
W sezonie 2003-2004 Błękitni Raciąż rywalizowali w lidze okręgowej i przed czerwcowym finałem rozgrywek tracili do lidera jeden punkt.
Tak udany sezon Błękitni kończyli dwoma spotkaniami derbowymi. I żadnego nie wygrali - bezbramkowo zremisowali z Orlętami Baboszewo i 2:5 przegrali z Gladiatorem Słoszewo.
A potem w barażach grali o awans. Bez sukcesu, ale były to specyficzne baraże - piszemy o tym na koniec materiału.
Czerwcowe spotkania:
Dla Błękitnych już tylko baraże
Remis raciążan 0:0 w derbowym pojedynku na boisku w Baboszewie, definitywnie odebrał już im szanse na zajęcie pierwszego miejsca w lidze okręgowej.
Przed meczem obydwie drużyny zapowiadały walkę „do upadłego”. Baboszewianie walczyli o rehabilitację po klęsce 2:9 na boisku w Raciążu, a raciążanie przyjechali tylko i wyłącznie po 3 punkty, które nadal przedłużałyby nadzieje na objęcie pozycji lidera w tabeli.
Spotkanie rozpoczęło się w miarę spokojnie, zawodnicy nie rzucili się do szaleńczych ataków, a jedynie skutecznie rozbijali przygotowywane przez przeciwników akcje. Wraz z upływem minut drużyna Błękitnych zaczęła uzyskiwać optyczną przewagę. Już w 6 minucie bliski pokonania bramkarza - Osowskiego, był Dureński, ale jego strzał nie znalazł drogi do bramki. W 13 minucie raciążanie przeprowadzili akcję „w swoim stylu”. Karwowski kiwnął dwóch rywali, odegrał do wbiegającego w pole karne Żebrowskiego, ale i tym razem piłka przeleciała obok bramki miejscowych. Baboszewianie grali mądrze, cofnięci na swoją połowę przyjmowali ataki raciążan, a poprzez zagęszczenie linii obrony i pomocy uniemożliwiali im przeprowadzanie szybkich kontr. Powodowało to dużo chaosu i nerwowości w poczynaniach wicelidera.
Między 19 a 28 minutą lepiej prezentowali się miejscowi. W tym czasie Ławnicki i trzykrotnie Wiśniewski próbowali strzałami z dystansu zaskoczyć bramkarza - Kokosińskiego. Jednak strzały te również nie spowodowały zmiany rezultatu. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy obserwowaliśmy na przemian ataki Orląt i Błękitnych. W drużynie z Raciąża strzelali - Fijałkowski, Dureński i dwukrotnie Żochowski, a w zespole z Baboszewa - Bartczak, Charzyński i Wiśniewski. Najbliżej szczęścia był w 44 minucie Wiśniewski, który po podaniu Ławnickiego znalazł się w pozycji sam na sam z bramkarzem, jednak jego strzał sparowany został przez piłkarza Błękitnych i piłka opuściła boisko.
W przerwie meczu piłkarze z Raciąża otrzymali ostrą reprymendę od swojego trenera, wraz z aktualnym rezultatem spotkania Gwar Pawłowo - Wkra Bieżuń (do przerwy 1:1, co przy zwycięstwie raciążan spowodowałoby awans na pierwsze miejsce). W zespole z Baboszewa natomiast nastroje były zupełnie inne, drużyna dobrze realizowała założenia trenera i skuteczną obroną odpierała ataki rywala groźnie kontratakując.
W drugiej połowie raciążanie już na dobre „zadomowili się” na połowie rywala. Ich przewaga była widoczna, ale ataki bardzo nieskuteczne. Kilkoma strzałami szczęścia próbował Fijałkowski, ale zarówno jego dośrodkowania, jak i próby strzałów nie przynosiły spodziewanych efektów. Orlęta od czasu do czasu również szybkimi kontrami niepokoiły obrońców Błękitnych, ale strzały Kornatowskiego i Wiśniewskiego były niecelne.
W miarę upływu czasu nerwowość na ławce rezerwowych drużyny Błękitnych sięgała zenitu. Kiedy na początku drugiej połowy dotarły wieści, że na tę chwilę drużyna z Pawłowa prowadzi 2:1 z Bieżuniem, już nikt z raciążan nie obserwował spotkania na siedząco. Atmosfera meczu o wielką stawkę zaczęła udzielać się również kibicom Orląt, którzy biorąc przykład z kibiców drużyny Błękitnych, po raz pierwszy w tym sezonie dopingowali śpiewem swoją drużynę.
I jedni i drudzy spoglądali na zegarek. Czas upływał na niekorzyść raciążan. Ich szaleńcza walka nie została jednak udokumentowana bramką, a okazji pod koniec spotkania nie brakowało, bo strzelali Fijałkowski, Karwowski i dwukrotnie Dureński (w 84 minucie strzał w słupek). Dwukrotnie w polu karnym faulowany był Karwowski, ale (mimo zgodności na obu ławkach rezerwowych, że karny być powinien) sędzia z Glinojecka uznał inaczej.
Z drużyny Orląt bramce Kokosińskiego zagrozili jeszcze Ławnicki, Kornatowski i Charzyński, ale wynik tego spotkania nie uległ już zmianie.
Remis jest na pewno sukcesem piłkarzy z Baboszewa, był on ich założeniem przed meczem i po 90-minutowej twardej walce na boisku został zrealizowany, dla raciążan to gorzka porażka, bo pomimo dobrej gry w obecnym sezonie, remis ten przyspieszył świętowanie awansu do ligi MLS drużyny Wkry Bieżuń, która to jednak pokonała w Pawłowie tamtejszy Gwar 4:2.
Błękitnym pozostaje drugie miejsce, które gwarantuje udział w meczach barażowych o wejście do MLS. Nie wszystko jeszcze zatem stracone.
Orlęta Baboszewo - Błękitni Raciąż 0:0
Orlęta: Marcin Osowski Daniel Gryszpanowicz, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz, Mariusz Dziuda, Cezary Mak, Sławomir Ławnicki, Paweł Bartczak, Marek Kornatowski (86, Artur Piotrowski), Rafał Wiśniewski, Marek Charzyński (86, Jarosław Wojciechowski).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Krzysztof Poczmański, Adam Jóźwiak, Robert Dureński, Jarosław Żebrowski, Mariusz Winter, Dariusz Przebierała (65, Rafał Brzeziński), Stanisław Fijałkowski, Dariusz Karwowski, Robert Żochowski.
Niespodziewany, ale zasłużony sukces Gladiatora
Chyba nikt nie spodziewał się takiego wyniku w ostatniej kolejce rundy wiosennej. Błękitni Raciąż ponieśli sromotą porażkę z ostatnim w tabeli zespołem Gladiatora. Słoszewianie jednak zagrali kolejny znakomity mecz i tylko szkoda, że drużyna ta może jednak spaść z ligi.
Już w pierwszych minutach spotkania piłkarze ze Słoszewa stworzyli kilka dogodnych sytuacji, które zakończone zostały strzałem w światło bramki. Po chwili inicjatywę przejęli jednak gospodarze i od razu udokumentowali ją bramką. W 11 minucie Dariusz Karwowski po ładnej akcji lewą stroną boiska, podał do ustawionego w polu karnym Stanisława Fijałkowskiego, który precyzyjnym strzałem pokonał Tomasza Sumińskiego. W tym momencie wydawało się, że jak na wicelidera przystało, piłkarze z Raciąża bez trudu pokonają (ostatniego przecież w tabeli) Gladiatora. Błękitni prowadzili spokojny atak pozycyjny i często zmuszali bramkarza gości do interwencji. W 23 minucie, słoszewianie przeprowadzili jeden z nielicznych kontrataków - Krzysztof Dzięgielewski prostopadle zagrał do Kamila Dobiasza, który bez namysłu posłał piłkę do siatki rywali.
Ataki Błękitnych nie ustawały, ale nie miało to odzwierciedlenia w wyniku meczu. Rezultat pierwszej połowy mógł podwyższyć Krzysztof Dzięgielewski, który w 41 minucie popisał się ładnym strzałem głową, ale piłka po dotknięciu przez bramkarza z Raciąża trafia w słupek. Do przerwy było więc 1:1.
W przerwie meczu trener Błękitnych dokonał zmian, wprowadzając na boisko dwóch napastników. Początek drugiej połowy meczu należał do gospodarzy. Mimo przewagi Błękitni nie potrafili jednak strzelić bramki. A w 60 minucie udało się to gościom. Na dwudziestym metrze od bramki Kokosińskiego, futbolówkę ustawił Krzysztof Dzięgielewski i strzelił z rzutu wolnego ładną bramkę.
Błękitni nie mieli żadnego pomysłu na strzelenie gola. Na wyrównującą bramkę kibice gospodarzy musieli czekać aż do 79 minuty, kiedy to solową akcję przeprowadził Robert Żochowski - minął dwóch obrońców Słoszewa i umieścił piłkę w bramce.
Piłkarze gości wykazali się dużą ambicją i determinacją. W 83 minucie Marcin Raczkowski po pięknym rajdzie lewą stroną boiska zdobył trzeciego gola dla swojej drużyny. Raciążanie nie zagrozili już bramce Tomasza Sumińskiego, a dodatkowo „zaspali” w defensywie. Dalej bramki strzelali już tylko przyjezdni. W 88 minucie Kamil Dobiasz dostał piłkę od kolegów i mimo obecności obrońców, po kilkunastometrowym rajdzie zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu. W przedostatniej minucie spotkania napastnicy ze Słoszewa uniknęli „spalonego”, na wolnej pozycji znalazł się Kamil Dobiasz, podał piłkę do osamotnionego Krzysztofa Dzięgielewskiego, a ten strzelił do pustej bramki. Bramkarz Błękitnych już dawno nie wyjmował piłki z siatki pięć razy w meczu.
Euforia ogarnęła graczy Gladiatora i ławkę rezerwowych (niestety ostudzona niekorzystnym dla nich wynikiem meczu Sony). Należy pochwalić drużynę ze Słoszewa za upór, wolę walki i determinację. Przyjechali przecież do Raciąża walczyć z wiceliderem o utrzymanie się w lidze. Strzelili 5 bramek i sprawili dużą niespodziankę.
Zwycięstwo to jednak nie poprawiło pozycji słoszewian w tabeli. Nie pomogło tak jak cała - bardzo udana w ich wykonaniu - runda wiosenna (w tabeli obejmującej mecze wiosenne Gladiator uplasował się na wysokim 8 miejscu).
Błękitni Raciąż - Gladiator Słoszewo 2:5 (1:1)
bramki: dla Błękitnych: Fijałkowski (11, asysta Karwowski), Żochowski (79, po akcji indywidualnej); dla Gladiatora: Dobiasz (23, asysta Dzięgielewski), Dzięgielewski (60, rzut wolny po faulu na Garlickim), Raczkowski (83, po akcji indywidualnej), Dobiasz (88, asysta Raczkowski), Dzięgielewski (89, asysta Dobiasz).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Piotr Guła (46, Dariusz Przebierała), Kamil Baranowski (46, Robert Żochowski), Mariusz Winter, Jarosław Żebrowski, Robert Dureński, Stanisław Fijałkowski, Dariusz Karwowski.
Gladiator: Tomasz Sumiński - Krzysztof Gałązka, Artur Wierzbowski, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski, Mariusz Ciski, Marcin Raczkowski, Łukasz Kucharzak, Marcin Garlicki (85, Maciej Burcz), Artur Pyrzyński, Dawid Kopeć.
Złość i łzy w szatni Błękitnych
Błękitni przegrywali po pierwszej połowie. Wielką radość przyniosło wyrównanie. Potem jednak gospodarze zdobyli drugą bramkę, doprowadzając raciążan do rozpaczy. Rewanżu niestety nie będzie - a w szatni zawodnicy Błękitnych nie kryli frustracji i ronili łzy.
Piłkarze Błękitnych, mimo różnych domysłów, odnośnie sposobu rozgrywania baraży, bardzo zmobilizowani pojechali na mecz do Wyszkowa. Chcieli pokazać, że swoją postawą i dobrą grą w całym sezonie udowodnili, że zasługują na występy w MLS.
Mecz rozpoczął się od kilku akcji Błękitnych, którzy odważnie zaatakowali rywali, dłużej przebywali przy piłce i częściej przedostawali się w pobliże pola karnego piłkarzy z Wyszkowa. Choć pierwszy strzał raciążanie oddali dopiero w 10 minucie (Dureński strzelił nad bramką), mógł być to dobry zwiastun na dalszą część spotkania. Po 10 minutach i gospodarze „wzięli się” za grę, odpowiadając, również niecelnym, strzałem. Spotkanie wyrównało się, a kibice oglądali zaciętą walkę na obu połowach boiska. Od 14 do 20 minuty ponownie „do głosu” doszli raciążanie, dwa rzuty rożne i dwie szybkie akcje powstrzymane przez obrońców Wyszkowa w polu karnym. Odpowiedzią gospodarzy był mocny strzał w 20 minucie, który, po raz pierwszy w tym meczu, zmusił bramkarza Błękitnych - Błażeja Kokosińskiego do interwencji. Sytuacja ta dobrze podziałała na wyszkowian, bo przez kolejne 10 minut to oni przejęli inicjatywę. Częściej niepokoili obrońców raciążan, a „kiwając” w polu karnym, przewracali się chcąc najwyraźniej wymusić rzut karny. Ten lepszy okres gry udokumentowali bramką w 28 minucie tego pojedynku (akcja z lewej strony pola karnego zakończona płaskim strzałem z 18 metrów). Po bramce, to Błękitni sprawiali lepsze wrażenie, ale ich kontry, czy też strzały Karwowskiego z 31 minuty i Żebrowskiego z 44 minuty, nie znalazły drogi do bramki i rezultat do przerwy nie uległ zmianie.
Po przerwie mecz przerodził się w niesamowity dreszczowiec, który rozpoczęła wyrównująca bramka dla zespołu z Raciąża. Fijałkowski zagrał piłkę do wbiegającego w pole karne Karwowskiego, a ten mając przed sobą tylko bramkarza zatrzymany został faulem od tyłu. Za nieprzepisowe zatrzymanie napastnika będącego w dogodnej sytuacji, sędzia, po chwili zastanowienia, odgwizdał rzut karny. Pewnym egzekutorem był powracający po pięciotygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją - Sławomir Jóźwiak. Po wyrównującej bramce zaczęła się „wymiana ciosów”. Na przemian atakowała raz jedna, raz druga drużyna.
W 55 minucie raciążanie mogli objąć prowadzenie w tym meczu, kiedy to Żebrowski wymanewrował dwóch obrońców z lewej strony pola karnego i zagrał na 10 metr do stojącego w polu karnym Karwowskiego, ten nie trafił jednak czysto w piłkę, a kolejne „dobitki” skutecznie blokowane były przez obrońców gospodarzy. W 61 minucie po „krótkim” rzucie rożnym Jóźwiak zagrał do Żochowskiego a ten trafił w boczną siatkę, minutę później Żebrowski podaje do Karwowskiego, a jego strzał pewnie broni bramkarz. Przewaga raciążan wzrastała, kolejne szanse na strzelenie bramki mieli - Żochowski w 69 minucie (próba lobowania bramkarza), Jóźwiak w 70 minucie (strzał z 20 metrów).
Kiedy w 72 minucie do niegroźnej, opadającej w polu karnym piłki wyskoczyli – bramkarz Błękitnych Kokosiński (wyłapał tę piłkę), obrońca Jóźwiak i napastnik zespołu NTP Wyszków, ten ostatni upadł aktorsko na murawę. Sędzia uznał, że obrońca z Raciąża popychał walczącego o piłkę napastnika i odgwizdał rzut karny dla gospodarzy.
„Wypompowani psychicznie”, źli na sędziego, na niesprawiedliwość sportową piłkarze Błękitnych w ostatnich 10 minutach nie zagrozili już poważnie bramce gospodarzy, a po ostatnim gwizdku z gniewem i rozpaczą opuścili boisko.
Komentarzem do tego meczu niech będzie zachowanie trenera Wyszkowa, który po meczu nie podbiegł podziękować swoim piłkarzom, tylko ściskał i poklepywał sędziego głównego tego spotkania.
Piętnaście minut po meczu jeden z kibiców (być może działaczy) Wyszkowa wchodząc do budynku klubowego powiedział do swojego kolegi „Szkoda mi tego Raciąża, bo grali ładnie i życzę im awansu za rok, ale skoro Wisła Kraków miała zaklepane mistrzostwo Polski, czemu my nie mielibyśmy mieć zaklepanego awansu do 5 ligi....”
NTP Wyszków - Błękitni Raciąż 2:1 (1:0)
bramka: Jóźwiak (47, z rzutu karnego, po faulu na Karwowskim).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński (46, Dariusz Przebierała), Krzysztof Poczmański, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Robert Dureński (46, Sławomir Jóźwiak), Jarosław Żebrowski, Mariusz Winter, Stanisław Fijałkowski, Dariusz Karwowski, Robert Żochowski.
Widziane z boku
To wszystko bez sensu
Bardzo mi szkoda zawodników, działaczy i kibiców Błękitnych. I to nie dlatego, że przegrali - bo taki jest sport. Dlatego, że nie mieli równych szans.
Warszawski związek piłkarski na koniec sezonu zorganizował mecze barażowe o awans do MLS zupełnie bez wyobraźni.
Na całym świecie piłkarską rywalizację toczy się na zasadzie równych szans: mecz i rewanż. Pojedyncze mecze decydują tylko i wyłącznie w przypadku finałowych meczów o jakiś puchar, bądź tak jak w przypadku turniejów, np. mistrzostw Europy i świata. Ale wtedy wszystkie drużyny grają na neutralnym terenie.
U nas mecze barażowe rozgrywane pomiędzy trzema zespołami, ustalono jako trójmecz, z podziałem kalendarza tych spotkań ustalonym przy tzw. zielonym stoliku. I tak, wyszło na to, że Błękitni najpierw musieli obserwować starcie rywali w Gąbinie (Wyszków 4:1 pokonał tamtejszych Błękitnych), a później pojechali na swój mecz do Wyszkowa. Przegrali go i już... są po barażach, nie rozgrywając spotkania na własnym boisku.
Jak się okazało, z tych trzech drużyn, dwie (Raciąż i Wyszków) to bardzo wyrównane zespoły, a ta trzecia (Gąbin) wyraźnie słabsza. Dlatego terminarz baraży tak pomógł drużynie Wyszkowa.
Być może Raciąż i tak by nie awansował, ale cały rok rozgrywek, wielka mobilizacja, wielkie nadzieje, zaangażowanie, wysiłek, pieniądze - poszły na marne tylko w jednym wyjazdowym meczu.
Podobno mecze rozgrywane są, by emocjonować kibiców. Tegoroczne baraże pozbawiły tej szansy piłkarskich sympatyków z Raciąża. Cały rok czekali na takie emocje - bo rewanż z Wyszkowem byłby takim spotkaniem. Niestety pozostały im tylko wieści z wyrównanego, ale przegranego, meczu w Wyszkowie.
Błękitnych pozbawiono szansy na rewanż. Działaczom związkowym pozostaje teraz słuchanie o ustawianiu kalendarza, o celowych błędach sędziowskich i tak dalej, i tak dalej. Ale czy można się dziwić frustracji raciążan?
W jakim miejscu jest polska piłka, wszyscy wiemy. Ale z taką organizacją rozgrywek, wcale to nie dziwi. Bo jeśli - na tak niskim przecież jeszcze - szczeblu - młodzi piłkarze grają cały sezon, by na koniec nie dostać możliwości równych szans, to jak mają mieć motywację do rozwoju?
Jak wreszcie mają zapełniać się trybuny, kiedy kibiców przez cały sezon przychodzących dopingować Błękitnych, pozbawia się szansy na końcowy spektakl i emocje?
To wszystko bez sensu!
Artur Kołodziejczyk
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Orlętami Baboszewo, Gladiatorem Słoszewo i NTP Wyszków)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie