Reklama

Ruszył proces w sprawie firmy "krzak"

10/04/2007 16:01

Oszukali 46 firm, wyłudzili pół miliona złotych

W czwartek, 5 kwietnia w Sądzie Rejonowym w Płońsku rozpoczął się proces, w którym pokrzywdzonych jest kilkadziesiąt firm z różnych miejsc Polski. Przez niecałe cztery miesiące osoby, które wynajęły magazyn w Nowym Mieście, wyłudziły towary wartości ponad pół miliona złotych. Nie ma wątpliwości, że dwaj oskarżeni to tylko figuranci. W czwartek płoński sąd przez osiem godzin przesłuchiwał kilkudziesięciu świadków, w tym przedstawicieli pokrzywdzonych firm.

Zatrzymani we wrześniu

Jak już informowaliśmy, sprawa zaczęła się wiosną ubiegłego roku. Wtedy to, do prezesa Gminnej Spółdzielni w Nowym Mieście zgłosili się dwaj mężczyźni, pytając o możliwość wynajęcia magazynu. Powiedzieli, że konkrety w sprawie wynajmu ustali z nim ich szef. Umowę najmu podpisał 53-letni mieszkaniec Mławy, Zbigniew W., a przed magazyn zaczęły przyjeżdżać transporty z różnym towarem.

Na początku września 2006 roku płońska policja zatrzymała mławianina, na którego była zarejestrowana działalność oraz jego pracownika - 28-letniego Artura W.,  mieszkańca okolic Mławy. Obydwaj zostali aresztowani pod zarzutem wyłudzenia towarów. Firma „krzak” przez niecałe cztery miesiące wyłudziła ponad pół miliona złotych.

Oskarżeni figuranci

W czwartek, 5 kwietnia w Sądzie Rejonowym w Płońsku rozpoczął się proces, w którym oskarżonymi są Zbigniew W. i Artur W., a pokrzywdzonymi 46 firm z całej Polski. Prokurator Maciej Antosiewicz czytał obszerny akt oskarżenia ponad godzinę. Zbigniew W. został oskarżony o to, że w okresie od 11 maja do 3 września 2006 roku będąc właścicielem firmy w Nowym Mieście, działając wspólnie i w porozumieniu z nieustalonymi osobami wyłudził towary od 46 firm. Artur W. - pracownik firmy został oskarżony o to, że działając wspólnie ze Zbigniewem W. wyłudzał towary w okresie od 25 lipca do 3 września 2006 roku (mężczyzna był już karany za podobne przestępstwo).

Sędzia Anna Maciak przesłuchała 25 świadków, którzy przyjechali do Płońska z różnych miejscowości Polski, w tym przedstawicieli pokrzywdzonych firm.

Zbigniew W. przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. Był zresztą apatyczny, siedział ze spuszczoną głową, nie wystąpił nawet o obrońcę z urzędu.

Z zeznań, które złożył w śledztwie, wynika, że był figurantem. Twierdził, że dwaj nieznani mężczyźni zaproponowali mu prowadzenie firmy w Nowym Mieście w zamian za niewielką kwotę. Zgodził się, bo nie pracował, nie miał co jeść. Zarejestrował firmę, założył konto, na wszystko dali mu pieniądze, na prawnika, który załatwiał formalności, także. Podpisywał faktury, towar przywożony w dzień był zabierany z magazynu wieczorem, podczas jego nieobecności. Początkowo pomagała mu księgowa gminnej spółdzielni, ale później zrezygnowała. Zbigniew W. zeznał, że to drugi oskarżony, Artur W. był kierownikiem, zamawiał towary, bo on tego nie potrafił.

Zdawał sobie sprawę, że uczestniczy w przestępstwie, ale bał się o swoje życie, obawiał się osób, które kazały mu założyć firmę. Powiedział, iż Artura W. do pracy w „hurtowni” w Nowym Mieście polecił mu znajomy. Pracę kończyli po godzinie 14, klucz od magazynu zostawiali pod kamieniem, tam również zostawiano dla nich pieniądze. Wieczorem towar z magazynu znikał.
W końcówce śledztwa Zbigniew W. nagle wycofał się z zeznań obciążających Artura W. Powiedział, że nie brał on udziału w procederze, nie był kierownikiem, nic nie wiedział. Na pytanie sądu, skąd ta różnica w zeznaniach o roli Artura W., odparł, że się początkowo przejęzyczył, źle zrozumiał pytanie.

Artur W. do winy się nie przyznał, potwierdził tylko, że podpisał odbiór jednego z towarów fałszywym nazwiskiem, na polecenie szefa. Zbigniewa W. spotkał w urzędzie pracy, pracę podjął, przepisywał zamówienia, wysyłał je do firm i sprzątał. Zorientował się, że firma jest fikcyjna, bo nie było klientów. ale miał nóż na gardle w postaci długów. Nie widział, kto zabierał towar, nikt mu nie wydawał poleceń, oprócz szefa.

W czasie śledztwa zeznania Artura W. były zupełnie inne. Mówił wówczas, że Zbigniew W. przyjechał do jego domu z innym mężczyzną. Przysłał ich człowiek, którego Artur W. znał z pobytu w areszcie. Zaproponowali mu pracę za 1000 zł miesięcznie. Firmy wynajdywali w internecie. Decyzje podejmowali ludzie z Mławy, oni zabierali wieczorem towar wynajętym starem. Artur W. twierdził, że nie zrezygnował ze strachu przed nimi. Podał ich pseudonimy, bądź dane.W sądzie nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy potwierdza te zeznania.

Artur W. twierdził, iż podpisał odbiór jednego z towarów również ze strachu, a wiedząc, że uczestniczy w przestępstwie, wymyślił fałszywe nazwisko. Miał pilnować Zbigniewa W., który pił, widział, jak go bili. Ale w sądzie powiedział, iż nigdy tych mężczyzn nie widział, nikt mu nie groził a w końcu odmówił odpowiedzi.

Taki sam scenariusz

Firma „krzak” wyłudziła ponad pół miliona złotych. Jak wynika z zeznań świadków, za każdym razem scenariusz był podobny. Oszuści wysyłali zamówienia, głównie do producentów różnych artykułów z terenu Polski, wraz z dokumentami potwierdzającymi wiarygodność. Otrzymywali towary, za które mieli zapłacić przelewem w ciągu 7,14 lub 30 dni. Nie zapłacili.

Wśród 46 firm, trzy są z terenu powiatu płońskiego: producent kotłów grzewczych oszukany na ponad 21 tys. zł, firma handlująca sprzętem rolniczym - na kwotę ponad 13 tys. zł i firma komputerowa na 6500 zł. Do magazynu w Nowym Mieście trafiało „mydło i powidło”, począwszy od ozdobnego szkła, po środki czystości, nasiona, ogrodowe meble, narzędzia, maszyny rolnicze, drut kolczasty, kanalizacyjne rury, woskowe świece i myjkę do ciężarówek. Różne są straty pokrzywdzonych firm - od kilkuset złotych do kilkudziesięciu tysięcy. Firmy dostarczały towar, czekały na pieniądze, wysyłały wezwania, przyjeżdżały na miejsce, zgłaszały się w końcu do prokuratury. Szanse na odzyskanie pieniędzy mają znikome.

Nie było sprzedaży

Prezes Gminnej Spółdzielni w Nowym Mieście zeznał w sądzie, że firma płaciła czynsz regularnie i nie wie,  co tam się działo. W sprawie wynajmu było u niego dwóch mężczyzn, powiedzieli, że zjawi się ich szef. Księgowa spółdzielni nie kryła zdenerwowania. Przyznała, że miała firmie pomagać w prowadzeniu księgowości. Później nabrała podejrzeń, bo były faktury zakupu, nie było faktur sprzedaży. Pojawiły się po rozmowie ze Zbigniewem W., ale były tylko na jedną firmę. Na pytania, dlaczego mimo podejrzeń pomagała, stwierdziła, że nie z chęci zysku, ale pomocy. Z wcześniejszych zeznań kobiety wynikało, że bała się odmówić, więc siedziała cicho.

Zrobił im zdjęcia

Niektórzy świadkowie przyznawali, że mieli wątpliwości co do firmy w Nowym Mieście. Dawali towar, przywozili go własnym transportem. Szczególne środki ostrożności powziął przedsiębiorca ze Szczecina, który przywiózł do Nowego Miasta w połowie sierpnia mobilną szczotkę myjącą do ciężarówek wartości 26 tys. zł. Zeznał, że miał złe przeczucia, więc poszedł zapytać o firmę w Gminnej Spółdzielni. Opinia księgowej i prezesa o firmie była dobra, pojechał również do Mławy, by sprawdzić, czy Zbigniew W. tam mieszka. Mimo że rozwiał swoje obawy, po dostarczeniu sprzętu zrobił zdjęcia obydwu oskarżonym. Powiedział też, że ich „dorwie”, gdy wyjdą z aresztu, bo przez nich prawie splajtował. Gdy firma nie zapłaciła, we wrześniu przyjechał do Nowego Miasta. Oskarżeni byli już w areszcie, ale księgowa nadal miała trefne dokumenty, nie informując nikogo.

Niektóre firmy złożyły zawiadomienie na długo przed zatrzymaniem oskarżonych. Prezes firmy z Zamościa (jeden z oskarżycieli posiłkowych), która dostarczyła do Nowego Miasta nasiona za 28 tys. zł zeznał, że zajął się sprawą osobiście, gdy pojawił się problem z płatnością. W czerwcu na miejscu zastał mężczyznę, ale nie był to żaden z oskarżonych. Potem, gdy podczas kolejnych rozmów, postraszył Zbigniewa W. prokuraturą, ten powiedział, że dokumenty są u księgowej. Według tych dokumentów firma „krzak” zamówiła na dzień 26 czerwca towary za 180 tys. zł. Tego dnia przedsiębiorca złożył zawiadomienie w prokuraturze. Mimo to działalność przestępcza trwała do 3 września a wartość wyłudzonych towarów wzrosła do ponad pół miliona złotych.

Świadek powiedział, że oskarżeni to nie są główni winowajcy, i aby przeciąć węzeł gordyjski, który powstał w tym rejonie, trzeba sięgnąć po pomysłodawców. Zdaniem części świadków, Zbigniew W. nie miał nic do powiedzenia, wykonywał tylko polecenia, a Artur W. był żołnierzem, który go pilnował.

Według informacji prokuratora Macieja Antosiewicza, z wyjaśnień Artura W., złożonych w śledztwie, wynikało, że w procederze uczestniczyło co najmniej czterech mieszkańców powiatu mławskiego. Osoby, o których mówił, rzeczywiście istniały, były nawet okazane świadkom, jednak niestety nikt ich nie rozpoznał, a na podstawie poszlak prokuratura nie mogła postawić im zarzutów.
Kolejną rozprawę zaplanowano na czwartek, 12 kwietnia.

Katarzyna Olszewska

foto: Katarzyny Olszewska

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do