Reklama

RetroPiłka - październik 2004 - Orlęta Baboszewo

W sezonie 2004-2005 Orlęta Baboszewo rywalizowały w lidze okręgowej.

Baboszewianie po wrześniowych meczach znajdowali się w czołówce ligi - plasując się na czwartym miejscu w tabeli. Październik był w wykonaniu Orląt znakomity - zaledwie jedna porażka i pięć zwycięstw dało baboszewianom trzecie miejsce w lidze z zaledwie trzema punktami straty do liderującej żuromińskiej Wkry.

Październikowe spotkania:

2.10: Wkra Żuromin - Orlęta Baboszewo 6:0 (5:0)

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak (48, Łukasz Adamiak), Jacek Klimkiewicz, Cezary Mak, Marcin Witulski (46, Marcin Charzyński), Marek Charzyński, Radosław Charzyński, Marek Karwowski, Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski (85, Piotr Karwowski).

Bez koncepcji

Nie sprawili niespodzianki piłkarze Orląt Baboszewo w wyjazdowym spotkaniu z Wkrą Żuromin. Dotkliwa porażka, aż 0:6, w całości oddaje różnice w grze jakie dzieliły w sobotę te dwie drużyny.

Jedną z głównych przyczyn tej dotkliwej porażki było to, iż drużyna z Baboszewa nie mogła skorzystać z kilku podstawowych zawodników (kontuzje, sprawy prywatne). Zabrakło m.in. Artura Piotrowskiego, Sławomira Ławnickiego, Mariusza Dziudy, Rafała Karcza i Jarosława Wojciechowskiego. Dodatkowo też mecz nie ułożył się po myśli baboszewian, bo już po 7 minutach gry drużyna Orląt przegrywała 2:0.

Piłkarzom z Baboszewa brakowało koncepcji w grze, zgrania, a chwilami też chęci do podjęcia walki. Gospodarze widząc słabe zmotywowanie gości i chaos w ich grze, dominowali w tym spotkaniu, a efektem tego były kolejne strzelane przez nich gole. W 21 minucie było już 3:0 dla piłkarzy z Żuromina.

Orlęta po raz pierwszy groźniej zaatakowały w 23 minucie, ale akcję Bartczaka nieudanie zakończył Kornatowski. Goście nie przypominali w tym spotkaniu drużyny „z zębem”, zespołu który potrafi pokonać każdego przeciwnika. Zdenerwowanie, brak wiary, niedokładność, błędy w obronie skarcone zostały po raz czwarty w 30 minucie.

Najlepszą okazję na strzelenie bramki w pierwszej połowie baboszewianie stworzyli w 32 minucie, ale strzał Wiśniewskiego (po podaniu Kornatowskiego) nie zaskoczył bramkarza gospodarzy. Gospodarze nie pudłowali i minutę przed przerwą podwyższyli rezultat tego jednostronnego spotkania na 5:0.

W przerwie meczu widać było zwątpienie na twarzach piłkarzy z Baboszewa, dla których mecz ten mógłby się już skończyć. Inna atmosfera panowała na trybunach stadionu Wkry. Miejscowi kibice dodawali już strzelone przez swoją drużynę bramki do tabeli ligi okręgowej i z zainteresowaniem sprawdzali ilu jeszcze goli brakuje im do prześcignięcia zespołów z Glinojecka i Raciąża.

W drugiej połowie piłkarze Orląt zagrali dużo lepiej, a już pierwsza akcja w 47 minucie mogła przynieść im bramkę, kiedy to Kornatowski po ładnej indywidualnej akcji nieprzepisowo zatrzymany został w polu karnym. Sam poszkodowany nie wykorzystał jednak „jedenastki”, bo jego lekkie uderzenie piłki w środek bramki nie zaskoczyło bramkarza. W 52 minucie dobrym mocnym strzałem popisał się Wiśniewski, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Trzy minuty później Wiśniewski otrzymał doskonałe podanie z prawej strony od Kornatowskiego, ale piłka po jego strzale z kilku metrów trafiła w bramkarza. W 64 minucie ponownie Wiśniewski strzelił mocno z rzutu wolnego (po faulu na Kornatowskim) ale bramkarz Wkry wyłapał piłkę.

W kolejnych minutach ponownie przewagę uzyskali gospodarze, ale doskonałe interwencje w tym fragmencie gry bramkarza Osowskiego uchroniły Orlęta przed blamażem w tym spotkaniu. Co prawda gospodarze w 74 minucie strzelili szóstą bramkę, ale gdyby nie dobre interwencje „Osy” wynik mógłby być jeszcze wyższy.

Mimo porażki Orlęta utrzymały czwartą pozycję w tabeli. Na jak długo? To zależy już przede wszystkim od zaangażowania i ambicji grających piłkarzy. Mecz z Żurominem niech będzie ostrzeżeniem, bo jeśli baboszewianie zagrają tak słabo w kolejnym meczu (tym razem z Glinojeckiem) wynik może być podobny.

Po meczu jako pierwszy płytę boiska opuścił bramkarz Orląt Marcin Osowski. Wysoka porażka zasmuciła całą drużynę, a „Osa” podsumował: - Byliśmy dzisiaj ewidentnie gorsi, to było widać na boisku i wyraźnie przegraliśmy. Ale cóż, jeśli nie strzeliliśmy bramki nawet z rzutu karnego, to nie ma mowy, by myśleć o korzystnym wyniku. Za tydzień mecz z Glinojeckiem i trzeba szybko wymazać z pamięci ten nieudany występ i postarać się zagrać tak, by radośnie było nie tylko w Baboszewie, ale i ... w Raciążu.

10.10: Orlęta Baboszewo - Kryształ Glinojeck 3:2 (2:1)

bramki: Wiśniewski (23, asysta Dziuda), Ławnicki (25, z karnego po faulu na Bartczaku), Bartczak (90, asysta Kornatowski).

Orlęta: Marcin Osowski - Mariusz Dziuda, Andrzej Masiak, Jacek Klimkiewicz (4, Marek Kornatowski), Marek Charzyński, Sławomir Ławnicki, Cezary Mak, Marcin Charzyński, Jarosław Wojciechowski, Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski.

Pokonali wicelidera

To był trudny mecz. Przyjazd do Baboszewa wicelidera oznaczał, że to goście z Glinojecka będą faworytami niedzielnego spotkania. Gospodarze jednak się nie przestraszyli. Wygrali, a ostatnią, zwycięską bramkę strzelili w ostatniej minucie.

Mecz rozpoczął się fatalnie. Już w 4 minucie, w wyniku kontuzji po nieprzepisowym wejściu piłkarza z Glinojecka, z boiska musiał zejść Jacek Klimkiewicz. Przez całe spotkanie walka była bezpardonowa, momentami brutalna, jednak skończyło się tylko na tej jednej kontuzji. Respektu przed faworyzowanym rywalem piłkarze Orląt nie odczuwali. Od początku mecz był wyrównany, choć z pewnością nie widowiskowy. Akcje przenosiły się raz na jedną, raz na drugą połowę, ale tylko niewielka ich część kończyła się strzałami. Obie drużyny starały się bardziej zabezpieczyć tyły niż rozpoczynać frontalny atak.

W 6 minucie pod polem karnym Kryształu wymiana podań między Wiśniewskim a Wojciechowskim zakończyła się strzałem tego pierwszego, bramkarz jednak ze strzałem sobie poradził. Dziesięć minut potem strzału z dystansu próbował Marek Charzyński, ale był to strzał za lekki. Błąd defensywy gości próbował wykorzystać kilka minut później Marek Kornatowski, który strzałem z pierwszej piłki strzelił tuż obok lewego słupka. Większość akcji baboszewian rozpoczynała sie długimi wrzutkami z linii obrony pod pole karne, tam piłkę zgrywał zazwyczaj Wiśniewski do Kornatowskiego, z czasem obrońcy Kryształu przejrzeli grę Orląt i skutecznie powstrzymywali akcje gospodarzy uruchamiając szybkie kontry. Ale w 23 minucie obrońcy gości popełnili błąd. Po podaniu Mariusza Dziudy ponad głowami piłkarzy Kryształu do piłki dobiegł Rafał Wiśniewski, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i strzelił na 1:0. Dwie minuty potem, gdy Wiśniewski podawał w pole karne szarżującemu Bartczakowi, ten został faulowany w polu karnym, a sędzia odgwizdał „jedenastkę”. Rzut karny na bramkę zamienił Ławnicki. Takiego przebiegu spotkania faworyzowani przyjezdni się nie spodziewali.

A gospodarze zwalniać tempa nie zamierzali. Ławnicki próbował z rzutu wolnego strzelić kolejną bramkę, trafił jednak w bramkarza, dwie minuty później Mak rozgrywał piłkę z Kornatowskim, ale ten ostatni w polu karnym się pogubił. Za to na pięć minut przed przerwą goście ruszyli z kontrą. Pod własną bramkę gospodarze nie wrócili w komplecie, co przyniosło Kryształowi bramkę kontaktową. Przed przerwą próbował jeszcze Bartczak, który w doskonałej sytuacji z kilku metrów strzelił w światło bramki, ale bramkarz gości wykazał się wyjątkowym refleksem - sparował piłkę poza boisko.

Druga połowa przebiegała według następującego schematu: większość czasu przy piłce utrzymywały się Orlęta, goście zaś atakowali z kontry. Ataki ani z jednej, ani z drugiej strony nie były jednak groźne, akcje kończyły się zazwyczaj jeszcze przed polami karnymi - momentami gra obu zespołów była chaotyczna i nie poukładana. Dwukrotnie strzałami z daleka próbował zaskoczyć bramkarza gości Ławnicki, z lewej strony w polu karnym zagrożenie stwarzał Kornatowski, którego ładny strzał z 76 minuty minimalnie przeszedł obok słupka. Pod bramką baboszewian z minuty na minutę robiło się coraz niebezpieczniej. Pewnie bronił Osowski, a doskonałą dla rywali akcję powstrzymał Dziuda. W 80 minucie jednak bramka dla Kryształu padła - po rzucie wolnym bitym po ziemi. Remis nie byłby złym rezultatem, ale ambicja do ostatniej minuty Orląt nie opuszczała. W 81 minucie Bartczak dośrodkowywał do Wiśniewskiego, ale jego strzał głową był za lekki. Kilka minut potem strzelał jeszcze Kornatowski, ale prosto w bramkarza. Za to w 90 minucie Orlęta zdobyły bramkę, która dała im zwycięstwo. Kontrę lewą stroną przeprowadził Kornatowski, podał w pole karne do Bartczaka, piłkę już - wydawać by się mogło - mieli obrońcy i bramkarz Kryształu, ale Bartczak nacisnął na nich i leżąc, ni to wślizgiem, ni to strzałem, wpakował piłkę do siatki. Chwilę potem sędzia odgwizdał koniec spotkania.

Po meczu prezes Orląt, Dariusz Adamski powiedział:  - Jesteśmy w trudnej sytuacji - wielu zawodników ma kontuzje, tak jak Piotrowski, Karcz, teraz zejść musiał Klimkiewicz. Ale chłopaki, którzy grają za przysłowiową wodę mineralną pokazali dzisiaj walkę.

16.10: Błękitni Raciąż - Orlęta Baboszewo 0:1 (0:1)

bramka: Marek Charzyński (22, asysta Marcin Charzyński).

Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Arkadiusz Dubikowski, Krzysztof Poczmański, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak (70, Robert Dureński), Jarosław Żebrowski, Mariusz Winter (70, Robert Żochowski), Daniel Banaszewski, Stanisław Fijałkowski (77, Dariusz Przebierała), Dariusz Karwowski (55, Piotr Guła).

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Cezary Mak, Marcin Charzyński (89, Paweł Wolski), Sławomir Ławnicki, Jarosław Wojciechowski (54, Marek Karwowski), Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Charzyński, Marek Kornatowski.

Niespodzianka w Raciążu

Strata pierwszej bramki w tym sezonie na własnym boisku przez drużynę Błękitnych Raciąż od razu kosztowała ją również stratę trzech punktów. Porażka 0:1 w derbowym meczu z Orlętami zasmuciła miejscowych kibiców. Inne nastroje panowały wśród licznie przybyłych sympatyków gości, którzy z wielką radością opuszczali stadion w Raciążu.

Piłkarze Orląt okazują się pogromcami drużyn z czołówki tabeli. W poprzedniej kolejce wygrali z Kryształem, teraz z Błękitnymi.

Takiego szczęśliwego scenariusza nie spodziewali się chyba sami piłkarze i kibice drużyny Orląt Baboszewo. W przedmeczowych rozmowach marzyło im się pokonanie odwiecznego rywala zza miedzy, ale chyba tylko nieliczni wierzyli w to do samego końca. Bramkarz Orląt Marcin Osowski w luźnych rozmowach życzył awansu do MLS drużynie Błękitnych, obiecywał jednak, że cały jego zespół będzie grał do ostatniego tchu w Raciążu, by sprawić niespodziankę. Raciążanie przed meczem mobilizowali się i z całą pewnością nie lekceważyli rywala.

Spotkanie rozpoczęły dwa szybkie ataki raciążan (Żebrowski z Fijałkowskim), skutecznie powstrzymane przez obrońców Orląt. Przyjezdni bardzo mądrze rozpoczęli ten mecz. Zagęszczona obrona z przesuniętym na początku spotkania do tyłu Wiśniewskim, sprawiała mnóstwo kłopotów Błękitnym z przedostawaniem się pod bramkę Orląt. W 15 minucie ciekawą akcję rozegrali goście. Dośrodkowanie Masiaka przejął Wiśniewski, a piłka po jego strzale odbiła się od obrońców gospodarzy i opuściła boisko. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkowywał Bartczak, a w dużym zamieszaniu w polu karnym najprzytomniej zachował się Wojciechowski, który przeniósł piłkę głową nad poprzeczką. W 18 minucie zaatakowali gospodarze, a akcję ładnym uderzeniem wykończył Winter. W 22 minucie padła jedyna bramka tego meczu. W środkowej części boiska piłkę wywalczył Marcin Charzyński i zagrał ją przez środek do Wiśniewskiego. Ten jej nie przejął, ale naciskał asekurującego piłkę, obrońcę Dubikowskiego. Wydawałoby się, że niegroźną sytuację opanuje bramkarz Kokosiński, ale do odbitej przez niego piłki dobiegł nie pilnowany Marek Charzyński i strzałem z 10 metrów do pustej bramki wyprowadził na prowadzenie swoją drużynę.

W 23 minucie powinien być remis, kiedy piłkę po dośrodkowaniu w pole karne Fijałkowskiego przejął na głowę Poczmański i przysłowiowym szczupakiem huknął minimalnie nad poprzeczką. Pięć minut później również raciążanie mieli dogodną sytuację, kiedy po rzucie wykonywanym przez Fijałkowskiego piłka odbiła się od muru i krążyła przez chwilę w polu karnym. W 37 minucie ładną akcję przeprowadził Ławnicki, który dośrodkował do Maka, a ten strzelił na bramkę raciążan. Przed przerwą grali już tylko raciążanie. W 38 minucie dośrodkowanie Żebrowskiego przejął Karwowski i strzałem z pierwszej piłki trafił w bramkarza Osowskiego. Dwie minuty później piłkę w pole karne dośrodkował Fijałkowski, przejął ją Poczmański, ale i tym razem zabrakło szczęścia. Tuż przed przerwą ciekawą akcję przeprowadził jeszcze Banaszewski z Żebrowskim. Ten drugi zagrał piłkę wzdłuż linii bramkowej do Karwowskiego, a ten minął się z nią i na przerwę to baboszewianie schodzili z boiska zadowoleni.

Druga połowa toczyła się praktycznie na połowie piłkarzy Orląt Baboszewo. Goście przeprowadzili jedynie trzy akcje: w 47 minucie lekki strzał Kornatowskiego wyłapał bez trudu Kokosiński, w 66 minucie Ławnicki strzelił daleko obok prawego słupka i najlepszą okazję w 90 minucie zmarnował Wolski, który po akcji i podaniu Maka przestrzelił minimalnie obok lewego słupka raciążan. Przysłowiowa „obrona Częstochowy” baboszewian plus umiejętna gra na czas przyniosły efekt.

A raciążanie atakowali, pudłowali i przegrali marnując wyborne, wręcz stuprocentowe, sytuacje. Już w 51 minucie dośrodkowanie Żebrowskiego przejął Karwowski i stojąc 4 metry przed bramką strzelił prosto w bramkarza Osowskiego. Minutę później po strzale Banaszewskiego zmierzającą do bramki piłkę z linii bramkowej wybił Marek Charzyński. W 61 minucie Piotr Guła był bliski pokonania bramkarza, ale i on nie miał szczęścia w tym meczu. Dwie minuty później Poczmański po raz kolejny próbował szczęścia, ale i tym razem Osowski wygrał pojedynek z kapitanem raciążan. W 68 minucie Winter huknął z 20 metrów na bramkę Osowskiego, a ten chyba już tylko sam wie jakim cudem obronił to bardzo mocne uderzenie. W 70 minucie na boisku pojawił się najlepszy strzelec miejscowych ubiegłego sezonu – Żochowski (powrót po 4 miesiącach), ale i on w tym meczu nie okazał się lekarstwem na umiejętnie grającą drużynę z Baboszewa. Chociaż już w 72 minucie mógł doprowadzić do remisu, kiedy po podaniu Fijałkowskiego strzelił w boczną siatkę. W 81 minucie ponownie Żochowski przejął piłkę po dośrodkowaniu Dureńskiego i strzelił nad poprzeczką. Pech raciążan trwał, a podsumowaniem fatalnej wręcz skuteczności był ostatni strzał meczu Piotra Guły, który w 93 minucie, mając przed sobą jedynie bramkarza Osowskiego strzelił piłkę z 5 metrów wprost w niego.

Piłkarzom Orląt należą się gratulacje za mobilizację i wiarę w odniesienie sukcesu w meczu z Błękitnymi. Zwycięstwo w tym spotkaniu pozwoliło im zniwelować stratę do lidera z Raciąża do 4 punktów i w pełni włączyć się do walki o awans do ligi MLS. A raciążanie, jeśli nie poprawią skuteczności, na pozycji lidera mogą pozostać już krótko.

Kapitan Błękitnych Krzysztof Poczmański już po meczu powiedział: - Tak to jest, gdy za bardzo chce się wygrać, wtedy wkrada się nerwowość, niepokój w poczynaniach drużyny, dodatkowo stresuje uciekający czas, o braku szczęścia i nieskuteczności nie wspomnę.

Sławomir Jóźwiak (grający trener Błękitnych): - Rozegraliśmy jedno ze słabszych spotkań. Kompromitacja gdy przegrywa się z drużyną, która przez cały mecz skupia się tylko na wybijaniu piłki. Bramkę straciliśmy nie wiadomo z czego, a nasz dzisiejszy rywal nie zrobił nawet przysłowiowej pół akcji, a mimo tego zwyciężył. Mieliśmy sytuacje i do przerwy żeby strzelić dwie, trzy bramki i po przerwie kilka. Nawet w 90 minucie nie trafiamy praktycznie do pustej bramki. Tracimy punkty u siebie i obawiam się, że mogą to być punkty bardzo potrzebne w ostatecznym rozrachunku..

