Reklama

RetroPiłka - maj 2004 - Gladiator Słoszewo

W sezonie 2003-2004 Gladiator Słoszewo rywalizował w lidze okręgowej i po kwietniowych meczach rundy wiosennej nadal zajmował ostatnie miejsce w tabeli.

Maj dla ostatniej drużyny w tabeli był, jeśli chodzi o grę, dobry - trochę słabiej wyglądało to w jednak w liczbach, słoszewianie bowiem zdobyli cztery punkty.

Majowe spotkania:

Zdecydowanie lepsi

Miłą niespodziankę sprawili swoim sympatykom piłkarze Gladiatora Słoszewo, którzy  pokonując 3:1 drużynę MKS Przasnysz, po raz pierwszy w tym sezonie wygrali mecz na boisku przeciwnika.

Być może to pierwszy dzień członkostwa w Unii Europejskiej spowodował pozytywną metamorfozę w szeregach piłkarzy Gladiatora, ale zwycięstwo to na pewno przedłuża szanse na opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli.

Praktycznie przez całe spotkanie słoszewianie dyktowali warunki na boisku. Widać było duże zaangażowanie całego zespołu, szybkość, agresywność w walce o piłkę. Gospodarze na pewno nie przewidzieli takiej gry, bo nie mogli poradzić sobie tego dnia z bardzo dobrze grającymi piłkarzami gości. Gladiator najwyraźniej wyciągnął wnioski z przegranego ostatniego spotkania z Glinojeckiem i starał się nie popełniać już prostych błędów, po których przeciwnicy przeprowadzaliby niebezpieczne akcje.

Mecz nie mógł się też ułożyć lepiej dla Słoszewa, bo już w 2 minucie Robert Dobiasz wyłuskał piłkę spod nóg obrońcy Przasnysza i kapitalnym płaskim strzałem z 20 metrów w lewy róg bramki, pokonał bramkarza gospodarzy. Wykorzystując sprzyjający wiatr w pierwszej połowie, przyjezdni raz po raz atakowali bramkę gospodarzy, a ci swój pierwszy -  bardzo niecelny -  strzał oddali na bramkę Słoszewa dopiero w 12 minucie spotkania. W momencie gdy Gladiator na dobre już gościł na połowie rywala i konstruował groźne akcje,  po których wynik mógł zostać podwyższony, gospodarze w 24 minucie przeprowadzili szybką kontrę zakończoną zdobyciem wyrównującej bramki. Całe szczęście, że bramka ta nie załamała słoszewian. Mobilizacja słowna opiekuna - Sławomira Kucharzaka - wiara w udowodnienie swojej wyższości w tym meczu, zadziałały już w 29 minucie, kiedy to bramkę, na miarę boisk pierwszoligowych, po zagraniu Dzięgielewskiego, strzelił - lobując bramkarza gospodarzy -  Kamil Dobiasz (piłka wysokim lobem nad bramkarzem, otarła się jeszcze o lewy słupek bramki i wpadła do siatki).

W 36 minucie mogło być 3:1, ale piłka po strzale Dzięgielewskiego z rzutu wolnego, otarła się o zewnętrzną część prawego słupka bramki zespołu z Przasnysza i opuściła boisko.

W drugiej połowie mecz się wyrównał. Jednak swoją dobrą tego dnia dyspozycję, jeszcze raz potwierdzili piłkarze Gladiatora. W 55 minucie meczu, bardzo głębokie dośrodkowanie Kopcia z rzutu wolnego (po faulu na Kucharzaku) wykorzystał Dzięgielewski, który skierował głową piłkę tak, że bramkarz gospodarzy po raz trzeci musiał wyciągać futbolówkę z bramki. Po trzecim trafieniu, agresywniej zaczęli grać gospodarze, atakując większą ilością piłkarzy bramkę przyjezdnych. Ci jednak nie dali się zaskoczyć, a gdyby strzały Dzięgielewskiego czy Dobiasza były celniejsze wynik mógłby być jeszcze wyższy.

MKS Przasnysz - Gladiator Słoszewo 1:3 (1:2)

bramki: R. Dobiasz (2, po akcji indywidualnej); K. Dobiasz (29, asysta Dzięgielewski); Dzięgielewski (55, asysta Kopeć).

Gladiator: Tomasz Sumiński - Mariusz Ciski, Łukasz Kucharzak, Dawid Kopeć, Marcin Garlicki, Artur Pyrzyński, Marcin Raczkowski, Robert Dobiasz (83, Andrzej Bąkiewicz), Artur Wierzbowski, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski.

Ta drużyna nie może spaść

Gladiator rozegrał bardzo dobre spotkanie, ale niestety rezerwy pierwszoligowego Świtu okazały się w niedzielę ciut lepsze.

Wiosną Świt przegrał tylko raz (3:2 pokonali ich Błękitni). W pozostałych spotkaniach nowodworzanie wygrywali, nie pozwalając sobie strzelić więcej niż dwie bramki. Gladiator zdołał bramkarza Świtu pokonać aż trzykrotnie, ale punktów nie zdobył. Zdecydowało większe doświadczenie i ogranie gości, którzy aż trzy gole zdobyli po stałych fragmentach gry (akcja po wrzucie z autu, dobitka odbitej od słupka piłki po strzale z rzutu wolnego i celna główka po dośrodkowaniu z rzutu rożnego).

Słoszewianie zagrali znakomite spotkanie i mimo słabszego potencjału taktyczno-technicznego walczyli ze Świtem jak równy z równym. Trzykrotnie Gladiator wychodził na prowadzenie i za każdym razem nie było w tym żadnego przypadku.

Już w 8 minucie piłkę z autu w róg pola karnego wrzucił Artur Wierzbowski. Głową zgrał ją Krzysztof Dzięgielewski, a najprzytomniej przed bramką zachował się Kamil Dobiasz, który wycofał futbolówkę na czternasty metr do wbiegającego Marcina Garlickiego. Jego mocny strzał z lewej nogi wylądował w prawym dolnym rogu bramki gości. Świt odpowiedział celnym trafieniem już w dwie minuty później po składnej akcji.

Kibice kolejny raz radowali się w 21 minucie, kiedy to Robert Dobiasz zagrał prostopadłą piłkę do wbiegającego prawym skrzydłem Krzysztofa Dzięgielewskiego. Płaski strzał w długi róg i Gladiator prowadził po raz drugi. Na przerwę słoszewianie schodzili jednak tylko z remisem, bo zagapili się przy niegroźnym, zdawałoby się, wrzucie z autu a napastnik gości skutecznie przelobował, niepotrzebnie chyba wychodzącego na przedpole bramki, Tomasza Sumińskiego.

Pierwsze kilkanaście minut drugiej połowy to najlepszy fragment gry w wykonaniu Gladiatora. Goście nie byli w stanie ani razu zagrozić bramce gospodarzy, a słoszewianie przeprowadzili kilka składnych akcji. Jedna z nich - najładniejsza - zakończyła się trzecim golem. Łukasz Kucharzak zagrał na lewym skrzydle na wolne pole do Dzięgielewskiego, a ten wyprzedził obrońcę i idealnie (między dwóch obrońców) zagrał krzyżową piłkę do Roberta Dobiasza, który zmieścił futbolówkę między wybiegającym bramkarzem a prawym słupkiem. Sześć minut później groźnie uderzał z rzutu wolnego Mariusz Ciski, a chwilę potem na szarżę i strzał z dystansu zdecydował się Łukasz Kucharzak. W obu przypadkach, szczęśliwie interweniował bramkarz. I kiedy wydawało się, że okres dominacji Gladiator będzie w stanie udokumentować kolejnym golem - Świt wyrównał po rzucie rożnym, a w 73 minucie zdobył czwartą bramkę.

Goście byli w opałach, ale doświadczenie - i trochę szczęścia - zdecydowało o tym, że zdołali odwrócić losy tego spotkania. A Gladiator? Gladiatorowi w ostatnich minutach brakowało już sił i... szczęścia. Słoszewianie zdołali przeprowadzić jeszcze dwie szybkie akcje, ale strzały Andrzeja Bąkiewicza i Kamila Dobiasza mijały ten sam - lewy słupek bramki Świtu - dosłownie o centymetry.

I właśnie tak mało zabrakło Gladiatorowi do sprawienia olbrzymiej sensacji. Na pocieszenie trzeba stwierdzić, że tak grająca drużyna, jaką byli w niedzielę słoszewianie absolutnie nie zasługuje na spadek z ligi. Jeśli zawodnicy w kolejnych meczach zagrają podobnie, to punkty potrzebne do utrzymania z pewnością zdobędą.

Gladiator Słoszewo - Świt II Nowy Dwór Mazowiecki 3:4 (2:2)

bramki: Garlicki (8, asysta K. Dobiasz), Dzięgielewski (21, asysta R. Dobiasz), R. Dobiasz (53, asysta Dzięgielewski).

