
Kiedyś przyjaciele, potem rywale, teraz wrogowie
Zamiast dyskusji o sprawach ważnych dla miasta, była kłótnia i publiczne pranie brudów. Zamiast kompromisu, mamy coraz bardziej zaogniony konflikt między burmistrzem Płońska a opozycją. Od wyborów minęło już kilka miesięcy, jednak nie zanosi się na zawieszenie broni. Podczas sesji miasta Płońska, 24 maja była między innymi mowa o trwającym w płockiej prokuraturze śledztwie.
Nie dla Ferskiego i Lipczewskiego
Na czwartkowej sesji rada miała uzupełnić skład komisji rewizyjnej. Spór o skład komisji trwa praktycznie od początku kadencji. Opozycja (dziesięciu radnych IPP, WS i PFS) uzależniała pracę w komisji od swojej większości, na co nie zgadzali się radni koalicji rządzącej (11 radnych PSZP, PO i PiS). Powołano do niej czworo radnych z klubu rządzącego (Krzysztof Biernatowicz, Andrzej Mikołajewski, Celina Niedziałkowska, Bożena Rosiak).
Opozycja zdanie zmieniła i na czwartkowej sesji radny Andrzej Ferski zaproponował projekt uchwały uzupełniającej skład komisji o swoją osobę, Janusza Lipczewskiego i Władysława Kucińskiego. Rada miała głosować każdą z trzech kandydatur osobno. Głosowała tylko kandydaturę Ferskiego, która nie została przyjęta, ponieważ 11 radnych koalicji rządzącej było przeciw.
Tuż po tym radni Lipczewski i Kuciński wycofali się z kandydowania. Kuciński powiedział, że właśnie tak wygląda szczerość intencji koalicji rządzącej.
Wspólne stanowisko klubu radnych PSZP, PO i PIS było takie, iż nie mogą zaakceptować kandydatury Lipczewskiego i Ferskiego, z uwagi na złe doświadczenia z poprzedniej kadencji, bo zdaniem klubu radni ci pracując w komisji rewizyjnej kierowali się osobistymi pobudkami, wprowadzając atmosferę nieufności.
Zdaniem radnego Ferskiego, komisja w obecnym składzie nie może być obiektywna, bo żona radnego Mikołajewskiego jest dyrektorem w urzędzie, a radny Krzysztof Biernatowicz pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Później radny Biernatowicz odpowiedział Ferskiemu, że ustawa sejmowa pozwala mu na pracę w MOPS-ie, a wskutek różnicy umysłowej nie będzie z Ferskim polemizował.
- Oświadczenia wam nie pomogą, ludzie to ocenią - powiedział radny Kuciński. - Tyle razy na tej sali mówiono, że to my nie chcemy współpracować. Nie wiem czego się boicie, przecież macie większość.
„To ja wyciągałem brudy”
Burmistrz Andrzej Pietrasik przypomniał radnym opozycji, że to oni nie dopuszczali do jego ślubowania, na które czekał 20 dni, a radny Tucholski na złożenie ślubowania czekał miesiąc.
Lipczewski radził, by nie oceniać pracy komisji rewizyjnej, bo oceni ją prokuratura i sąd.
- To ja wyciągałem brudy, które później urząd potwierdzał - mówił radny.
Potem dyskusja zeszła na tematy, można powiedzieć, historyczne, między innymi budowę Manhatanu. Burmistrz zapytał radnego Lipczewskiego, że skoro jest taki szlachetny, to dlaczego nic nie zrobił w 2002 roku, gdy kadencja kończyła się stratą miejskiej spółki ZDiM w kwocie 2 mln zł i zapytał dlaczego radny złożył doniesienie, gdy on kondycję spółki reperował. Zarzucił radnemu, że złożył na niego doniesienie dwa razy - w 1998 i 2005 roku.
Radny odparł, że ludzie pracujący w ZDiM są wyzyskiwani, mówił też o innych sprawach dotyczących spółki.
Zdaniem burmistrza, gdyby radny Lipczewski był bardziej przyzwoity to nie wypowiadałby się na temat ZDiM, bo jest współwłaścicielem konkurencyjnej firmy, a prokuratura powinna się zainteresować okresem działalność ZDiM, gdy radny rządził miastem.
Dyskusja trwała dalej. Radny Kuciński powiedział, że grupa obecnie sprawująca władzę w mieście chce totalnej ingerencji i kontroli. Burmistrz odparł, iż prokuratura jest wykorzystywana do walki politycznej, a wskutek stylu pracy komisji rewizyjnej w poprzedniej kadencji, część radnych z niej zrezygnowała. Burmistrz stwierdził, że w 1998 roku, gdy dokonał wyboru politycznego, złożono na niego doniesienie na podstawie sfałszowanych dowodów. Śledztwo umorzono, a teraz według burmistrza sytuacja się powtarza. Właśnie temu on i jego ugrupowanie są przeciwni.
Oświadczenie burmistrza
Potem burmistrz Pietrasik wygłosił oświadczenie w odpowiedzi na oświadczenie, które złożył na kwietniowej sesji radny Zygmunt Aleksandrowicz (radny oświadczył wówczas, że nieprawdą jest stwierdzenie burmistrza, że to on złożył doniesienie organom ścigania).
- Na ostatniej sesji radny Zygmunt Aleksandrowicz zarzucił mi publicznie kłamstwo i wyparł się donosu na mnie do prokuratury - powiedział burmistrz. - W odpowiedzi na jego oświadczenie, że „burmistrz, którego znacie skłamał” pragnę przedstawić kilka faktów dotyczących początku toczącego się od ponad półtora roku postępowania prokuratorskiego, które urosło do 30 wątków i objęło niemal wszystkie sprawy, jakimi w ostatnich latach zajmował się samorząd. Bieg sprawie nadał, mimo że się tego wypiera, radny Zygmunt Aleksandrowicz, ówczesny przewodniczący rady miasta. To on, za pośrednictwem radnego Janusza Lipczewskiego, przekazał notatkę komisji rewizyjnej wydziałowi do walki z korupcją. To przewodniczący Aleksandrowicz podjął decyzję o przekazaniu prokuraturze sprawy zatrudnienia na terenie mojej posesji pracowników z gospodarstwa pomocniczego. Radny Lipczewski nie ograniczył się do roli pośrednika, złożył wspomnianą wyżej notatkę oraz bardzo obszerne zawiadomienie „na okoliczność przestępczej i korupcyjnej działalności burmistrza”. Powiedział, że czyni to w uzgodnieniu z przewodniczącym Aleksandrowiczem. Dowody na to, że mówię prawdę, są w znanych mi już aktach sprawy, które w stosownym czasie ujawnię w całości opinii publicznej. Są to protokoły ustnego zawiadomienia o przestępstwie, przesłuchania radnych w charakterze osób zawiadamiających. Należy nadmienić, że w dniu, w którym radny Lipczewski powiadomił policję o mojej rzekomej „przestępczej i korupcyjnej działalności” między innymi w związku z funkcjonowaniem spółki ZDiM, budową urzędu, porozumieniem z Horteksem, w tym dniu radny wskazał na świadków osoby, które wyraziły chęć zeznawania w sprawie. Był to m.in radny Andrzej Ferski oraz radny Henryk Zienkiewicz. Nie mogę na tym etapie postępowania ujawniać protokołów z ich przesłuchań, dodam tylko, że dzięki nim pojawiły się kolejne wątki w sprawie, wątki kadrowe, przetargowe.
Przetargami prokuratura zajmuje się tylko i wyłącznie w związku z wnioskiem rady miejskiej. Podpisanym przez przewodniczącego Aleksandrowicza o „ściganie przestępstw”. W ten sposób do prokuratury trafiło 16 przetargów, m.in budowa kanalizacji, wszystkie termomodernizacje, budowa ratusza, budowa zjeżdżalni na basenie, rozbudowa Goszczyc. Przewodniczący podał je prokuraturze hurtem. Tak więc wszystkie wnioski o ściganie są podpisane przez przewodniczącego Zygmunta Aleksandrowicza.
„Sprawa w całości spreparowana”
Burmistrz mówił dalej, iż przyznaje Aleksandrowiczowi rację w tym, że nie były to anonimowe donosy. Zapowiedział, że w stosownym czasie opublikuje w internecie dokumenty dotyczące śledztwa, które, jak powiedział, rzucają światło na charakter całej sprawy, „sprawy w całości spreparowanej” przez jego dawnych i obecnych oponentów, „przez osoby, które chciały, chcą i próbują przejąć władzę w mieście”.
Burmistrz powiedział, że wystarczy przeczytać zeznania byłej urzędniczki miejskiej, by dowiedzieć się, w jaki sposób powstał absurdalny, jego zdaniem, wątek „Who is Who” („Kto jest kim”). Urzędniczka ta dołączyła do akt sprawy skserowaną, wyniesioną z urzędu fakturę za publikację w książce.
- Panie Zygmuncie Aleksandrowicz, proszę nie pomniejszać swojej roli w niniejszej sprawie. Proszę pamiętać, że są akta, z których jasno wynika, co kto podpisał, zaniósł, doniósł i powiedział. Chroń mnie Panie przed przyjaciółmi, bo z wrogami poradzę sobie sam - tak zakończył swoje wystąpienie burmistrz Pietrasik.
Radny Aleksandrowicz zarzucił burmistrzowi stosowanie socjotechniki w celu odwrócenia uwagi. Mówił, że miał obowiązek jako przewodniczący podpisać dokument w sprawie zgłoszenia prokuraturze przetargów, bo uchwaliła tak rada, podobnie jeśli chodzi o notatkę komisji rewizyjnej. Podtrzymał swoją opinię, że burmistrz na konferencji skłamał.
- Uszanowałem wybór burmistrza - mówił Aleksandrowicz. - Zakończyłem kampanię. Zadzwoniłem do pana, złożyłem gratulacje, bo tak robią ludzie honoru. Ale pan nie zakończył kampanii, pan nadal ją prowadzi. Bierzmy się za robotę. Pan jest numerem jeden, głową tego miasta, niech pan zejdzie na ziemię. To pan powoduje piekło w tej radzie. Niech pan stanie z boku, a my wszyscy będziemy współpracować.
Radny Lipczewski stwierdził, że kłopoty burmistrza zaczęły się wcześniej, przed złożeniem doniesień, o których mowa. Ktoś bowiem doniósł do Ministerstwa Sprawiedliwości i burmistrz był wcześniej monitorowany przez wydział do walki z przestępczością gospodarczą, a zatrudnianie pracowników z robót interwencyjnych było tylko „gwoździem do trumny”. Gdy radnych przesłuchiwano, policja już miała materiały.
Bumristrz wyraził zdziwienie, skąd radny Lipczewski ma tak szeroką wiedzę operacyjną pracy policji.
Katarzyna Olszewska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie