Reklama

Stało się - dla prokuratury Andrzej Pietrasik to podejrzany

13/03/2007 14:37

Pięć zarzutów dla burmistrza

{mosimage}Prokuratura Okręgowa w Płocku przedstawiła zarzuty burmistrzowi Płońska, Andrzejowi Pietrasikowi i przesłuchała go w charakterze podejrzanego. Burmistrz składał wyjaśnienia w środę i w czwartek, 7 i 8 marca. Do zarzutów przedstawionych mu przez prokuraturę  nie przyznał się.

Dwa dni przesłuchań

Burmistrz Andrzej Pietrasik był przesłuchiwany po raz pierwszy w środę, 7 marca. Wyjaśnienia składał również w czwartek, 8 marca. Jak już informowaliśmy, na pierwsze wezwanie, na początku lutego, nie stawił się, ponieważ wezwanie dotarło do Płońska, gdy przebywał na urlopie.

- Zarzuty zostały przedstawione, podejrzany złożył wyjaśnienia - mówi szef wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Płocku, Jan Sadowski. - Dokonamy analizy tych wyjaśnień, sprawdzimy, czy podane argumenty potwierdzą się, czy też nie.

Prokuratura przedstawiła burmistrzowi w środę pięć zarzutów w związku z trwającym od jesieni 2005 roku śledztwem. Jak poinformował prokurator Sadowski, dwa zarzuty dotyczą nieuzasadnionego zwolnienia pracowników urzędu, trzeci nieprawidłowości w przetargu na zarządcę miejskich targowisk, czwarty - zatrudnienia pracowników interwencyjnych miasta na rzecz prywatnych osób, natomiast piąty - nieprawidłowości w zleceniu notki biograficznej do książki „Kto jest kim”. Jak mówi prokurator Sadowski, wszystkie zarzuty są z tego samego artykułu 231 kodeksu karnego, dotyczącego tak zwanych przestępstw urzędniczych (funkcjonariusz publiczny, który przekracza swoje obowiązki, lub nie dopełniając uprawnienia działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli czyn został popełniony umyślnie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze do lat 10, jeśli działa nieumyślnie wyrządzając istotną szkodę, podlega karze do lat 2).

Decyzją Prokuratury Apelacyjnej śledztwo w tej sprawie zostało przedłużone do 21 maja. Trudno przewidzieć, czy się do tego czasu ostatecznie zakończy, ale jak mówi Sadowski, prokuratura dołoży wszelkich starań, by tak się stało.

- Ta sprawa jest specyficzna - uważa szef wydziału śledczego płockiej prokuratury. - Śledztwo długo trwa, ponieważ sukcesywnie przybywają nowe wątki, niektóre łączymy, inne wyłączamy. Przesłuchaliśmy już kilkudziesięciu świadków, przesłuchania nadal trwają. Są świadkowie, których ustalamy, niektóre osoby same się do nas zgłaszają. Poza tym sprawy gospodarcze są z natury skomplikowane.

Prokuratura dysponuje wstępną opinią biegłych, którzy badają między innymi prawidłowość miejskich przetargów. Jest to opinia częściowa, a jej treść nie daje obecnie podstaw do postawienia zarzutów, jeśli chodzi o przetargi.

Prokuratura wykonuje obecnie czynności, dotyczące wątku, który w śledztwie niedawno się pojawił. Chodzi o osobę zatrudnioną przez miasto w ramach prac interwencyjnych, która w rzeczywistości miała pracować w miejskiej spółce. Umowę o pracę miała podpisaną z miastem, w spółce wystawiano jej umowę zlecenie.

Zdaniem prokuratury na obecnym etapie trudno powiedzieć, czy będą inne zarzuty, czy będą dotyczyły innych poza burmistrzem osób i jaka będzie ostateczna decyzja po zakończeniu śledztwa, ponieważ ono nadal trwa i nadal są wykonywane czynności.

Co na to burmistrz?

We wtorek, 13 marca w Urzędzie Miasta w Płońsku odbyła się konferencja prasowa, podczas której burmistrz Płońska, Andrzej Pietrasik przekazał oświadczenie treści następującej:

„Prawie półtora roku temu, na skutek zawiadomienia złożonego przez ówczesnego przewodniczącego rady miejskiej w Płońsku, Zygmunta Aleksandrowicza, Prokuratura Okręgowa w Płocku wszczęła śledztwo w sprawie okrzykniętej przez niektóre płońskie gazety „aferą korupcyjną”. Śledztwo - za sprawą zeznań kolejnych świadków, głównie radnych - rozrosło się do 27 wątków, które dotyczą działalności samorządu płońskiego w latach 1992-2007.

We wrześniu ubiegłego roku, ówczesna rada miejska zdecydowała, że prokuratura ma zająć się 15 postępowaniami przetargowymi, przeprowadzonymi przez Urząd Miejski oraz podległe burmistrzowi jednostki samorządu terytorialnego.

7 marca, w związku z wyżej wspomnianym postępowaniem, Prokuratura Okręgowa w Płocku postawiła mi pięć zarzutów - cztery z artykułu 231 paragraf 1 kk, piąty z artykułu 231 paragraf 1 i 2 kk. Ten ostatni, najpoważniejszy zarzut, dotyczy zlecenia publikacji notki biograficznej w „Who's Who”. Faktura za to zlecenie z grudnia 2002 roku opiewa na kwotę 1300 zł.

Trzy z pięciu zarzutów dotyczą spraw pracowniczych - zwalniania lub zatrudniania pracowników. Zdaniem prokuratury przekroczyłem swoje uprawnienia lub nie dopełniłem obowiązków, działając w ten sposób na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, zatrudniając kierownika targowisk i zmieniając umowy o pracę trzem urzędniczkom UM w Płońsku.

Jeden zarzut dotyczy przekroczenia uprawnień przy zatrudnianiu pracowników interwencyjnych, którzy pracując w UM w Płońsku wykonywali prace na rzecz osób prywatnych.

7 i 8 marca byłem przesłuchiwany przez prokuraturę. Złożyłem wyjaśnienia. Czekam na przedstawienie mi zarzutów na piśmie wraz z ich uzasadnieniem. Śledztwo trwa, w związku z czym nie mogę na łamach prasy szczegółowo odnieść się do postawionych mi zarzutów.

Uczynię to w stosownym czasie, bo jestem to winien płońszczanom, którzy mi zaufali i mimo toczącego się śledztwa, wybrali mnie po raz kolejny na burmistrza”.

Burmistrz Pietrasik przekazał także oświadczenie, że nie chce korzystać z przysługującemu  podejrzanemu prawa do ochrony wizerunku i nazwiska.

Burmistrz powiedział podczas wtorkowej konferencji, że nie skorzystał z przysługującego mu prawa odmowy składania wyjaśnień, że śledztwo dotyczy całości spraw, jakie wynikały z działalności urzędu od momentu, gdy został wybrany burmistrzem.

- Nie przyznałem się do zarzutów - powiedział burmistrz. - Zależy mi bardzo, by ta sprawa wyjaśniła się jak naszybciej. Wystąpiłem do prokuratury o sporządzenie zarzutów wraz z uzasadnieniem na piśmie. Gdy je otrzymam, również na piśmie się do nich odniosę. W związku z tym obecnie nie mogę mówić o szczegółach. Cieszę się, że wreszcie zostałem wezwany, że mogłem złożyć wyjaśnienia, że mogę rozmawiać z organami ścigania. Myślałem, że zostanę wezwany w charakterze świadka, nie podejrzanego. Ale oczywiście nie mam pretensji do prokuratury, dostała oficjalne zawiadomienie grupy radnych, musiała się tym zająć. W dalszym ciągu uważam, że jestem niewinny.

Według burmistrza to śledztwo jest modelem walki politycznej, jaką z nim prowadzą przeciwnicy. Prokuratura - jak wyraził się burmistrz - jest zasypywana donosami, które musi sprawdzać i nie może zakończyć śledztwa, a w czasie kampanii wyborczej śledztwo było argumentem ugrupowań ubiegających się o władzę.

Burmistrz powiedział, iż biegły zatrudniony przez płocką prokuraturę nie stwierdził nieprawidłowości w przetargach miejskich. Poinformował, że część dokumentów dotyczących publikacji notki biograficznej, a będących już w archiwum, zaginęła, sugerując, że ktoś mógł je na przykład wykraść. Urząd, jak poinformował burmistrz, wystąpił o te dokumenty do wydawnictwa, które część już przysłało.

Katarzyna Olszewska

PS. Zgodnie z prawem pisząc o tej sprawie należałoby używać sformułowania Andrzej P. Burmistrz Płońska wyraził jednak zgodę na publikację nazwiska i wizerunku.

Śledztwo w pigułce

Cała sprawa rozpoczęła się jesienią 2005 roku, gdy komisja rewizyjna rady miasta dostarczyła płockim organom ścigania oświadczenie złożone przez osobę zatrudnioną w urzędzie w ramach prac interwencyjnych. Pracownik ten twierdził, że był wysłany do pracy na prywatnej posesji burmistrza. Komisja rewizyjna sporządziła notatkę i przekazała ją wraz z oświadczeniem prokuraturze.  Burmistrz twierdził wówczas, że nie ma sobie nic do zarzucenia, pracownik wykonywał pracę na jego posesji, ale w ramach umowy zlecenia z gospodarstwem pomocniczym urzędu, któremu zapłacono za wykonaną przez pracownika pracę.

W trakcie przesłuchań świadków pojawiły się kolejne wątki, w sumie jest ich około 30. Dotyczą między innymi miejskich inwestycji, głównie przetargów na inwestycje. Na początku 2006 roku policjanci z wydziału do walki z korupcją KWP zabrali z płońskiego urzędu kopie dokumentów. Dotyczyły między innymi przetargu na adaptację ośrodka w Goszczycach, dokumentacji technicznej osiedli Wiejska i Toruńskie, przetargu na budowę ratusza, na wykonanie koncepcji zagospodarowania Rutek, zatrudnienia kierownika gospodarstwa pomocniczego i prezesa miejskiej spółki ZDiM, umów tej spółki zawartych z miastem, prac remontowych wykonanych w SP nr 3, dokumentów księgowych gospodarstwa pomocniczego, dokumentów dotyczących zmian kadrowych w urzędzie, wykazu inwestycji zleconych przez urząd z wolnej ręki, odbioru płońskiej pływalni, a nawet współpracy miasta z Horteksem. Jesienią ubiegłego roku policja zażądała prywatnych faktur burmistrza na zakup materiałów budowlanych.

Burmistrz od początku twierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia, poza tym większość spraw, których dokumenty dotyczyły, była poza jego kompetencją. Sekretarz miasta Andrzej Kamasa oświadczył natomiast, że miejskie sprawy były kontrolowane przez różne instytucje, chociażby Regionalną Izbę Obrachunkową, które nie stwierdziły nieprawidłowości.

Widziane z boku

Najważniejsze na dziś słowo: jeśli

Jeśli burmistrz rzeczywiście zamówił tekst biograficzny dotyczący własnej osoby prywatnie, a potem obciążyło to kasę miasta - to ja nie chcę takiego burmistrza.

Jeśli burmistrz rzeczywiście zwalniał ludzi wiedząc z góry, że urząd przegra sprawy w sądzie i kasę miasta kosztować to będzie duże odszkodowania - to ja nie chcę takiego burmistrza.

Jeśli burmistrz rzeczywiście, wykorzystując publiczne pieniądze na prace interwencyjne, wykonywał sobie prace na własnej posesji - to ja nie chcę takiego burmistrza.

Jeśli te i inne zarzuty się potwierdzą, to ja nie chcę burmistrza, który publiczne finanse i funkcję wykorzystuje do stworzenia prywatnego folwarku.

Jeśli te i inne zarzuty się potwierdzą, to ja nie chcę takiego burmistrza, bo to oznaczałoby, że od miesięcy okłamywał płońszczan po to, by wygrać kolejne wybory.

Takiego burmistrza ja nie chcę.

Warto jednak cały czas pamiętać, że na dziś najważniejszymi słowami nie są: ja nie chcę. Na dziś tym najważniejszym słowem pozostaje: jeśli.

Dopóki bowiem sąd nie wyda w tej sprawie werdyktu, a może i jeszcze wcześniej, bo sprawę na koniec śledztwa może umorzyć prokuratura - obowiązuje zasada domniemania niewinności.

I wierzmy w tę niewinność dopóki można. Niech wierzą w nią ci, którzy mają na względzie niekrzywdzenie osoby burmistrza. Ale niech wierzą również ci, których osoba burmistrza nie interesuje - wszak w przypadku jego winy, wizerunek miasta ucierpi na wiele lat.

Jeśli jednak burmistrz jest niewinny - to ja nie chcę takiej prokuratury. Instytucji, która śledztwo prowadziła przez wiele, wiele miesięcy pozostawiając płońszczan na wybory z wielkim dylematem i niepokojem. Obecnie płońszczanie mają ten niepokój jeszcze większy, bo ich tak niedawno wybrany burmistrz pozostaje pod zarzutami i zgodnie z prawem traci nazwisko na rzecz fatalnego w skojarzeniach Andrzeja P.

Jeśli burmistrz jest niewinny, to śledczy powinni zapaść się pod ziemię z powodu tak długotrwałego narażania człowieka na społeczny ostracyzm.

Jeśli burmistrz jest niewinny, to ja nie życzę sobie takich śledztw.

Jeśli jednak wina zostanie udowodniona, to niech i kara będzie surowa. Z karą więzienia włącznie. Byłby to też przykład dla innych samorządowców, że nie można bezkarnie oszukiwać ludzi i wykorzystywać stanowiska, jakie się dzięki nim zajmuje.

Artur Kołodziejczyk

(foto: Robert Skwarski)

A w tle śledztwa...

...pojawiła się – związana z tym śledztwem - sprawa współpracy Powiatowego Urzędu Pracy z Urzędem Miasta w Płońsku. Na drugiej konferencji prasowej o tejże współpracy, śledztwie i żądaniu wyjaśnień mówiła dyrektor PUP, Teresa Banasiak.

Zawiadomili prokuraturę

Jak już informowaliśmy, 22 lutego dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Płońsku, Teresa  Banasiak poinformowała Urząd Miejski w Płońsku, że wstrzymuje zawieranie umów na roboty publiczne i prace interwencyjne z miastem i miejską spółką ZDiM, do czasu wyjaśnienia wątpliwości, w związku z prowadzonym pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Płocku śledztwem. Zdaniem władz miasta decyzja dyrektora PUP była pozbawiona podstaw prawnych, a 26 lutego do Prokuratury Rejonowej w Płońsku złożone zostało zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nadużycia władzy, działania na szkodę interesu publicznego i prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, jakim jest Teresa Banasiak. Zawiadomienie podpisał burmistrz Płońska, Andrzej Pietrasik i bezrobotni, oczekujący na podpisanie umów o pracę.

Decyzji dyrektorki PUP poświęcona była konferencja prasowa w Urzędzie Miasta w Płońsku, 26 lutego, w której wzięli udział także bezrobotni.

Okoliczności decyzji

A w środę, 7 marca, odbyła się druga konferencja, tym razem w Powiatowym Urzędzie Pracy. Uczestniczyła w niej dyrektor PUP, Teresa Banasiak, władze powiatu, przedstawiciele Urzędu Miasta w Płońsku i osoby, które oczekują na podpisanie umów w ramach robót publicznych i prac interwencyjnych.

Zdaniem Teresy Banasiak źle się stało, iż konferencja w UM została zwołana podczas jej nieobecności. Zwołała więc drugą, by się z tej sprawy wytłumaczyć, tym bardziej, że urząd pracy realizuje zadania publiczne za środki publiczne, które na pomoc dla bezrobotnych pozyskuje.

Według informacji przekazanych przez Teresę Banasiak, okoliczności powstania pisma o wstrzymaniu zawierania umów z UM i miejską spółką były następujące:
- 23 lutego 2006 roku, w związku z prowadzonym śledztwem w sprawie przekroczenia uprawnień przez burmistrza w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, policja zwróciła się do nas o sporządzenie listy osób zatrudnionych przez miasto w ramach prac interwencyjnych i publicznych - powiedziała Banasiak. - Taką informację policji przekazaliśmy. W lipcu 2006 zostałam wezwana do prokuratury w Płocku, zeznawałam w tej sprawie przez dwie godziny. We wrześniu prokuratura zażądała dokumentów dotyczących tych pracowników, w rezultacie cały samochód segregatorów pojechał do Płocka. Natomiast 16 lutego 2007 roku zażądano kolejnych dokumentów dotyczących pracowników zatrudnionych od czerwca do listopada 2006.

Poinformowała również, że zgłosiła się do niej osoba, która powiadomiła ją o pewnych nieprawidłowościach. Osoba ta miała być zatrudniona w Urzędzie Miasta, a pracowała w miejskiej spółce ZDiM, gdzie podpisywano z nią umowy zlecenia, o czym pracodawca nie poinformował urzędu pracy. Umowy w spółce Banasiak nazwała fikcyjnymi.

- Więc jak miałam w tej sytuacji postąpić? Przecież to jest przestępstwo - stwierdziła Banasiak, dodając, że jednostka samorządowa nie ma prawa wysyłać pracownika zatrudnionego w ramach umowy refundowanej do pracy na prywatną posesję, z czego zresztą musiała się w prokuraturze tłumaczyć. Miasto może składać wnioski o zatrudnianie bezrobotnych na potrzeby urzędu, bądź podległych mu jednostek, ale spółki miejskie powinny same o to wystąpić.

Co mamy wyjaśnić?

Zdaniem Teresy Banasiak miasto źle zrozumiało jej pismo z 22 lutego. Intencją pisma było bowiem nie wyjaśnienie sprawy przez prokuraturę, ale przez pracodawcę, czyli miasto i skierowała drugie pismo, by miasto złożyło wyjaśnienia w sprawie realizacji umów dotyczących zatrudniania bezrobotnych. Poza tym miasto złożyło wniosek o zatrudnienie grupy bezrobotnych dopiero we wtorek, 6 marca.

Sekretarz UM, Andrzej Kamasa powiedział, że odnosi wrażenie istnienia dwóch rzeczywistości - jednej, wykreowanej na konferencji przez Banasiakową, że winnym tej sytuacji jest burmistrz Pietrasik, a druga rzeczywistość to ta związana z wymianą pism między urzędami.

Zdaniem Kamasy, po wcześniejszych ustaleniach i pozytywnym zweryfikowaniu grupy osób bezrobotnych, nie było przeszkód by je zatrudnić. Powiedział, że urząd pracy ma prawo żądać wyjaśnień, a miasto chce ich udzielić, ale po sprecyzowaniu czego mają dotyczyć, bo drugie pismo tego nie precyzuje - jakich umów, za jakie lata. Jest tylko ogólny zapis o „realizacji umów”. W związku z tym odbiera to jako działanie, które ma opóźnić podpisanie umów.

Kamasa powiedział, by urząd pracy sprecyzował, jakie fakty miasto ma wyjaśniać i zarzucił Banasiakowej ferowanie wyroków. Poza tym nie widzi podstaw prawnych w jej działaniu, dlatego odbiera je jako niechęć do współpracy z miastem.

Teresa Banasiak odparła, że pracodawca powinien wiedzieć, gdzie jego pracownicy pracują i powiedziała Kamasie, by nie opowiadał bzdur, bo miastu wcale nie zależy na zatrudnianiu bezrobotnych.

Dyrektor PUP powiedziała, że urząd wystąpił do Komendy Wojewódzkiej Policji o informację w sprawie śledztwa, a na pytanie, kiedy środki na zatrudnienie bezrobotnych w UM zostaną uruchomione odparła, że zostanie umówione spokanie z władzami miasta w sprawie wyjaśnienia wątpliwości, potem wniosek zostanie rozpatrzony i decyzja w tej sprawie jest kwestią najbliższego tygodnia.

Katarzyna Olszewska

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do