
W sezonie 2004-2005 Błękitni Raciąż rywalizowali w lidze okręgowej.
Po wrześniowych meczach Błękitni byli wiceliderem. Tak też było po spotkaniach październikowych, choć mogło być lepiej - raciążanie wygrali bowiem trzy spotkania i dwukrotnie przegrali. Przed finałem rundy mieli dwa punkty straty do liderującej Wkry Żuromin.
Październikowe spotkania:
2.10: Błękitni Raciąż - Wieczfnianka 2:0 (0:0)
bramki: Żebrowski (58, asysta Fijałkowski); Dureński (73, asysta Banaszewski).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Krzysztof Poczmański, Rafał Brzeziński, Kamil Baranowski, Sławomir Jóźwiak (76, Mariusz Winter), Jarosław Żebrowski, Dariusz Przebierała (63, Robert Dureński), Daniel Banaszewski, Stanisław Fijałkowski, Dariusz Karwowski (63, Piotr Guła).
Dobra passa trwa
Piąte z rzędu zwycięstwo bez straty bramki odnieśli piłkarze Błękitnych na własnym boisku. Tym razem pokonali 2:0 Wieczfniankę Wieczfnia i ponownie wrócili na pozycję lidera ligi okręgowej.
Bardzo emocjonujące widowisko obejrzeli kibice na stadionie Błękitnych Raciąż. W przedmeczowych rozmowach obawiano się przeciwnika z Wieczfni, bo to bardzo dobrze poukładana drużyna, grająca szybki i nowoczesny futbol, a porażka 0:2 na boisku rywala, w ubiegłym sezonie praktycznie przekreśliła możliwość awansu Błękitnym do ligi MLS. Dodatkowego smaczku i niepewności dodawał fakt, że spotkanie to prowadził pierwszoligowy sędzia z Glinojecka - Marek Mikołajewski. Kibice obawiali się jego decyzji i prowadzenia spotkania w taki sposób, aby wynik najbardziej zadowalał drużynę Kryształu Glinojeck, który podobnie jak drużyny z Żuromina i Raciąża ubiega się o awans do ligi MLS. Doświadczony sędzia zaprezentował jednak najwyższy profesjonalizm, wzorowo prowadził zawody, za co otrzymał głośne brawa. Jeden z kibiców widząc to powiedział: - Chyba mit o nie lubiącym nas „Mikołaju” prysł. To dobrze, bo powinniśmy się cieszyć, że mamy takich dobrych arbitrów na naszym terenie.
Samo spotkanie prowadzone było w szybkim tempie, a od pierwszej minuty dominować zaczęli gospodarze. Tylko w pięciu pierwszych minutach raciążanie, wykonywali aż cztery rzuty rożne, a strzał kapitana, Poczmańskiego z 8 metrów z najwyższym trudem obronił bramkarz gości. Błękitni grali bardzo ładny futbol, przeprowadzając szybkie, koronkowe, choć nieskuteczne akcje. Goście dopiero w 12 minucie oddali pierwszy strzał, ale piłkę bez trudu wyłapał golkiper raciążan Błażej Kokosiński. W 16 minucie miejscowi powinni prowadzić, ale po akcji Żebrowskiego i podaniu do Karwowskiego ten ostatni w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił wprost w niego. W kolejnych minutach trzykrotnymi strzałami z dystansu szczęścia próbował Sławomir Jóźwiak, a w 31 minucie był bliski strzelenia gola, kiedy kiwnął trzech obrońców, ale mając przed sobą jedynie bramkarza potknął się i stracił piłkę. Jeszcze przed przerwą Karwowski indywidualną akcję zakończył strzałem na bramkę, ale dobrze spisujący się bramkarz Wieczfni do przerwy nie został pokonany.
Po przerwie „błękitna maszyna” zaczęła grać jeszcze lepiej. Doskonale rozumiejąca się linia obrony, „dowodzona” przez Poczmańskiego, była tego dnia niczym „mur chiński” nie do przejścia. Szwankował jedynie rozregulowany celownik napastników. Na szczęście tylko do 58 minuty, kiedy to Stanisław Fijałkowski kiwnął w polu karnym dwóch obrońców i uderzył na bramkę, a do odbitej przez bramkarza piłki dobiegł Żebrowski i strzelił pierwszą bramkę w tym meczu.
Wynik ten wymusił na piłkarzach z Wieczfni zmianę stylu gry i odkrycia się w liniach obronnych, co powodowało, że raciążanie mając „większy luz” jeszcze kilkakrotnie groźnie atakowali bramkę gości. Bliscy podwyższenia rezultatu byli: Fijałkowski, Banaszewski, Żebrowski. W strzelaniu bramek wyręczył ich jednak rezerwowy Dureński, który w 73 minucie razem z Banaszewskim czterema prostymi podaniami „rozklepał” obronę gości i pięknym strzałem z ostrego kąta podwyższył rezultat tego bardzo ciekawego spotkania.
W końcowych minutach raciążanie w pełni kontrolowali przebieg meczu, a goście mogą cieszyć się jedynie z tego, że wyjechali z Raciąża z bagażem tylko dwóch straconych goli.
Chwilę przed końcowym gwizdkiem sędziego, odpoczywający już, grający trener Sławomir Jóźwiak powiedział: - Zdobyliśmy kolejne ważne punkty i to z bardzo groźną drużyną, grającą mądrą, poukładaną piłkę. Dziwi niskie miejsce w tabeli naszego przeciwnika, ale na pewno zespół ten urwie jeszcze wiele punktów innym zespołom. My dzisiaj zagraliśmy swoje, jedynie do przerwy było trochę nerwowo, bo mieliśmy dobre sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Po przerwie konsekwentna gra spowodowała, że strzeliliśmy bramki i wygraliśmy.
10.10: Gwar Pawłowo - Błękitni Raciąż 2:3 (1:1)
bramki: Karwowski (4, asysta Guła), Kopczyński (58, rzut karny po zagraniu ręką), Banaszewski (67, asysta Karwowski).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Kamil Baranowski (59, Arkadiusz Dubikowski), Krzysztof Poczmański, Adam Jóźwiak, Paweł Kopczyński, Dariusz Przebierała, Sławomir Jóźwiak (56, Mariusz Winter), Daniel Banaszewski, Jarosław Żebrowski, Piotr Guła (68, Robert Dureński), Dariusz Karwowski.
Ależ pudłowali
Błękitnym udało się utrzymać pozycję lidera (po stracie punktów przez konkurentów nawet powiększyć przewagę), ale poziom meczu w Pawłowie pozostawiał wiele do życzenia. Raciążanie na pewno byli w tej konfrontacji zespołem lepszym, ale z powodu braku skuteczności zwycięstwo 3:2 nie odzwierciedla do końca tego co działo się na boisku.
Po pierwszych fragmentach tego spotkania łatwo było wskazać faworyta, a była nim oczywiście ekipa Raciąża, która już w 4 minucie uzyskała prowadzenie po bramce Dariusza Karwowskiego. Kilka chwil później Błękitni stworzyli sobie kolejną dogodną okazję do zdobycia bramki, lecz tym razem bramkarz Gwaru był na posterunku. W 14 minucie spotkania zawodnik z Pawłowa „wjechał” bezkarnie z piłką w pole karne, Błażej Kokosiński próbował wyłuskać ją spod nóg gracza gospodarzy, a sędzia dopatrując się faulu bramkarza Błękitnych podyktował dość problematyczny rzut karny. Jedenastkę gospodarze wykorzystali i wszystko zaczęło się od początku. Miejscowi piłkarze, niesieni zdobyciem wyrównania, mieli jeszcze jedną dogodną sytuację, lecz tym razem bramkarz Kokosiński nie dał się jednak zaskoczyć.
Od tego momentu na boisku panował już tylko jeden zespół - Błękitni, którzy za wszelką cenę starali się znowu wyjść na prowadzenie. Raciążanie raz po raz bardzo groźnie atakowali bramkę gospodarzy, a w miarę upływu czasu atak przerodził się w prawdziwy szturm. Co z tego jednak jak piłkarze Błękitnych prześcigali się wzajemnie w marnowaniu dogodnych sytuacji strzeleckich. Najpierw w wyśmienitej sytuacji znalazł się Adam Jóźwiak, lecz piłka po jego strzale głową trafiła w poprzeczkę. Jeszcze lepszą okazję miał Piotr Guła, który po rajdzie prawą stroną i dograniu Dariusza Przebierały, nie trafił do prawie pustej bramki z odległości pięciu metrów.
Zawodnicy z Pawłowa również próbowali wypracować sobie sytuacje podbramkowe, ale w tym rejonie boiska panował Krzysztof Poczmański, kilkakrotnie przerywając ofensywny zapał gospodarzy. A Błękitni dalej nie mogli trafić do siatki, mimo że okazje do tego były naprawdę wymarzone. W 42 minucie bardzo aktywny na prawym skrzydle Dariusz Przebierała, dośrodkował wprost do wchodzącego lewą stroną Jarosława Żebrowskiego, lecz ten z dosłownie kilku metrów nie trafił czysto w piłkę i nadzieje na prowadzenie trzeba było odłożyć na później. W końcówce pierwszej połowy spotkania Dariusz Przebierała z narożnika szesnastki postanowił sam zakończyć akcję strzałem, ale futbolówka zmierzająca w okienko bramki, została z trudem wybroniona przez golkipera z Pawłowa i do przerwy wynik się już nie zmienił.
Druga połowa tego spotkania była bardziej wyrównana, lecz stroną dominującą byli nadal Błękitni. W 58 minucie zostały wreszcie uwieńczone ich starania z pierwszej połowy. Jarosław Żebrowski w zamieszaniu podbramkowym uderzył w słupek, Dariusz Karwowski dobijał, a jeden z zawodników Pawłowa obronił piłkę ręką i sędzia pokazał mu czerwoną kartkę i podyktował jedenastkę. Rzut karny pewnie wykorzystał Paweł Kopczyński i goście objęli prowadzenie. Bramka ta chyba nie najlepiej na nich podziałała, bo już minutę później Błękitni popełnili w swoim polu karnym kardynalny błąd w kryciu i piłkarze Gwaru po raz drugi w tym spotkaniu doprowadzili do remisu. Na domiar złego, drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Adam Jóźwiak, więc i siły na boisku i wynik były równe. Odpowiedź raciążan była jednak zabójcza. Ze środka od Dariusza Karwowskiego, piłkę otrzymał na prawą stronę Daniel Banaszewski, który z niesamowitą łatwością minął w polu karnym kilku graczy Pawłowa i mocnym strzałem wpakował futbolówkę pod samą poprzeczkę bramki i zespół Błękitnych mógł po raz trzeci cieszyć się z prowadzenia.
Gospodarze nie mając już nic do stracenia ruszyli większością zawodników do ofensywy, a raciążanie ponownie kontynuowali serię niewykorzystanych okazji strzeleckich. W 72 minucie po solowym rajdzie Dariusza Karwowskiego, piłkę otrzymał Przebierała, który mając przed sobą tylko bramkę, nie wykończył poprawnie tej akcji. W końcówce meczu kolejną wyśmienitą sytuację miał Jarosław Żebrowski, ale z najbliższej odległości nie potrafił skierować piłki do siatki Gwaru. Już w doliczonym czasie gry Dariusz Karwowski, jeszcze raz próbował podwyższyć bramkowy dorobek swojego zespołu, lecz jego „główka” z kilku metrów trafiła tylko w słupek. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 3:2 dla Błękitnych i śmiało można powiedzieć, że był on najniższym wymiarem kary, jaki mógł spotkać ekipę z Pawłowa w niedzielnych zawodach.
Grający trener raciążan, Sławomir Jóźwiak po tym zwycięstwie miał jednak mieszane uczucia: - Na pewno cieszymy się z kolejnych trzech punktów zdobytych na wyjeździe, ale nie ma co się oszukiwać, tych bramek dla nas mogło być dużo więcej. Szwankowała bardzo skuteczność i niepotrzebne nerwy udzielały się do końca meczu, który można było wygrać już w pierwszej połowie.
16.10: Błękitni Raciąż - Orlęta Baboszewo 0:1 (0:1)
bramka: Marek Charzyński (22, asysta Marcin Charzyński).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Arkadiusz Dubikowski, Krzysztof Poczmański, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak (70, Robert Dureński), Jarosław Żebrowski, Mariusz Winter (70, Robert Żochowski), Daniel Banaszewski, Stanisław Fijałkowski (77, Dariusz Przebierała), Dariusz Karwowski (55, Piotr Guła).
Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Cezary Mak, Marcin Charzyński (89, Paweł Wolski), Sławomir Ławnicki, Jarosław Wojciechowski (54, Marek Karwowski), Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Charzyński, Marek Kornatowski.
