Reklama

RetroPiłka - maj 2005 - Błękitni Raciąż

W sezonie 2004-2005 Błękitni Raciąż rywalizowali w lidze okręgowej.

Po kwietniowych meczach raciążanie odrobili straty i wskoczyli na fotel lidera! Maj to utrzymanie znakomitej passy. Cztery zwycięstwa i remis pozwoliły Błękitnym utrzymać pierwsze miejsce. Przed finałem sezonu raciążanie mieli dwa punkty przewagi nad żuromińską Wkrą i czekające ich bezpośrednie starcie z wiceliderem.

Majowe (z wyjątkiem kolejki na przełomie kwietnia i maja) spotkania:

30.04.: Błękitni Raciąż - MKS Małkinia 2:0 (1:0)

bramki: Żochowski (32, asysta Lewandowski); Karwowski (90, asysta Banaszewski).

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański, Kamil Wróblewski, Paweł Kopczyński (73, Mariusz Winter), Kamil Baranowski, Jarosław Żebrowski, Robert Dureński (73, Dariusz Karwowski), Hubert Lewandowski, Daniel Banaszewski, Dariusz Przebierała (46, Rafał Brzeziński), Robert Żochowski (89, Damian Kujawski).

Słabo ale zwycięsko

Kolejne zwycięstwo odnieśli piłkarze Błękitnych Raciąż. Tym razem pokonali MKS Małkinię 2:0. Sukces ten zawdzięczają przede wszystkim bramkarzowi Krzysztofowi Goszczyńskiemu, który kilkakrotnie ratował drużynę przed utratą bramki i solidnej obronie, kierowanej przez kapitana Krzysztofa Poczmańskiego.

Z przebiegu gry to goście byli zespołem aktywniejszym i częściej atakowali bramkę raciążan. Gospodarze w niczym nie przypominali drużyny, która przed tygodniem po koncertowej grze pokonała MKS Przasnysz.

 Już od samego początku dosyć nerwowo i groźnie było w polu karnym Błękitnych. Najpierw goście postraszyli raciążan dwukrotnymi dośrodkowaniami w pole karne z rzutów rożnych, by w 6 minucie mocnym strzałem na bramkę zmusić bramkarza raciążan Krzysztofa Goszczyńskiego do zaprezentowania swoich umiejętności. Raciążanie praktycznie przez pierwsze 30 minut tego spotkania nie skonstruowali składnej akcji, która przyniosłaby większe zagrożenie pod bramką Małkini.

Szczęście do miejscowych uśmiechnęło się 32 minucie, kiedy w środkowej części boiska piłkę przejął Hubert Lewandowski, zgubił atakującego go rywala i po blisko 20-metrowym biegu dokładnie podał w pole karne do Roberta Żochowskiego. Snajper Błękitnych zwodem oszukał obrońcę z Małkini i bez większego problemu umieścił piłkę w siatce gości. Bramka ta nie zmieniła obrazu gry, bo do końca pierwszej połowy  spotkania - mimo utraty bramki - drużyną przeważającą byli goście.

Po przerwie ponownie więcej z gry mieli przyjezdni. Pierwsi jednak zaatakowali raciążanie, kiedy Lewandowski szybkim podaniem uruchomił Daniela Banaszewskiego, a ten mając dobrą pozycję do strzału w ostatniej chwili zgubił piłkę. W odpowiedzi goście w 50 minucie, po faulu Roberta Dureńskiego, wykonywali z 25 metrów rzut wolny. Precyzyjnie i mocno uderzoną piłkę zmierzającą w światło bramki, na rzut rożny wybił golkiper raciążan. Kolejne 10 minut to cztery groźne sytuacje piłkarzy z Małkini i ponowna skuteczna gra bramkarza z Raciąża. W 73 minucie trener Andrzej Wochnowicz wprowadził na boisko dwóch zawodników: Mariusza Wintera i Dariusza Karwowskiego. Szczególnie gra tego drugiego ożywiła końcowe minuty tego spotkania.

Ostatnie 10 minut meczu to gra „na całość” piłkarzy Małkini, którzy nie mając już nic do stracenia ruszyli całą drużyną na bramkę gospodarzy. To stwarzało możliwość Błękitnym do przeprowadzenia szybkich kontr. I tak w 81 minucie Dariusz Karwowski zagrał do Rafała Brzezińskiego, a ten posłał piłkę nad poprzeczką gości. W 85 minucie ponownie Karwowski uruchomił Żochowskiego, który strzelił minimalnie obok lewego słupka bramki gości. W 87 minucie ponownie groźnie było w polu karnym raciążan, ale i tym razem szczęście nie opuściło gospodarzy i zagrożenie zostało opanowane. W odpowiedzi szybką kontrę raciążan rozpoczął Banaszewski, który po blisko 40-metrowym rajdzie lewą stroną boiska, gubiąc po drodze trzech piłkarzy Małkini, dośrodkował w pole karne do Karwowskiego, a ten z ostrego kąta strzelił drugą bramkę dla Błękitnych.

Dotychczas wielokrotnie było tak, że kibice pamiętali porażki raciążan po ich bardzo dobrej grze, tym razem mimo słabej gry wszyscy są zadowoleni, bo Błękitni odnieśli kolejne zwycięstwo, a to w tej chwili jest najważniejsze. Na pochwałę zasługuje postawa całej formacji obronnej, która należy do najbardziej szczelnych w lidze okręgowej. Raciążanie stracili 17 bramek w 20 spotkaniach, z czego tylko 3 na własnym boisku.

7.05.: Wieczfnianka Wieczfnia - Błękitni Raciąż 0:0

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański, Kamil Wróblewski, Paweł Kopczyński, Jarosław Żebrowski, Robert Dureński, Hubert Lewandowski (46, Mariusz Winter), Daniel Banaszewski, Piotr Guła (46, Kamil Baranowski), Dariusz Przebierała, Robert Żochowski (85, Dariusz Karwowski).

Remis po twardej walce

Bardzo ważny punkt wywieźli piłkarze Błękitnych Raciąż z trudnego terenu Wieczfnianki Wieczfnia. Bezbramkowy remis nie krzywdzi żadnej z drużyn i jest sprawiedliwym podsumowaniem całego spotkania. W niedzielę (po meczu Orlęta-Wkra) okazało się jednak, że remis w Wieczfni był nie zyskiem, a stratą - Błękitni stracili fotel lidera.

Ciekawy i wyrównany mecz obejrzeli kibice zgromadzeni na stadionie Wieczfnianki Wieczfnia. Gospodarze, którzy wiosną w siedmiu spotkaniach, aż sześciokrotnie schodzili z boiska zwycięscy (pokonali m.in. Wkrę Żuromin, Orlęta Baboszewo, Kryształ Glinojeck), a tylko raz zremisowali w wyjazdowym spotkaniu z MKS Przasnysz, przystąpili do meczu w roli faworyta. Zwycięstwo w tym meczu zbliżało ich na 7 punktów do lidera i pozwoliłoby włączyć się w walkę o awans. Każdy inny wynik w dużym stopniu przyczyniałby się do tego, że Wieczfnia przestałaby się już liczyć w ostatecznej walce o MLS. Raciążanie liderujący w lidze okręgowej jechali na mecz z pewnymi obawami, bo Krzysztof Goszczyński, Robert Żochowski i Hubert Lewandowski zmuszeni byli do gry z uciążliwymi urazami. Natomiast egzaminy uniemożliwiły występ w meczu Rafałowi Brzezińskiemu.

Spotkanie zgodnie z przewidywaniami rozpoczęło się od bardzo ofensywnych ataków Wieczfni. Od samego początku meczu, bardzo dobrze grająca linia obrony Błękitnych nie dopuszczała jednak do zbyt groźnych akcji pod swoją bramką, a jedynym zagrożeniem ze strony miejscowych były przede wszystkim strzały z rzutów wolnych. I dwukrotnie w pierwszym kwadransie gry, właśnie po takich strzałach, duże umiejętności pokazał Krzysztof Goszczyński. Raciążanie pierwszy (i to niecelny) strzał oddali dopiero w 19 minucie. A potem ponownie dwukrotnie po rzutach wolnych Błękitnych ratowały udane interwencje Goszczyńskiego. Widząc coraz większe zagrożenie pod swoją bramką raciążanie po 30 minutach zaczęli narzucać swój styl gry, przechodząc z defensywy do odważniejszego atakowania bramki gospodarzy. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo w końcowym fragmencie pierwszej połowy to Błękitni byli zespołem lepszym, a strzały Żochowskiego w 35 minucie, Żebrowskiego w 42 minucie i Dureńskiego w 43 minucie zwiastowały, że druga połowa już wcale nie musi należeć do miejscowych.

Faktycznie drugie 45 minut meczu to bardzo dobra gra Błękitnych. Dużo ożywienia na boisko wniósł wprowadzony w drugiej połowie Mariusz Winter, a piłka po jego strzale (w 50 minucie, po podaniu Banaszewskiego) minimalnie przeleciała nad poprzeczką bramki gospodarzy. Błękitni grali mądrze, nie atakowali za wszelką cenę szukając okazji do groźnych sytuacji po szybkich rajdach Żochowskiego i Banaszewskiego. Dobrze przez całe spotkanie grał (solenizant) Dureński, który dryblingiem próbował przedostać się w pole karne Wieczfni, a obrońcy widząc zagrożenie z jego strony często powstrzymywali go faulem. Po jednym z takich fauli, w 65 minucie meczu, z rzutu wolnego strzelał Winter, ale jego strzał pewnie wyłapał golkiper Wieczfni. Minutę później doskonałą okazję do strzelenia bramki miał Żochowski, który przeprowadził rajd lewą stroną boiska mijając po drodze trzech piłkarzy Wieczfni i kiedy wydawało się, że skieruje piłkę w światło bramki gospodarzy w ostatniej chwili został przewrócony w polu karnym (bez efektu w postaci decyzji sędziego). Wymiana ciosów trwała do 90 minuty, a w 75 minucie raz jeszcze przed utratą bramki raciążan uratował bramkarz Goszczyński, który po raz szósty w tym spotkaniu obronną ręką wyszedł po strzale z rzutu wolnego.

Wynik bezbramkowy utrzymał się do końca spotkania i jest on z całą pewnością zasługą całego zespołu Błękitnych, który tego dnia grał bardzo dobrze taktycznie. Godny odnotowania jest fakt, że drużyna Błękitnych Raciąż to jedyny zespół ligi okręgowej, który w tym sezonie nie przegrał spotkania wyjazdowego.

14.05.: Błękitni Raciąż - Gwar Pawłowo 2:1 (1:0)

bramki: Brzeziński (44, asysta Lewandowski), Kopczyński (66, asysta Przebierała).

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański, Kamil Wróblewski, Paweł Kopczyński, Kamil Baranowski (82, Piotr Guła), Rafał Brzeziński, Jarosław Żebrowski, Robert Dureński (46, Mariusz Winter), Hubert Lewandowski, Daniel Banaszewski, Dariusz Przebierała (69, Dariusz Karwowski).

Powrót na fotel lidera

Na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu piłkarze Błękitnych Raciąż, po zwycięstwie nad Gwarem Pawłowo 2:1 i jednoczesnym remisie 1:1 Wkry Żuromin na własnym stadionie z GKS Strzegowo, powrócili na pierwsze miejsce w tabeli ligi okręgowej.

Po raz kolejny potwierdziła się reguła, że raciążanie o wiele lepiej prezentują się w meczach wyjazdowych i w spotkaniach z wyżej notowanymi drużynami. Co prawda cieszy kolejny zwycięski mecz Błękitnych na własnym boisku, ale gra nie mogła podobać się kibicom i nie podobała się również samym piłkarzom, komentującym to spotkanie po jego zakończeniu.

 Mecz powinien rozstrzygnąć się w pierwszych 25 minutach, kiedy dużą przewagę osiągnęli gospodarze, a goście z Pawłowa skutecznie bronili się na własnej połowie. Już pierwsza akcja wyróżniających się zawodników tego meczu - Rafała Brzezińskiego z Pawłem Kopczyńskim i strzale tego drugiego powinna zakończyć się golem dla Błękitnych. Podobnie powinno być chwilę później, gdy dryblujący w polu karnym Dariusz Przebierała w doskonałej sytuacji zgubił piłkę. Napór Błękitnych trwał, jednak efektów w postaci gola nie było. Kolejne strzały Przebierały, Jarosława Żebrowskiego czy też Kamila Wróblewskiego z rzutu wolnego nagradzane były jedynie oklaskami, ale oczekiwana bramka nie padała. W 24 minucie doskonałą akcję przeprowadził Daniel Banaszewski, który zagrał na wolne pole do Przebierały, a ten mając przed sobą jedynie bramkarza Gwaru fatalnie przestrzelił z 8 metrów posyłając piłkę nad poprzeczką. Po okresie przewagi gospodarzy piłkarze Gwaru coraz śmielej zaczęli przekraczać środek boiska i próbowali mozolnie, acz nieudolnie, konstruować akcje. Najlepszą okazję stworzyli sobie po rzucie wolnym w 35 minucie, gdy silnie uderzoną piłkę po strzale z 30 metrów wyłapał bramkarz Krzysztof Goszczyński. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem bezbramkowym, w 44 minucie Hubert Lewandowski dokładnym podaniem obsłużył Brzezińskiego, a ten opanował w polu karnym piłkę i precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gości.

Na drugą połowę raciążanie wyszli trochę ospali i zbyt pewni siebie. Myśleli, że jest już po meczu, a drugie 45 minut rozegrają bez większego nakładu sił. Takie nastawienie mogło zostać bardzo szybko ukarane, bo gdyby po akcjach z 50 i 59 minuty napastnicy Gwaru Pawłowo strzelali na bramkę Błękitnych bardziej precyzyjnie, wynik mógłby być zupełnie inny. Po kwadransie raciążanie jakby przebudzili się i ponownie częściej atakowali bramkę gości. Dobre spotkanie rozegrał Brzeziński, który często uciekał lewą stroną boiska obrońcom Gwaru i groźnie dośrodkowywał w pole karne, w którym odczuwalny był brak Roberta Żochowskiego (kontuzjowany nie mógł wystąpić w tym meczu). Jeśli nie ma napastników, bramki potrafią też strzelać obrońcy, czego przykładem była akcja z 66 minuty, którą rozpoczął Banaszewski z Lewandowskim, który zagrał do Przebierały, a ten podał do Kopczyńskiego, który wbiegając z prawej strony boiska w pole karne silnym płaskim strzałem pokonał bramkarza Gwaru i podwyższył rezultat meczu na 2:0. W 73 minucie mogło być 3:0, kiedy Kopczyński dośrodkował do Brzezińskiego, a ten znalazł się w dobrej sytuacji, ale tym razem bramkarz Gwaru nie dał się zaskoczyć. Dwanaście minut przed zakończeniem spotkania goście po kombinacyjnym wykonaniu rzutu wolnego z 17 metrów (po nakładce), strzelili bramkę kontaktową.

Ostatnie minuty to wyrównana walka. Goście, nie mając już nic do stracenia, zaczęli śmielej atakować bramkę Błękitnych i na dwie akcje raciążan odpowiedzieli dwoma groźnymi kontratakami. Przy odrobinie szczęścia w 87 minucie mogli sprawić niespodziankę i wywieźć punkt z Raciąża, kiedy z 10 metrów w dobrej sytuacji spudłował napastnik Gwaru.

Dziesięć minut po meczu, kiedy dotarła informacja o wyniku remisowym na boisku Wkry Żuromin, radość zapanowała w szatni Błękitnych. Działacze, trener i kibice entuzjastycznie okazywali swoje zadowolenie, podkreślając jednak, że najważniejsze egzaminy dla całego zespołu jeszcze przed nimi.

21.05.: Orlęta Baboszewo - Błękitni Raciąż 2:3 (1:1)

bramki: dla Orląt: Bartczak (14, asysta Masiak); Piotrowski (54, asysta Masiak); dla Błękitnych: Kopczyński (44, z karnego po ręce Masiaka); Żochowski (63, asysta Karwowski); Karwowski (82, asysta Żochowski).

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz (88, Paweł Wolski), Marcin Charzyński (46, Radosław Charzyński), Andrzej Michalski, Cezary Mak, Artur Piotrowski, Paweł Bartczak, Marek Karwowski, Rafał Wiśniewski (66, Piotr Niepytalski), Marek Kornatowski (84, Łukasz Adamiak).

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański, Kamil Wróblewski, Paweł Kopczyński, Rafał Brzeziński, Jarosław Żebrowski, Robert Dureński, Hubert Lewandowski, Daniel Banaszewski (90, Piotr Guła), Dariusz Przebierała (36, Dariusz Karwowski), Robert Żochowski.

Derby grane na poważnie

Wiadomo - Błękitni walczą o awans, a Baboszewo od Raciąża dzieli tylko kilkanaście kilometrów. Nie brakowało więc przed tym spotkaniem podtekstów, że Orlęta mogą trochę pomóc lokalnemu rywalowi w walce o pierwsze miejsce w okręgówce. Ale nic z tych rzeczy - zwyciężyła piłka. Gra była fair, na poważnie. Były emocje, gole i dramaturgia. Ostatecznie wygrali Błękitni, ale mogło być zupełnie na odwrót.

Spotkanie było hitem kolejki - czego potwierdzeniem była obecność na meczu nie tylko kibiców z Baboszewa i Raciąża, ale także m.in. z Nowego Miasta, Słoszewa i Płońska.

Za Orlętami - bardzo dobrze grającymi na własnym boisku w tym sezonie - przemawiała historyczna statystyka. Mimo wyższej pozycji rywala z Raciąża, ostatnie spotkania pomiędzy tymi drużynami, rozgrywane na boisku w Baboszewie, były dla Błękitnych nieudane. Ciekawostką jest fakt, że Orlęta po raz ostatni przegrały na własnym boisku z Błękitnymi 3:5 w meczu towarzyskim 29 lipca 2001 roku.

Gospodarze przystąpili jednak do meczu osłabieni brakiem Marka Charzyńskiego, Sławomira Ławnickiego i Rafała Karcza. W zespole gości natomiast zabrakło Kamila Baranowskiego.

Pierwszą sytuację w tym meczu stworzyli gospodarze. Już w pierwszej minucie najlepszy strzelec ekipy Orląt Rafał Wiśniewski próbował mocnym strzałem zaskoczyć bramkarza Błękitnych, Krzysztofa Goszczyńskiego, ale piłka przeleciała obok lewego słupka bramki. Cztery minuty później dogodną sytuację zmarnowali Błękitni, kiedy Dariusz Przebierała dwukrotnymi strzałami z niewielkiej odległości pudłował przenosząc piłkę nad poprzeczką bramki Orląt, strzeżonej przez Marcina Osowskiego.

Gole zaczęły padać już od 14 minuty - w stosunkowo niegroźnej sytuacji, ręką w polu karnym Błękitnych zagrał Jarosław Żebrowski. Do wykonania rzutu karnego podszedł Andrzej Masiak i strzelił w poprzeczkę, a gapiostwo piłkarzy Błękitnych wykorzystał najniższy na boisku Paweł Bartczak, który przyjął piłkę na głowę i precyzyjnym strzałem wyprowadził drużynę Orląt na prowadzenie w tym meczu. Bramka ta pobudziła piłkarzy Orląt, którzy w kolejnych minutach niemal całkowicie przejęli inicjatywę. Już w 18 minucie bliski podwyższenia rezultatu był Cezary Mak, który na pełnej szybkości minął trzech piłkarzy Błękitnych, ale jego uderzenie z lewego narożnika pola karnego było niecelne. W 28 i 29 minucie przypomniał o sobie Wiśniewski, który dwukrotnie groźnie strzelał na bramkę gości. Dobre spotkanie rozgrywał Paweł Bartczak, którego dośrodkowania w pole karne sprawiały wiele kłopotów defensorom Błękitnych.

Przełomowym momentem tego meczu - jak się później okazało - było wprowadzenie na boisko Dariusza Karwowskiego, który miał swój udział przy trzech bramkach strzelonych dla Błękitnych. Trener gości, Andrzej Wochnowicz miał tego dnia tzw. „nosa”, bo wahał się czy wprowadzić wciąż odczuwającego dolegliwości Karwowskiego po przerwie czy też jeszcze przed nią. Decyzja z 36 minuty okazała się kluczowa dla przebiegu tego spotkania, bo już w 44 minucie po dośrodkowaniu z prawej strony boiska przez Pawła Kopczyńskiego, walczący o piłkę w polu karnym Karwowski zmusił swoją obecnością do błędu i zagrania ręką Andrzeja Masiaka za co sędzia podyktował rzut karny. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Paweł Kopczyński, który doprowadził do remisu.

W pierwszych minutach drugiej połowy groźniejsze sytuacje stwarzali goście. W 46 minucie na bramkę Orląt strzelał Dariusz Karwowski. Minutę później mocnym strzałem popisał się Daniel Banaszewski, a pokazową paradą, bramkarz Orląt - Marcin Osowski. Po chwili równie niebezpiecznie było po akcji Jarosława Żebrowskiego i Huberta Lewandowskiego.

Mimo dobrego początku Błękitnych, jako pierwsi w drugiej połowie bramkę strzelili gospodarze. W 54 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Cezarego Maka, głową ładnie uderzał Andrzej Masiak. Jeden z obrońców Błękitnych zdołał jeszcze odbić piłkę zmierzającą do bramki, ale najprzytomniej w polu karnym zachował się Artur Piotrowski, który pewnym strzałem zdobył drugą bramkę dla Orląt. Prowadzenie w meczu ponownie dodało skrzydeł Orlętom, które w 56 minucie mogły prowadzić 3:1, gdy na bramkę strzelał Rafał Wiśniewski.  Gol mógł paść również po minimalnie niecelnej główce Masiaka (po rzucie rożnym Kornatowskiego).

Błękitni w tym czasie mieli optyczną przewagę, ale wydawało się już, że gola nie są w stanie strzelić. Tak się wydawało do 63 minuty - kiedy to ponownie przypomniał o sobie Dariusz Karwowski, który dokładnym podaniem obsłużył wbiegającego w pole karne Roberta Żochowskiego, a ten płaskim strzałem pokonał bramkarza Orląt i wyrównał stan meczu na 2:2. Dwie minuty później raciążanie mogli już prowadzić, kiedy po rajdzie Banaszewskiego i dośrodkowaniu w pole karne w dogodnej sytuacji spudłował Robert Żochowski. W 70 minucie bliski szczęścia był Robert Dureński, ale piłka po jego strzale przeleciała obok słupka.Orlęta (grające już bez swego asa w ataku, Rafała Wiśniewskiego - kontuzjowany opuścił boisko) zdobyć gola próbowały jeszcze trzykrotnie. Za każdym razem raciążan niepokoił Paweł Bartczak, który w 71 minucie zmusił bramkarza Krzysztofa Goszczyńskiego do odważnego piąstkowania, a w 77 i 78 minucie po szybkich kontrach strzelał tylko nieznacznie niecelnie.

Końcowe minuty to jednostronne ataki piłkarzy Błękitnych, które efekt bramkowy przyniosły w 82 minucie. Po dokładnym dośrodkowaniu przez Roberta Dureńskiego z prawej strony boiska, piłkę przejął Robert Żochowski i zagrał wzdłuż linii bramkowej do Dariusza Karwowskiego, a ten dopełnił jedynie formalności i strzelił zwycięskiego gola dla gości. Pod koniec meczu raz jeszcze groźnie było pod bramką Błękitnych, kiedy upadł w polu karnym Łukasz Adamiak, jednak sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. To oznaczało, że raciążanie zdołali utrzymać korzystny rezultat do końcowego gwizdka arbitra.

25.05.: Błękitni Raciąż - GKS Strzegowo 1:0 (1:0)

bramki: Żochowski (40, asysta Karwowski).

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański (35, Dariusz Karwowski), Kamil Wróblewski, Paweł Kopczyński, Kamil Baranowski, Rafał Brzeziński, Jarosław Żebrowski (71, Dariusz Przebierała), Robert Dureński (81, Piotr Guła), Hubert Lewandowski (53, Mariusz Winter), Daniel Banaszewski, Robert Żochowski.

Trzy punkty i kontuzje

Błękitni swój mecz rozegrali już w środę. Ich rywal ze Strzegowa postawił raciążanom wysokie wymagania, ale ostatecznie, wywalczone po ciężkim boju, jednobramkowe zwycięstwo bardzo ucieszyło i zawodnikówi i kibiców Błękitnych.

Historia spotkań rozgrywanych przez Błękitnych na własnym stadionie ponownie powtórzyła się. Na plus było to, że po raz kolejny raciążanie nie stracili bramki, na minus natomiast gra, jaką zaprezentowali w tym spotkaniu. Być może dało o sobie znać zmęczenie po niezwykle dramatycznym poprzednim meczu z Orlętami w Baboszewie, a być może zlekceważenie przeciwnika, który po 90 minutach pozostawił po sobie dużo lepsze wrażenie niż gospodarze.

Pierwsze 15 minut tego meczu to wyraźna przewaga raciążan. Strzegowianie cofnęli się na własną połowę i skutecznie rozbijali akcje miejscowych. Błękitni natomiast za wszelką cenę szybkimi akcjami chcieli już w pierwszych minutach otworzyć wynik tego spotkania. Niestety zarówno strzał Roberta Żochowskiego z 7 minuty, późniejsza akcja Pawła Kopczyńskiego, czy też ponowna próba zaskoczenia bramkarza gości przez Żochowskiego z 16 minuty nie przyniosły spodziewanego efektu. Goście po kilku minutach przewagi Błękitnych zaczęli narzucać swój styl gry i mecz zaczął wyrównywać się. Co prawda w 23 minucie bardzo ładną dwójkową akcję przeprowadzili Robert Żochowski z Danielem Banaszewskim, ale ten pierwszy posłał piłkę nad bramką Strzegowa. W odpowiedzi dwukrotnie groźnie zaatakowali goście, ale na miejscu był bramkarz gospodarzy - Krzysztof Goszczyński. W 35 minucie kibice gospodarzy zamilkli, gdy po rzucie rożnym wykonywanym przez Roberta Dureńskiego, ładnie na bramkę Strzegowa przymierzył Krzysztof Poczmański, który tak nieszczęśliwie upadł, że nabawił się kontuzji stopy i musiał opuścić boisko. Trener Andrzej Wochnowicz zmuszony był do pewnych roszad na boisku, do ataku wprowadzony został Dariusz Karwowski, natomiast Paweł Kopczyński przesunięty został na stopera i do końca meczu doskonale wywiązywał się z tej roli.

Wprowadzony w 35 minucie Dariusz Karwowski - piłkarz minionej kolejki, ponownie potwierdził, że na takowe wyróżnienie zasłużył. W 40 minucie, Daniel Banaszewski rozpoczął akcję środkiem boiska, dokładnie podał na prawą stronę pola karnego do Dariusza Karwowskiego, a ten „odtańczył taniec z piłką”, zgubił dwóch obrońców i mocno strzelił na bramkę gości. Bramkarz Strzegowa nie złapał piłki tylko wybił ją przed siebie, a najsprytniej w tej sytuacji zachował się Robert Żochowski, który był tam gdzie napastnik być powinien i z 3 metrów posłał piłkę do bramki. Cztery minuty później raciążanie powinni podwyższyć rezultat, kiedy Robert Żochowski z Dariuszem Karwowskim ośmieszali wręcz obronę gości, rozgrywając przez blisko minutę piłkę w polu karnym przeciwnika, ale gdy już wydawało się, że kolejny gol jest kwestią kilku sekund, obrońcy Strzegowa w ostatniej chwili oddalili niebezpieczeństwo.

W drugiej połowie meczu kibice Błękitnych zostali narażeni na ogromną wręcz nerwówkę. Przyjezdni przyspieszyli grę prezentując dobre wyszkolenie techniczne, dokładność i pomysłowość w swoich akcjach. Na domiar złego z powodu kontuzji w 53 minucie boisko musiał opuścić Hubert Lewandowski. Kiedy kontuzje zmuszają do opuszczenia boiska podstawowych graczy niezwykle ważną rolę odgrywa wówczas postawa bramkarza, który narażony jest na częstsze interwencje. I tak było już w 54 minucie, kiedy w praktycznie stuprocentowej sytuacji gości, zwycięsko z opresji wyszedł bramkarz Krzysztof Goszczyński ratując zespół przed utratą bramki. Raciążanie dopiero w 59 minucie groźniej zaatakowali, kiedy po akcji Karwowskiego z Żochowskim, ten drugi zagrał przed pole karne do niepilnowanego Banaszewskiego, który pięknym soczystym strzałem przeniósł piłkę minimalnie nad poprzeczką bramki gości. W 71 minucie nastąpiło kolejne osłabienie gospodarzy. Boisko po odnowieniu kontuzji opuścić musiał Jarosław Żebrowski.

Strata trzech kluczowych zawodników wprowadziła pewne obawy o to czy raciążanie utrzymają korzystny rezultat do końca meczu, a strzegowianie wcale nie zwalniali tempa i w ostatnich 20 minutach byli niezwykle groźni. W zespole Błękitnych pochwalić trzeba Daniela Banaszewskiego, który „biegał za dwóch” starając się za wszelką cenę wybić z rytmu piłkarzy gości, bramkarza Krzysztofa Goszczyńskiego, który interwencjami w ostatnich 10 minutach spisywał się jak rasowy golkiper, ale również i wprowadzonych zawodników rezerwowych, którzy wykonali postawione przez trenera założenia, bo rywal bramki już nie strzelił.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z MKS Małkinia, Wieczfnianką, Gwarem Pawłowo, Orlętami Baboszewo i GKS Strzegowo)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do