Reklama

RetroPiłka - październik 2004 - Gladiator Słoszewo

W sezonie 2004-2005 Gladiator Słoszewo rywalizował w lidze okręgowej.

Po wrześniowych meczach Gladiator zajmował dziewiąte miejsce w tabeli. Spotkania październikowe przyniosły zwycięstwo, remis oraz trzy porażki i spadek na jedenastą lokatę.

Październikowe spotkania:

3.10: Gladiator Słoszewo - MKS Przasnysz 2:2 (0:0)

bramki: Bujakowski (52, asysta Dzięgielewski); Ferski (65, asysta Dzięgielewski).

Gladiator: Piotr Morawski - Krzysztof Gałązka, Mariusz Ciski, Marcin Raczkowski, Sebastian Tworek (51, Łukasz Ferski), Andrzej Bąkiewicz, Robert Dobiasz, Andrzej Bujakowski, Michał Żochowski, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski.

Wygrana była blisko

W meczu niewykorzystanych sytuacji piłkarze Gladiatora Słoszewo zremisowali 2:2 z zespołem MKS Przasnysz. Z przebiegu gry, remis cieszy zapewne tylko przyjezdnych, bo słoszewianie z pewnością mogli zdobyć komplet punktów.

Po raz kolejny Gladiator rozegrał bardzo dobre spotkanie. Mnóstwo sytuacji podbramkowych, pełna kontrola sytuacji na boisku praktycznie przez całe spotkanie i tylko remis. Jednym słowem ekipę ze Słoszewa prześladuje pech.

Jedynie przez pierwszych 10 minut tego spotkania optyczną przewagę uzyskała drużyna z Przasnysza. Później do głosu doszli już gospodarze i raz po raz atakowali bramkę przyjezdnych. Już w 11 minucie Gladiator mógł prowadzić, kiedy Bujakowski uderzył piłkę na bramkę z ponad 20 metrów, a ta odbiła się od zewnętrznej części prawego słupka i opuściła boisko. Siedem minut później przed utratą gola uratowała gości poprzeczka. Tym razem szczęścia zabrakło Dzięgielewskiemu, który uderzył piłkę na bramkę, po dośrodkowaniu Kamila Dobiasza. Kolejne akcje kończyły strzały m.in. Roberta Dobiasza, Kamila Dobiasza, czy też Mariusza Ciskiego, ale i one nie przyniosły zdobyczy bramkowej. Goście atakowali bramkę strzeżoną przez Piotra Morawskiego sporadycznie, a groźniejszą akcję zakończoną strzałem przeprowadzili w 28 minucie. Końcowe minuty pierwszej połowy również należały do miejscowych. Odważne wejścia w pole karne Bujakowskiego, Dzięgielewskiego, Kamila Dobiasza były widowiskowe i nagradzane brawami, ale piłka, jak zaczarowana, do bramki wpaść nie chciała.

Drugą połowę rozpoczęły trzy akcje piłkarzy z Przasnysza. Po jednej z nich, w 50 minucie napastnik gości nie pilnowany w polu karnym przejął dośrodkowaną piłkę i uderzył na tyle precyzyjnie, że bramkarz - Morawski musiał wyciągać piłkę z siatki. Odpowiedź miejscowych była natychmiastowa. Już minutę później - wprowadzony po stracie bramki na boisko - Łukasz Ferski rozpoczął rajd ze środka boiska, kiwnął dwóch piłkarzy z Przasnysza, odegrał piłkę do Dzięgielewskiego, a ten uderzył na bramkę gości. Jego strzał był na tyle mocny i trudny do obrony, że bramkarz nie zdołał pewnie chwycić piłki, co umiejętnie wykorzystał Bujakowski i wykorzystując błąd bramkarza gości strzelił wyrównującą bramkę. Dwie minuty później gospodarze mogli objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Roberta Dobiasza do piłki wyskoczył Kamil Dobiasz, ale piłka po jego strzale odbiła się od prawego słupka. W 61 minucie po faulu na Ferskim z rzutu wolnego dośrodkowywał w pole karne Bujakowski. Piłkę przejął Dzięgielewski, jednak i tym razem po jego strzale o centymetry minęła spojenie słupka z poprzeczką. Cztery minuty później miejscowi kibice doczekali się drugiej bramki dla swojego zespołu. Dobre dośrodkowanie Gałązki w pole karne przejął Dzięgielewski, opanował piłkę i musnął ją w stronę wbiegającego Ferskiego, a ten mając przed sobą jedynie bramkarza, mocnym płaskim strzałem posłał piłkę pomiędzy jego nogami i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Ostatnie minuty tego spotkania nie będą zbyt dobrze wspominane przez miejscowych piłkarzy, bo grając od 70 minuty w przewadze (czerwona kartka dla bramkarza z Przasnysza za wybicie piłki ręką przed polem karnym) i mając pięć wybornych sytuacji na podwyższenie wyniku (Ferski w  70, 81 i 89 minucie, Dzięgielewski w 86 i 90 minucie) nie zdołali utrzymać korzystnego rezultatu, bowiem po jednym z nielicznych kontrataków piłkarzy z Przasnysza i błędzie miejscowych obrońców, goście w 80 minucie strzelili wyrównującą bramkę.

Po meczu opiekun Gladiatora Jacek Kucharzak powiedział: - Nie wykorzystaliśmy szansy na zwycięstwo w tym meczu, bo zarówno w pierwszej jak i w drugiej połowie stworzyliśmy kilka sytuacji, które mogły zakończyć się bramkami. Drużyna pokazała dzisiaj charakter, wolę walki i z gry mogę być zadowolony. Szkoda tylko tych dwóch urwanych punktów, które po dzisiejszym meczu powinny zostać u nas.

10.10: Małkinia - Gladiator Słoszewo 4:2 (1:1)

bramki: Ferski (16, akcja indywidualna), Dzięgielewski (86, rzut wolny po faulu na K. Dobiaszu).

Gladiator: Piotr Morawski - Dawid Kopeć, Mariusz Ciski, Marcin Raczkowski, Krzysztof Gałązka, Marcin Garlicki (78, Michał Szymański), Robert Dobiasz (78, Michał Żochowski), Andrzej Bujakowski, Kamil Dobiasz, Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.

Punkt był tylko do przerwy

Gladiator bardzo dobrze zaczął - prowadził 1:0. Ale potem było już gorzej, to gospodarze grali i lepiej, i skuteczniej.

Przed niedzielnym spotkaniem Małkinia miała o jeden punkt mniej od Gladiatora. Gospodarze mieli za sobą także nieudany start w tym sezonie - dość powiedzieć, że ani razu nie zdołali wygrać na własnym boisku. To przemawiało na korzyść słoszewian. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że Małkinia w poprzednim sezonie okazała się drużyną dla Gladiatora szalenie niewygodną. W Słoszewie był jeszcze remis (2:2), ale w Małkini gospodarze pewnie wygrali 2:0.

W niedzielę historia się powtórzyła, ale na początku meczu nic na to nie wskazywało.

Przez pierwsze 10 minut gra toczyła się głównie w środku pola, a potem pierwsi sygnał do aktywniejszej gry w ofensywie dali gospodarze. Ich groźna akcja zakończyła się jednak strzałem nad poprzeczką. Kolejne kilka minut to dominacja Gladiatora, a główną rolę grał wówczas Łukasz Ferski. Między 14 a 16 minutą napastnik ten, aż trzykrotnie przykuwał uwagę kibiców. Najpierw jego ładna indywidualna akcja zakończyła się strzałem w bramkarza, potem po rzucie rożnym Ferski uderzył głową - piłka wylądowała jednak tylko na poprzeczce. Wreszcie w 16 minucie jego aktywna gra zakończyła się odebraniem piłki obrońcom, minięciem bramkarza i golem na 1:0.

Gospodarze odpowiedzieli ładnym uderzeniem z rzutu wolnego (piłka trafiła w poprzeczkę), ale potem znowu dobre momenty w grze miał Gladiator. Przede wszystkim skutecznie powstrzymywał ofensywne zapędy gospodarzy, ale starał się również zdobyć drugą bramkę. I słoszewianie w 26 minucie ją zdobyli, ale niestety gol Krzysztofa Dzięgielewskiego - jak uznał sędzia - poprzedzony został jego faulem na bramkarzu.

Przez kolejne kilkanaście minut gry żaden z zespołów nie stworzył klarownych sytuacji podbramkowych i kiedy wydawało się, iż słoszewianie z jednobramkowym prowadzeniem zejdą na przerwę, Małkinia - po zamieszaniu w polu karnym - zdołała wyrównać dosłownie tuż przed gwizdkiem sędziego.

Zdobyty gol musiał pozytywnie podziałać na gospodarzy, bo druga połowa toczona była pod ich wyraźne dyktando. A Gladiator był w drugich 45 minutach zupełnie innym zespołem - grającym bardziej chaotycznie i z mniejszym zaangażowaniem. To musiało odbić się na wyniku.

Już w 52 minucie mocne dośrodkowanie w pole karne słoszewian zakończyło się skutecznym uderzeniem głową napastnika gospodarzy. Po zdobyciu drugiego gola, przez dłuższy fragment spotkania, na boisku widoczna była tylko jedna drużyna - Małkinia. Te kilkanaście minut zdecydowało o losach tego meczu. Jeszcze w 56 minucie Piotr Morawski - wygrywając pojedynek sam na sam - zdołał uchronić drużynę przed stratą kolejnej bramki, ale potem szczęście już na dobre odwróciło się od słoszewian. W 60, a potem w 70 minucie gry sędzia podyktował aż dwa rzuty karne dla gospodarzy. Oba skutecznie zamienione na gole, i oba po faulach Mariusza Ciskiego (wątpliwości można mieć jedynie przy pierwszej decyzji arbitra).

Gospodarze zasłużenie prowadzili więc 4:1 i zawodnicy Gladiatora nie mogli już wiele zrobić - do końca spotkania pozostawało bowiem jedynie dwadzieścia minut. Słoszewianie jednak spróbowali i trzeba przyznać, że ostatnimi momentami gry godnie zakończyli ten pojedynek. Przy odrobinie szczęścia mogli nawet - co wydawałoby się niemożliwe - odwrócić losy meczu.

Bliski tego wyczynu był napastnik Gladiatora, Krzysztof Dzięgielewski. W 86 minucie zdobył piękną bramkę - piłka po rzucie wolnym trafiła w prawy górny róg bramki Małkini. A wcześniej mógł trafić jeszcze dwukrotnie - zabrakło jednak szczęścia. Najpierw „Dzięgiel”, po dośrodkowaniu Kamila Dobiasza trafił w słupek, a potem piłkę po jego strzale głową z linii bramkowej wybił obrońca.

- Jesteśmy oczywiście niepocieszeni - mówił po spotkaniu opiekun Gladiatora, Jacek Kucharzak - ale trzeba obiektywnie przyznać, że z przebiegu drugiej połowy gospodarze odnieśli zasłużone zwycięstwo. Grali ładniej piłką, byli bardziej zaangażowani i widać było ich chęć odniesienia zwycięstwa. My dobrze graliśmy jedynie w pierwszej połowie.

17.10: Gladiator Słoszewo - Wieczfnianka 2:0 (0:0)

bramki: Robert Dobiasz (71, asysta Ferski); Bujakowski (80, asysta Garlicki).

Gladiator: Piotr Morawski - Marcin Garlicki, Mariusz Ciski, Andrzej Bąkiewicz, Marcin Raczkowski, Dawid Kopeć, Sebastian Tworek (75, Artur Pyrzyński), Andrzej Bujakowski, Kamil Dobiasz (53, Robert Dobiasz), Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.

Zasłużenie

Kolejne bardzo dobre spotkanie w tym sezonie rozegrali piłkarze Gladiatora Słoszewo. Mimo wymagającego rywala z Wieczfni pewnie wygrali 2:0 i umocnili się w środkowej części tabeli ligi okręgowej.

Gospodarze rozpoczęli to spotkanie bardzo nerwowo i przez pierwsze 15 minut to goście z Wieczfni dyktowali warunki gry na boisku. Już w 2 minucie przed utratą bramki miejscowych uratował bramkarz Piotr Morawski, który po rzucie wolnym skutecznie złapał odbitą od słupka piłkę. Kilka minut później ponownie golkiper gospodarzy stanął na wysokości zadania i obronił mocny strzał napastnika gości. Bramkarz Gladiatora zasłużył na dodatkowe brawa w tym meczu, bo od 17 minuty grał z kontuzją kolana, a powodem tego, że podjął ryzyko dalszej gry z ogromnym bólem, był brak bramkarza rezerwowego.

Po kwadransie gra wyrównała się i miejscowi odważniej ruszyli na bramkę rywala. Pierwszą sytuację zakończoną strzałem słoszewianie stworzyli w 24 minucie, kiedy na bramkę Wieczfni uderzył Dzięgielewski. Po jego strzale bramkarz gości wybił piłkę przed siebie wprost pod nogi Tworka, który również mocnym uderzeniem próbował zaskoczyć golkipera gości. W 29 minucie ponownie gospodarze byli bliżsi strzelenia bramki, kiedy po rzucie wolnym (faul na Bujakowskim) wykonywanym przez Dzięgielewskiego bramkarz Wieczfni z najwyższym trudem przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

W ostatnich 10 minutach pierwszej połowy miejscowi na dobre już przejęli inicjatywę w tym meczu i jedynie brak szczęścia po strzałach: Bujakowskiego w 36 minucie, Dzięgielewskiego w 39 minucie i Ferskiego w 45 minucie (piłka odbiła się od zewnętrznej części prawego słupka), nie przyniósł im zdobyczy bramkowej i objęcia prowadzenia w tym spotkaniu.

Po przerwie bardzo dużo ożywienia w poczynaniach miejscowej drużyny wniósł wprowadzony w 53 minucie za Kamila Dobiasza (kontuzja) Robert Dobiasz. Jego rajdy środkiem boiska i dokładne podania do partnerów sprawiały wiele trudności piłkarzom z Wieczfni. Mimo chaosu w pierwszych minutach oraz przerw w grze spowodowanych faulami, wraz z upływem czasu mecz stawał się coraz ciekawszy. W 55 minucie goście przeprowadzili szybką kontrę, po której mogli objąć prowadzenie, ale bardzo dobrze grający tego dnia obrońcy w ostatniej chwili oddalili niebezpieczeństwo. W chwilę po tej akcji Marcin Raczkowski mógł wpisać się na listę strzelców, ale piłka po jego strzale przeleciała nad poprzeczką. W 69 minucie przed polem karnym nieprzepisowo powstrzymany został Dzięgielewski. Sam poszkodowany uderzył z rzutu wolnego silnie i precyzyjnie, ale nie zaskoczył dobrze broniącego bramkarza gości. Dwie minuty później kibice i piłkarze Gladiatora mogli unieść ręce w geście triumfu, bowiem doskonale dośrodkowaną piłkę z lewej strony przez Ferskiego, przejął na głowę Robert Dobiasz i umieścił ją między interweniującym bramkarzem a prawym słupkiem bramki Wieczfni. Dziewięć minut później Marcin Garlicki rozpoczął szybki rajd ze środka boiska na bramkę gości. Kiwnął dwóch piłkarzy gości i wypuścił piłkę do wbiegającego w pole karne Andrzeja Bujakowskiego, a ten ze stoickim spokojem najpierw położył zwodem bramkarza gości, a później już do pustej bramki posłał piłkę przypieczętowując tym samym zasłużone zwycięstwo swojej drużyny. Piłkarze z Wieczfni groźniej zaatakowali jeszcze w 87 minucie, ale piłka po strzale napastnika gości przeleciała minimalnie obok lewego słupka bramki Gladiatora i tym samym musieli już pogodzić się z porażką w tym meczu.

Gospodarze w pełni zrehabilitowali się za wysokie porażki z drużyną z Wieczfni w zeszłym sezonie i meczem tym udowodnili, że są w stanie wygrać z każdą drużyną ligi.

Jacek Kucharzak (opiekun Gladiatora), powiedział po meczu: - Bardzo ucieszyły nas te trzy zdobyte punkty. Pierwsza połowa była wyrównana, w drugiej to już my przejęliśmy inicjatywę w tym meczu. Cieszy gra chłopaków, którzy zostawili trochę zdrowia na boisku, ale widać było, że bardzo chcą dzisiaj wygrać i to się im udało.

23.10: Gwar Pawłowo - Gladiator Słoszewo 3:2 (2:0)

bramki: Ferski (65, asysta Raczkowski), K. Dobiasz (68, akcja indywidualna).

Gladiator: Piotr Morawski - Dawid Kopeć, Krzysztof Gałązka, Marcin Raczkowski, Sebastian Tworek, Robert Dobiasz, Andrzej Bujakowski (43, Artur Pyrzyński), Marcin Garlicki, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski, Łukasz Ferski.

O mały krok od remisu

Gladiator nie sprostał teoretycznie słabszemu przeciwnikowi i pozwolił by gospodarze mogli się cieszyć z pierwszego zwycięstwa odniesionego na własnym boisku.

Piłkarze Gwaru przy tym trochę szczęścia, bo w momencie, gdy wydawało się, że w meczu tym nastąpi podział punktów, trafił się im rzut karny.

W sobotę piłkarzom słoszewskiego Gladiatora, przyszło się zmierzyć z Gwarem Pawłowo, który po 10 meczach miał na swoim koncie zaledwie 4 punkty. Jednak jak się później okazało teoretycznie słabsi gospodarze w pełni wykorzystali atut własnego boiska.

Początek pojedynku w Pawłowie nie zapowiadał tak niepomyślnego dla słoszewian scenariusza. Już bowiem w 11 minucie meczu, po rzucie rożnym egzekwowanym przez słoszewian, piłkę w polu karnym przedłużył Bujakowski, a uderzenie Dzięgielewskiego głową, dosłownie o centymetry minęło prawy słupek bramki gospodarzy. Przewaga przyjezdnych trwała jednak tylko przez pierwszy kwadrans. Po uporządkowaniu gry inicjatywę na boisku przejął Gwar. Efekt przyszedł zaskakująco szybko - w 18 minucie gospodarze cieszyli się ze zdobycia pierwszej bramki.

Słoszewianie próbowali odrobić straty. Mieli nawet przez kilkanaście minut przewagę w środku pola, ale w ich ofensywnych akcjach zaangażowana była za mała liczba zawodników. A gospodarze natomiast bardzo groźnie kontrowali. W efekcie takiej kontry wywalczyli w 35 minucie rzut rożny, po którym jeden z nich ładnie zamknął akcję z prawej strony bramki Gladiatora i skutecznie uderzył głową, zdobywając drugą bramkę. Na domiar złego tuż przed końcem pierwszej połowy Gladiator został dodatkowo osłabiony. Kontuzji lewego kolana doznał kluczowy zawodnik przyjezdnych Andrzej Bujakowski.

Druga odsłona spotkania przyniosła śmielsze ataki gości. Gladiator za wszelką cenę chciał odrobić straty z pierwszej części spotkania. Słoszewianie przyspieszyli grę, i z większym zaangażowaniem próbowali organizować ofensywne akcje. Bramkowego efektu jednak wciąż one nie przynosiły - ataki gości były tyle żywe, co i chaotyczne. Praktycznie jedyne zagrożenie dla bramki gospodarzy stanowiły strzały z dystansu. I właśnie dopiero kolejna z takich prób przyniosła gola kontaktowego. W 65 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka - po wybiciu przez obrońców Gwaru - ponownie trafiła do Marcina Raczkowskiego, który z ostrego kąta uderzył na bramkę rywali. Bramkarz Gwaru obronił strzał, jednak przy dobitce Łukasza Ferskiego był już bezradny.

Zawodnicy Gladiatora, widząc szansę na remis ruszyli do ataku. I już po kolejnych trzech minutach cieszyli się ze zdobycia bramki wyrównującej. Na 2:2, wykorzystując niezdecydowanie i niezrozumienie obrońców Gwaru, strzelił najlepszy tego dnia zawodnik Gladiatora, Kamil Dobiasz.

Spotkanie od tego momentu zaostrzyło się i do końca trzymało kibiców w napięciu. Zwycięskiego gola próbowały zdobyć obie drużyny, ale żadna z nich nie potrafiła wypracować sobie stuprocentowej sytuacji. I kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów, w końcówce szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Konsekwencją niefortunnego zagrania ręką w polu karnym przez Marcina Raczkowskiego, była podyktowana przez sędziego, w 81 minucie, jedenastka. Fortuna była tego dnia przy gospodarzach, bo piłka - mimo odbicia się od poprzeczki - wpadła jednak ostatecznie do siatki. Trzecia stracona bramka wyraźnie podcięła skrzydła zawodnikom Gladiatora, którzy nie byli już w stanie zmienić niekorzystnego rezultatu.

Jak powiedział po meczu opiekun słoszewian Jacek Kucharzak, jego zawodnicy trochę zlekceważyli piłkarzy z Pawłowa.

- Ponadto w naszej drużynie była zbyt duża luka między linią napadu a pomocą - powiedział Jacek Kucharzak. - Szkoda, że daliśmy Gwarowi możliwość radości z pierwszego zwycięstwa na własnym boisku.

31.10: Gladiator Słoszewo - Orlęta Baboszewo 0:1 (0:0)

bramka: Wiśniewski (57, z rzutu wolnego po faulu na Strzelczaku).

Gladiator: Piotr Morawski - Mariusz Ciski, Michał Żochowski, Andrzej Bąkiewicz, Marcin Raczkowski, Dawid Kopeć, Sebastian Tworek (66, Krzysztof Gałązka), Robert Dobiasz, Marcin Garlicki, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski.

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Jacek Klimkiewicz, Cezary Mak, Marek Charzyński, Arkadiusz Strzelczak (66, Rafał Karcz), Sławomir Ławnicki, Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.

Orlęta znowu zwycięskie

Gladiator Słoszewo po wyrównanym derbowym pojedynku uległ 0:1 drużynie Orląt Baboszewo. Dzięki temu zwycięstwu Orlęta mają już tylko trzy punkty straty do lidera ligi okręgowej i utrzymały szanse na zajęcie bardzo wysokiego miejsca na półmetku rozgrywek ligi okręgowej.

Gospodarze rozpoczęli mecz osłabieni brakiem kontuzjowanego Andrzeja Bujakowskiego oraz przeziębionych Łukasza Ferskiego i Artura Pyrzyńskiego. W zespole Orląt natomiast z pierwszoplanowych postaci tej drużyny zabrakło, odczuwającego nadal skutki kontuzji, Artura Piotrowskiego.

Mecz nie stał na wysokim poziomie, mało było finezji i gry piłką. Zarówno gospodarze jak i piłkarze z Baboszewa  grali przede wszystkim z pominięciem środkowej części boiska, a akcje z reguły rozpoczynały dalekie wybicia piłki przez golkiperów w pole karne przeciwnika na tzw. aferę.

Jako pierwsi w tym spotkaniu zaatakowali gospodarze. Już w 3 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Roberta Dobiasza, głową strzelał Krzysztof Dzięgielewski, ale posłał piłkę obok lewego słupka bramki baboszewian. Odpowiedź Orląt nastąpiła już w 6 minucie, kiedy akcję Wiśniewskiego zakończył strzałem w światło bramki Bartczak. Cztery minuty później Strzelczak podał z prawej strony boiska do Kornatowskiego, a ten bliski był wpisania się na listę strzelców, ale piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką.

W ekipie Gladiatora wyraźny był brak przede wszystkim Ferskiego i Bujakowskiego. Osamotniony w ataku Dzięgielewski przegrywał większość piłek z dobrze dysponowanym tego dnia Masiakiem.

W 18 minucie gospodarze stworzyli dobrą okazję do strzelenia bramki. Po faulu na Garlickim z rzutu wolnego uderzał Kamil Dobiasz, a piłka po jego strzale przeleciała nad poprzeczką. Trzy minuty później również z rzutu wolnego z 20 metrów (po faulu na Kamilu Dobiaszu) niecelnie na bramkę strzeżoną przez Marcina Osowskiego uderzał Dzięgielewski.

Do końca pierwszej połowy optyczną przewagę uzyskali piłkarze z Baboszewa. Gospodarze, mimo że nie stwarzali podbramkowych sytuacji, bardzo mądrze grali w obronie i praktycznie wyłączyli z gry snajperów Orląt - Wiśniewskiego i Kornatowskiego. Najdogodniejszą sytuację baboszewianie zmarnowali w 26 minucie, kiedy po indywidualnej akcji Kornatowskiego i jego mocnym strzale, piłka przeleciała minimalnie obok lewego słupka bramki Gladiatora.

Goście zaczęli atakować większą ilością zawodników, co otworzyło przed Gladiatorem szansę gry z kontry. W 36 minucie bardzo dobrą akcję rozpoczął Kamil Dobiasz. Na pełnej szybkości kiwnął dwóch obrońców Baboszewa i podał wzdłuż linii bramkowej do Dzięgielewskiego. Gdy wydawało się, że napastnik Gladiatora dopełni formalności i skieruje piłkę do siatki Orląt sprawił zawód, bo w ogóle w piłkę nie trafił. Do końca pierwszej połowy utrzymał się wynik bezbramkowy i trudno było wskazać faworyta do zwycięstwa.

W drugiej połowie ponownie baboszewianie ruszyli odważniej na bramkę Gladiatora. Pierwszą groźną akcję stworzyli w 56 minucie, kiedy po mocnym strzale Bartczaka, odbitą przez bramkarza Morawskiego piłkę przejął Wiśniewski i trafił w poprzeczkę. Minutę później za faul na Strzelczaku przed polem karnym sędzia odgwizdał rzut wolny. Do piłki podszedł Wiśniewski, uderzył piłkę płasko, obok źle ustawionego muru gospodarzy i strzelił bramkę dla swojego zespołu. To już dwunaste trafienie lidera klasyfikacji strzelców naszego powiatu. Bramka ta zdenerwowała gospodarzy, bo do tej pory, z przebiegu gry, remis był sprawiedliwszym odzwierciedleniem poczynań obu zespołów. Przypływ złości po straconym golu wpłynął jednak pozytywnie na jakość gry piłkarzy ze Słoszewa. Już minutę później gospodarze mogli wyrównać, kiedy po rzucie wolnym, wykonywanym przez Marcina Garlickiego (po faulu na Robercie Dobiaszu) zmierzającą w samo okienko bramki piłkę z najwyższym trudem wypiąstkował na rzut rożny bramkarz Orląt - Marcin Osowski. W miarę upływającego czasu piłkarze Gladiatora zaczęli grać odważniej i przede wszystkim szybciej, co ubarwiło końcowe minuty tego spotkania i sprawiło, że mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Goście mając korzystny wynik zwalniali grę i mądrze szanowali piłkę. Jeśli nadarzyła się okazja do szybkiej kontry, nie próżnowali, tylko szukali okazji do podwyższenia rezultatu. Bliski szczęścia  w 76 minucie był Marek Charzyński, ale piłka po jego strzale przeleciała obok lewego słupka bramki gospodarzy. W końcowych minutach atakowali już tylko piłkarze Gladiatora (ładnie wykonany rzut wolny przez Mariusza Ciskiego), ale zagęszczona linia obrony Orląt, z cofniętym pod koniec meczu Wiśniewskim, nie pomyliła się ani razu, co pozwoliło piłkarzom z Baboszewa na wywiezienie ze Słoszewa trzech punktów.

Jacek Kucharzak (opiekun Gladiatora): - Zarówno jedna i druga drużyna zaprezentowała w dzisiejszym spotkaniu dużą waleczność. Mieliśmy podobnie jak Baboszewo, kilka sytuacji do strzelenia bramki, ale tylko gościom udało się ją strzelić ze stałego fragmentu gry. Pewien niedosyt po porażce pozostał, ale na chłopaków narzekać nie mogę, bo włożyli dzisiaj dużo sił w ten mecz.

Krzysztof Dzięgielewski (napastnik Gladiatora): - Walczyliśmy o korzystny rezultat do ostatnich sekund tego spotkania. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz, ale cóż wpadła jedna bramka z rzutu wolnego i to wystarczyło, by Baboszewo dzisiaj wygrało. Mimo różnicy jaka dzieli nasze zespoły w tabeli na boisku nie było jej widać. Przyznam, że remis byłby sprawiedliwszym wynikiem.

Dariusz Adamiak (prezes Orląt): - Spodziewałem się, że mecz będzie ciężki i to się sprawdziło. Drużyna Słoszewa była osłabiona, a mimo to postawiła nam wysoko poprzeczkę. Jestem bardzo zadowolony, bo mamy już pewne trzecie miejsce i będziemy grać na całość z Nowym Miastem, żeby zająć drugie. Dziękuję Pawłowi Wolskiemu za pomoc w organizacji i ustawieniu drużyny.

Andrzej Masiak (obrońca Orląt): - Mecz był bardzo zacięty, praktycznie przez 90 minut toczyliśmy twardą walkę o każdą piłkę. Gladiator to mocny zespół szczególnie na własnym boisku, dlatego bardzo cieszy nas to zwycięstwo.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z MKS Przasnysz, Wieczfnianką, Gwarem Pawłowo i Orlętami Baboszewo)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do