Niespodzianka w Raciążu
Strata pierwszej bramki w tym sezonie na własnym boisku przez drużynę Błękitnych Raciąż od razu kosztowała ją również stratę trzech punktów. Porażka 0:1 w derbowym meczu z Orlętami zasmuciła miejscowych kibiców. Inne nastroje panowały wśród licznie przybyłych sympatyków gości, którzy z wielką radością opuszczali stadion w Raciążu.
Piłkarze Orląt okazują się pogromcami drużyn z czołówki tabeli. W poprzedniej kolejce wygrali z Kryształem, teraz z Błękitnymi.
Takiego szczęśliwego scenariusza nie spodziewali się chyba sami piłkarze i kibice drużyny Orląt Baboszewo. W przedmeczowych rozmowach marzyło im się pokonanie odwiecznego rywala zza miedzy, ale chyba tylko nieliczni wierzyli w to do samego końca. Bramkarz Orląt Marcin Osowski w luźnych rozmowach życzył awansu do MLS drużynie Błękitnych, obiecywał jednak, że cały jego zespół będzie grał do ostatniego tchu w Raciążu, by sprawić niespodziankę. Raciążanie przed meczem mobilizowali się i z całą pewnością nie lekceważyli rywala.
Spotkanie rozpoczęły dwa szybkie ataki raciążan (Żebrowski z Fijałkowskim), skutecznie powstrzymane przez obrońców Orląt. Przyjezdni bardzo mądrze rozpoczęli ten mecz. Zagęszczona obrona z przesuniętym na początku spotkania do tyłu Wiśniewskim, sprawiała mnóstwo kłopotów Błękitnym z przedostawaniem się pod bramkę Orląt. W 15 minucie ciekawą akcję rozegrali goście. Dośrodkowanie Masiaka przejął Wiśniewski, a piłka po jego strzale odbiła się od obrońców gospodarzy i opuściła boisko. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkowywał Bartczak, a w dużym zamieszaniu w polu karnym najprzytomniej zachował się Wojciechowski, który przeniósł piłkę głową nad poprzeczką. W 18 minucie zaatakowali gospodarze, a akcję ładnym uderzeniem wykończył Winter. W 22 minucie padła jedyna bramka tego meczu. W środkowej części boiska piłkę wywalczył Marcin Charzyński i zagrał ją przez środek do Wiśniewskiego. Ten jej nie przejął, ale naciskał asekurującego piłkę, obrońcę Dubikowskiego. Wydawałoby się, że niegroźną sytuację opanuje bramkarz Kokosiński, ale do odbitej przez niego piłki dobiegł nie pilnowany Marek Charzyński i strzałem z 10 metrów do pustej bramki wyprowadził na prowadzenie swoją drużynę.
W 23 minucie powinien być remis, kiedy piłkę po dośrodkowaniu w pole karne Fijałkowskiego przejął na głowę Poczmański i przysłowiowym szczupakiem huknął minimalnie nad poprzeczką. Pięć minut później również raciążanie mieli dogodną sytuację, kiedy po rzucie wykonywanym przez Fijałkowskiego piłka odbiła się od muru i krążyła przez chwilę w polu karnym. W 37 minucie ładną akcję przeprowadził Ławnicki, który dośrodkował do Maka, a ten strzelił na bramkę raciążan. Przed przerwą grali już tylko raciążanie. W 38 minucie dośrodkowanie Żebrowskiego przejął Karwowski i strzałem z pierwszej piłki trafił w bramkarza Osowskiego. Dwie minuty później piłkę w pole karne dośrodkował Fijałkowski, przejął ją Poczmański, ale i tym razem zabrakło szczęścia. Tuż przed przerwą ciekawą akcję przeprowadził jeszcze Banaszewski z Żebrowskim. Ten drugi zagrał piłkę wzdłuż linii bramkowej do Karwowskiego, a ten minął się z nią i na przerwę to baboszewianie schodzili z boiska zadowoleni.
Druga połowa toczyła się praktycznie na połowie piłkarzy Orląt Baboszewo. Goście przeprowadzili jedynie trzy akcje: w 47 minucie lekki strzał Kornatowskiego wyłapał bez trudu Kokosiński, w 66 minucie Ławnicki strzelił daleko obok prawego słupka i najlepszą okazję w 90 minucie zmarnował Wolski, który po akcji i podaniu Maka przestrzelił minimalnie obok lewego słupka raciążan. Przysłowiowa „obrona Częstochowy” baboszewian plus umiejętna gra na czas przyniosły efekt.
A raciążanie atakowali, pudłowali i przegrali marnując wyborne, wręcz stuprocentowe, sytuacje. Już w 51 minucie dośrodkowanie Żebrowskiego przejął Karwowski i stojąc 4 metry przed bramką strzelił prosto w bramkarza Osowskiego. Minutę później po strzale Banaszewskiego zmierzającą do bramki piłkę z linii bramkowej wybił Marek Charzyński. W 61 minucie Piotr Guła był bliski pokonania bramkarza, ale i on nie miał szczęścia w tym meczu. Dwie minuty później Poczmański po raz kolejny próbował szczęścia, ale i tym razem Osowski wygrał pojedynek z kapitanem raciążan. W 68 minucie Winter huknął z 20 metrów na bramkę Osowskiego, a ten chyba już tylko sam wie jakim cudem obronił to bardzo mocne uderzenie. W 70 minucie na boisku pojawił się najlepszy strzelec miejscowych ubiegłego sezonu – Żochowski (powrót po 4 miesiącach), ale i on w tym meczu nie okazał się lekarstwem na umiejętnie grającą drużynę z Baboszewa. Chociaż już w 72 minucie mógł doprowadzić do remisu, kiedy po podaniu Fijałkowskiego strzelił w boczną siatkę. W 81 minucie ponownie Żochowski przejął piłkę po dośrodkowaniu Dureńskiego i strzelił nad poprzeczką. Pech raciążan trwał, a podsumowaniem fatalnej wręcz skuteczności był ostatni strzał meczu Piotra Guły, który w 93 minucie, mając przed sobą jedynie bramkarza Osowskiego strzelił piłkę z 5 metrów wprost w niego.
Piłkarzom Orląt należą się gratulacje za mobilizację i wiarę w odniesienie sukcesu w meczu z Błękitnymi. Zwycięstwo w tym spotkaniu pozwoliło im zniwelować stratę do lidera z Raciąża do 4 punktów i w pełni włączyć się do walki o awans do ligi MLS. A raciążanie, jeśli nie poprawią skuteczności, na pozycji lidera mogą pozostać już krótko.
Kapitan Błękitnych Krzysztof Poczmański już po meczu powiedział: - Tak to jest, gdy za bardzo chce się wygrać, wtedy wkrada się nerwowość, niepokój w poczynaniach drużyny, dodatkowo stresuje uciekający czas, o braku szczęścia i nieskuteczności nie wspomnę.
Sławomir Jóźwiak (grający trener Błękitnych): - Rozegraliśmy jedno ze słabszych spotkań. Kompromitacja gdy przegrywa się z drużyną, która przez cały mecz skupia się tylko na wybijaniu piłki. Bramkę straciliśmy nie wiadomo z czego, a nasz dzisiejszy rywal nie zrobił nawet przysłowiowej pół akcji, a mimo tego zwyciężył. Mieliśmy sytuacje i do przerwy żeby strzelić dwie, trzy bramki i po przerwie kilka. Nawet w 90 minucie nie trafiamy praktycznie do pustej bramki. Tracimy punkty u siebie i obawiam się, że mogą to być punkty bardzo potrzebne w ostatecznym rozrachunku..
Dariusz Adamiak (prezes Orląt), po meczu podsumowywał: - Z przebiegu gry, Raciąż był lepszy. My żeśmy zagrali pierwsze 15 minut bardzo uważnie w obronie z Wiśniewskim na stoperze. Błękitni mieli się wyszaleć i tak też było. Później Wiśniewskiego przesunęliśmy do przodu, zrobiła się akcja po której zdobyliśmy bramkę, a w drugiej połowie umiejętnie broniliśmy się. Błękitni byli piłkarsko lepsi i sytuacji do strzelenia bramki też mieli więcej, ale nie jest ważny styl tylko efekt końcowy.
Jeden z kibiców Błękitnych, obserwujący radość piłkarzy Orląt powiedział: - Widzę wielką niechęć w oczach piłkarzy z Baboszewa do nas kibiców, do piłkarzy z Raciąża. Trochę to jest dziwne i niezrozumiałe. Każdy cieszy się ze zwycięstwa na swój sposób, tym bardziej gdy jest ono tak niespodziewane, szczęśliwe. Ale dzisiaj widzę, że Orlęta pokonały chyba Legię Warszawa, a nie jakiś tam klub z Raciąża. Trzeba umieć wygrywać i przegrywać z klasą. Kibicuję Orlętom - mówił dalej - bo grali i grają przecież w tym zespole piłkarze z Raciąża. Jakże ucieszyło mnie ich zwycięstwo w meczu z Glinojeckiem, zasmuciło łatwe oddanie punktów w Żurominie. To dziwny i nieobliczalny zespół. Oby w kolejnych spotkaniach grali z takim zapałem jak tutaj. Ich marzenie się spełniło - pokonali Raciąż.
