
Wszyscy byli nietrzeźwi
Rozpoczął się proces w sprawie ubiegłorocznego wypadku w Soboklęszczu, w gminie Joniec. Oskarżonymi są dwaj kierowcy fiatów 126 p, którzy przejechali 63-letniego mężczyznę. Obydwaj kierowcy w chwili zdarzenia byli pod wpływem alkoholu. Nietrzeźwy był również mężczyzna, który zginął.
Tragedia na drodze
O wypadku i śledztwie niejednokrotnie informowaliśmy. Zdarzenie miało miejsce 27 czerwca 2006 roku około godziny 21.30 na drodze z Soboklęszcza do Szumlina w gminie Joniec. Dwa fiaty 126 p przejechały po znajdującym się na drodze mężczyźnie (ostatnio mieszkał w Soboklęszczu), który w wyniku odniesionych obrażeń poniósł śmierć na miejscu.
Policja zatrzymała dwóch mężczyzn, podejrzanych o spowodowanie wypadku. Byli to dwaj kierowcy fiatów 126 p: 21-letni mieszkaniec Ślepowron w gminie Sochocin i 21-letni mieszkaniec Soboklęszcza w gminie Joniec. Zostali tymczasowo aresztowani, później areszt uchylono. W toku śledztwa ustalono, że na leżącego na drodze mężczyznę najechał jeden, a następnie drugi maluch. Ustalono także, że kierowcy byli pod wpływem alkoholu (mieli po około promilu), nietrzeźwy był także pokrzywdzony (badanie wykazało 4 promile alkoholu).
Prokuratura oskarżyła mężczyzn o to, że umyślnie naruszyli zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, doprowadzili do wypadku ze skutkiem śmiertelnym, kierowali pojazdem pod wpływem alkoholu i bez uprawnień (jeden był już karany za jazdę po pijanemu, drugi w ogóle nie miał prawa jazdy), oraz o to, że zbiegli z miejsca zdarzenia.
Wyjaśnienia oskarżonych
W środę, 14 marca rozpoczął się proces w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj, obecnie 22-latkowie: Paweł P. i Łukasz G., obok prokuratora - jako oskarżycielka posiłkowa - żona zmarłego w wypadku Genowefa K. (od kilku lat państwo K. byli w separacji).
Oskarżony Paweł P. przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale nie do końca. W sądzie przyznał, że jechał maluchem będąc pod wpływem alkoholu i bez uprawnień, przejechał mężczyznę, ale stało się to nie z jego winy.
Oskarżony wyjaśniał, że była już szarówka i leżącego na zakręcie mężczyznę zauważył zbyt późno, by zareagować, parę metrów przed autem. Sądził, że to jakiś przedmiot. Owszem widział trochę wcześniej coś ciemnego na drodze i zdjął nogę z gazu.
Podczas śledztwa Paweł P. zeznał, że spotkał się ze znajomymi, wspólnie z drugim oskarżonym i jego bratem pili piwo i pół litra wódki. Wracali znad rzeki, on jechał pierwszy razem z bratem drugiego oskarżonego.
W poprzek drogi coś leżało. Zauważył to zbyt późno, bo była szarówka i zakręt na drodze. Zdjął nogę z gazu i po tym przejechał. Zatrzymał się, ale maluch za nim dał znak światłami, zrozumiał to jako sygnał do dalszej jazdy, więc pojechał. Wrócił do domu i położył się spać. Po pewnym czasie zadzwonił do niego Łukasz G. i zapytał, co teraz. Około 1 w nocy przyjechała policja i został zatrzymany, później trafił do aresztu.
Paweł P. odpowiadając na pytania obrońcy, mówił, że pracuje w gospodarstwie rodziców, ma chorego ojca a obecnie pracuje społecznie. Powiedział, iż żałuje tego co się stało, przeprosił żonę zmarłego, mówił, że ten wypadek nauczył go, że nie wsiada się za kierownicę po pijanemu i nie chciałby wrócić do aresztu.
Drugi oskarżony, Łukasz G. również przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale nie przyznał się do spowodowania śmierci mężczyzny i ucieczki z miejsca wypadku.
Wyjaśniał, że jechał drugi, było już ciemno. Pierwszy maluch w coś uderzył, myślał że może w zająca. On też na to „coś” najechał, dał znak światłami, żeby pierwszy pojazd się zatrzymał, ale on pojechał dalej. Łukasz G. powiedział, że nie miał świadomości, że przejechał człowieka. Postanowił więc sprawdzić, co to było i zawrócił. Na drodze leżał mężczyzna, jeszcze żył. Oskarżony zeznał, że to on zadzwonił po karetkę, a ponieważ nie mogła trafić, wyszedł bliżej asfaltu. Po doprowadzeniu karetki do miejsca zdarzenia, pani z pogotowia miała mu powiedzieć, by poszedł do domu. W nocy przyjechała po niego policja. Łukasz G. zeznał, że nie wie, w jakiej pozycji był mężczyzna na drodze, czy siedział, czy leżał.
Na pytania obrońcy odpowiadał, że zdarzenie dało mu wiele do myślenia, a obecnie nie pije w ogóle.
Zeznania świadków
Podczas środowej rozprawy zeznawał również syn zmarłego mężczyzny, Dariusz K., który po informacji o śmierci ojca pojechał na miejsce z bratem. Ciało leżało na poboczu, a w zbożu było wygniecione miejsce świadczące o tym, że ojciec tam był. Po drugiej stronie leżał rower ojca.
Jeden z okolicznych mieszkańców, Zbigniew A. opowiadał, że przyjechała do nich Janina P., która powiedziała, że na drodze leży mężczyzna, nie wie czy potrącony, czy pijany. Pojechał tam, mężczyzna leżał na poboczu, akurat nadjechało pogotowie. Świadek potwierdził, że Łukasz G. przyjechał z karetką. Zdaniem świadka na drodze nie było łuku, a skrzyżowanie.
Janina P. (ciotka oskarżonego Łukasza G.) powiedziała, że tego wieczoru wracała z mamą od rodziny. Zauważyła leżącego mężczyznę, ale nie zatrzymywała się, tylko pojechała do państwa A. Jej zdaniem mężczyzna ten niejednokrotnie leżał pijany na drodze.
Brat oskarżonego Łukasza G., który jechał z drugim oskarżonym Pawłem P. zeznał, że czuł się pijany. Droga jego zdaniem była prosta. Zauwazył, że coś leży przed autem, mógł być to na przykład worek z miętą, najechali na to, potem wpadli w panikę, nie wiedzieli co robić. W śledztwie natomiast świadek zeznał, że kilka metrów przed autem zobaczył leżącego człowieka, po fakcie powiedział kierowcy, że chyba przejechali człowieka. Ten prosił go, by nikomu o tym nie mówił.
Oskarżycielka posiłkowa powiedziała, że mąż (byli w separacji) nadużywał alkoholu, ale nie słyszała o przypadkach, by leżał pijany na drodze. Według niej oskarżeni ścigali się na drodze, a ślady wskazują, że jej mąż był w owsie, nie na drodze.
Sąd w środę przesłuchał biegłych z zakresu ruchu drogowego i medycyny sądowej, którzy sporządzali opinie, dotyczące okoliczności zdarzenia i śmierci mężczyzny.
Sędzia Radosław Jarosiński odroczył rozprawę do 12 kwietnia.
Katarzyna Olszewska
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie