
Tęcza 34 Płońsk w sezonie 2004-2005 grała w Mazowieckiej Lidze Seniorów.
Płońszczanie po wrześniowych spotkaniach zajmowali siódme miejsce w tabeli. I po pięciu (dwa zwycięstwa, remis i dwie porażki) meczach rozegranych w październiku nadal zajmowali siódme miejsce, z szansami nawet na trzecie miejsce po rundzie jesiennej.
Październikowe spotkania:
2 października: MKS Ciechanów - Tęcza 34 Płońsk 1:1 (0:0)
bramka: Kiępczyński (66, karny po faulu na Daniszewskim).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Łukasz Barankiewicz (25, Marek Kowalski), Radosław Tworek, Damian Wierzchowski, Marcin Rosiak (58, Mariusz Kiępczyński), Emil Bogucki (58, Artur Bieniek), Emil Kuciński, Bartosz Kaczor, Sławomir Daniszewski (79, Hubert Miąsek).
Trzeci kolejny remis
Piłkarzom Tęczy nie udało się przywieźć do Płońska trzech punktów z trudnego terenu w Ciechanowie. Płońszczanie nie byli może stroną dominującą, ale jeszcze na pięć minut przed końcem meczu prowadzili 1:0 i śmiało można powiedzieć, że zwycięstwo było w zasięgu ręki. Gospodarzom jednak w końcówce udało się wyrównać i Tęcza zremisowała trzeci ligowy mecz z rzędu (wcześniej 0:0 z Legionovią i 1:1 z Ursusem).
Ostatnio ekipa płońskiej Tęczy nie mogła narzekać na brak gry. Przed tygodniem płońszczanie „wymęczyli” remis z warszawskim Ursusem, a w środę rozegrali mecz (z dogrywką) w Pucharze Polski z Błękitnymi Raciąż. Mimo to kolejny mecz ligowy z MKS Ciechanów budził w zawodnikach Tęczy dodatkową motywację, bo przecież derby północnego Mazowsza z tą właśnie drużyną to nie jest zwykłe spotkanie. Ciechanowianie są wyżej w ligowej tabeli, a na pewno też chcieli się płońszczanom zrewanżować za sromotną porażkę (0:5), w poprzednim sezonie. Wskazanie faworyta tej konfrontacji było bardzo trudne.
I znalazło to potwierdzenie w meczu. Piłkarze obu drużyn nie odpuszczali żadnej piłki, „batalia” toczyła się o każdy metr boiska, zaangażowanie w grę było maksymalne, a to dlatego, że i jedni i drudzy chcieli wygrać. Bojowy nastrój udzielał się także miejscowym kibicom, którzy bardziej chyba skupiali się na wyzwiskach i bluźnierstwach pod kierunkiem zawodników z Płońska, niż na dopingowaniu swojego zespołu.
Od pierwszych minut tego spotkania ekipa MKS-u od razu przystąpiła do frontalnych ataków, a płońska defensywa miała bardzo dużo problemów z ich powstrzymaniem. Płońszczanie przez ten niezbyt udany początek nie stworzyli żadnej zasługującej na uwagę akcji, a strzały z dalszej odległości przelatywały wysoko nad bramką Ciechanowa. W 15 minucie spotkania gospodarze byli o włos od zdobycia gola. Z prawej strony pola karnego jeden z ich zawodników mocno zakręcił piłkę lewą nogą w długi róg bramki Tęczy, ale Marcin Cichowicz dał próbkę swoich umiejętności i jedną ręką końcówkami palców wybił futbolówkę na rzut rożny. Sytuacja ta podziałała na piłkarzy z Płońska bardzo mobilizująco, bo w miarę upływu czasu coś zaczynało dziać się pod bramkę ciechanowian. Dobre, szybkie, przemyślane akcje Tęczy mogły zmienić niekorzystny dla płońszczan obraz gry, ale brakowało solidnego wykończenia. Najpierw po wymianie piłki na linii szesnastki z Bartoszem Kaczorem, wprost w bramkarza gospodarzy trafił Sławomir Daniszewski. Później trójkowa akcja Daniszewski-Wierzchowski-Kaczor, zakończyła się bardzo niecelnym uderzeniem tego ostatniego. W końcówce pierwszej połowy, płońszczanie mieli dużo szczęścia, bo także zawodnicy MKS-u razili nieskutecznością. W 42 minucie ich stuprocentowa okazja zakończyła się interwencją Marcina Cichowicza, a kilka minut później zawodnik gospodarzy przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką.
Druga połowa spotkania rozpoczęła się identycznie jak pierwsza, czyli dalszymi atakami gospodarzy. Już trzy minuty po przerwie mogła paść dla nich bramka, lecz mocno uderzona piłka zawodnika o centymetry minęła słupek bramki „Cichego”. Płońszczanie nie mogli jakoś zapobiec tym atakom i cofnęli się mocno do defensywy, co było przyczyną jeszcze kilku groźnych okazji dla Ciechanowa. Fakt, że Tęcza była zamknięta na własnej połowie, trochę rozluźnił ciechanowian, którzy zupełnie się odkryli i za wszelką cenę chcieli uzyskać prowadzenie i jak się później okazało konsekwencje tego mogły być dla nich tragiczne. W 65 minucie spotkania Damian Wierzchowski przerwał akcję ofensywną gospodarzy, podał na prawo do Artura Bieńka, ten przedryblował defensywę Ciechanowa i znalazł się na czystej pozycji do oddania strzału. Napastnik Tęczy dostrzegł jednak na piątym metrze zupełnie nie pilnowanego Sławomira Daniszewskiego, który mając przed sobą tylko bramkarza, trafił w poprzeczkę.
- Jak nie idzie to nie idzie - komentował z ławki rezerwowych tę sytuację trener Krzysztof Szymański, lecz minutę później los się odmienił.
Po faulu na „Daniszu” sędzia główny podyktował rzut karny i Mariusz Kiępczyński wyprowadził Tęczę na prowadzenie. Płońszczanie mogli jeszcze pokusić się o kolejnego gola lecz efektowna „główka” Piotra Milewskiego poszybowała nad poprzeczką bramki Ciechanowa. Od tego momentu gospodarze poddenerwowani takim obrotem sprawy zaczęli szturmować bramkę płońszczan. Tak było już do końca meczu - Ciechanów atakował, a Tęcza skutecznie te ataki odpierała. Niestety na pięć minut przed końcem spotkania błąd obrony w kryciu, bezlitośnie wykorzystali gospodarze i podział punktów stał się faktem.
9.10: Tęcza 34 Płońsk - Mazowsze Płock 0:4 (0:2)
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Mariusz Kiępczyński, Radosław Tworek (55, Artur Bieniek), Damian Wierzchowski, Emil Bogucki (46, Wojciech Bluszcz), Marcin Rosiak (70, Jacek Borkowski), Emil Kuciński, Sławomir Daniszewski (46, Bartosz Kaczor), Hubert Miąsek.
Wicelider wcale nieprzypadkowy
Gdyby Tęcza wygrała z Mazowszem, miałaby szanse na walkę o miejsca w górnych rejonach tabeli. Niestety, wicelider z Płocka, który nie przegrał jeszcze meczu w tym sezonie, okazał się - na dzień dzisiejszy - drużyną zdecydowanie lepszą od Tęczy.
Nie udał się mecz towarzyszący kulminacji obchodów 70-lecia Tęczy Płońsk, ale o wiele gorszą sprawą jest to, w jakim stylu przyszła ta porażka. Tęczy przede wszystkim brakowało pomysłu na grę, podjęcia walki i zaangażowania. Ekipa Mazowsza natomiast konsekwentnie wykorzystywała te mankamenty płońszczan, nie pozostawiając złudzeń kto był tego dnia lepszy. Na pewno jedną z głównych przyczyn tej dotkliwej przegranej było to, że niektórzy pierwszoplanowi zawodnicy z Płońska nie mogli wyjść w podstawowej jedenastce z powodu wcześniejszych problemów zdrowotnych. Od pierwszych minut nie grali: Wojciech Bluszcz, Bartosz Kaczor, Artur Bieniek. W spotkaniu tym nie mogli również wystąpić: Łukasz Barankiewicz (kontuzja) i Marek Kowalski (obowiązki szkolne).
Początek meczu ułożył się wręcz fatalnie dla podopiecznych Krzysztofa Szymańskiego. W trzeciej minucie goście już cieszyli się z prowadzenia, które było efektem pozostawienia zupełnej swobody w środku pola zawodnikom Mazowsza. Mimo tak szybko uzyskanej bramki przez płocczan, ekipa z Płońska starała się za wszelką cenę odrobić tę stratę. Przyjezdni jednak stawiali bardzo silny opór, wobec czego płońszczanom bardzo trudno było podejść pod ich bramkę nie mówiąc już o zdobyciu wyrównania. Ale Tęcza nie miała zamiaru składać tak szybko broni i można śmiało powiedzieć, że okazje do strzelenia bramki były. W 11 minucie spotkania po mocnym dośrodkowaniu Sławomira Daniszewskiego, dość nieczysto uderzył na bramkę Emil Kuciński, a piłkę musnął jeszcze Hubert Miąsek, lecz ta nie wpadła jednak do siatki przeciwnika. Na pewno najbardziej wyróżniającym i aktywnym zawodnikiem w ekipie Tęczy był właśnie „Czenio”, który jeszcze kilkakrotnie poważnie zagroził bramkarzowi Mazowsza, lecz ten nadal pozostawał niepokonany. Goście z Płocka mieli, oprócz strzelonej bramki, tylko jedną dogodną sytuację, lecz wtedy to Marcin Cichowicz nie dał się zaskoczyć. Minuty do przerwy płynęły coraz szybciej, a Tęcza dalej nie mogła poradzić sobie z dobrze zorganizowaną defensywą Mazowsza. Piłkarze z Płońska grali statycznie, nie było aktywności w formacjach ofensywnych, ale także i goście jakoś nie przejawiali większej ochoty do ataków, a gra robiła się senna i mało ciekawa. Ta sytuacja na boisku chyba niezbyt dobrze zadziałała na płońszczan. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy, płocczanie przyśpieszyli grę, zdobyli się na szybką akcję ofensywną, a defensywa Tęczy po raz drugi w tym spotkaniu nie popisała się zbyt dużą efektywnością we własnym polu karnym i zawodnik drużyny przyjezdnej po raz drugi pokonał bezradnego Marcina Cichowicza. W końcówce pierwszej części gry po raz kolejny bramce Mazowsza, strzałem głową, zagroził jeszcze Hubert Miąsek, lecz i tym razem górą był golkiper gości i wynik się już nie zmienił.
Początkowe fragmenty drugiej połowy wskazywały na to, że Tęcza jednak pokusi się chociaż o zdobycie gola kontaktowego, a sytuacji na to nie brakowało. Już dwie minuty po przerwie okazję po rzucie rożnym miał znowu Miąsek, lecz piłka wylądowała tylko na bocznej siatce bramki Mazowsza. Kilka sekund po tym, solowy rajd wprowadzonego po przerwie Bartosza Kaczora, zakończył się jednak na bramkarzu Mazowsza, a później efektowny „szczupak” Miąska trafił w poprzeczkę. Goście podrażnieni takim obrotem sprawy odpłacili się także niewykorzystaną sytuacją, a tym razem Marcina Cichowicza również uratowała poprzeczka. Od tej pory w tym spotkaniu wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, raz na fali byli jedni raz drudzy, ale zarówno Tęcza jak i Mazowsze solidarnie marnowały swoje okazje. Przełomowym momentem meczu była wyśmienita sytuacja Artura Bieńka, który stanął oko w oko z płockim bramkarzem i chyba tylko sam Artur wie dlaczego wtedy nie zdecydował się na uderzenie, a z podania do Miąska nic nie wyszło. Odpowiedź gości była zabójcza i w 69 minucie po strzale jednego z płocczan piłkę odbił Marcin Cichowicz, ale dobitka zakończyła się już golem.
Rozstrzygnięcie tego meczu było więc przesądzone, lecz Tęcza próbowała jeszcze strzelić chociaż bramkę honorową, ale nawet mocne uderzenie z wolnego Wojciecha Bluszcza zatrzymało się na słupku bramki gości. Gdy większość zawiedzionych kibiców opuszczała płoński stadion, piłkarze Mazowsza dobili już zupełnie ekipę Tęczy, trafiając do jej siatki po raz czwarty.
16.10: Korona Ostrołęka - Tęcza 34 Płońsk 4:0 (0:0)
czerwona kartka: Cichowicz (27).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki (71, Piotr Stańczak), Piotr Milewski, Marcin Rosiak, Łukasz Białęcki, Damian Wierzchowski (86, Paweł Osmański), Wojciech Bluszcz (64, Sławomir Daniszewski), Jacek Borkowski, Emil Kuciński, Hubert Miąsek, Emil Bogucki.
W dziesiątkę nie dali rady
Kolejny mecz Tęczy Płońsk zakończył się już drugą z rzędu porażką 0:4. Tym razem przeciwnikiem była ostrołęcka Korona, która już od 27 minuty grała z przewagą jednego zawodnika, z czego w pełni skorzystała i w drugiej połowie nie pozostawiła złudzeń płońszczanom kto w tej konfrontacji był lepszy.
Przed tym spotkaniem bardzo trudno było wyłonić zdecydowanego faworyta. W tabeli punkt przewagi miała Korona i warto podkreślić, że grając u siebie jeszcze nie przegrała. W poprzednim sezonie natomiast, to Tęcza wywiozła trzy punkty z Ostrołęki, zwyciężając 2:1. Płońszczanom ostatnio nie wiodło się zbyt dobrze, bo od czterech spotkań nie potrafili wygrać, więc mecz z Koroną byłby znakomitą okazją, aby tę złą passę przełamać. Niestety już na kilka dni przed tą kolejką wiadomo było, że trener Krzysztof Szymański nie będzie mógł skorzystać z usług kontuzjowanych Radosława Tworka, Artura Bieńka, a także Mariusza Kiępczyńskiego, Marka Kowalskiego, Łukasza Barankiewicza i Bartosza Kaczora. Tak więc ubytki kadrowe w ekipie Tęczy były wręcz kolosalne.
Z przebiegu początkowych fragmentów pierwszej części spotkania wcale nie wynikało, że Tęcza w Ostrołęce zostanie sromotnie skarcona. Obie jedenastki grały spokojnie, zachowawczo, ale o dziwo to płońszczanie przejawiali większą chęć do ataku. Nie było od razu jakichś szaleńczych, szybkich akcji, ale na pewno dało się zauważyć, że Tęcza lepiej radziła sobie w formacji ofensywnej i w miarę upływu czasu zdobywała się na wypady pod bramkę Korony. Akcje płońszczan były coraz szybsze, dobrze przemyślane, lecz za każdym razem brakowało tego ostatniego podania, które mogłoby otworzyć drogę do bramki napastnikom Tęczy. Gospodarze widząc co się dzieje także próbowali chociaż przedostać się pod bramkę Marcina Cichowicza, ale w większości przypadków wszystko kończyło się na udanie interweniujących płońskich defensorach. Sytuacja - na niekorzyść Tęczy - zmieniła się w 27 minucie. Wtedy to jeden z piłkarzy Korony wyszedł „sam na sam” z Marcinem Cichowiczem, a ten nie widząc innego wyjścia z opresji, musiał faulować przed polem karnym za co otrzymał czerwoną kartkę. Jak wiadomo, po wcześniejszej rezygnacji z gry Piotra Klękowicza, Tęcza nie posiadała rezerwowego bramkarza i z konieczności między słupkami stanął Hubert Miąsek, który szybko musiał przypomnieć sobie swoją bramkarską przeszłość. Już do końca pierwszej części gry mecz się bardziej wyrównał, ale widać było, że zawodnicy Korony z większą łatwością podchodzili pod pole karne Tęczy. Brak tego jedenastego elementu w ekipie, płońszczan stawał się coraz bardziej wyraźny, ale na przerwę oba zespoły schodziły z zerowym dorobkiem bramkowym.
Zgodnie z przypuszczeniami, po przerwie dominowali tylko i wyłącznie piłkarze z Ostrołęki. Ich akcje ofensywne były coraz częstsze i w miarę upływu czasu podmęczona tym płońska defensywa zaczęła popełniać błędy. W 55 minucie spotkania Korona stworzyła sobie sytuację stuprocentową, lecz piłka, uderzona przez jednego z graczy, przeleciała obok słupka bramki strzeżonej przez Huberta Miąska. Niestety jednak, sześć minut później gospodarze się już nie pomylili i po zamieszaniu w polu bramkowym Tęczy oddali słaby, tyle, że skuteczny strzał i było 1:0. Kilka chwil po tym, w kolejnej dogodnej sytuacji byli zawodnicy Korony, lecz mając prawie pustą bramkę trafili w boczną siatkę. W odpowiedzi, powracający do drużyny po ciężkiej kontuzji Piotr Stańczak strącił piłkę głową do Sławomira Daniszewskiego, a ten będąc w wyśmienitej sytuacji trafił wprost w golkipera z Ostrołęki. Co nie udało się w 65 minucie płońszczanom, udało się dwie minuty później gospodarzom, którzy prowadzili już 2:0 i z dalszego przebiegu gry zanosiło się, że na takim wyniku się ten mecz nie zakończy. Kolejny gol dla ostrołęczan padł po kompletnie nieudanej pułapce ofsajdowej płońskiej defensywy i w sytuacji „sam na sam” Hubert Miąsek nie mógł nic poradzić przy precyzyjnym uderzeniu zawodnika przeciwników. W końcówce honorową bramkę mógł jeszcze strzelić Piotr Stańczak, ale bramkarz Korony sparował piłkę na rzut rożny. W doliczonym czasie gry gospodarze pożegnali się z piłkarzami z Płońska strzelając im na „do widzenia” czwartą bramkę po której sędzia zakończył ten mecz.
23.10: Skra Drobin - Tęcza 34 Płońsk 1:2 (1:1)
bramki: Stańczak (24, asysta Kuciński), Stańczak (82, asysta Bieniek).
Tęcza: Piotr Klękowicz - Piotr Górnicki, Mariusz Kiępczyński, Marek Kowalski, Radosław Tworek, Damian Wierzchowski (89, Paweł Osmański), Jacek Borkowski (68, Piotr Milewski), Sławomir Daniszewski (86, Emil Bogucki), Emil Kuciński, Piotr Stańczak, Hubert Miąsek (63, Artur Bieniek).
Do sześciu razy sztuka
Piłkarze płońskiej Tęczy nie wygrali pięciu kolejnych spotkań. Zwycięstwo przyszło wreszcie w tym szóstym - w Drobinie ze Skrą. Ale nie było łatwo - mimo że płońszczanie od początku byli stroną dominującą, zwycięska bramka padła dopiero na osiem minut przed końcem spotkania.
Po tak nieudanych poprzednich meczach płońskiej drużyny sami piłkarze nie ukrywali tego, że nie ma innego wyjścia niż wreszcie zwyciężyć, a nadarzyła się ku temu okazja, bo Skra Drobin w lidze spisuje się po prostu słabo. W składzie Tęczy zabrakło niestety trzech podstawowych zawodników: Wojciecha Bluszcza zatrzymała choroba, a Łukasz Barankiewicz i Bartosz Kaczor przez ostatnie dni nie trenowali i nie wiadomo w ogóle czy wrócą do drużyny. Niewątpliwie pozytywnym akcentem tego spotkania było to że po kilkumiesięcznej przerwie powrócił bramkarz - Piotr Klękowicz, który zastąpił pauzującego za czerwoną kartkę Marcina Cichowicza i jak się później okazało „Kapral” pokazał się z jak najlepszej strony, broniąc skutecznie, równo i efektownie przez cały mecz. Do drużyny w pięknym stylu wraca także, kontuzjowany do niedawna, Piotr Stańczak, który w sobotę ponownie pokazał, że jest napastnikiem pierwszej marki i zapewnił zwycięstwo swojemu zespołowi trafiając dwukrotnie do siatki przeciwnika.
W pierwszej połowie nie było cienia wątpliwości, że zespołem zdecydowanie lepszym, jest ekipa płońskiej Tęczy. Nie przełożyło się to jednak niestety na dorobek bramkowy, bo płońszczanie raz po razie marnowali coraz lepsze sytuacje, po których mogły paść gole. Już w trzeciej minucie Damian Wierzchowski z prawej strony boiska mocno dośrodkował w pole karne, a zamykający całą akcję Emil Kuciński, uderzając z pierwszej piłki trafił w poprzeczkę. Co prawda chwilę po tej akcji zawodnicy z Drobina również „odwdzięczyli się” strzałem w poprzeczkę, ale była to jedna z niewielu groźnych akcji Skry. Gol dla Tęczy mógł paść także i w 10 minucie, lecz po lekkim strzale Damiana Wierzchowskiego, piłkę odbił bramkarz Skry, a przed dobitką Huberta Miąska uchronił gospodarzy obrońca. Minutę po tym ponownie w roli głównej był Hubert Miąsek, który otrzymał idealną centrę od Wierzchowskiego, lecz „Czenio” pomylił się z najbliższej odległości. Płońszczanie grali z zębem, z zaangażowaniem, a piłkarze Skry momentami nie mogli wyjść poza linię środkową boiska. Apogeum przewagi Tęcza osiągnęła w 24 minucie, i tym razem już drobinianie byli bezsilni. Z lewej strony dośrodkowywał Emil Kuciński, bramkarz Skry minął się z piłką, a Piotr Stańczak głową wpakował futbolówkę do siatki i było 1:0. Chwilę później Jacek Borkowski prostopadłym podaniem uruchomił Huberta Miąska, ale ten przegrał pojedynek „sam na sam” z bramkarzem. Końcówka pierwszej części gry należała jednak do gospodarzy, którzy trochę bardziej straszyli płońską defensywę. Niestety tuż przed końcem sprawdziła się stara piłkarska prawda, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Płońszczanie niemal przez całą połówkę dominowali, byli stroną przeważającą, ale cóż z tego skoro w 42 minucie bramkę - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i błędzie w kryciu obrońców Tęczy - zdobyli piłkarze z Drobina i pierwsza połowa, o dziwo, zakończyła się wynikiem 1:1.
Po przerwie gospodarze, pokrzepieni wyrównaniem, uparcie dążyli do tego, aby jeszcze raz zmusić Piotra Klękowicza do kapitulacji. Na szczęście „Kapral” nie musiał się bardzo wysilać, bo piłkarzom Skry także chyba rozregulowały się celowniki i marnowali oni wszystko co się dało. W dalszej fazie gry mnożyła się ilość fauli, które z czasem przerodziły się w naprawdę brutalne zagrania, a sędzia temperował waleczny zapał piłkarzy żółtymi kartonikami.
Czas mijał, a obie drużyny grały coraz bardziej otwartą piłkę - chcąc zdobyć rozstrzygającego gola. Końcówka była naprawdę gorąca. Na szczęście dla Tęczy, wreszcie skuteczną akcję przeprowadzili napastnicy. W 82 minucie, Artur Bieniek dośrodkował, a Piotr Stańczak wyprzedził w polu karnym obrońcę Skry, wstawił tak zwanego czuba, i płońszczanie mogli cieszyć się z upragnionego prowadzenia, którego nie oddali już do końcowego gwizdka sędziego.
Krzysztof Szymański (trener Tęczy 34 Płońsk): - Udało się przełamać kiepską serię i jestem oczywiście zadowolony. Z gry - szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to zdecydowanie dominowaliśmy na boisku - także. Zabrakło jedynie skuteczności, bo już po pierwszych kilkunastu minutach mogliśmy prowadzić kilkoma bramkami. Cieszę się też, że zwycięstwo zapewniliśmy sobie w końcówce meczu, co zadaje kłam domniemaniom o słabym przygotowaniu fizycznym.
30.10: Tęcza 34 Płońsk - Ostrovia Ostrów Mazowiecka 1:0 (1:0)
bramka: Borkowski (13, akcja indywidualna).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Mariusz Kiępczyński, Radosław Tworek (37, Emil Bogucki), Damian Wierzchowski, Sławomir Daniszewski (79, Michał Dziepak), Jacek Borkowski, Emil Kuciński (90, Paweł Osmański), Piotr Stańczak, Hubert Miąsek (71, Artur Bieniek).
Dobrze, że są punkty
Płońszczanie nie zachwycili w sobotnim meczu z niżej notowaną Ostrovią. Tęcza nadal gra słabo, ale na szczęście zdołała zwyciężyć i oddalić się od dolnej części tabeli.
W poprzednim meczu - ze Skrą Drobin, Tęcza przełamała, jakże niechlubną, serię pięciu meczów bez zwycięstwa, wygrywając 2:1.
- Takie zwycięstwo jak to w Drobinie bardzo nas podbudowało, przede wszystkim psychicznie, uwierzyliśmy, że można strzelać bramki, można wygrywać, nawet w tak trudnych spotkaniach jak to przed tygodniem i na pewno postaramy się wygrać pozostałe dwa mecze, które nam pozostały - mówił przed sobotnim meczem Sławomir Daniszewski.
Tak więc płońszczanie byli pokrzepieni ostatnim zwycięstwem, a ostrowianie podłamani po porażce (0:3) u siebie z Koroną Ostrołęka.
W ekipie z Płońska dalej nie mógł wystąpić borykający się z chorobą Wojciech Bluszcz, a w kadrze brak jest także Łukasza Barankiewicza i Bartosza Kaczora, którzy nie trenują z drużyną.
Początkowe minuty sobotniego spotkania mogły ułożyć się wręcz bajecznie dla piłkarzy Tęczy. Już w 3 minucie Piotr Stańczak wywalczył piłkę na szesnastym metrze, zagrał prostopadle do swojego partnera z linii ataku Huberta Miąska, ale ten mając przed sobą tylko bramkarza Ostrovii trafił prosto w niego i plany na prowadzenie trzeba było odłożyć na później. Z przebiegu pierwszych dziesięciu minut trudno było powiedzieć, która z drużyn grała lepiej. Tęcza co prawda stworzyła sobie dogodną sytuację opisaną wyżej, ale i zawodnicy Ostrovii chwilę po tym oddali bardzo groźny strzał na bramkę, który z trudem wybronił Marcin Cichowicz. Ale w 13 minucie kibice płońskiego zespołu mogli wreszcie podnieść ręce w geście triumfu. Po dośrodkowaniu z prawej strony w pole karne, obrońcy gości, wydawałoby się, zażegnali niebezpieczeństwo wybiciem piłki, ale już na osiemnastym metrze czyhał na nią Jacek Borkowski, który bez zastanowienia - uderzeniem naprawdę przedniej marki - pokonał bezradnego golkipera z Ostrovii. Płońszczanie stworzyli jeszcze jedną akcję zasługującą na oklaski, kiedy to Piotr Górnicki dośrodkowywał z rzutu wolnego, a głową bramkarza próbował zaskoczyć Hubert Miąsek. Przez kolejne minuty wiało z boiska nudą, bo jedni i drudzy grali w „chodzonego”. Monotonne, mało ciekawe spotkanie utrzymywało się do 35 minuty kiedy z zębem zaatakowali przyjezdni, ale ich akcje ofensywne kończyły się najczęściej tym, że piłka uderzana była wysoko i daleko od bramki Marcina Cichowicza. Na dodatek boisko musiał opuścić kapitan Tęczy Radosław Tworek, który naciągnął mięsień dwugłowy uda.
Końcówka pierwszej części gry to dalsze ataki Ostrovii, a po jednym z nich „Cichy” musiał ponownie wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, aby ratować swój zespół przed stratą gola. Można powiedzieć, że to właśnie dzięki Marcinowi Cichowiczowi płońszczanie schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.
10 minut po przerwie błąd płońskiej defensywy mógł skończyć się tragicznie, bo jeden z piłkarzy Ostrovii wyszedł na pozycję „sam na sam” z płońskim bramkarzem, lecz na szczęście dla Tęczy mocno uderzona przez niego piłka poszybowała nad poprzeczką. Goście w niedużym odstępie czasowym zaatakowali jeszcze kilkakrotnie, ale gola nie zdobyli. Potem wydarzenia na boisku zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz przewagę mieli jedni, raz drudzy - wynik meczu był sprawą jak najbardziej otwartą. W 65 minucie to Tęcza mogła poprawić swój dorobek bramkowy, ale mocny strzał Huberta Miąska trafił tylko w boczną siatkę. Dwie minuty później ponownie w roli głównej był „Czenio”, który po centrze Emila Kucińskiego, popisał się bardzo efektownym szczupakiem, ale bramkarz końcówkami palców wybronił to uderzenie. Wynik meczu był dalej sprawą niewiadomą. Najpierw okazję do wyrównania mieli goście, a później z kolei wydawało się że wszystko się już wyjaśni, ale piłka po strzale Artura Bieńka trafiła jednak w słupek. Ostrowianie mieli jeszcze lepszą sytuację na sam koniec spotkania, ale po raz kolejny swoje wysokie umiejętności potwierdził Marcin Cichowicz i Tęcza odniosła drugie bardzo ważne zwycięstwo.
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie