
Dziś dzień rozpoczęliśmy od parady motocyklistów w czasie „Święta Truskawki” w Czerwińsku. Idąc tym tropem prezentujemy zdjęcia i relację z 2001 roku, kiedy to miał miejsce pierwszy płoński zlot motocyklistów.
Tak o tym wówczas pisaliśmy:
Niektórzy zbierają znaczki, hodują kwiaty albo interesują się historią. Inni piszą wiersze do szuflady, jeżdżą konno, słuchają muzyki poważnej. Mówi się, że człowiek powinien mieć jakieś hobby, pasję, swojego „konika". Pasją może być motocykl, który, jak twierdzą ich miłośnicy, w pewnym sensie ma duszę...
Kiedy w czwartek, 14 czerwca przez Płońsk przejechała kawalkada motocykli, płońszczanie byli nieco zdziwieni. Niektórym przypomniała się scenka z amerykańskiego filmu, kiedy do małego, sennego miasteczka przyjeżdża gang harlejowców.
Zatrzymywali się, oglądali maszyny, a trzeba przyznać, że było co oglądać. Motocykliści udali się na Rutki, tu bowiem był zaplanowany ich pierwszy nieoficjalny zlot, zorganizowany przez grupę miłośników motocykli z Płońska i okolic. Lśniące w słońcu dwadzieścia cztery motory wyglądały imponująco.
Motocykliści ubrani byli obowiązkowo w czarne skórzane kurtki, ozdobione znaczkami z poprzednich zlotów, niektórzy mieli też skórzane spodnie i rękawice.
Do Płońska przygnała ich chęć spędzenia czasu z przyjaciółmi „po motorze". Razem zorganizowali imprezę dla dzieci z Domu Dziecka.
Łączy ich... motocykl i przyjaźń
Na co dzień chodzą do pracy, mają rodziny, wychowują dzieci, wynoszą śmieci, robią zakupy i płacą podatki, tak jak my wszyscy. Ale kiedy jadą na zlot, wszystkie problemy i smutki zostawiają w domu, przebierają się w skórzane kurtki, zabierają rodzinę, wsiadają na motocykl i ruszają w świat.
Wiedzą, że niektórzy mówią, że tacy jak oni, to narkomani i bandyci. Ale nie przejmują się tym, najważniejsze to "robić swoje" i żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami.
- Bandyci chodzą w dresach, a nie w skórze - powiedział Gisbern z Komunina.
Podobnie uważają Zbyszek z Zakroczymia, Witek z Pomiechówka i Marek z Marek.
Wiedzą, że bierze się to z amerykańskich filmów, ale oni akurat nie są gangiem, jedynie miłośnikami jazdy motocyklem. Czy to coś złego?
Do płońskiej grupy należ zaledwie kilkanaście osób, a grupa nie jest zrzeszona. Najważniejsze, jak mówią, że łączy ich przyjaźń, no i motocyklowa pasja.
Bez konwenansów
Jeśli ma się w sobie to coś, powiedzmy ducha motocyklisty, i potem pojedzie się na pierwszy zlot, to już trudno bez tego żyć. Motocykliści mówią o sobie, że są otwarci i szczerzy, mówią to, co myślą i starają się żyć, cieszyć się życiem i patrzeć na świat z optymizmem. Mają swoje przezwiska: Krecio, Olsen, Kaszel lub Kaszlak, Sołtys, Mc Gyver, Batman, Pająk, Żaba.
- Nazwiska nie są ważne, ważni są ludzie - mówią. - Nazwisko to tylko kilka liter, człowieka powinno się oceniać, za to jaki jest, a nie za to kim jest. A ksywa skądś się bierze, czasem z jakiejś cechy człowieka i musi do niego pasować.
Spotykają się także poza zlotami, na przykład na harlejowskich wigiliach, na ślubach przyjaciół z grupy. Taki ślub podobno jest niesamowity, przyjaciele motocykliści jadą w paradzie w orszaku weselnym. Potem rozpalają ognisko, rozstawiają namioty i świętują w swoim gronie, na przykład przy pieczonym dziku.
Małżeństwo motocyklistów
Justyna i Grzegorz Piotrowscy z Płońska kochają motocykle, już nawet ich dziesięcioletnia córka Marta jeździ motorynką.
- Odkąd pamiętam, moją pasją były motocykle - mówi Grzegorz, czyli "Kret" - Jeśli tylko pozwala czas, to wyruszamy na zloty, na przykład do Olsztyna, Brodnicy, czy też do Warszawy.
Kret jeździ obecnie maszyną Suzuki Truder 1400, czyli tak zwanym Intruzem, Justyna również zna się na motocyklach. Dawno temu zdobywała doświadczenie na komarku, wuesce i simsonie. Potem kupili hondę i zaczęli jeździć na zloty. Justyna jeździ swoim osobnym motocyklem, tak zwaną "kaśką" z koszem, fachowo to się nazywa k - 750.
- Zabieramy często ze sobą dzieci, bo grono motocyklistów jest solidarne. Nie ma tak, że to moje dziecko, a to twoje - mówi. - Wszyscy zajmują się dziećmi wspólnie, bo dzieci i nasze maszyny są najważniejsze podczas takich spotkań. Niedługo być może wybierzemy się na Słowację.
Justyna twierdzi, że motocykliści to szczerzy i otarci ludzie, a na takich spotkaniach, jak to w Płońsku, panuje fantastyczna atmosfera. Nikt tu nie robi nic złego, ani nie jest wulgarny. Organizowane są liczne konkursy, na przykład rzut ... wałem korbowym, przeciąganie liny, czy też palenie gumy, czyli kto zużyje najwięcej opony podczas jazdy na hamulcu.
Dariusz Łątkiewicz, właściciel autozłomu i komisu samochodowego, na zloty jeździ od niedawna i otrzymał ksywkę Łąduś. Wojtek Szymański z Płońska, Mc Gyver, to motocyklista i konstruktor a według przyjaciół nietuzinkowy facet. Konstruuje trojki, czyli motocykle na trzech kołach i z duszą, bo jak twierdzi, składając je, daje im coś z siebie.
- Pewnej nocy przyśnił mi się Pan Bóg i powiedział: Ty, Mc Gyver będziesz robił trojki. Ja? - zapytałem. Tak, ty!- odrzekł. Ile ich ma być? - pytam więc. Przestaniesz, jak ci powiem - otrzymałem odpowiedź - opowiada konstruktor.
Zrobione przez niego motocykle są niepowtarzalne. W każdym może być wszystko, części od różnych marek aut, a nawet kółko od dziecinnego rowerka. W rezultacie zaś wychodzi błyszczący motocykl, za którym oglądają się przechodnie.
Dzieci ich kochają
Uczestnicy zlotu zrobili sporą frajdę wychowankom płońskiego Domu Dziecka. Odbyły się konkursy siłowe, plastyczny, w dmuchaniu balonu, konkurs wiedzy o przepisach ruchu drogowego. Motocykliści zrobili składkę, aby kupić dzieciakom słodycze, zabawki i hulajnogi. Przygrywał zespół La Banda, były tańce, lody, rozpalono grilla. Na koniec można było przejechać się motocyklami.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie