Reklama

RetroPiłka - maj 2005 - Tęcza 34 Płońsk

Tęcza 34 Płońsk w sezonie 2004-2005 grała w Mazowieckiej Lidze Seniorów.

Po kwietniowych spotkaniach rundy wiosennej płońszczanie byli na siódmym miejscu w tabeli. Po meczach majowych - przy jednym zwycięstwie i czterech porażkach - spadli na ósme.

Majowe spotkania:

4.05.: RKS Ursus Warszawa - Tęcza 34 Płońsk 2:0 (1:0)

Tęcza: Marcin Cichowicz - Mariusz Kiępczyński, Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Michał Michalski, Piotr Stańczak, Jacek Borkowski, Wojciech Bluszcz, Sławomir Jóźwiak, Radosław Tworek (46, Emil Bogucki), Hubert Miąsek.

Tęcza gra w kratkę

Po sobotnim efektownym zwycięstwie u siebie nad Legionovią (5:1) przyszła kolejna przegrana. Tym razem płońszczanie ulegli w wyjazdowym meczu Ursusowi Warszawa 0:2. Ostatnio Tęcza gra w kratkę, po przegranej w Bieżuniu przyszła wygrana z Legionovią, a teraz znowu porażka - z Ursusem. Jeśli jest to obecnie piłkarską regułą płońszczan - kolej na zwycięstwo w sobotę z Ciechanowem.

Przed środowym spotkaniem w Warszawie płońscy piłkarze zapowiadali grę o trzy punkty. O tym, że są dobrze zmotywowani świadczyły już pierwsze minuty tego wyjazdowego meczu. Ich akcje, rozgrywane szybko i zdecydowanie, efekt bramkowy mogły przynieść już w szóstej minucie. Po zagraniu Huberta Miąska ze środka pola do wchodzącego z prawego skrzydła Piotra Stańczaka, droga do bramki gospodarzy stanęła otworem. Jednak „Stanio”, zamiast uderzać na bramkę warszawian, oddał piłkę z powrotem do nadbiegającego w pole karne „Czenia”. Ten co prawda skierował futbolówkę w światło bramki, lecz jego uderzenie zablokował jeden z obrońców.

Po tej akcji jeszcze bardziej rosła przewaga gości. Gospodarze aby uchronić się przed stratą gola często zatrzymywali szarżujących płońszczan faulami.

Gra zaczęła się wyrównywać po pierwszych 15 minutach meczu. Od tego momentu do głosu coraz częściej zaczęli dochodzić gospodarze. Jednak dobrze spisujący się tego dnia Marcin Cichowicz nie pozwalał wbić sobie gola. Na uwagę zasługuje jego interwencja z 19 minuty. Wówczas to, po  błędach płońskiej obrony precyzyjnym dośrodkowaniem z lewej strony popisał się skrzydłowy Ursusa. Po jego podaniu piłka trafiła do wbiegającego w pole karne napastnika, którego strzał głową został instynktownie i efektownie wybroniony przez płońskiego golkipera.

W 23 minucie gospodarze - w przeciwieństwie do Tęczy - potrafili udokumentować lepszy okres swojej gry bramką.

Po utracie gola płońszczanie ruszyli do ataku, jednak ich akcje były chaotyczne.

Przed wejściem na murawę, na drugą odsłonę meczu, trener Zbigniew Pawłowski dokonał zmiany. Za Radosława Tworka, który grał na lewej pomocy, wszedł Emil Bogucki - jedyny w Warszawie rezerwowy Tęczy.

Pierwsze minuty drugiej odsłony spotkania znów należały do przyjezdnych. W 50 minucie meczu bliski wyrównania rezultatu był Wojciech Bluszcz, jednak rozgrywający Tęczy zamiast uderzyć z pierwszej piłki wdał się w drybling z obrońcami gospodarzy. W konsekwencji co prawda oddał strzał na bramkę, ale piłka zblokowana po drodze przez obrońcę, była łatwym łupem dla bramkarza. Kolejna bardzo groźna sytuacja nadarzyła się po czterech minutach. I znów w roli głównej był Bluszcz. Tym razem jego strzał trafił jedynie w boczną siatkę.

Po szybkich akcjach z początku drugiej części gry, w poczynania płońszczan ponownie wdał się marazm, co powoli zaczęli wykorzystywać gospodarze. Po jednej z ich kombinacyjnych akcji przed utratą kolejnego gola, efektownym wślizgiem uratował Tęczę, Piotr Górnicki.

Dopiero końcówka meczu przyniosła znów przyspieszenie gry płońszczan, którzy próbowali z większym animuszem i przy pomocy większej liczby zawodników atakować bramkę rywali. W 73 minucie tym razem bliski szczęścia był Miąsek, ale jego strzał okazał się niecelny.

A warszawianie liczyli na kontry. I właśnie po jednej z nich - już w doliczonym czasie gry - padła druga bramka dla Ursusa.

- Z przebiegu gry zasłużyliśmy na remis - powiedział trener płońszczan Zbigniew Pawłowski. -  Był to mecz walki. Szczególnie w tym spotkaniu brakowało strzałów z dystansu. Tym bardziej, że nasiąknięta murawa sprzyjała takim uderzeniom.

7.05.: Tęcza 34 Płońsk - MKS Ciechanów 2:0 (0:0)

bramki: Stańczak (58, asysta Bluszcz), Bluszcz (75, karny po faulu na Borkowskim).

Tęcza: Marcin Cichowicz - Mariusz Kiępczyński (54, Jacek Borkowski), Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Michał Michalski, Damian Wierzchowski, Sławomir Jóźwiak, Wojciech Bluszcz, Emil Kuciński (27, Emil Bogucki), Damian Makowski, Piotr Stańczak (85, Paweł Osmański).

Zwycięska walka o prestiż

Nasza ocena, że Tęcza gra w kratkę znalazła kolejne potwierdzenie. Tym razem jednak było ono miłe, bo zwycięskie. Tym bardziej miłe, iż przeciwnikiem płońszczan był ciechanowski MKS, a spotkania te - od dawna - są walką o prestiż.

Nie trzeba chyba zbytnio rozpisywać się na temat spotkań pomiędzy Płońskiem a Ciechanowem - wiadomo, od wielu, wielu lat nie jest to tylko walka o ligowe punkty, ale  również o prestiż. Płońszczanie szybko więc musieli zapomnieć o środowej wpadce z Ursusem (0:2) i nie dopuszczali innej opcji jak tylko zwycięstwo w pojedynku z MKS-em. W ekipie Tęczy nadal brakuje pauzującego po przebytej chorobie Sławomira Daniszewskiego co jest na pewno sporym osłabieniem, a ponadto w sobotę zabrakło Huberta Miąska, Radosława Tworka, Sebastiana Tworka, Piotra Matczaka, więc problemy ze składem były dużą bolączką trenera Zbigniewa Pawłowskiego.

Pierwsze minuty tego spotkania były takie, jak się można było spodziewać. Obie drużyny nie rzuciły się do ataku, tylko dążyły do opanowania środka pola. Tam też piłka przebywała najczęściej, a na boisku dominowała twarda walka. Pierwsi zaatakowali gracze MKS-u, lecz ich dobrze zapowiadająca się akcja zakończyła się niecelnym strzałem. Chwilę później składną akcją odpowiedzieli także płońszczanie, dośrodkowywał Emil Kuciński, ale z futbolówką minął się minimalnie Piotr Stańczak. W 18 minucie meczu ponownie w pole karne zacentrował Kuciński, a tym razem „Stanio” oddał niecelny strzał na bramkę z bliskiej odległości, choć wydawało się, że był on przy tym faulowany, lecz sędzia nie zareagował na pretensje płońskiego napastnika.

Sytuacje te nie zwiastowały niestety przejęcia inicjatywy przez Tęczę, bo były to tylko pojedyncze zrywy, a coraz lepiej w ofensywie grali goście. Ciechanowianie z minuty na minutę nabierali pewności w grze i zaczęli naciskać płońszczan. Na domiar złego przedwcześnie - z powodu bolesnej kontuzji mięśnia dwugłowego uda - plac gry musiał opuścić lewoskrzydłowy Tęczy, Emil Kuciński. Ciechanowianie natomiast pracowali na objęcie prowadzenie dalej i kilkakrotnie po ich akcjach „zapachniało” golem dla gości. A najbliżej jego zdobycia MKS był w 33 minucie spotkania i płoński zespół uratował wtedy bramkarz - Marcin Cichowicz, który z trudem i efektownie wybronił uderzenie gracza MKS-u z dziesięciu metrów.

Druga część gry zaczęła się od... silnych opadów deszczu i twardej walki na całym boisku. Zawodnicy obu drużyn grali z ogromnym zaangażowaniem - zdawali sobie sprawę z tego, że ten kto straci pierwszy bramkę może przegrać cały mecz. I taka akcja nastąpiła w 58 minucie. Po kolejnym mocnym uderzeniu gości, piłkę pewnie wyłapał Marcin Cichowicz i długim podaniem - aż w pole karne przeciwnika - uruchomił Wojciecha Bluszcza. Ten oddał - z pozoru lekki i niegroźny - strzał głową. Bramkarz gości nie zdołał jednak złapać mokrej futbolówki, wypuścił ją przed siebie, a Piotr Stańczak był tam, gdzie być powinien i sytuacyjnym strzałem z kilku metrów wyprowadził Tęczę na prowadzenie. Strata gola wyraźnie zdeprymowała graczy Ciechanowa, bo od tego momentu inicjatywa należała do graczy z Płońska, którzy co i raz zagrażali bramce MKS-u. Goście, nie mając innego wyjścia, rzucili wszystko na jedną kartę, co w dużej mierze umożliwiało płońszczanom wyprowadzanie szybkich kontrataków. Właśnie po jednym z nich z prawej strony dośrodkowywał Damian Makowski, a Wojciech Bluszcz w bardzo dogodnej sytuacji, trafił wprost w bramkarza gości. W 75 minucie ciechanowianie już nie mieli tyle szczęścia co chwilę przedtem. W dość niegroźnej sytuacji, jednemu z ich obrońców puściły chyba nerwy, bo faulował we własnym polu karnym Jacka Borkowskiego i sędzia bez wahania podyktował rzut karny. Pewnym strzałem wykorzystał go Wojciech Bluszcz i było 2:0. Goście przejawiali jeszcze ducha walki i starali się zdobyć choćby gola honorowego, ale po kolejnej kontrze Tęczy, sędzia (za faul na Bluszczu) podyktował kolejny rzut karny. Naprzeciw bramkarza ponownie stanął Wojciech Bluszcz, ale tym razem to golkiper Ciechanowa wygrał tę rywalizację. Na szczęście miało to jedynie wpływ na ostateczne rozmiary zwycięstwa.

14.05.: Mazowsze Płock - Tęcza 34 Płońsk 4:0 (1:0)

Tęcza: Marcin Cichowicz - Mariusz Kiępczyński, Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Michał Michalski, Damian Wierzchowski, Wojciech Bluszcz, Jacek Borkowski, Damian Makowski, Emil Bogucki (71, Paweł Osmański), Hubert Miąsek.

Bezsilność całkowita

Płońszczanie tylko w pierwszej połowie toczyli równorzędną walkę z przeciwnikiem, druga połowa była już tylko popisem płocczan i bezsilnością graczy Tęczy. Zarówno w ofensywie jak i w defensywie płońszczanie byli o niebo gorsi od rywali i ostatecznie ulegli Mazowszu 0:4.

Jednej z przyczyn tak słabego występu Tęczy można upatrywać w braku podstawowych zawodników, jednak i to płońszczan do końca nie usprawiedliwia. W spotkaniu z Mazowszem nie zagrali: z powodu choroby Sławomir Daniszewski, kontuzje wykluczyły Radosława Tworka i Emila Kucińskiego, za żółte kartki pauzował Sławomir Jóźwiak, a Piotr Stańczak znajdował się co prawda na ławce rezerwowych, ale trener Zbigniew Pawłowski doszedł do wniosku, że „Stanio” z powodu kontuzji kostki w meczu tym i tak nie zagra.

Ten kto był świadkiem pierwszej połowy tego spotkania mógł odczuwać po niej pewien niesmak, bo widowisko to było, delikatnie mówiąc, bardzo słabe. Najpierw zgodnie z oczekiwaniami nacisnęli gracze gospodarzy, ale nic im z tego nie wychodziło. Mimo to jednak trener Zbigniew Pawłowski wolał dmuchać na zimne i postanowił przekwalifikować obrońcę - Mariusza Kiępczyńskiego na napastnika a na jego pozycji zagrał Damian Makowski.

Grą, zarówno Tęczy jak i Mazowsza, rządził przypadek, a w dodatku dokładnemu rozgrywaniu piłki przeszkadzała niezbyt równa płyta boiska. W przeciągu niemalże całej pierwszej połowy można było zobaczyć jedynie znaczną ilość pojedynków główkowych, bo piłka była zagrywana przez piłkarzy obu drużyn. Na boisku dominował chaos i zamieszanie, a całą grę można było określić w żargonie piłkarskim jako „bilard”, „wybijankę” lub coś w tym stylu. W takim oto stylu dobiegała powoli końca ta niezbyt ciekawa pierwsza połowa i wszyscy zebrani na stadionie w Płocku mieli nadzieję, że druga część gry przyniesie może trochę więcej emocji. Tymczasem jednak w 43 minucie doszło, do można powiedzieć, przełomowego momentu tego spotkania. Jeden z zawodników Mazowsza wdarł się w pole karne Tęczy, lecz nie miał zbyt dobrej okazji do tego, by oddać strzał, więc nie wiadomo dlaczego Piotr Górnicki bezpardonowo zaatakował płocczanina z tyłu. Sędzia bez wahania podyktował rzut karny, po którym Mazowsze wyszło na prowadzenie.

Druga połowa tego spotkania rozpoczęła się dla Tęczy najgorzej jak tylko można, bo już po trzech minutach gry padła efektowna bramka dla gospodarzy i było już 2:0. Płońszczanie jeszcze dobrze nie oswoili się z faktem dwubramkowej straty, a po kolejnych dwóch minutach przegrywali już trzema bramkami. Po kontrze gospodarzy jeden z ich zawodników wyszedł na „sam na sam” z Marcinem Cichowiczem i co prawda „Cichy” wybronił ten strzał, ale przy dobitce był już bezradny. Nie da się ukryć, że ze słabej gry i jednych i drugich rozpoczął się momentalnie teatr jednego aktora, którym było oczywiście Mazowsze. Gospodarze podkręcili nieco tempo tego spotkania i zdobywali z minuty na minutę coraz większą przewagę, a piłkarze Tęczy nie byli w stanie temu zapobiec. Kilka minut później, po kolejnej akcji płocczan i prostopadłym podaniu znowu zawodnik gospodarzy ponownie znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem i zdobył czwartego gola.

Płońszczanie, tak jak i w pierwszej połowie, nie oddali żadnego strzału w światło bramki, za to gospodarze stwarzali sytuację za sytuacją, które albo marnowali, albo Tęczę ratował Marcin Cichowicz.

21.05.: Tęcza 34 Płońsk - Korona Ostrołęka 1:2 (0:0)

bramka: Bluszcz (84, asysta Bogucki).

Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Sławomir Daniszewski (72, Mariusz Kiępczyński), Michał Michalski, Damian Wierzchowski (76, Emil Bogucki), Wojciech Bluszcz, Sławomir Jóźwiak, Radosław Tworek (51, Jacek Borkowski), Hubert Miąsek, Piotr Stańczak.

A jesienią byli za nami

Tęcza nie zatrzymała zmierzającej wiosną konsekwentnie do awansu do IV ligi, ostrołęckiej Korony, ulegając jej wprawdzie tylko jedną bramką, ale wyraźnie.

Goście, którzy jesienią plasowali się w tabeli niżej niż Tęcza, praktycznie przez cały mecz dominowali na boisku, strzelili dwie bramki, a płońszczanie tylko w końcówce pokazali wolę walki, zdołali strzelić kontaktowego gola, lecz to było zbyt mało, aby wywalczyć chociażby remis.

Nie ma co ukrywać, że ostatnio płońszczanie nie prezentują się zbyt dobrze. W poprzednim spotkaniu Tęcza wyraźnie uległa płockiemu Mazowszu aż 0:4, a mecz u siebie z Koroną miał być swoistą rehabilitacją za porażkę sprzed tygodnia. Jednak wiadomo było, że zadanie to będzie bardzo trudne, bo Korona prezentuje się w lidze bardzo dobrze, zajmując w niej drugie miejsce. Jedynym pozytywnym aspektem tego spotkania był powrót do gry po chorobie Sławomira Daniszewskiego, który zagrał na środku obrony od pierwszych minut. Wystąpili też, powracający do zdrowia po kontuzjach, Piotr Stańczak oraz Radosław Tworek, z urazem ciągle walczy natomiast Emil Kuciński.

Początek meczu - a może i nawet cała pierwsza jego część - niestety nie był zbyt porywającym spektaklem. Gra była chaotyczna, momentami nawet nudna, piłkarze obydwu zespołów często zagrywali niedokładnie, co przekładało się na brak klarownych sytuacji do strzelenia bramek. W środku pola więcej biegali zawodnicy Korony. To goście byli bardziej ruchliwi, przejawiali większą chęć, zaangażowanie i zapał do gry. Taka sytuacja sprawiała, że gracze Korony coraz częściej gościli pod bramką Marcina Cichowicza, który niejednokrotnie musiał ratować swój zespół przed utratą gola (a raz uczynił to w naprawdę pięknym stylu). Tęcza groźnie zaatakowała praktycznie raz - w 23 minucie. Podanie od Damiana Wierzchowskiego otrzymał Piotr Stańczak, który mógł zdobyć gola, ale by trafić do siatki wybrał chyba najtrudniejsze rozwiązanie - próbował technicznie lobować bramkarza i przeniósł piłkę nad bramką.

Druga połowa nie różniła się wiele od pierwszej, bo to cały czas zawodnicy z Ostrołęki dyktowali warunki na boisku i to oni tylko praktycznie atakowali. Różnica była tylko jedna - acz gorzka dla miejscowych kibiców. Goście zaczęli być bardziej skuteczni. Efekt przyszedł już w 51 minucie, po składnej i szybkiej akcji Korony. Następne minuty niestety nie napawały optymizmem. Tęcza praktycznie nie zrobiła nic, by stworzyć sobie szansę na wyrównanie. Na domiar złego, ekipa z Ostrołęki nie zwalniała tempa i kilka chwil później, po rzucie rożnym i strzale jednego z ich piłkarzy, piłkę z linii bramkowej musiał wybijać Michał Michalski. A w 66 minucie padła druga bramka dla Korony. Przy tej bramce mógł chyba lepiej zachować się Marcin Cichowicz, który co prawda obronił strzał z rzutu wolnego, ale piłka wpadła wprost pod nogi napastnika gości. Ten podał jeszcze do kolegi, który celnie strzelił praktycznie do pustej bramki. W następnych minutach Korona nadal atakowała, a przed utratą kolejnych goli ratował Tęczę Marcin Cichowicz, albo sami gracze Ostrołęki, którzy marnowali dogodne sytuacje. Czas upływał a sposób gry Tęczy pozostawał taki sam. Nieoczekiwane przebudzenie nastąpiło w 84 minucie, kiedy to Emil Bogucki zagrał piłkę na prawą stronę do Wojciecha Bluszcza, a ten popędził w stronę bramki Korony, wpadł w pole karne i z ostrego kąta zdobył kontaktowego gola. Płońszczanie wreszcie zaczęli grać z determinacją, ale na bramkę dającą remis, po prostu nie starczyło im ani czasu, ani sił i Tęcza musiała pogodzić się z porażką.

28.05.: Tęcza 34 Płońsk - Skra Drobin 1:2 (0:0)

bramka: Miąsek (78, karny po zagraniu ręką przeciwnika).

Tęcza: Piotr Klękowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Sławomir Daniszewski, Radosław Tworek, Damian Wierzchowski (75, Paweł Osmański), Jacek Borkowski, Sławomir Jóźwiak, Emil Bogucki (60, Marcin Rosiak), Hubert Miąsek, Wojciech Bluszcz.

Smutne pożegnanie z kibicami

Tęcza zagrała po raz ostatni przed własną publicznością w tym sezonie. I to płońskie piłkarskie pożegnanie wypadło bardzo, bardzo smutno.

Już od kilku tygodni widać, że z grą płońszczan dzieje się coś dziwnego, ale dwie poprzednie porażki można było usprawiedliwić tym, że odniesione one zostały z drużynami z wyższej półki ligowej - Mazowszem Płock i Koroną Ostrołęka. Płoński zespół trapiły także kontuzje, choroby i to też przyczyniało się do niezbyt dobrych występów. Jednak w meczu ze Skrą nie można było mówić o takich czynnikach, mimo że brakowało i kontuzjowanego Kucińskiego i pauzującego za kartki Stańczaka - to bez względu na wszystko płońszczanie powinni to spotkanie wygrać, bo przeciwnik nie był najsilniejszy. Przed własną publicznością płońszczanie pokazali jednak niemoc, nieporadność i słabe zaangażowanie.

Już od początku tego spotkania widać było, że ekipa z Drobina porusza się szybciej, chce grać, atakować, chce po prostu wygrać. Płońszczanie natomiast przez pierwszy okres gry skupiali się głównie na powstrzymywaniu drobinian, ale nawet to w niektórych przypadkach było dla nich rzeczą trudną. W ciągu czterech minut zawodnicy Skry wypracowali sobie dwie dogodne sytuacje podbramkowe, lecz ani strzał z daleka z 2 minuty, ani strzał głową z 4 minuty nie znalazł drogi do bramki Piotra Klękowicza. Kilka chwil po tym goście ponownie groźnie zaatakowali. Z lewej strony pola karnego Tęczy, jeden z piłkarzy Skry był praktycznie na czystej pozycji, aby oddać skuteczne uderzenie, lecz na szczęście dla płońszczan tak się jednak nie stało. Było to poważne ostrzeżenie dla Tęczy, że tak pasywna gra, i w ataku i w obronie, może się skończyć tragicznie. Płońszczanie odpowiedzieli jednak szybko. Ze środka pola prostopadle do Huberta Miąska zagrywał Wojciech Bluszcz, a „Czenio” z linii szesnastki uderzył wprawdzie mocno, ale niecelnie. Potem okazało się, że była to jedyna groźna sytuacja Tęczy w pierwszej połowie. Tuż przed przerwą piłka wpadła wprawdzie do siatki gości, ale gol ten nie mógł zostać uznany. Z rzutu wolnego bezpośrednio uderzył Hubert Miąsek, ale był to wolny pośredni.

Gole zaczęły padać od 50 minuty. W narożniku pola karnego Tęczy po starciu z Radosławem Tworkiem, upadł napastnik gości, a sędzia - mimo protestów płońszczan - bez wahania podyktował rzut karny, który drobinianie wykorzystali. I dopiero ta sytuacja wyzwoliła wśród graczy Tęczy piłkarską złość, która przełożyła się na większe zaangażowanie i chęć strzelenia gola. Ataki te były jednak chaotyczne i nerwowe, a goście wykorzystywali to do groźnych kontrataków. Płońszczanom udało się wyrównać dopiero w 78 minucie. W pole karne dośrodkowywał Sławomir Jóźwiak, a piłka trafiła w rękę obrońcy i sędzia, drugi raz w tym meczu, podyktował karnego. Jedenastkę pewnie wykorzystał Hubert Miąsek i nadzieja na zwycięstwo jeszcze nie zgasła. Ale w końcówce, wbrew oczekiwaniom to drobinianie bardziej się starali o zwycięstwo niż Tęcza, która popełniała katastrofalne błędy w obronie, a Skra stwarzała okazję za okazją. Po jednej z takich akcji gości padła bramka na 2:1 i płońszczanie zanotowali trzecią porażkę z rzędu.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Ursusem Warszawa, MKS Ciechanów, Mazowszem Płock, Koroną Ostrołęka i Skrą Drobin)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do