24.10: GKS Strzegowo - Błękitni Raciąż 2:4 (0:1)
bramki: Karwowski (30, asysta Żebrowski); Żebrowski (76, asysta Baranowski); Przebierała (81, asysta Baranowski); S. Jóźwiak (87, asysta Żochowski).
Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Krzysztof Poczmański, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Robert Dureński (58, Kamil Baranowski), Sławomir Jóźwiak, Jarosław Żebrowski, Daniel Banaszewski (46, Dariusz Przebierała), Stanisław Fijałkowski (80, Robert Żochowski), Dariusz Karwowski.
Zwycięski dreszczowiec
Po bardzo emocjonującym, wyrównanym i zaciętym meczu na boisku spadkowicza z ligi MLS - GKS Strzegowo, drużyna Błękitnych Raciąż pokonała gospodarzy 4:2. Dzięki temu zwycięstwu raciążanie nadal liderują lidze okręgowej.
To, że drużyna ze Strzegowa będzie wymagającym i trudnym do pokonania rywalem, wiadomo było już od dawna. Po zeszłotygodniowej porażce u siebie z Baboszewem, raciążanie zdawali sobie sprawę, że nie mogą pozwolić sobie na stratę punktów w tym wyjazdowym meczu. Dodatkowo mobilizująco na drużynę Błękitnych wpłynęła obecność na boisku w Strzegowie byłego trenera raciążan - Jana Frankie. To trener, który w Raciążu jest wielkim autorytetem, a jego nazwisko wielokrotnie już w tym sezonie skandowane było przez kibiców Błękitnych.
Przez pierwsze pięć minut tego spotkania bardzo mocno nacisnęli gospodarze i dwukrotnie zaatakowali bramkę strzeżoną przez Błażeja Kokosińskiego. Błękitni po nerwowym początku pierwszą sytuację stworzyli w 7 minucie, kiedy Fijałkowski dośrodkował z lewej strony boiska do Karwowskiego, a ten mając przed sobą jedynie bramkarza uderzył piłkę wprost w niego. W kolejnych minutach lekką przewagę uzyskali raciążanie, ale ich akcje były bardzo chaotyczne.
Po kilku minutach mało ciekawego futbolu z większą determinacją zaatakowali raciążanie. Bliski strzelenia pierwszej bramki był w 27 minucie Karwowski, ale piłka po jego uderzeniu z dystansu, przeleciała minimalnie obok spojenia lewego słupka z poprzeczką. Trzy minuty później Karwowski wreszcie wpisał się na listę strzelców, kiedy po doskonałym, blisko 40-metrowym podaniu od Żebrowskiego, opanował w polu karnym piłkę i lobując bramkarza strzelił pierwszą bramkę dla swojego zespołu. W 33 minucie gospodarze mogli wyrównać, ale nieprzyjemny do obrony strzał sparował na rzut rożny Kokosiński. Gospodarze jeszcze dwukrotnie mocno strzelali z dystansu, ale bramki wyrównującej do przerwy nie strzelili.
Po przerwie gospodarze grając z wiatrem mocno nacisnęli na piłkarzy Błękitnych, którzy grali zbyt rozluźnieni i zdekoncentrowani. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w 47 minucie, po kontrze prawą stroną boiska i dośrodkowaniu w pole karne, napastnik gospodarzy uderzył precyzyjnie piłkę głową i doprowadził do remisu. Osiem minut później, po kolejnym mocnym dośrodkowaniu w pole karne z 30 metrów i błędzie obrońców oraz bramkarza raciążan, gospodarze strzelili drugą bramkę w tym meczu. Po tym zimnym prysznicu i niespodziewanie szybko straconych bramkach piłkarze Błękitnych przyspieszyli grę i za wszelką cenę starali się odrobić straty. Bardzo dobrze spisywali się, wprowadzeni po przerwie, Przebierała i Baranowski, którzy jak się okazało w ostatecznym rozrachunku, odegrali kluczowe role w tym spotkaniu. Już w 57 minucie raciążanie powinni doprowadzić do remisu, ale sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Żebrowski.
Ostatnie 15 minut gry Błękitnych były wreszcie koncertowe. W 76 minucie odważnie wbiegł przed pole karne Baranowski, kiwnął obrońcę i podał na czystą pozycję do wbiegającego z lewej strony boiska Żebrowskiego, a ten mocnym strzałem pokonał bramkarza. Minutę później Przebierała mógł wyprowadzić raciążan na prowadzenie, ale piłka po jego strzale z 18 metrów odbiła się od poprzeczki. To co nie wyszło mu w tej sytuacji „odbił sobie” w 81 minucie, kiedy przeprowadził doskonałą indywidualną akcję, minął obrońców niczym tyczki i precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Jeszcze w 85 minucie miejscowi byli bliscy strzelenia bramki wyrównującej, ale piłka po strzale przeleciała minimalnie obok lewego słupka bramki raciążan. Dwie minuty później Błękitni zadali ostateczny cios w tym spotkaniu. Wprowadzony na ostatnie 10 minut meczu Żochowski, wymanewrował w polu karnym trzech obrońców Strzegowa i mocno uderzył na bramkę. Piłkę odbił przed siebie bramkarz, przechwycił ją Sławomir Jóźwiak i pewnym strzałem uzyskał czwartą bramkę dla Błękitnych.
Po meczu zapanowała wielka euforia na trybunach i boisku. Grający przez 80 minut w tym meczu Stanisław Fijałkowski również nie krył zadowolenia z osiągniętego wyniku.
- Mamy lidera - powiedział. - Byliśmy po prostu dzisiaj lepsi i wygraliśmy zasłużenie.
Również zadowolony był, wyróżniający się w tym spotkaniu, Dariusz Karwowski (strzelec pierwszej bramki, w przeszłości zawodnik GKS Strzegowo): - Rywal zawiesił nam wysoko poprzeczkę i grało nam się bardzo ciężko. Każdy zespół podwójnie motywuje się na mecze z liderem i wiedzieliśmy, że Strzegowo będzie bardzo groźne. Jedynie początek drugiej połowy nam trochę nie wyszedł, bo źle grało nam się pod silny wiatr. Później w miarę upływu czasu graliśmy coraz lepiej, a końcówka w naszym wykonaniu nie pozostawiła złudzeń gospodarzom, kto jest w tym meczu lepszy.
30.10: Błękitni Raciąż - Wkra Żuromin 0:1 (0:0)
Błękitni: Błażej Kokosiński - Krzysztof Poczmański, Paweł Kopczyński, Kamil Baranowski, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Stanisław Fijałkowski, Sławomir Jóźwiak, Jarosław Żebrowski, Dariusz Przebierała (61, Daniel Banaszewski), Dariusz Karwowski (16, Robert Dureński; 46, Piotr Guła).
Gra o lidera
Mecz lidera z wiceliderem nie był porywającym widowiskiem. Minimalna porażka 0:1 Błękitnych sprawiła spory zawód licznie zgromadzonym na stadionie w Raciążu kibicom, którzy oczekiwali lepszej gry, a przede wszystkim większej skuteczności swoich pupili. Ci jednak trochę zawiedli i tego dnia byli minimalnie słabsi od rywali z Żuromina.
Hit sezonu przyciągnął o wiele więcej sympatyków futbolu niż zwykle. Miejsca siedzące w większości były zajęte. Na stadion Błękitnych przyjechała również grupa blisko 30 kibiców z Żuromina, która owacyjnie została przywitana przez gospodarzy. Więź przyjaźni, bądź co bądź najlepszych klubów ligi okręgowej, była widoczna i słyszalna na trybunach, przez całe 90 minut meczu.
Już pierwsza minuta meczu mogła zaważyć na dalszym jego przebiegu. Po dośrodkowaniu Fijałkowskiego z rzutu rożnego, mocno na bramkę Wkry uderzył piłkę Sławomir Jóźwiak, a zmierzającą już do bramki futbolówkę ręką odbił obrońca gości. Sędzia nie zdecydował się jednak odgwizdać rzutu karnego, który w tej sytuacji powinien być jedynie formalnością. Po meczu szczerze o tej sytuacji wypowiedział się bramkarz Wkry Żuromin - Piotr Retkowski, który bez owijania w bawełnę potwierdził, że ręka była ewidentna i Błękitnym należał się rzut karny. Widocznie sędzia był źle ustawiony i jej nie dostrzegł.
Tempo meczu nie było rewelacyjne w początkowej jego fazie. Raciążanie w pierwszych minutach częściej przebywali przy piłce i próbowali strzałami z daleka zaskoczyć bramkarza gości (strzał Przebierały w 7 minucie i Żebrowskiego w 12 minucie).
Goście pierwszy strzał na bramkę Błażeja Kokosińskiego oddali w 13 minucie, ale bramkarz Błękitnych nie miał problemu ze złapaniem piłki. W 23 minucie fantastycznym strzałem popisał się Fijałkowski. Piłka po jego mocnym uderzeniu zmierzała praktycznie w tzw. okienko bramki, ale dobrze spisujący się tego dnia bramkarz Wkry z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut rożny. Dwie minuty później powinno być 1:0 dla Błękitnych. Szybką akcję lewą stroną boiska rozpoczął Żebrowski, idealnie wzdłuż linii bramkowej wyłożył piłkę do Przebierały, a ten nie pilnowany w polu karnym, stojąc 3 metry przed bramką nie zdołał umieścić piłki w siatce gości. Minutę później to napastnik Wkry mógł wyprowadzić na prowadzenie swoją drużynę, kiedy z 5 metrów nie skierował piłki do bramki, tylko trafił w poprzeczkę. W 30 minucie ponownie goście zmarnowali wyborną okazję, ale trudny do obrony strzał sparował bramkarz Błękitnych. Ostatni kwadrans pierwszej połowy to szybka i mało skuteczna gra gospodarzy. Raciążanie stworzyli cztery dobre sytuacje, z których przynajmniej dwie powinny zakończyć się zdobyczą bramkową. W 32 minucie dokładne podanie od Poczmańskiego przejął Przebierała i mimo że był w idealnej pozycji do strzelenia bramki przestrzelił piłkę nad poprzeczką. Ponownie, w 45 minucie, kolejną już stuprocentową sytuację do strzelenia bramki zmarnował Przebierała i do przerwy utrzymał się rezultat bezbramkowy.
Po przerwie piłkarze z Żuromina cofnęli się na swoją połowę, by skuteczniej zagęszczoną linią obrony odpierać i rozbijać ataki raciążan, a jeśli nadarzy się okazja kontrować. W 50 minucie raciążanie w niespodziewany sposób stracili piłkę na własnej połowie boiska. Goście nie zmarnowali takiego prezentu i po szybkim rozegraniu i dośrodkowaniu z prawej strony boiska do niepilnowanego, napastnika gości Jarosława Przytuły zdobyli, jak się okazało, jedyną bramkę tego spotkania. Pięć minut później raciążanie powinni doprowadzić do remisu, ale po raz kolejny zawiodła skuteczność, gdy Żebrowski po podaniu od Fijałkowskiego w sytuacji sam na sam przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Przez kolejne 15 minut na boisku panował chaos, a żadna z drużyn nie stworzyła ciekawszej sytuacji. Dopiero w 66 minucie niespodziewany strzał gości mógł zakończyć się podwyższeniem przez nich rezultatu, ale tym razem bramkarza raciążan wyręczyła poprzeczka. Od tego momentu na boisku istniała już tylko drużyna Błękitnych. Goście skupili się wyłącznie na obronie własnej bramki i za wszelką cenę bronili korzystnego wyniku. A raciążanie ponownie marnowali dogodne sytuacje. I tak pudłowali: Fijałkowski w 70 (rzut wolny), 75 (strzał minimalnie obok prawego słupka) i 84 (strzał broni bramkarz) minucie, Żebrowski w 72 minucie, kiedy po rzucie rożnym wykonywanym przez Jóźwiaka, uderzył piłkę głową nad poprzeczką. Najdogodniejszą sytuację raciążanie zmarnowali jednak w 83 minucie, kiedy Fijałkowski, stojąc 5 metrów przed bramką, nieczysto odbił piłkę głową, a poprawka Żebrowskiego również nie zaskoczyła bramkarza gości.
To już druga porażka Błękitnych na własnym stadionie i ponownie w stosunku 1:0. Strata ważnych punktów z pretendentem do awansu, spowodowała spadek raciążan na drugą pozycję w tabeli.
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Wieczfnianką, Gwarem Pawłowo, Orlętami Baboszewo, GKS Strzegowo i Wkrą Żuromin)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie