Reklama

RetroPiłka - maj 2005 - Orlęta Baboszewo

W sezonie 2004-2005 Orlęta Baboszewo rywalizowały w lidze okręgowej.

Po kwietniowych spotkaniach, przy jednym zaległym meczu, baboszewianie nadal zajmowali trzecią lokatę. Maj to słabszy okres - Orlęta zaledwie raz zremisowały, przegrały pięciokrotnie i spadły na piąte miejsce w tabeli.

Majowe spotkania:

1.05.: GKS Strzegowo - Orlęta Baboszewo 1:1 (0:1)

bramka: Wiśniewski (2, asysta Ławnicki).

Orlęta: Marcin Osowski - Marek Karwowski, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz, Rafał Karcz, Sławomir Ławnicki, Cezary Mak, Artur Piotrowski (55, Piotr Niepytalski), Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski, Paweł Bartczak (81, Arkadiusz Strzelczak).

3.05.: MKS Małkinia - Orlęta Baboszewo 1:0 (1:0)

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Michalski, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz, Marcin Charzyński, Cezary Mak, Arkadiusz Strzelczak (46, Paweł Wolski), Paweł Bartczak, Piotr Niepytalski (55, Radosław Charzyński), Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.

Pechowe wyjazdy

W dwóch ważnych wyjazdowych meczach Orlęta wywalczyły zaledwie jeden punkt, choć przy odrobinie szczęścia mogłyby ich zdobyć zdecydowanie więcej. Szkoda, bo to były ważne dla baboszewian spotkania.

Przed tą kolejką spotkań baboszewianie byli na trzeciej pozycji i mieli zaledwie 6 punktów straty do wicelidera ligi Wkry Żuromin. Na niedzielne spotkanie ze Strzegowem Orlęta jechały wygrać, by ta przewaga nie wzrosła. We wtorek zaś, potencjalne zwycięstwo w zaległym meczu w Małkini pozwoliłoby stratę do Wkry zniwelować do trzech punktów. Było o co grać.

Niestety remis

I ten ważny dwumecz zaczął się dla Orląt znakomicie. Zaledwie dwie minuty po gwizdku sędziego rozpoczynającego mecz w Strzegowie, bramkę dla Orląt zdobył Rafał Wiśniewski. „Gali”, po precyzyjnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Sławomira Ławnickiego, nie miał większych problemów i trafił do siatki gospodarzy strzałem głową.

Podrażnieni szybką utratą bramki strzegowianie, próbowali częściej atakować i przejąć inicjatywę w spotkaniu. Co prawda utrzymywali się oni dłużej przy piłce, jednak ich akcje nie przynosiły żadnych sytuacji strzeleckich.

Boiskowy marazm trwał do 31 minuty. Wówczas to przebudziły się Orlęta. Po długim podaniu z własnej połowy boiska przez Andrzeja Masiaka, na czystej pozycji znalazł się Paweł Bartczak. Jednak po jego technicznym uderzeniu piłka trafiła jedynie w poprzeczkę.

Kolejną dogodną sytuację do podwyższenia prowadzenia baboszewianie mieli już trzy minuty później. Wówczas to po składnej akcji i podaniu z prawej strony przez Marka Kornatowskiego na bramkę strzegowian uderzał Wiśniewski. Jednak jego silny strzał został sparowany (z kłopotami) przez golkipera gospodarzy.

Przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę spotkania jeszcze kilkakrotnie baboszewianie stwarzali sytuacje bramkowe. Mimo to na przerwę zeszli przy skromnym, jednobramkowym prowadzeniu.

Druga odsłona spotkania w Strzegowie niestety, w wykonaniu gości, nie była już tak udana. Baboszewianie bowiem już po trzech minutach gry stracili prowadzenie. Bramka wyrównująca padła z rzutu karnego podyktowanego przez arbitra za faul Jacka Klimkiewicza.

Jak się później okazało był to przełomowy moment spotkania. Orlęta od utraty gola oddały pole rywalowi. Gospodarze jeszcze dwukrotnie bliscy byli podwyższenia rezultatu. W 66 minucie przed utratą bramki uchronił przyjezdnych słupek, natomiast wiele szczęścia Orlęta miały także w 75 minucie. Wówczas to po składnej akcji gospodarzy do pustej bramki baboszewian nie trafił jeden z napastników.

W końcówce Orlęta przebudziły się. Jednak ich akcje były za bardzo chaotyczne i rozbijały się na obronie Strzegowa.

Zdecydował karny

We wtorek Orlętom przyszło jechać na kolejny wyjazdowy mecz. W Małkini z miejscowym MKS-em baboszewianie zagrali zaległy mecz. Tak jak spotkanie w Strzegowie zaczęło się bardzo dobrze dla Orląt, tak w Małkini było odwrotnie. Już w 10 minucie było 1:0 dla gospodarzy, a bramka padła po rzucie karnym, podyktowanym za zagranie ręką Cezarego Maka. Jak się później okazało był to jedyny gol tego meczu, choć Orlęta miały kilka szans na wywalczenie przynajmniej remisu. Tym bardziej, że po uderzeniu Arkadiusza Strzelczaka boisko za czerwoną kartkę musiał opuścić jeden z zawodników gospodarzy. Baboszewianom jednak we wtorek fortuna wyraźnie nie sprzyjała. W pierwszej połowie dwukrotnie pechowo - bo niecelnie - strzelał Rafał Wiśniewski. Swoją szansę miał też drugi z napastników, Marek Kornatowski. Obaj byli jednak nieskuteczni, a dwukrotnie gospodarzy przed utratą goli ratowały dość kontrowersyjne decyzje sędziów. W pierwszym przypadku arbiter uznał, że wychodzący na czystą pozycję Kornatowski jest na spalonym, w drugim dobrą akcję Wiśniewskiego zatrzymał z powodu rzekomo źle wyrzuconego wcześniej autu.

Spotkanie miało w większości jego przebiegu wyrównany charakter z liczebną przewagą sytuacji strzeleckich Orląt. Żadnej z nich nie udało się jednak baboszewianom wykorzystać, choć mogło się tak stać nawet w ostatniej akcji meczu, kiedy piękna przewrotka Marka Kornatowskiego minęła poprzeczkę rywali tylko o centrymetry.

A gospodarze najlepszą okazję do podwyższenia wyniku zmarnowali jeszcze w pierwszej połowie. W 33 minucie drugi w tym spotkaniu rzut karny obronił jednak Marcin Osowski.

Warto jeszcze odnotować, iż baboszewianie zagrali w Małkini mocno osłabieni. We wtorek, z różnych względów, w ich składzie zabrakło: Sławomira Ławnickiego, Artura Piotrowskiego, Marka Karwowskiego, Rafała Karcza i Marka Charzyńskiego.

8.05.: Orlęta Baboszewo - Wkra Żuromin 2:4 (0:2)

bramki: Marek Charzyński (48, karny po faulu na Kornatowski); Marek Charzyński (82, karny po ręce przeciwnika).

Orlęta: Marcin Osowski - Marek Karwowski, Rafał Wiśniewski, Rafał Karcz (72, Piotr Niepytalski), Jacek Klimkiewicz, Marcin Charzyński (46, Andrzej Michalski), Artur Piotrowski, Sławomir Ławnicki, Cezary Mak, Marek Charzyński, Marek Kornatowski.

Koniec snu o awansie

Orlęta po niedzielnym meczu mają już dziewięć punktów straty do prowadzącej dwójki. Teoretycznie szans jeszcze nie straciły, ale w praktyce oznacza to, że marzenia o awansie trzeba odłożyć na kolejny sezon.

To nie tak miało być. I to z perspektywy nie tylko zawodników i kibiców baboszewskich Orląt - także Błękitnych Raciąż. W sobotę raciążanie grali z Wieczfnianką, w niedzielę Orlęta z Wkrą. Założenia były proste - raciążanie mają co najmniej nie przegrać w Wieczfni (ostatecznie zremisowali), a Orlęta pokonać graczy z Żuromina. Sytuacja po tych meczach w czołówce tabeli miała wyglądać tak: 1. Błękitni - 49 punktów, 2. Wkra - 46, 3. Orlęta - 43.

Żurominianie skutecznie jednak pokrzyżowali te plany. Po zwycięstwie, baboszewianom odskoczyli już na dziewięć punktów, a dodatkowo odebrali fotel lidera Błękitnym.

I trzeba przyznać, że swoją postawą w niedzielnym meczu, Wkra w pełni sobie na to zasłużyła. Żurominianie grali z ogromnym zaangażowaniem, walczyli, stwarzali sytuacje. Wkra była zespołem piłkarsko lepszym od Orląt i zasłużenie wygrała ten mecz.

Choć, jak to często na piłkarskich boiskach bywa, wygrać wcale nie musiała. W pierwszej połowie goście mieli „furę” szczęścia. Pierwszego gola zdobyli już w 10 minucie meczu, po pierwszej swojej ofensywnej akcji. Drugą w 23 minucie, po rykoszecie (piłka odbita od nogi Rafała Karcza, niespodziewanie wpadła do siatki lobując Osowskiego). A dosłownie chwilę wcześniej Wkra mogła stracić gola, kiedy po pięknym rajdzie lewą stroną boiska Cezarego Maka, wychodzący na czystą pozycję Marek Kornatowski źle przyjął piłkę. Goście dalej grali szczęśliwie (niektórzy mówią, że także przy kontroli sędziowskiej). W 33 minucie w zamieszaniu w polu bramkowym (po rzucie wolnym) piłkę do siatki gości, rzucając się na nią całym ciałem, wbił Marcin Charzyński. Sędzia uznał, że zrobił to przy pomocy ręki, choć ślad od brudnej piłki na koszulce mówił co innego.

Trzeba też przypomnieć, że Wkra szczęście już miała przed meczem. Orlęta bowiem, musiały zagrać osłabione - z powodu kartek pauzował stoper, Andrzej Masiak, a z powodu choroby - rozgrywający Paweł Bartczak. Z konieczności, jako stoper, rozpoczął mecz Rafał Wiśniewski, a po stracie dwóch goli baboszewianie musieli dokonać kolejnych roszad: Wiśniewski przeszedł do ataku, a w obronie zastąpił go Marek Charzyński.

Orlęta na drugą połowę wyszły z jasnym celem - powalczyć o odrobienie strat. Nim jednak baboszewianie pomyśleli jak to zrobić, w pierwszych sekundach stracili trzeciego gola. A potem - już do końca spotkania - obserwowaliśmy dobry i emocjonujący mecz. Już dwie minuty po stracie gola, Orlęta odpowiedziały wreszcie skuteczną akcją. Za faul na Kornatowskim sędzia podyktował rzut karny, a pewnie wykorzystał go Marek Charzyński.

Przez następne kilkanaście minut zdecydowanie przeważała Wkra. Żurominianie w pełni opanowali środek pola i z rozmachem atakowali. Swą przewagę udokumentowali kolejnym golem, choć mogli zdobyć ich kilka.

I kiedy wydawało się, że goście już skutecznie zneutralizowali Orlęta, okazało się, że ten brak skuteczności mógł się na nich strasznie zemścić. Baboszewianie co prawda atakowali dość chaotycznie, ale niespodziewanie mogli strzelić kilka goli. Trafili jednak tylko raz (kolejny karny Charzyńskiego), bo m.in. fatalny dzień miał Marek Kornatowski. W całym meczu napastnik Orląt miał co najmniej trzy idealne okazje, ale zupełnie nie mógł trafić w światło bramki Wkry.

14.05.: Kryształ Glinojeck - Orlęta Baboszewo 2:1 (2:0)

bramka: Wiśniewski (73, rzut wolny po faulu na nim samym).

Orlęta: Marcin Osowski - Marek Charzyński, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz, Rafał Karcz (81, Marcin Charzyński), Sławomir Ławnicki, Cezary Mak, Artur Piotrowski (87, Arkadiusz Strzelczak), Rafał Wiśniewski, Paweł Bartczak, Marek Kornatowski (46, Marek Karwowski).

Zabrakło wiary od początku

Porażka z Kryształem była o tyle dotkliwa, że zaowocowała spadkiem Orląt z trzeciego na piąte miejsce w tabeli. A szkoda, bo przebieg drugiej części gry pokazał, że gdyby baboszewianie od początku mocno wierzyli w zwycięstwo, to mogli je odnieść.

Po przegranym meczu 2:4 na własnym boisku z Wkrą Żuromin tym razem baboszewskim Orlętom przyszło się zmierzyć z równie trudnym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Spotkanie zapowiadało się emocjonująco, gdyż gospodarze mieli zaledwie dwa punkty straty do Orląt.

Baboszewianie w odróżnieniu od meczu z Żurominem, wystąpili w sobotnim spotkaniu w swym optymalnym składzie. Do drużyny powrócili: pauzujący ostatnio za kartki Andrzej Masiak oraz chory Paweł Bartczak.

Jednak pierwsze minuty nie zapowiadały wcale ciekawego spotkania. Gra była niezwykle chaotyczna i toczyła się głównie w środku pola.

Mimo to jako pierwsi z boiskowego amoku przebudzili się właśnie baboszewianie, którzy w 12 minucie mogli objąć prowadzenie. A nawet powinni, bowiem Paweł Bartczak w sytuacji sam na sam z golkiperem gospodarzy trafił, ale nie do siatki, a tylko w słupek.

Ta sytuacja jeszcze bardziej zmobilizowała przyjezdnych do śmielszych i zdecydowanych ataków. Na efekty takiej gry nie trzeba było długo czekać. W 15 minucie w roli głównej znów wystąpił Bartczak. „Baksik” widząc, iż bramkarz wybiegł z bramki w jego kierunku dośrodkował z prawej strony w pole karne gospodarzy. Jednak żaden z jego kolegów z ataku nie zdołał dojść do podania i wykorzystać tej dobrej sytuacji.

Od tego momentu, widząc zarysowującą się przewagę Orląt, grę przyspieszyli także gospodarze. I zaczęli coraz bardziej niepokoić bramkarza Orląt. Najpierw próbowali zaskoczyć go strzałami z dystansu, ale jednak za każdym razem w takich sytuacjach dobrze spisywał się Marcin Osowski, który dwukrotnie (w 16 oraz 20 minucie) efektownie wybronił mocne uderzenia.

Gra - od 20 minuty - wyrównała się. Akcje toczyły się raz pod jedną raz pod drugą bramką. W 24 minucie pojawiła się kolejna bardzo dobra sytuacja strzelecka dla Orląt. Po długim podaniu z własnej połowy w dogodnej sytuacji znalazł się Marek Kornatowski. Jednak gdy już wydawało się, że „Maja” zdoła  zdobyć upragnionego gola, w porę z bramki wyszedł bramkarz gości, który wślizgiem wybił mu futbolówkę spod nóg.

Kulminacyjny moment sobotniej rywalizacji nastąpił w 33 minucie. Po błędach defensywy Orląt padła pierwsza bramka dla gospodarzy. A zaledwie minutę później, po raz drugi piłkę z siatki musiał wyciągać Osowski, który puścił gola po przepięknym uderzeniu z 30 metrów.

Przed utratą trzeciej bramki w 41 minucie uratował baboszewian Marek Charzyński, który wybił piłkę z linii bramkowej.

W drugiej części gry przewagę mieli już goście, którzy wyszli na murawę po przerwie mocno zmotywowani. Widać, że bardzo chcieli wygrać, a z minuty na minuty sytuacje strzeleckie dla Orląt sypały się niczym z rękawa. I tak, kolejno na bramkę Glinojecka strzelali: Cezary Mak (50 minuta); Marek Karwowski (59 minuta) oraz Rafał Karcz (64 minuta). Jednak za każdym razem ich strzały bądź bronił golkiper gospodarzy, bądź były niecelne. Najbliższy jednak szczęścia w 66 minucie był Rafał Wiśniewski, który po błędzie defensywy Kryształu znalazł się praktycznie w sytuacji sam na sam z bramkarzem miejscowych. Mimo to najlepszy strzelec Orląt nie trafił w piłkę.

Co prawda od czasu do czasu do głosu dochodzili także zawodnicy Glinojecka, którzy także nie wykorzystali dwóch bardzo dogodnych sytuacji, ale falowe ataki gości przyniosły wreszcie efekt bramkowy. W 73 minucie spotkania, na 18 metrze od bramki Kryształu, sfaulowany został Wiśniewski. Sam poszkodowany został także szczęśliwym wykonawcą rzutu wolnego. Po jego uderzeniu i przy słabej postawie bramkarza padła bramka kontaktowa dla Orląt.

Ostatni kwadrans to już głęboka obrona Kryształu i nieustanne oraz jednocześnie, niestety, chaotyczne ataki gości. Mimo zdecydowanej przewagi Orląt, wynik spotkania nie uległ już zmianie.

21.05.: Orlęta Baboszewo - Błękitni Raciąż 2:3 (1:1)

bramki: dla Orląt: Bartczak (14, asysta Masiak); Piotrowski (54, asysta Masiak); dla Błękitnych: Kopczyński (44, z karnego po ręce Masiaka); Żochowski (63, asysta Karwowski); Karwowski (82, asysta Żochowski).

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz (88, Paweł Wolski), Marcin Charzyński (46, Radosław Charzyński), Andrzej Michalski, Cezary Mak, Artur Piotrowski, Paweł Bartczak, Marek Karwowski, Rafał Wiśniewski (66, Piotr Niepytalski), Marek Kornatowski (84, Łukasz Adamiak).

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański, Kamil Wróblewski, Paweł Kopczyński, Rafał Brzeziński, Jarosław Żebrowski, Robert Dureński, Hubert Lewandowski, Daniel Banaszewski (90, Piotr Guła), Dariusz Przebierała (36, Dariusz Karwowski), Robert Żochowski.

Derby grane na poważnie

Wiadomo - Błękitni walczą o awans, a Baboszewo od Raciąża dzieli tylko kilkanaście kilometrów. Nie brakowało więc przed tym spotkaniem podtekstów, że Orlęta mogą trochę pomóc lokalnemu rywalowi w walce o pierwsze miejsce w okręgówce. Ale nic z tych rzeczy - zwyciężyła piłka. Gra była fair, na poważnie. Były emocje, gole i dramaturgia. Ostatecznie wygrali Błękitni, ale mogło być zupełnie na odwrót.

Spotkanie było hitem kolejki - czego potwierdzeniem była obecność na meczu nie tylko kibiców z Baboszewa i Raciąża, ale także m.in. z Nowego Miasta, Słoszewa i Płońska.

Za Orlętami - bardzo dobrze grającymi na własnym boisku w tym sezonie - przemawiała historyczna statystyka. Mimo wyższej pozycji rywala z Raciąża, ostatnie spotkania pomiędzy tymi drużynami, rozgrywane na boisku w Baboszewie, były dla Błękitnych nieudane. Ciekawostką jest fakt, że Orlęta po raz ostatni przegrały na własnym boisku z Błękitnymi 3:5 w meczu towarzyskim 29 lipca 2001 roku.

Gospodarze przystąpili jednak do meczu osłabieni brakiem Marka Charzyńskiego, Sławomira Ławnickiego i Rafała Karcza. W zespole gości natomiast zabrakło Kamila Baranowskiego.

Pierwszą sytuację w tym meczu stworzyli gospodarze. Już w pierwszej minucie najlepszy strzelec ekipy Orląt Rafał Wiśniewski próbował mocnym strzałem zaskoczyć bramkarza Błękitnych, Krzysztofa Goszczyńskiego, ale piłka przeleciała obok lewego słupka bramki. Cztery minuty później dogodną sytuację zmarnowali Błękitni, kiedy Dariusz Przebierała dwukrotnymi strzałami z niewielkiej odległości pudłował przenosząc piłkę nad poprzeczką bramki Orląt, strzeżonej przez Marcina Osowskiego.

Gole zaczęły padać już od 14 minuty - w stosunkowo niegroźnej sytuacji, ręką w polu karnym Błękitnych zagrał Jarosław Żebrowski. Do wykonania rzutu karnego podszedł Andrzej Masiak i strzelił w poprzeczkę, a gapiostwo piłkarzy Błękitnych wykorzystał najniższy na boisku Paweł Bartczak, który przyjął piłkę na głowę i precyzyjnym strzałem wyprowadził drużynę Orląt na prowadzenie w tym meczu. Bramka ta pobudziła piłkarzy Orląt, którzy w kolejnych minutach niemal całkowicie przejęli inicjatywę. Już w 18 minucie bliski podwyższenia rezultatu był Cezary Mak, który na pełnej szybkości minął trzech piłkarzy Błękitnych, ale jego uderzenie z lewego narożnika pola karnego było niecelne. W 28 i 29 minucie przypomniał o sobie Wiśniewski, który dwukrotnie groźnie strzelał na bramkę gości. Dobre spotkanie rozgrywał Paweł Bartczak, którego dośrodkowania w pole karne sprawiały wiele kłopotów defensorom Błękitnych.

Przełomowym momentem tego meczu - jak się później okazało - było wprowadzenie na boisko Dariusza Karwowskiego, który miał swój udział przy trzech bramkach strzelonych dla Błękitnych. Trener gości, Andrzej Wochnowicz miał tego dnia tzw. „nosa”, bo wahał się czy wprowadzić wciąż odczuwającego dolegliwości Karwowskiego po przerwie czy też jeszcze przed nią. Decyzja z 36 minuty okazała się kluczowa dla przebiegu tego spotkania, bo już w 44 minucie po dośrodkowaniu z prawej strony boiska przez Pawła Kopczyńskiego, walczący o piłkę w polu karnym Karwowski zmusił swoją obecnością do błędu i zagrania ręką Andrzeja Masiaka za co sędzia podyktował rzut karny. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Paweł Kopczyński, który doprowadził do remisu.

W pierwszych minutach drugiej połowy groźniejsze sytuacje stwarzali goście. W 46 minucie na bramkę Orląt strzelał Dariusz Karwowski. Minutę później mocnym strzałem popisał się Daniel Banaszewski, a pokazową paradą, bramkarz Orląt - Marcin Osowski. Po chwili równie niebezpiecznie było po akcji Jarosława Żebrowskiego i Huberta Lewandowskiego.

Mimo dobrego początku Błękitnych, jako pierwsi w drugiej połowie bramkę strzelili gospodarze. W 54 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Cezarego Maka, głową ładnie uderzał Andrzej Masiak. Jeden z obrońców Błękitnych zdołał jeszcze odbić piłkę zmierzającą do bramki, ale najprzytomniej w polu karnym zachował się Artur Piotrowski, który pewnym strzałem zdobył drugą bramkę dla Orląt. Prowadzenie w meczu ponownie dodało skrzydeł Orlętom, które w 56 minucie mogły prowadzić 3:1, gdy na bramkę strzelał Rafał Wiśniewski.  Gol mógł paść również po minimalnie niecelnej główce Masiaka (po rzucie rożnym Kornatowskiego).

Błękitni w tym czasie mieli optyczną przewagę, ale wydawało się już, że gola nie są w stanie strzelić. Tak się wydawało do 63 minuty - kiedy to ponownie przypomniał o sobie Dariusz Karwowski, który dokładnym podaniem obsłużył wbiegającego w pole karne Roberta Żochowskiego, a ten płaskim strzałem pokonał bramkarza Orląt i wyrównał stan meczu na 2:2. Dwie minuty później raciążanie mogli już prowadzić, kiedy po rajdzie Banaszewskiego i dośrodkowaniu w pole karne w dogodnej sytuacji spudłował Robert Żochowski. W 70 minucie bliski szczęścia był Robert Dureński, ale piłka po jego strzale przeleciała obok słupka.Orlęta (grające już bez swego asa w ataku, Rafała Wiśniewskiego - kontuzjowany opuścił boisko) zdobyć gola próbowały jeszcze trzykrotnie. Za każdym razem raciążan niepokoił Paweł Bartczak, który w 71 minucie zmusił bramkarza Krzysztofa Goszczyńskiego do odważnego piąstkowania, a w 77 i 78 minucie po szybkich kontrach strzelał tylko nieznacznie niecelnie.

Końcowe minuty to jednostronne ataki piłkarzy Błękitnych, które efekt bramkowy przyniosły w 82 minucie. Po dokładnym dośrodkowaniu przez Roberta Dureńskiego z prawej strony boiska, piłkę przejął Robert Żochowski i zagrał wzdłuż linii bramkowej do Dariusza Karwowskiego, a ten dopełnił jedynie formalności i strzelił zwycięskiego gola dla gości. Pod koniec meczu raz jeszcze groźnie było pod bramką Błękitnych, kiedy upadł w polu karnym Łukasz Adamiak, jednak sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. To oznaczało, że raciążanie zdołali utrzymać korzystny rezultat do końcowego gwizdka arbitra.

29.05.: Wkra Andzin - Orlęta Baboszewo 3:0 (0:0)

Orlęta: Marcin Osowski - Jacek Klimkiewicz, Andrzej Michalski, Paweł Wolski, Radosław Charzyński, Arkadiusz Strzelczak (46, Łukasz Adamiak), Andrzej Masiak, Artur Piotrowski, Cezary Mak, Marcin Charzyński (76, Piotr Karwowski), Marek Charzyński.

Osłabione i pokonane

Baboszewianie zagrali, z ostatnią drużyną w tabeli, mocno osłabieni, ale to i tak marne tłumaczenie przyczyn słabej gry i trzybramkowej porażki.

Już przed meczem było wiadomo, że Orlętom będzie ciężko walczyć o komplet punktów w spotkaniu z ostatnią w tabeli Wkrą Andzin. Baboszewianie bowiem przystąpili do wyjazdowego spotkania w bardzo okrojonym składzie. Na murawie w Cieksynie (tam rozgrywa swoje mecze Wkra) zabrakło m.in. Sławomira Ławnickiego, Rafała Wiśniewskiego (pauzował za żółte kartki), Pawła Bartczaka, Marka Kornatowskiego, Marka Karwowskiego, Rafała Karcza.

Nikt jednak z przybyłych na mecz kibiców nie przypuszczał, że Orlęta przegrają to spotkanie tak dotkliwie bo aż 0:3.

Początek niedzielnego spotkania nie zapowiadał jednak wcale porażki gości. Co prawda gra w początkowych minutach meczu była niezwykle chaotyczna i wyrównana, lecz to właśnie baboszewianie jako pierwsi stworzyli sobie dogodną sytuację strzelecką. W piątej minucie spotkania Orlęta wywalczyły rzut wolny (faulowany Mak). Wykonawcą został Marcin Charzyński. Jednak jego silny strzał z blisko 25 metrów minął, zaledwie o centymetry, słupek gospodarzy.

Od tego momentu na murawie w Cieksynie zapanowała już swoista boiskowa nuda. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć sobie sytuacji bramkowych.

Taki stan rzeczy utrzymywał się do 35 minuty meczu. Wówczas to bardzo groźną akcją znów popisała się drużyna Orląt.

Rajd lewą stroną boiska w swoim stylu przeprowadził Cezary Mak. Dośrodkował - jednak jego precyzyjnego podania nie wykorzystał, grający tego dnia w ataku, Marek Charzyński.

Końcówka pierwszej części to zryw Orląt, które z większym animuszem zaczęły atakować bramkę Wkry. Jednak ich akcje nie przyniosły żadnych zdobyczy bramkowych.

Drugie 45 minut rozpoczęło się interesująco. Obie jedenastki przystąpiły bowiem do gry bardzo ofensywnie nastawione. Jednak ten najlepszy w tym spotkaniu okres gry trwał zaledwie 15 minut. Bowiem po kwadransie rywalizacji drugiej połowie jako pierwsi po błędach obrony Orląt prowadzenie uzyskali gospodarze.

Co prawda goście próbowali atakować i stwarzać sytuacje strzeleckie, lecz do bramki trafiali już tylko i wyłącznie piłkarze z Andzina (72 oraz 76 minuta).

Taki wynik, krótko mówiąc, to najniższy wymiar kary dla fatalnie grającej w tym spotkaniu drużyny baboszewian. Z wielu opresji przyjezdnych wyciągał bramkarz Marcin Osowski, który kilkakrotnie popisywał się kapitalnymi i co najważniejsze skutecznymi interwencjami.

Spotkanie być może inaczej by się potoczyło, gdyby w 68 minucie meczu Marek Charzyński wyrównał wynik na 1:1. A miał ku temu bardzo dobrą okazję. Sędzia bowiem po zagraniu ręką jednego z obrońców Wkry podyktował jedenastkę. Skuteczny ostatnio w tym elemencie gry Charzyński, tym razem pojedynek z bramkarzem przegrał.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z GKS Strzegowo, Wkrą Żuromin, Kryształem Glinojeck, Błękitnymi Raciąż i Wkrą Andzin)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do