Gladiator: Tomasz Sumiński - Dawid Kopeć, Mariusz Ciski, Krzysztof Gałązka, Artur Wierzbowski, Łukasz Kucharzak, Marcin Raczkowski, Robert Dobiasz (74, Andrzej Bąkiewicz), Marcin Garlicki (88, Piotr Morawski), Krzysztof Dzięgielewski, Kamil Dobiasz.

Nie dali rady

Mimo wyrównanego spotkania i momentami pomysłowej gry w ataku, Gladiator przegrał w niedzielę w Małkini 0:2, notując pierwszą wyjazdową porażkę wiosną.

W pierwszych trzydziestu minutach spotkania obydwie drużyny toczyły wyrównany pojedynek. Zarówno w wykonaniu jednej jak i drugiej strony mogliśmy oglądać ciekawe i groźne akcje.

Już w trzeciej minucie gry piłkarze Gladiatora zagrozili bramce gospodarzy. Jednak piłka, wrzucona z rzutu wolnego przez Dobiasza w pole karne, była „zbyt głęboka” i żaden z kolegów do niej nie doszedł.

Stuprocentową sytuację, w 20 minucie, miał Dzięgielewski, który po otrzymaniu podania od Burcza, znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Niestety, płaski strzał minął nieznacznie lewy słupek bramki gospodarzy.

Ostatni kwadrans pierwszej połowy należał do gospodarzy, którzy z większym animuszem ruszyli w kierunku bramki Sumińskiego. W dwóch przypadkach do Gladiatora uśmiechnęło się szczęście. W 35 minucie od utraty bramki uratowało ich spojenie słupka z poprzeczką, a 2 minuty później poprzeczka.

Jeszcze w 40 minucie szybki kontratak w wykonaniu Raczkowskiego i Dzięgielewskiego mógł doprowadzić do zdobycia bramki, jednak tym razem szybsi byli obrońcy.

Druga połowa dla Gladiatora rozpoczęła się fatalnie. W 47 minucie, po niegroźnej wydawałoby się akcji gospodarzy, słoszewianie stracili pierwszą bramkę. Gladiator mógł wyrównać osiem minut później. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Dobiasza, pięknym strzałem głową popisał się Dzięgielewski, ale piłka ponownie minimalnie minęła słupek bramki Małkini.

Kolejne minuty gry przebiegały pod znakiem walki obu drużyn w środku pola. Brakowało czystych sytuacji, po których mogły paść bramki. W 71 minucie Artur Pyrzyński próbował strzałem z dalszej odległości doprowadzić do wyrównania, jednak bramkarz Małkini nie dał się zaskoczyć.

W ostatnim kwadransie spotkania tempo gry nieco opadło. Z tego marazmu, w 86 minucie, obudził wszystkich Łukasz Kucharzak, który po rajdzie ze środka boiska, doszedł do linii pola karnego i uderzył technicznie - niestety kilka centymetrów nad poprzeczką. Zabrakło odrobinę szczęścia.

Natomiast szczęście nie opuszczało gospodarzy, którzy dwie minuty przed końcem meczu podwyższyli rezultat spotkania na 2:0.

MKS Małkinia - Gladiator Słoszewo 2:0 (0:0)

Gladiator: Tomasz Sumiński - Artur Wierzbowski, Krzysztof Gałązka, Mariusz Ciski, Dawid Kopeć (79, Andrzej Bąkiewicz), Łukasz Kucharzak, Daniel Morawski, Marcin Raczkowski, Maciej Burcz (60, Artur Pyrzyński), Krzysztof Dzięgielewski (90, Jerzy Kozłowski), Kamil Dobiasz.

Mogli, mogli... zaniemogli

Gladiator mógł - a z przebiegu meczu trzeba raczej stwierdzić, że powinien - zdobyć w tym meczu trzy punkty. Niestety nie dał rady i po spotkaniu z Iskrą do przedostatniej w tabeli Sony nadal brakuje mu tylko - i aż - trzech punktów.

Gdyby Gladiator wygrał niedzielny mecz z Iskrą Krasne, jego walka o przedostatnie miejsce z drużyną z Nowego Miasta nabrałaby kolorytu - różnica między tymi drużynami zmniejszyłaby się bowiem jedynie do punktu.

Remis słoszewianom szans na utrzymanie wprawdzie nie odbiera, ale zdecydowanie je minimalizuje.

A wszystko zaczęło się tak dobrze dla gospodarzy. Choć już w drugiej minucie nogę w kostce skręcił Robert Dobiasz, to ambitnie wrócił na boisko. I - zanim kontuzja na dobre nie wykluczyła go z gry - zrobił co do niego należało. Zagrał prostopadle - między obrońców - do swojego brata, a Kamil skutecznie wykończył tę rodzinną akcję. Co prawda najpierw trafił piłką w bramkarza, ale dobitka była już nie do obrony.

Gladiator prowadził, a co najważniejsze, zdecydowanie przeważał. Obrona gości grała fatalnie i raz po raz słoszewianie groźnie atakowali. Stworzyli kilka sytuacji podbramkowych, a w najlepszej z nich Krzysztof Dzięgielewski przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem.

Te pierwsze 35 minut - jak się później miało okazać - było najważniejszym fragmentem gry. Zawodnicy Gladiatora, zamiast strzelić drugą bramkę, niepotrzebnie uspokoili grę. Na domiar złego rozluźnienie udzieliło się także bramkarzowi. Tomasz Sumiński w zupełnie niegroźnej sytuacji wypuścił piłkę z rąk, co wykorzystał napastnik gości.

Znowu trzeba było gonić wynik. Do końca spotkania pozostawało w tym momencie 54 minuty i kibice wierzyli w zwycięstwo. Tym bardziej, że powód do optymizmu dali im w ostatnich minutach piłkarze. Ponownie zagrali z większym zaangażowaniem i zdecydowanie przeważali. Bramka co prawda już do przerwy nie padła, ale były na to kolejne szanse.

Oko w oko z bramkarzem ponownie stanął Dzięgielewski (po ładnej akcji i prostopadłym podaniu Macieja Burcza) - golkiper Iskry zdołał jednak wygrać ten pojedynek. Ładnym uderzeniem popisał się także Marcin Garlicki, ale na drodze piłki do bramki stanęła głowa obrońcy, a poprawkę „Dzięgla” wyłapał bramkarz.

Druga połowa to ciągły napór gospodarzy - choć niestety coraz bardziej chaotyczny. Przewaga Gladiatora była jeszcze większa od 58 minuty, kiedy to po zaatakowaniu Tomasza Sumińskiego, drugą żółtą - a w konsekwencji czerwoną kartkę - otrzymał pomocnik Iskry. Im jednak do końca pozostawało mniej czasu, tym nadzieja na zwycięską bramkę topniała coraz bardziej. Chaos w środku pola, brak wykończenia wielu ofensywnych akcji i nieskuteczność. Zawodnicy Gladiatora przegrali kolejne dwa pojedynki z bramkarzem (Dzięgielewski i Dobiasz). Nie potrafili też strzelić z rzutów wolnych, a rożne rozgrywali zupełnie bez koncepcji. W końcówce zabrakło też szczęścia, po fantastycznym uderzeniu z woleja Marcina Raczkowskiego. Tym razem bramkarz był bezradny, ale atomowy strzał wylądował... na spojeniu słupka z poprzeczką.

Remis zawodnicy Gladiatora przyjęli dość nerwowo. Nie mogli darować sobie, że nie zdołali wygrać meczu, który wygrać powinni. Po chwili jednak negatywne emocje zastąpili motywacją przed ostatnimi kolejkami. Doszli do wniosku, że można jeszcze zdobyć kilka punktów i walczyć do końca.

A w to trzeba im wierzyć - bo wiosną robią wszystko, by nadrobić stracone po fatalnej rundzie jesiennej punkty.

Gladiator Słoszewo - Iskra Krasne 1:1 (1:1)

bramka: Kamil Dobiasz (10, asysta Robert Dobiasz).

Gladiator: Tomasz Sumiński - Dawid Kopeć, Mariusz Ciski, Krzysztof Gałązka, Artur Wierzbowski, Marcin Garlicki, Robert Dobiasz (30, Maciej Burcz), Marcin Raczkowski, Łukasz Kucharzak, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski.

Niespodzianki nie było

Boisko lidera nie było gościnne dla drużyny Gladiatora. Mimo ambicji i zadziorności zawodników, nie udało się wywieźć choćby punktu z tego gorącego terenu. Porażka 1:3 z liderem wstydu nie przynosi, jednak widmo spadku do A klasy jest coraz wyraźniejsze.

Tylko z jedenastoma zawodnikami wybrała się ekipa Gladiatora na mecz z liderem ligi okręgowej - Wkrą Bieżuń.

Kłopoty zdrowotne, sprawy rodzinne niestety nie pozwoliły na udział w tym spotkaniu kilku podstawowym zawodnikom - zabrakło m.in. Krzysztofa Dzięgielewskiego, Roberta Dobiasza i Macieja Burcza. Ich nieobecność była widoczna na boisku, bo lider choć przeważał, wcale nie musiał pokonać ambitnie grającej drużyny ze Słoszewa.

Mecz rozpoczął się licznymi atakami piłkarzy z Bieżunia. Już w 6 minucie piłkarze Wkry mogli objąć prowadzenie, ale mocny strzał wybronił bramkarz - Sumiński. Niepokój przed polem karnym Gladiatora, nerwowość w grze spowodowały, że okres przewagi miejscowych na początku meczu udokumentowany został strzeleniem w 9 minucie bramki. O dziwo, bramka ta przebudziła piłkarzy ze Słoszewa, bo po jej utracie odważniej zaczęli przedostawać się pod pole karne drużyny gospodarzy. W 14 minucie po faulu na Pyrzyńskim dośrodkowywał w pole karne Kucharzak, jednak podkręcona piłka nie znalazła adresata i gospodarze zażegnali niebezpieczeństwo. W 19 minucie miejscowi mogli podwyższyć wynik spotkania, jednak bramkarz Sumiński zachował zimną krew i w sytuacji sam na sam z napastnikiem Wkry okazał się lepszy. W późniejszym fragmencie meczu zarówno jedni jak i drudzy piłkarze rozgrywali akcje w środku boiska, efektem których nie były ani strzały, ani dośrodkowania, a jedynie faule (decyzją nie zawsze obiektywnych sędziów - w większości piłkarzy gości) i wybijanie piłki w aut. Ostatnie 5 minut pierwszej połowy to wyraźna przewaga drużyny Gladiatora. Najlepszą sytuację goście mieli w 41 minucie, kiedy to piękny strzał z 20 metrów Gałązki, instynktownie obronił bramkarz Wkry, a chwilę później na bramkę strzelał Wierzbowski, jednak tym razem piłka przeleciała wysoko ponad bramką.

Po przerwie akcje obydwu drużyn prowadzone były w szybszym tempie, co mogło podobać się zgromadzonym na stadionie kibicom. W 48 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez piłkarzy Wkry przed utratą drugiej bramki piłkarzy ze Słoszewa uchronił słupek. Słoszewianie odpowiedzieli na tę sytuację już w 50 minucie, akcję rozpoczął Garlicki, odegrał do nie pilnowanego Dobiasza, a ten soczystym strzałem sprawdził nieprzeciętną dyspozycję bramkarza gospodarzy. Pięć minut później Dobiasz po raz drugi próbował pokonać bramkarza, jednak ten był wyjątkowo czujny. Szybkie akcje Gladiatora w tym fragmencie gry zasługiwały na brawa. Odwaga, nieustępliwość i szukanie swojej szansy charakteryzowały tego dnia drużynę przyjezdnych. Szkoda, że kolejne strzały Garlickiego czy też Raczkowskiego nie przyniosły zdobyczy bramkowej.

Kiedy w 75 minucie miejscowi strzelili drugą bramkę, wiara w odniesienie korzystnego rezultatu opuściła piłkarzy Gladiatora. Załamanie nastąpiło dwie minuty później, gdy sędzia podyktował problematyczny rzut karny dla piłkarzy z Bieżunia. Trzecia bramka oznaczała już pewną porażkę w tym meczu. Pochwalić jednak trzeba słoszewian za to, że grali do końca spotkania i w 89 minucie zdobyli honorową bramkę. Jej strzelcem był Garlicki, który wykorzystał podanie Raczkowskiego.

Mecz w Bieżuniu słoszewianie pamiętać będą długo, chociażby dlatego, że dawno nie spotkali z przeciwnikiem grającym w tak brutalny sposób. Odważne wejścia na nogi, od tyłu, faule i brak reakcji sędziów na tego typu zachowania, zapewne jeszcze długo będą tkwiły w ich pamięci.

Szanse na pozostanie drużyny Gladiatora w lidze okręgowej są praktycznie minimalne, piłkarze jednak zapowiadają walkę o każdy punkt, do ostatniego spotkania.

Wkra Bieżuń - Gladiator Słoszewo 3:1 (1:0)

bramka: Garlicki (89, asysta Raczkowski).

Gladiator: Tomasz Sumiński - Mariusz Ciski, Łukasz Kucharzak, Dawid Kopeć, Marcin Garlicki, Krzysztof Gałązka, Artur Pyrzyński, Jacek Kucharzak, Marcin Raczkowski, Artur Wierzbowski, Kamil Dobiasz.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów ze Świtem II Nowy Dwór Maz., MKS Małkinia, Iskrą Krasne i Wkrą Bieżuń)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do