Co z tym autem? Na czwartkowej sesji rady gminy Sochocin, 31 sierpnia pojawił się temat zakupionego w styczniu strażackiego wozu. Do dziś jest bowiem nieużytkowany…
Temat wywołała radna Jolanta Kochanowska, pytając, czy zakupiony w styczniu samochód bierze już udział w akcjach, a jeśli nie, to kiedy będzie używany przez strażaków.
Wójt Andrzej Romatowski mówił, że zakupiony przez gminę w Holandii pojazd kosztował 110 tysięcy złotych, a na jego doposażenie wydano 55 tysięcy złotych.
Samochód nie trafił jeszcze do bojowego podziału, bo obecnie trwają starania o certyfikat. Wójt szczegółowo do tego problemu się nie odnosił, ale nadmienił, że strażacy zawodowi chcieliby mieć taki wóz, a ochotnicy niekoniecznie.
- Jestem zszokowany tym, co pan powiedział, zrzucając winę na strażaków - odparł radny Krzysztof Dzięgielewski, dodając, że skoro państwowa straż nie zdecydowała się wozu wprowadzić do podziału, to musi być coś na rzeczy i muszą być jakieś wątpliwości dotyczące legalności tego pojazdu.
Wójt Romatowski argumentował, że głównym elementem tego problemu jest to, że mogłyby być problemy z odszkodowaniem z uwagi na brak certyfikatu, ubezpieczyciel wydał w tej sprawie opinie, według których ubezpieczenie jest ważne, niezależnie od certyfikatu, a poza tym auto zostało zarejestrowane.
Wójt mówił, że chciałby, aby pojazd trafił do OSP w Sochocinie, bo ta jednostka jest w Krajowym Systemie Ratowniczo - Gaśniczym, wątpliwościom się nie dziwi i winy na strażaków nie zwala.
Radny Dzięgielewski wnioskował, by na następną sesję zaprosić prezesa sochocińskiej OSP i przedstawiciela płońskiej PSP.
- Po prostu strażacy z Sochocina go nie chcą - komentował przewodniczący rady Stanisław Kwiatkowski, którego zdaniem brak certyfikatu nie stanowi zagrożenia.
- Czy 100 procent strażackiego sprzętu ma certyfikat? - pytał wójt, który zapewniał, że sprawa wkrótce się rozstrzygnie. Odpowiadając na pytania radnego Dariusza Kujawskiego mówił, że certyfikat może kosztować 20, a może 50 tys. zł, a może być tak, że wóz certyfikatu nie dostanie.
Radny Kujawski argumentował, że na zakup auta zabezpieczono 190 tys. zł, wydano z wyposażeniem 165 tys. zł, więc za pozostałe środki trzeba problem rozwiązać do końca.
Komentarze opinie