Cztery lata ran rozdrapywania Rozpoczął się ponowny proces dotyczący zgonu pacjentki płońskiego szpitala. W pierwszej instancji lekarzy uznano za winnych, ale wyrok ten został zaskarżony zarówno przez nich, jak i męża zmarłej kobiety. Lekarze chcą uniewinnienia, a oskarżyciel posiłkowy surowszej kary. Wyrok został uchylony i obecnie trwa w płońskim sądzie ponowny proces.
Gwoli wyjaśnienia - płońska prokuratura na skutek zawiadomienia męża zmarłej kobiety prowadziła śledztwo, w którego efekcie oskarżyła dwóch lekarzy płońskiego szpitala: Krzysztofa A. i Arkadiusza W. o narażenie pacjentki na bezpośrednią utratę zdrowia i życia. Krzysztofowi A. prokuratura zarzucała, że jako lekarz dyżurujący w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym nie rozpoznał u pacjentki zawału mięśnia sercowego, pomimo stwierdzonych u niej objawów w postaci bólów brzucha i klatki piersiowej, wymiotów, osłabienia i zaburzeń rytmu serca, wskutek czego podjął leczenie niewystarczające, zaniechał bowiem m.in. badania ekg a także ewentualnych dalszych działań. W pierwszym procesie płoński sąd uznał Krzysztofa A. za winnego i wymierzył mu karę grzywny 4.000 zł. Krzysztof A., który w sądzie odmówił składania wyjaśnień, na etapie śledztwa wyjaśniał, że pacjentka nie skarżyła się na bóle w klatce piersiowej, twierdził, iż nie popełnił żadnego błędu. Sąd uznał, że lekarz nie dokonał zarzucanego mu czynu nieumyślnie, jednak nie dał wiary jego wyjaśnieniom, że proces diagnostyczny był przeprowadzony prawidłowo.
Sąd w pierwszym procesie uznał, że drugi lekarz, Arkadiusz W. jest winny tego, że gdy 53-latka została przywieziona karetką do szpitala - 4 września 2013 roku - jako lekarz prowadzący po przyjęciu tej pacjentki do szpitala na oddział kardiologiczny pomimo stwierdzonych u niej objawów zawału mięśnia sercowego podjął decyzję o pozostawieniu pacjentki w oddziale i zastosował leczenie farmakologiczne zachowawcze, błędnie pozostawiając decyzję co do przeniesienia pacjentki do ośrodka specjalistycznego lekarzowi przejmującemu po nim dyżur, choć były podstawy do wcześniejszego przewiezienia pacjentki w celu wykonania koronografii i zastosowania adekwatnego leczenia. Zdaniem płońskiego sądu, lekarz nieumyślnie naraził pacjentkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ale postępowanie karne przeciwko niemu warunkowo umorzył na okres 1 roku próby (oznacza to, że sąd uznał winę, ale nie skazał).
Arkadiusz W. na etapie poprzedniego procesu wyjaśniał, że 4 września 2013 r. został poproszony na SOR w celu konsultacji, w ramach której ustalił, że była to trzecia doba zawału, przyjął więc pacjentkę na oddział kardiologiczny i wdrożył leczenie, wskutek którego stan się ustabilizował, a potem przekazał pacjentkę lekarzowi przejmującemu dyżur z sugestią przekazania jej do specjalistycznego ośrodka w przypadku pogorszenia. Sąd dał wiarę twierdzeniom, że lekarz nie dokonał zarzucanego mu czynu umyślnie, ale nie dał wiary temu, iż prawidłowo przeprowadził proces leczenia pozostawiając decyzję o przewiezieniu chorej lekarzowi przejmującemu dyżur.
Sąd w poprzednim postępowaniu orzekł również wobec oskarżonych lekarzy obowiązek częściowego zadośćuczynienia - po 3 tys. zł na rzecz męża pacjentki za doznaną krzywdę.
Przesłuchiwani w tej sprawie pracownicy szpitala nie potwierdzili wersji męża pacjentki, że pacjentka zgłaszała dolegliwości w klatce piersiowej.
W efekcie przeprowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia kontroli, konsultanci: krajowy i wojewódzki w dziedzinie kardiologii, jak również biegli, którzy wykonywali opinię na potrzeby śledztwa uznali, że błędem było niewykonanie badania ekg. Zdaniem biegłych, kobieta po tym, jak trafiła do płońskiego szpitala, powinna być przewieziona do specjalistycznego ośrodka.
Sąd uzasadniał, że w przypadku Arkadiusza W., wobec którego umorzył postępowanie, wina i społeczna szkodliwość popełnionego czynu nie są znaczne, a oskarżony nie był karany.
Zarówno mąż pacjentki, który w procesie był oskarżycielem posiłkowym, jak i lekarze wnieśli apelacje od wyroku płońskiego sądu. Oskarżyciel posiłkowy negował orzeczoną przez sąd wysokość kary, niewspółmierną jego zdaniem w stosunku do tego, co się stało. Lekarze wnosili o uniewinnienie.
Sąd Okręgowy w Płocku uchylił powyższy wyrok i sprawę przekazał do ponownego rozpatrzenia.
Obecnie w płońskim sądzie trwa ponowny proces w tej sprawie, nadal więc mimo upływu lat, trwa, można powiedzieć, rozdrapywanie ran. Mieszkaniec gminy Sochocin, który w 2013 roku stracił żonę, rok po roku żyje tragicznymi zdarzeniami sprzed kilku lat…
Sprawa w pigułce
O sprawie wielokrotnie informowaliśmy. We wrześniu 2013 roku, Wiesława, 53-letnia mieszkanka gminy Sochocin źle się poczuła, miała duszności i wymiotowała. Mąż zawiózł ją na nocną pomoc lekarską w płońskim szpitalu - tu lekarz stwierdził, że przyczyną jej złego samopoczucia mogą być zaburzenia żołądkowe - kobieta trafiła na szpitalny oddział ratunkowy, gdzie podano jej kroplówkę. Następnego dnia rano wypuszczono ją do domu, jednak nadal źle się czuła, stan się pogarszał, więc mąż wezwał karetkę pogotowia, która zabrała ją do płońskiego szpitala. Okazało się, że 53-latka ma zawał. Później przewieziono ją do jednego z warszawskich szpitali; tego samego dnia zmarła. Andrzej - mąż Wiesławy uważa, że jego żona mogłaby z tego wyjść, gdyby podczas pierwszej wizyty w płońskim szpitalu wykonano jej badanie ekg, które pokazałoby, że żona ma zawał i byłby czas na uratowanie jej życia.
Komentarze opinie