
W sezonie 2004-2005 Orlęta Baboszewo rywalizowały w lidze okręgowej.
Historycznie znakomitą rundę zaliczyli baboszewianie jesienią 2004 roku. Do rundy wiosennej Orlęta przystępowały na trzecim stopniu podium.
Runda wiosenna, z powodu przedłużającej się zimy, ruszyła dopiero pod koniec marca. Inauguracyjne spotkanie z Przasnyszem Orlęta przegrały, ale utrzymały trzecią pozycję w tabeli.
Marcowe spotkania:
25.03: MKS Przasnysz - Orlęta Baboszewo 5:4 (2:3)
bramki: Wiśniewski (6, asysta - Masiak), Kornatowski (8, asysta Strzelczak), Kornatowski (35, rzut wolny po faulu na Wiśniewskim), Bartczak (78, asysta - Wiśniewski).
Orlęta: Marcin Osowski - Marek Charzyński, Andrzej Masiak, Sławomir Ławnicki, Jacek Klimkiewicz (81, Rafał Karcz), Cezary Mak (81, Piotr Niepytalski), Paweł Bartczak, Artur Piotrowski (73, Marcin Charzyński), Arkadiusz Strzelczak (56, Marek Karwowski), Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.
Dobrze, ale bez punktów
Orlęta prowadziły w Przasnyszu już 3:1, ale niefrasobliwość w grze obronnej i... kilka niezrozumiałych decyzji arbitra pozwoliły gospodarzom odwrócić losy spotkania i pokonać baboszewian 5:4.
W piątek, 25 marca, jako pierwsze na murawę w rundzie wiosennej ligi okręgowej wybiegły zespoły MKS Przasnysz i Orląt Baboszewo. Orlęta przed spotkaniem w Przasnyszu miały nad MKS-em ośmiopunktową przewagę, ale faworyta trudno było wskazać - wszak zagrały ze sobą trzecia (Orlęta) z piątą drużyną w tabeli.
Pierwsze fragmenty meczu nie zapowiadały przegranej baboszewian. Już w szóstej minucie spotkania Orlęta uzyskały prowadzenie. Przed polem karnym obrońcom MKS-u, którzy nie potrafili wybić piłki po wcześniejszym długim podaniu z głębi pola Andrzeja Masiaka, odebrał piłkę Rafał Wiśniewski i strzałem z linii pola karnego umieścił futbolówkę w siatce przasnyszan. I od tego momentu przez kilka minut sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie.
Zaledwie minutę po golu Orląt gospodarze, z rzutu karnego, wyrównali na 1:1. Niefortunnie w tej sytuacji interweniował Marek Charzyński, który podciął jednego z napastników Przasnysza. Łatwa utrata bramki podrażniła zawodników Orląt, którzy zaledwie 60 sekund później odzyskali prowadzenie. Drugiego gola dla baboszewian zdobył drugi z napastników - Marek Kornatowski. Orlęta całkowicie w tej akcji zaskoczyły gospodarzy. Od razu po wznowieniu gry od środka boiska, piłka trafiła na prawą stroną do Kornatowskiego, a ten lekko - acz precyzyjnie - uderzył piłkę w długi róg bramki niedawnego zawodnika Błękitnych Raciąż, Błażeja Kokosińskiego.
Od tego momentu gra toczyła się w środku pola. Jednak większą inicjatywę posiadali piłkarze MKS-u, którzy próbowali dłużej rozgrywać piłkę. Kilka razy szukali też zdobyczy bramkowej w strzałach z dystansu. Taki obraz gry utrzymywał się do 35 minuty. Wówczas to w lewym narożniku boiska przasnyszan faulowany był Wiśniewski. Do rzutu wolnego podszedł Marek Kornatowski i popisał się przepięknym technicznym uderzeniem. Piłka, zanim trafiła do siatki gospodarzy, odbiła się jeszcze od prawego spojenia słupka z poprzeczką, a następnie od pleców interweniującego bramkarza.
Gdy już wydawało się, że pierwsze 45 minut zakończy się wynikiem 3:1 dla Orląt, w polu karnym przyjezdnych zderzyło się dwóch zawodników MKS. Sędzia podyktował w tym przypadku - z niewyjaśnionych przyczyn - rzut karny, który w 40 minucie spotkania został zamieniony na bramkę dla Przasnysza.
Druga połowa nie była już tak udana dla Orląt. Gospodarze bardzo szybko (w 50 i 52 minucie), wyszli na prowadzenie. Obie sytuacje, po których padły gole dla gospodarzy, wyglądały podobnie. Zawodnicy MKS dośrodkowywali ze skrzydła, a obrońcy Orląt mijali się bądź kiksowali przy wybijaniu piłki, która trafiała pod nogi napastników Przasnysza.
Orlęta, chcąc ratować sytuację, zaczęły wprowadzać do gry nowych zawodników, przyśpieszać grę i stwarzać sytuacje bramkowe.
Ale piątego gola zdobyli przasnyszanie, a zdecydował o tym, nie pierwszy tego dnia, błąd sędziego. Nie zauważył on zagrania ręką leżącego w polu karnym Orląt zawodnika MKS-u, który właśnie w taki nieprawidłowy sposób skierował piłkę pod nogi wychodzącego sam na sam z bramkarzem kolegi.
W 78 minucie Orlętom udało się wreszcie przeprowadzić skuteczny atak. Po szybkim wyprowadzeniu kontry i zagraniu piłki ze środka pola przez Wiśniewskiego do wychodzącego z prawej strony Pawła Bartczaka padła czwarta bramka, która dawała jeszcze nadzieję na remis.
Losy meczu ważyły się do ostatnich sekund, ale mimo rozpaczliwych ataków baboszewianom nie udało się już zmienić rezultatu spotkania i zdobyć przynajmniej jednego punktu.
Po zakończonym spotkaniu prezes Orląt Dariusz Adamiak, nie krył oburzenia w związku z postawą sędziów. - Mogliśmy zremisować a nawet wygrać spotkanie. Jednak prowadzenie spotkania pozostawia wiele do życzenia - mówił Dariusz Adamiak. - Natomiast jestem bardzo zadowolony z postawy moich zawodników. Wykazali hart ducha i podjęli walkę, co jest bardzo istotne.
foto: archiwum (zdjęcia z meczu z MKS Przasnysz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie