulpa, który po kwadransie gry stanął przed szansą objęcia prowadzenia strzałem z rzutu karnego, lecz jej nie wykorzystał. Mecze derbowe rządzą się swoimi prawami, nie inaczej było i tym razem. Jak zdążyli już nas przyzwyczaić zawodnicy obu drużyn, mecz był zacięty, bój toczył się o każdy centymetr murawy.
Zawodnicy Sony, mając w pamięci niekorzystny wynik wywieziony w rundzie jesiennej z Raciąża (Błękitni wygrali 3:1), od początku spotkania uważnie grali w defensywie. Raciążanie również nie za często zapędzali się pod bramkę Sony. Pikanterii temu spotkaniu dodawał fakt, że obie drużyny sąsiadują ze sobą w tabeli, a dzięki wygranej, Sona mogła zrównać się punktowo z Błękitnymi, lecz ta sztuka im się nie udała.
Od początku spotkania żadna z drużyn nie rzuciła się do szaleńczych ataków, głównym celem, jaki zapewne założyli sobie trenerzy, było niedopuszczenie do utraty bramki - i w pierwszej części gry jak i całym meczu założenia taktyczne zostały zrealizowane, przez co ucierpiała widowiskowość tego spotkania.
Pierwsza połowa była mało efektowna, wizualną przewagę, z której nic jednak nie wynikało miała Sona, mało było strzałów na bramkę za to nie zabrakło fauli - cieszy jednak fakt, że większość nieczystych zagrań było efektem walki o piłkę, a nie złośliwości.
Mecz z pewnością mógłby być bardziej emocjonujący, gdyby inaczej skończyła się sytuacja z 14 minuty. Przed wielką szansą stanął wspomniany wcześniej Kulpa, kiedy to w polu karnym Igora Dzierżanowskiego, zdaniem sędziego, sfaulował Piotr Szpojankowski. Obrońca Sony strzelił jednak nad poprzeczką i wynik pozostał bez zmian.
Błękitni odpowiedzieli w 20 minucie, kiedy to tuż przy linii bocznej rzut wolny wykonywał Łukasz Marciniak. Piłka dośrodkowana została wprost na głowę zamykającego akcję Jarosława Żebrowskiego, lecz ten strzelił w boczną siatkę. Kolejny groźny strzał gości też był autorstwa Żebrowskiego. Tym razem dobrze główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i gdyby piłka nie trafiła w Krzysztofa Brudzyńskiego strzał ten mógłby dać zmianę wyniku.
Ostatnie pięć minut przed przerwą należało do Sony. Najpierw Cezariusz Prusinowski po dograniu od Łukasza Ferskiego próbował zaskoczyć bramkarza błękitnych Marcina Cichowicza, chwilę później piłkę głową uderzał Brudzyński a wypuszczonej przez bramkarza nie dobił Marcin Macias.
W drugiej połowie pierwsi wolę zdobycia gola wykazali Błękitni.
W 58 minucie dośrodkowanie Żebrowskiego do Piotra Szpojankowskiego było na tyle dokładne, że zdołał on oddać z 8 metra mocny strzał na bramkę, a piłka poszybowała nieznacznie nad poprzeczką. Ale nawet jeśli wpadłaby do siatki, sędzia boczny sygnalizował spalonego. Chwilę później kolejna ładna akcja tego duetu i kolejny raz odgwizdany spalony.
Sona swoją stuprocentową szansę zmarnowała w 70 minucie. Łukasz Ferski po serii zwodów w polu karnym, wycofał piłkę do wbiegającego Marcina Maciasa, ale ten strzelił nad poprzeczką. Chwilę później akcja przeniosła się pod bramkę Sony. Na 20 metrze faulowany został Daniel Banaszewski, a po rzucie wolnym wykonywanym przez Rafała Szczytniewskiego, piłkę z wielkim trudem na rzut rożny sparował Rafał Wieczorkowski. W 83 minucie swoich sił z rzutu wolnego próbował również Rafał Załoga, jednak kolejną dobrą interwencję zaliczył Marcin Cichowicz.
Ostatnia dogodna sytuacja tego spotkania miała miejsce w 88 minucie, lecz Rafał Bieńkowski, zamiast strzelać z 18 metrów na bramkę, próbował ustawić sobie piłkę, a ta została mu odebrana przez obrońcę Sony.
Wielkie emocje, szczególnie na ławce gości, wzbudziła też sytuacja, która zdarzyła się na minutę przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Wtedy to, zdaniem gości, w polu karnym faulowany był Daniel Banaszewski, ale sędzia nie zareagował.
Tylko bramka honorowa
Po zwycięstwie w ostatniej kolejce z Koroną II Ostrołęka, Gladiator z optymizmem ruszył w czwartek na podbój Ostrowi Mazowieckiej.
Ale już przed meczem wiadomo było, że łatwo nie będzie. Gospodarze bowiem wiosną wygrywają ze wszystkimi, a słoszewianie wiele ze swej wartości tracą w meczach wyjazdowych. I niespodzianki, choć słoszewianie o nią walczyli, nie było.
Pierwsze minuty czwartkowego spotkania to dobra gra obu drużyn. W 20 minucie, w krótkim odstępie czasu, dwie dobre akcje przeprowadzili gospodarze, ale Gladiator szybko odpowiedział też kontrą i groźnym uderzeniem Kamila Dobiasza. W 25 minucie groźnie też było po uderzeniu z rzutu wolnego Mariusza Ciskiego, a chwilę później Ostrovia kontrowała - ładnie bronił jednak Michał Korytowski.
Wyrównany bój niespodziewanie zakończył się, po błędzie obrony Gladiatora w 40 minucie, gdy gospodarze zdobyli pierwszą bramkę. Słoszewianie mieli co żałować, bo przed utratą gola, sami mogli uzyskać prowadzenie. Najpierw w akcji Marcina Garlickiego i Kamila Dobiasza przeszkodził trochę Michał Jarosławski, a potem po składnej wymianie piłki między Kamilem Dobiaszem, Mariuszem Kiępczyńskim i Marcinem Garlickim, ten ostatni strzelił w nogi bramkarza.
Od początku drugiej połowy Gladiator jeszcze raz spróbował zmienić losy spotkania. Słoszewianie zostali jednak za nadmierne zaangażowanie w ofensywę skarceni w 55 minucie, kiedy to po faulu Ciskiego w polu karnym, gospodarze pewnie wykorzystali jedenastkę.
Siedem minut później słoszewianom ponownie wróciła wiara w dobry wynik. W polu karnym faulowany był Kamil Dobiasz, a z jedenastu metrów kontaktową bramkę zdobył Mariusz Ciski.
Losy tego spotkania ważyły się do 80 minuty, kiedy to gospodarze wykorzystali już całkowite odkrycie się w defensywie słoszewian i wyprowadzili zabójczą kontrę, zdobywając trzeciego gola.
Rozmiary porażki, w końcowych minutach, mógł zmniejszyć jeszcze Kamil Dobiasz, ale dwa jego strzały (po rzutach rożnych) znakomicie obronił bramkarz.
Kolejne derby
W najbliższej kolejce ponownie kibice będą się emocjonować lokalnymi derbami. W sobotę (godz. 15) na stadionie w Raciążu, Błękitni zmierzą się z baboszewskimi Orlętami i zapewne zbytnio nie trzeba zachęcać do obejrzenia tego spotkania.
Sona Nowe Miasto wyjeżdża na mecz z Koroną Szydłowo, a występ naszych drużyn zakończy w niedzielę Gladiator, który liczy na trzy punty w meczu na własnym boisku z Gwarem Pawłowo.
Artur Kołodziejczyk,
Marcin Knisiewicz, Jacek Wardzyński
piątek, 6.04.
Orlęta Baboszewo – Wkra Bieżuń 1:1 (1:1)
bramka: Lewandowski (12, asysta Mazurowski).
Orlęta: Marcin Karwowski - Grzegorz Rybacki, Rafał Wiśniewski, Marek Charzyński, Jacek Klimkiewicz, Cezary Mak, Artur Piotrowski (85, Marcin Charzyński), Marek Karwowski, Rafał Mazurowski (72, Radosław Charzyński), Paweł Lewandowski, Marek Kornatowski (40, Adam Mak).
sobota, 7.04.
Sona Nowe Miasto - Błękitni Raciąż 0:0
Sona: Rafał Wieczorkowski - Dariusz Kordowski, Dariusz Kulpa, Krzysztof Brudzyński, Marcin Szwejkowski, Cezariusz Prusinowski, Rafał Załoga, Konrad Wiktorowicz, Igor Dzierżanowski, Marcin Macias, Łukasz Ferski.
Błękitni: Marcin Cichowicz - Piotr Szpojankowski (66, Daniel Banaszewski), Paweł Kopczyński, Paweł Kalman, Jarosław Żebrowski, Paweł Szpojankowski (59, Kamil Baranowski), Łukasz Gosik, Rafał Szczytniewski, Damian Kujawski, Łukasz Marciniak (82, Kamil Wróblewski), Piotr Jakubowski (86, Rafał Bieńkowski).
czwartek, 5.04.
Ostrovia Ostrów Maz. - Gladiator Słoszewo 3:1 (1:0)
bramka: Ciski (62, rzut karny po faulu na K. Dobiaszu).
Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Mariusz Ciski, Andrzej Bąkiewicz, Jarosław Lewandowski (75, Dawid Kopeć), Krystian Lubelski (65, Bartosz Karpiński), Mariusz Kiępczyński, Łukasz Kucharzak, Marcin Garlicki, Michał Jarosławski, Kamil Dobiasz.
Pozostałe wyniki XVII kolejki: * MKS II Mława - Korona Szydłowo 4:0 * Gwar Pawłowo - GKS Strzegowo 2:0 * Korona II Ostrołęka - Makowianka Maków Maz. 1:1 * MKS Przasnysz - Wieczfnianka Wieczfnia 1:2.
W następnej, XVIII kolejce zagrają (14-15.04.): * Błękitni Raciąż - Orlęta Baboszewo (jesienią 3:3) - Raciąż, sobota 14.04., g. 15 * Gladiator Słoszewo - Gwar Pawłowo (0:3) - Słoszewo, niedziela, 15.04., g. 16 * Korona Szydłowo - Sona Nowe Miasto (0:0) - Szydłowo, sobota 14.04., g. 15 * Ostrovia Ostrów Maz. - Makowianka Maków Maz. (1:1) * Wkra Bieżuń - MKS Przasnysz (0:0) * Wieczfnianka Wieczfnia - Korona II Ostrołęka (2:0) * GKS Strzegowo - MKS II Mława (0:6).
foto: Robert Skwarski
Nasze drużyny w tej kolejce zdobyły zaledwie dwa gole. Ale słaba skuteczność nie może dziwić, bo z trzech rzutów karnych, jakie przyszło wykonywać naszym zawodnikom, skuteczny był tylko jeden - Mariusza Ciskiego w meczu Gladiatora z Ostrovią. Z jedenastu metrów goli zaś nie zdobyli: Artur Piotrowski, którego strzał obronił bramkarz bieżuńskiej Wkry (po lewej) i Dariusz Kulpa (Sona), który strzelił ponad bramką Marcina Cichowicza (Błękitni).
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie