Reklama

RetroPiłka - maj 2004 - Orlęta Baboszewo

W sezonie 2003-2004 Orlęta Baboszewo rywalizowały w lidze okręgowej i po kwietniowych meczach rundy wiosennej zajmowały ósme miejsce w tabeli.

I tę ósmą lokatę baboszewianie utrzymali po pięciu majowych meczach. Na awans nie było szans, bowiem Orlęta wygrały zaledwie jedno spotkanie, notując przy tym cztery porażki.

Majowe spotkania:

Punkt był blisko

Piłkarze Orląt byli o krok od sprawienia niespodzianki w wyjazdowym meczu z rezerwami Świtu Nowy Dwór. Po ciekawym meczu baboszewianie ulegli miejscowej drużynie 2:1, choć przy odrobinie szczęścia mogli to spotkanie zremisować.

Początek meczu nie ułożył się po myśli piłkarzy z Baboszewa, bo już w 5 minucie gospodarze po ładnym strzale z 18 metrów pod poprzeczkę, objęli prowadzenie w tym spotkaniu. Miejscowi kibice mając w pamięci ostatnie wysokie zwycięstwa drużyny Świtu, już zacierali ręce przy typowaniu ilości kolejnych bramek strzelonych przez swoją drużynę. Jednak akcja z 7 minuty meczu, przeprowadzona przez przyjezdnych, zapewne odebrała im dalszą ochotę na zabawę w typowanie wyniku. Szczęśliwcami, którzy doprowadzili do wyrównania stanu meczu, była niezawodna dwójka napastników z Baboszewa: Wiśniewski - Kornatowski. Tym razem to Kornatowski wykorzystał podanie Wiśniewskiego i strzałem z lewej nogi pokonał bramkarza gospodarzy. Świt grając w pierwszej połowie z wiatrem uzyskał przewagę i kontrolował przebieg tego pojedynku. Jednak dobrze zorganizowana gra linii obrony gości sprawiała im dużo kłopotów. Dobrze wyszkoleni zawodnicy Nowego Dworu, poprzez indywidualne krycie przez piłkarzy Orląt, nie mogli przygotować sobie klarownych pozycji strzeleckich. Konsekwentnie realizowany plan taktyczny przez piłkarzy z Baboszewa w pierwszej połowie tego meczu, pozwolił na utrzymanie - mimo naporu gospodarzy - korzystnego wyniku do końca pierwszej połowy.

W drugiej połowie mecz się wyrównał. Baboszewianie zaatakowali odważniej i próbowali szybkimi kontrami strzelić bramkę, która przy dobrze spisującej się w tym dniu obronie mogłaby okazać się zwycięską. W 53 minucie swoją dobrą formę z ostatnich spotkań potwierdził bramkarz Orląt - Marcin Osowski, który wyszedł „obronną ręką” z sytuacji sam na sam z napastnikiem Świtu. Osiem minut później gospodarze strzelili jednak zwycięskiego gola w tym meczu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w pole karne, silnie uderzona piłka głową przez piłkarza gospodarzy znalazła drogę do bramki gości. Chwilę później mogła paść trzecia bramka, ale jedynie faul taktyczny Klimkiewicza (po którym sędzia ukarał go czerwoną kartką) nie doprowadził do jej strzelenia. W 77 minucie wprowadzony w drugiej połowie Wojciechowski, miał chyba najlepszą sytuację do strzelenia bramki i doprowadzenia do wyrównania wyniku w tym meczu. Niestety jego strzał wybronił, wybijając piłkę na rzut rożny, bramkarz gospodarzy.

Piłkarze Orląt mimo porażki, na pewno nie zawiedli w tym spotkaniu. Świt nie jest przecież łatwym przeciwnikiem. Rywalizacja z tym zespołem była dobrą lekcją dla całej drużyny przed kolejnymi meczami w lidze okręgowej.

Świt II Nowy Dwór Maz. - Orlęta Baboszewo 2:1 (1:1)

bramka: Kornatowski (7, asysta Wiśniewski).

Orlęta: Marcin Osowski - Daniel Gryszpanowicz, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz, Sławomir Ławnicki, Artur Piotrowski (80, Marek Karwowski), Cezary Mak, Paweł Bartczak, Marek Charzyński, Marek Kornatowski (65, Jarosław Wojciechowski), Rafał Wiśniewski.

Kolejne zwycięstwo

Przy padającym deszczu przebiegał pojedynek Orląt z zespołem Małkini. Pojedynek, z którego zwycięsko wyszła drużyna gospodarzy pokonując rywala 3:2.

W pierwszej połowie nie byliśmy świadkami wielkiej piłki, deszcz i wiatr utrudniały zawiązywanie składnych akcji, a gra prowadzona była w większości w środkowej części boiska. Dobrze pilnowani przez obrońców Małkini  Wiśniewski z Kornatowskim, w początkowej fazie meczu nie mogli skutecznie zagrozić bramce rywala. W 21 minucie dobre podanie Charzyńskiego przejął Masiak, ale piłka po strzale głową przeleciała minimalnie obok bramki. Również strzały z dalszych odległości Karwowskiego, Charzyńskiego i Wiśniewskiego były chybione. Pod koniec pierwszej połowy goście odważniej zaatakowali bramkę rywala, nic jednak nie wskazywało na to, że mogą pokonać „bezrobotnego” do tej pory bramkarza Baboszewa - Pawła Wolskiego (etatowy bramkarz - Osowski, z powodu kontuzji nogi, nie wystąpił). Jednak jedyna kontra przyjezdnych, z 38 minuty, okazała się skuteczna. Przed przerwą jeszcze Bartczak strzałem z daleka próbował zaskoczyć bramkarza Małkini, jednak uderzenie było niecelne. Schodzący na przerwę piłkarze z Baboszewa przekonywali jednak kibiców, że straty w drugiej połowie zostaną odrobione.

Drugą połowę meczu obydwie drużyny zaczęły z wielkim zaangażowaniem. Lepiej zaczęli grać napastnicy z Baboszewa, ale również i rywale próbowali podwyższyć rezultat spotkania. Po kilku mniej udanych akcjach z obydwu stron, doczekaliśmy się w 61 minucie bramki gospodarzy. Piotrowski został sfaulowany kilka metrów przed prawym narożnikiem pola karnego. Do piłki podszedł Ławnicki i fantastycznym uderzeniem przelobował bramkarza gości. Piłkarze z Małkini w 66 i 70 minucie mogli objąć prowadzenie, ale dwa mocne i precyzyjne strzały na bramkę Orląt, obronił Wolski. Po chwilowym oddaniu inicjatywy drużynie przyjezdnej, w 71 minucie Kornatowski wyłuskał piłkę spod nóg obrońców Małkini i lekkim strzałem z lewej nogi strzelił drugą bramkę.

Po tym trafieniu gospodarze zaczęli grać jeszcze odważniej. Doskonałych sytuacji pod bramką Małkini nie brakowało. Zwieńczeniem przewagi w tym fragmencie meczu była kolejna, trzecia w tym spotkaniu, bramka zdobyta w 75 minucie przez Wiśniewskiego, który wykorzystał ponad 40-metrowe podanie od Charzyńskiego. Ostatnie 15 minut to „szukanie” czwartego gola, który byłby „powtórką z historii”, gdyż dotychczasowe wiosenne zwycięskie mecze Orląt na własnym stadionie kończyły się strzeleniem czterech bramek. Ta jednak nie padła, a szkoda, bo Bartczak mógł ją zdobyć, gdyby zachował zimną krew w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Zamiast gospodarzy bramkę ustalającą wynik spotkania na 3:2 strzelili w 89 minucie przyjezdni.

Piłkarze z Baboszewa po raz kolejny udowodnili jak mocni są na własnym stadionie. W następnych spotkaniach na ich boisko zawita lider i wicelider ligi okręgowej. Gospodarze już szykują formę na te mecze i obiecują, że emocji nie zabraknie.

Orlęta Baboszewo - MKS Małkinia 3:2 (0:1)

bramki: Ławnicki (61, z rzutu wolnego po faulu na Piotrowskim), Kornatowski (71, akcja indywidualna), Wiśniewski (75, asysta Charzyński).

Orlęta: Paweł Wolski - Daniel Gryszpanowicz, Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Sławomir Ławnicki, Artur Piotrowski (88, Jarosław Wojciechowski), Marek Charzyński, Marek Karwowski, Paweł Bartczak, Marek Kornatowski, Rafał Wiśniewski.

Główny (anty)bohater meczu - obserwator

Orlęta Baboszewo przegrały wyjazdowe spotkanie z Iskrą Krasne aż 7:2, ale nie to było najważniejszym wydarzeniem w tym mało istotnym dla układu tabeli meczu.

Pojedynek pomiędzy drużynami Iskry Krasne i Orląt Baboszewo na długo jeszcze pozostanie w pamięci zespołu z Baboszewa. Co ciekawe, nie ze względu na wynik, ale ze względu na zachowanie obserwatora tego spotkania i niezrozumiałych decyzji sędziów.

Zastanawia fakt, jaki sens miało wprowadzenie przez sędziów tak gorącej atmosfery w trakcie meczu o przysłowiową pietruszkę. Czy jednym z celów miało być osłabienie drużyny Orląt przed meczem z Wkrą Bieżuń? Czy był to może akt zemsty obserwatora spotkania za mecz z ubiegłego sezonu rozgrywany w Baboszewie? (po tym spotkaniu obserwator uznał, że kibice z Baboszewa zarysowali mu samochód).

Jeszcze przed meczem zdenerwowany prezes Orląt - Dariusz Adamiak, powiedział: - Jestem zbulwersowany zachowaniem obserwatora, który przed spotkaniem przywitał mnie słowami „z byle ch.... się nie witam”. Zastanawiam się po takich wypowiedziach, jaki jest sens płacenia pieniędzy obserwatorom, skoro prezentują tak żenujący poziom. Jestem zły, tym bardziej, że obserwator o którym mówimy, według pisma, które otrzymaliśmy w marcu 2003 roku z Wydziału Sędziowskiego OZPN ma zakaz obserwowania wszystkich spotkań z udziałem drużyny z Baboszewa. Jakim cudem więc znalazł się na naszym meczu?

Samo spotkanie rozgrywane na grząskim i śliskim boisku nie było wielkim spektaklem. Drużyny pewne swoich pozycji w tabeli nie forsowały szybkiego tempa. Przyjezdni już w 4 minucie zagrozili po raz pierwszy bramce Iskry, kiedy ładną akcję Ławnickiego z Wiśniewskim, zakończył strzałem Bartczak. Na groźne ataki gości, gospodarze odpowiedzieli bramką, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w 10 minucie meczu. Po jej stracie, okazje do wyrównania wyniku spotkania mieli Wiśniewski i Bartczak, zabrakło jednak trochę precyzji w wykończeniu akcji. Kiedy baboszewianie uzyskiwali optyczną przewagę, miejscowi w 27 minucie podwyższyli wynik na 2:0. Dopiero 39 minuta spotkania okazała się szczęśliwa dla Orląt, wtedy to kontaktową bramkę z rzutu karnego (po zagraniu przez przeciwnika ręką) strzelił Ławnicki. W 45 minucie gospodarze strzelili bramkę „do szatni”, ustalającą wynik do przerwy na 3:1.

Druga połowa rozpoczęła się od ataków Orląt. Gdyby strzały Wiśniewskiego i Piotrowskiego znalazły drogę do bramki, mógł być remis. Piłkarze Iskry również nie próżnowali i często niepokoili bramkarza przyjezdnych - Wolskiego, ale także bez skutku. Kolejne minuty upływały, a zawodnicy - w pewnym sensie - pogodzili się już z wynikiem.

Jednak ostatnie 15 minut meczu na pewno na długo zapamiętają piłkarze Orląt, i nie dlatego, że w tym okresie stracili aż 4 bramki (kolejno w 75, 83, 88, 93 minucie) odpowiadając jedynie trafieniem w 85 minucie Ławnickiego z rzutu karnego, ale z powodu decyzji młodego i niedoświadczonego sędziego.  Jego błędne i stronnicze decyzje, pochopne pokazywanie żółtych i czerwonych kartek (Masiak, Karwowski), były zdaniem działaczy Orląt niczym innym jak wypełnianiem zadań nakreślonych przez obserwatora tego spotkania. Przedstawiciele Orląt twierdzą, że słyszeli to i owo, ale jest to nie do udowodnienia, bo mało kto chodzi z włączonym dyktafonem lub kamerą na mecze ligi okręgowej.

Zdaniem baboszewian, mecze ligi okręgowej, mają coraz mniej wspólnego z duchem fair play, bezstronnością i sprawiedliwością.

Iskra Krasne - Orlęta Baboszewo 7:2 (3:1)

bramki: Ławnicki (39, 85 - z rzutów karnych po zagraniu ręką przeciwnika)

Orlęta: Paweł Wolski - Daniel Gryszpanowicz, Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda (68, Jarosław Wojciechowski), Cezary Mak, Jacek Klimkiewicz, Sławomir Ławnicki, Artur Piotrowski, Paweł Bartczak, Marek Kornatowski, Rafał Wiśniewski.

Rażąca nieskuteczność

Zespół z Bieżunia przyjechał na niezdobyte wiosną boisko do Baboszewa. Przyjechał i czterema strzałami (z których dwa zostały zamienione na bramki) pokonał nieskuteczne tego dnia Orlęta 2:1.

W pierwszej połowie przyjezdni oddali tylko jeden strzał na bramkę Orląt. Pech chciał, że właśnie ten jeden strzał z 44 minuty meczu okazał się celny. Niezrozumiała wręcz była nieskuteczność zespołu gospodarzy. Ponad 10 strzałów w pierwszej połowie i żaden z nich nie znalazł drogi do bramki. Praktycznie przez całą pierwszą połowę, piłkarze Orląt większość swoich akcji rozgrywali na połowie rywala. Ich przewaga była chwilami wręcz druzgocąca, jednak „rozregulowane” celowniki drużyny uniemożliwiały zdobycie gola.

Już w pierwszej minucie mocno strzelali Mak i Piotrowski. Chwilę później w dogodnej sytuacji przestrzelił Wiśniewski. W 19 minucie po rzucie rożnym wykonanym przez Bartczaka, piłkę przejął Ławnicki i silnie uderzył na bramkę. Bramkarz z najwyższym trudem wybił ją przed siebie, po czym „dopadł” jej Kornatowski i mocnym strzałem z 3 metrów trafił w bramkarza. Po tej akcji nastąpiło wręcz bombardowanie bramki Bieżunia. Od 22 do 34 minuty miejscowi strzelali ośmiokrotnie (Masiak, Bartczak, Piotrowski, Kornatowski i Wiśniewski czterokrotnie). Chyba tylko cud ratował piłkarzy gości... bo bombardowanie pod koniec pierwszej połowy nadal trwało. Tym razem bramkarz Wkry wybronił strzały Bartczaka, Ławnickiego i Wiśniewskiego. Ten ostatni - strzelec 15 bramek w tym sezonie, miał wyjątkowo słaby dzień, bo kilkakrotnie przestrzelał w idealnych sytuacjach.

Kiedy wydawało się, że do przerwy bramki już nie padną, pierwszy strzał przyjezdnych z 18 metrów zaskoczył nie rozgrzanego do tej pory bramkarza - Osowskiego i goście objęli prowadzenie.

Na drugą połowę baboszewianie wyszli nieco usztywnieni. Zaczęli grać bardziej „na stojąco”, co być może było efektem „bramki do szatni”. Jeszcze w 50 minucie gospodarze przeprowadzili dwójkową akcję Wiśniewski - Kornatowski (strzał minimalnie niecelny) ale już minutę później goście przedostali się w pobliże pola karnego gospodarzy. Po krótkiej wymianie piłki zdecydowali się na trzeci strzał (w tym spotkaniu) z dalszej odległości. Uderzenie nie było zbyt mocne, ale śliska murawa spowodowała, że bramkarz Osowski „wypluł” piłkę przed siebie, a dobitka była już niestety skuteczna.

Po chwili zwątpienia w szeregach Orląt, ciężar gry przejęli na siebie Bartczak z Ławnickim, którzy próbowali swoją dobrą grą zmotywować pozostałych kolegów z drużyny. W 65 minucie miejscowym wreszcie udało się strzelić kontaktowego gola. Jego autorem był wyróżniający się Kornatowski, który przeciął piłkę po niecelnym strzale Wiśniewskiego.

Bramka kontaktowa dobrze podziałała na miejscowych. Do końca meczu przeprowadzali oni kolejne groźne akcje, próbowali strzałów. Szczęście jednak tego dnia nie było po ich stronie.

Orlęta Baboszewo - Wkra Bieżuń 1:2 (0:1)

bramka: Kornatowski (65, asysta Wiśniewski).

Orlęta: Marcin Osowski - Daniel Gryszpanowicz, Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Cezary Mak, Sławomir Ławnicki, Rafał Karcz, Artur Piotrowski (62, Jarosław Wojciechowski), Paweł Bartczak, Marek Kornatowski, Rafał Wiśniewski.

Miłe złego początki

Orlęta, na stadionie w Żurominie, pokazały dobry futbol tylko na początku pierwszej połowy. Baboszewianie prowadzili, ale to było zbyt mało na dobrze dysponowanych gospodarzy i w rezultacie Orlęta przegrały trzeci mecz z rzędu.

Spotkanie zaczęło się dla Orląt, rzec można, wyśmienicie. W 12 minucie Piotrowski zagrał do wbiegającego w pole karne Kornatowskiego, który wykorzystał nieporozumienie obrońców oraz niezdecydowanie bramkarza Wkry i umieścił piłkę w siatce gospodarzy. Kolejne minuty przebiegały pod dyktando baboszewian, którym strzelona bramka dodała skrzydeł. 10 minut później Bartczak mógł wpisać się na listę strzelców, jednak tym razem bramkarz był bardziej zdecydowany w swojej interwencji i strzał obronił.

Od tego momentu w grę Orląt wkradł się chaos. Akcje nie wychodziły, podania nie dochodziły do celu, a gospodarze coraz bardziej napierali. Bramka wisiała w powietrzu, i tak też się stało w 23 minucie. Karcz nie upilnował jednego z napastników, który strzałem z 20 metrów pod poprzeczkę nie dał szans nieco wysuniętemu Osowskiemu.

Siedem minut później poprzeczka uratowała Orlęta od utraty kolejnej bramki, ale w następnej minucie świetnie zrewanżował się Bartczak, który z 20 metrów posłał kozłującą piłkę w światło bramki. Bramkarz, mimo trudności, zdołał wybić piłkę na aut.

Końcówka pierwszej i początek drugiej połowy diametralnie zmieniły sytuację na boisku.

W 44 minucie baboszewianie dostali bramkę do szatni. Strzał z 18 metrów w dolny róg bramki podwyższył rezultat na 2:1 dla Wkry. Również i tym razem zaspali obrońcy, którzy nie przeszkodzili napastnikowi w przyjęciu piłki i oddaniu strzału.

Podobna sytuacja miała miejsce w 46 minucie. Gospodarze ruszyli w kierunku bramki Orląt i już po kilku podaniach piłka zatrzepotała w siatce baboszewian. Co robili w tym momencie obrońcy?

Orlęta grały jakby bez koncepcji. Brakowało determinacji, woli walki, a może to gospodarze byli tak mocni, że nie pozwolili na zbyt wiele baboszewianom. Jeden z nielicznych ataków Orląt, w 53 minucie został zakończony przez Wiśniewskiego niecelnym strzałem. A gospodarze tylko na to czekali i niemiłosiernie punktowali słabo grających baboszewian. W 65 minucie padła czwarta bramka dla Wkry, która zasłużyła w tym spotkaniu na zwycięstwo.

Na boisku próbował jeszcze coś zmienić Paweł Bartczak, który dwoił się i troił na murawie. W 82 minucie z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne, lecz do piłki żaden z piłkarzy nie doszedł.

Do końca spotkania już nic się nie zmieniło. Niestety, Orlęta ponownie tej wiosny nie przywiozły żadnego punktu z wyjazdowego spotkania, choć początek meczu wskazywał na zupełnie coś innego.

Wkra Żuromin - Orlęta Baboszewo 4:1 (2:1)

bramka: Kornatowski (12, asysta Piotrowski).

Orlęta: Marcin Osowski - Daniel Gryszpanowicz, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz, Rafał Karcz, Jarosław Wojciechowski (39, Marcin Witulski), Cezary Mak, Artur Piotrowski, Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z MKS Małkinia, Wkrą Bieżuń i Wkrą Żuromin)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do