Dariusz Adamiak (prezes Orląt), po meczu podsumowywał: - Z przebiegu gry, Raciąż był lepszy. My żeśmy zagrali pierwsze 15 minut bardzo uważnie w obronie z Wiśniewskim na stoperze. Błękitni mieli się wyszaleć i tak też było. Później Wiśniewskiego przesunęliśmy do przodu, zrobiła się akcja po której zdobyliśmy bramkę, a w drugiej połowie umiejętnie broniliśmy się. Błękitni byli piłkarsko lepsi i sytuacji do strzelenia bramki też mieli więcej, ale nie jest ważny styl tylko efekt końcowy.

Jeden z kibiców Błękitnych, obserwujący radość piłkarzy Orląt powiedział: - Widzę wielką niechęć w oczach piłkarzy z Baboszewa do nas kibiców, do piłkarzy z Raciąża. Trochę to jest dziwne i niezrozumiałe. Każdy cieszy się ze zwycięstwa na swój sposób, tym bardziej gdy jest ono tak niespodziewane, szczęśliwe. Ale dzisiaj widzę, że Orlęta pokonały chyba Legię Warszawa, a nie jakiś tam klub z Raciąża. Trzeba umieć wygrywać i przegrywać z klasą. Kibicuję Orlętom - mówił dalej - bo grali i grają przecież w tym zespole piłkarze z Raciąża. Jakże ucieszyło mnie ich zwycięstwo w meczu z Glinojeckiem, zasmuciło łatwe oddanie punktów w Żurominie. To dziwny i nieobliczalny zespół. Oby w kolejnych spotkaniach grali z takim zapałem jak tutaj. Ich marzenie się spełniło - pokonali Raciąż.

23.10: Orlęta Baboszewo - Wkra Andzin 9:1 (3:1)

bramki: Wiśniewski (15, asysta Marcin Charzyński); Kornatowski (42, asysta Wiśniewski);  Kornatowski (43, asysta Piotrowski); Kornatowski (55, asysta Wiśniewski); Wiśniewski (61, asysta Marek Charzyński), Wiśniewski (64, asysta Karwowski); Piotrowski (70, asysta Wiśniewski); Mak (74, asysta Kornatowski); Masiak (76, asysta Bartczak).

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Cezary Mak, Marek Charzyński, Marek Karwowski (65, Arkadiusz Strzelczak), Marcin Charzyński (68, Radosław Charzyński), Artur Piotrowski (75, Paweł Wolski), Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.

Bramkowy kalejdoskop

To już ósme zwycięstwo Orląt, a trzecie z rzędu w tym sezonie. Pogrom 9:1 zespołu z Andzina nie jest przypadkowy, bo ostatnio piłkarze z Baboszewa są w formie, a efektem ich dobrej dyspozycji, jest kolejny awans w tabeli ligi okręgowej, tym razem na trzecią pozycję.

Mecz rozpoczął się z 15-minutowym opóźnieniem. Goście z Andzina przybyli do Baboszewa w dziesięcioosobowym składzie i długo zastanawiali się, czy w ogóle zagrać w tym spotkaniu. W końcu jednak wyszli na boisko i mecz mógł się rozpocząć.

Mecz nie mógł się więc inaczej układać jak tylko pod dyktando drużyny Orląt. Przewaga piłkarzy z Baboszewa nie podlegała dyskusji, a zastrzeżenia można było mieć jedynie do skuteczności miejscowych piłkarzy. W kolejnych akcjach na bramkę Wkry strzelali; Piotrowski w 8 minucie, Bartczak w 9 minucie, Wiśniewski w 11 minucie, Mak w 13 minucie. Wreszcie w 15 minucie gospodarze strzelili pierwszą bramkę, kiedy piłkę po dośrodkowaniu Marcina Charzyńskiego piłkę przejął w polu karnym Wiśniewski i precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gości. Bramka ta zbytnio jednak rozluźniła miejscową drużynę, bo w kolejnych minutach akcje Orląt nie zachwycały, były zbyt egoistyczne, a poprzez to mało skuteczne. Zawodnicy skupili się w większości na indywidualnej grze i zamiast podwyższyć rezultat tego spotkania, pozwolili, by goście w 35 minucie po pierwszej kontrze strzelili gola wyrównującego. Po niespodziewanej stracie bramki miejscowi wreszcie zaczęli przeprowadzać akcje „w swoim stylu”, a na efekty nie trzeba było długo czekać. W 42 minucie Wiśniewski kiwnął przed polem karnym dwóch obrońców Andzina, wyłożył piłkę nie pilnowanemu Kornatowskiemu, a ten dopełniając jedynie formalności strzelił drugą bramkę dla miejscowych. Minutę później ponownie Kornatowski otrzymał doskonałe długie i dokładne podanie od Piotrowskiego, „urwał się” obrońcom i lobując bramkarza podwyższył rezultat.

Mimo prowadzenia do przerwy, miejscowi nie byli zadowoleni ze swojej gry. Bramkarz Orląt - Marcin Osowski w przerwie powiedział, że zbyt pewnie podeszli do przeciwnika, poczuli się wygrani już przed meczem, a takie zlekceważenie niejednokrotnie staje się bardzo zgubne.

Druga połowa to już koncert gry baboszewian, którzy niczym nauczyciele futbolu udzielali lekcji gry w piłkę słabiutkiej drużynie z Andzina. Gospodarze przy mizernej dyspozycji rywala urządzili sobie festiwal strzelecki. W 55 minucie Kornatowski przejął podanie od Wiśniewskiego i na raty, najpierw w słupek, a później już celnie skierował piłkę do bramki gości. Sześć minut później kolejną piątą bramkę meczu strzelił Wiśniewski, który po podaniu Marka Charzyńskiego umieścił piłkę idealnie w okienku bramki Andzina. W 64 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Karwowskiego najwyżej do piłki wyskoczył Wiśniewski i uderzył futbolówkę głową na tyle mocno, że golkiper Wkry odprowadził wpadającą do bramki piłkę jedynie wzrokiem. W 70 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Maka, piłkę na głowę przejął Wiśniewski i odegrał ją do stojącego dwa metry przed bramką Piotrowskiego, a ten strzelił kolejną, siódmą już bramkę dla swojego zespołu. Cztery minuty później na listę strzelców wpisał się aktywny w tym meczu Mak, który pokonał bramkarza po dokładnym podaniu Kornatowskiego. W 76 minucie dośrodkowaną z prawej strony pola karnego piłkę przez Bartczaka przejął Masiak i strzelił dziewiątą bramkę dla drużyny Orląt.

Kiedy nie było już złudzeń, że dziesiąta bramka dla miejscowych padnie, goście niemile zaskoczyli piłkarzy i kibiców drużyny miejscowej, bo w 77 minucie z opuszczonymi głowami zeszli z boiska.

Konsekwencją takiego niesportowego zachowania piłkarzy Wkry Andzin, będzie - jak powiedział sędzia liniowy prowadzący to spotkanie - kara finansowa nałożona na klub z Andzina, przy jednoczesnym utrzymaniu wyniku z boiska.

31.10: Gladiator Słoszewo - Orlęta Baboszewo 0:1 (0:0)

bramka: Wiśniewski (57, z rzutu wolnego po faulu na Strzelczaku).

Gladiator: Piotr Morawski - Mariusz Ciski, Michał Żochowski, Andrzej Bąkiewicz, Marcin Raczkowski, Dawid Kopeć, Sebastian Tworek (66, Krzysztof Gałązka), Robert Dobiasz, Marcin Garlicki, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski.

Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Jacek Klimkiewicz, Cezary Mak, Marek Charzyński, Arkadiusz Strzelczak (66, Rafał Karcz), Sławomir Ławnicki, Paweł Bartczak, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.

Orlęta znowu zwycięskie

Gladiator Słoszewo po wyrównanym derbowym pojedynku uległ 0:1 drużynie Orląt Baboszewo. Dzięki temu zwycięstwu Orlęta mają już tylko trzy punkty straty do lidera ligi okręgowej i utrzymały szanse na zajęcie bardzo wysokiego miejsca na półmetku rozgrywek ligi okręgowej.

Gospodarze rozpoczęli mecz osłabieni brakiem kontuzjowanego Andrzeja Bujakowskiego oraz przeziębionych Łukasza Ferskiego i Artura Pyrzyńskiego. W zespole Orląt natomiast z pierwszoplanowych postaci tej drużyny zabrakło, odczuwającego nadal skutki kontuzji, Artura Piotrowskiego.

Mecz nie stał na wysokim poziomie, mało było finezji i gry piłką. Zarówno gospodarze jak i piłkarze z Baboszewa  grali przede wszystkim z pominięciem środkowej części boiska, a akcje z reguły rozpoczynały dalekie wybicia piłki przez golkiperów w pole karne przeciwnika na tzw. aferę.

Jako pierwsi w tym spotkaniu zaatakowali gospodarze. Już w 3 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Roberta Dobiasza, głową strzelał Krzysztof Dzięgielewski, ale posłał piłkę obok lewego słupka bramki baboszewian. Odpowiedź Orląt nastąpiła już w 6 minucie, kiedy akcję Wiśniewskiego zakończył strzałem w światło bramki Bartczak. Cztery minuty później Strzelczak podał z prawej strony boiska do Kornatowskiego, a ten bliski był wpisania się na listę strzelców, ale piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką.

W ekipie Gladiatora wyraźny był brak przede wszystkim Ferskiego i Bujakowskiego. Osamotniony w ataku Dzięgielewski przegrywał większość piłek z dobrze dysponowanym tego dnia Masiakiem.

W 18 minucie gospodarze stworzyli dobrą okazję do strzelenia bramki. Po faulu na Garlickim z rzutu wolnego uderzał Kamil Dobiasz, a piłka po jego strzale przeleciała nad poprzeczką. Trzy minuty później również z rzutu wolnego z 20 metrów (po faulu na Kamilu Dobiaszu) niecelnie na bramkę strzeżoną przez Marcina Osowskiego uderzał Dzięgielewski.

Do końca pierwszej połowy optyczną przewagę uzyskali piłkarze z Baboszewa. Gospodarze, mimo że nie stwarzali podbramkowych sytuacji, bardzo mądrze grali w obronie i praktycznie wyłączyli z gry snajperów Orląt - Wiśniewskiego i Kornatowskiego. Najdogodniejszą sytuację baboszewianie zmarnowali w 26 minucie, kiedy po indywidualnej akcji Kornatowskiego i jego mocnym strzale, piłka przeleciała minimalnie obok lewego słupka bramki Gladiatora.

Goście zaczęli atakować większą ilością zawodników, co otworzyło przed Gladiatorem szansę gry z kontry. W 36 minucie bardzo dobrą akcję rozpoczął Kamil Dobiasz. Na pełnej szybkości kiwnął dwóch obrońców Baboszewa i podał wzdłuż linii bramkowej do Dzięgielewskiego. Gdy wydawało się, że napastnik Gladiatora dopełni formalności i skieruje piłkę do siatki Orląt sprawił zawód, bo w ogóle w piłkę nie trafił. Do końca pierwszej połowy utrzymał się wynik bezbramkowy i trudno było wskazać faworyta do zwycięstwa.

W drugiej połowie ponownie baboszewianie ruszyli odważniej na bramkę Gladiatora. Pierwszą groźną akcję stworzyli w 56 minucie, kiedy po mocnym strzale Bartczaka, odbitą przez bramkarza Morawskiego piłkę przejął Wiśniewski i trafił w poprzeczkę. Minutę później za faul na Strzelczaku przed polem karnym sędzia odgwizdał rzut wolny. Do piłki podszedł Wiśniewski, uderzył piłkę płasko, obok źle ustawionego muru gospodarzy i strzelił bramkę dla swojego zespołu. To już dwunaste trafienie lidera klasyfikacji strzelców naszego powiatu. Bramka ta zdenerwowała gospodarzy, bo do tej pory, z przebiegu gry, remis był sprawiedliwszym odzwierciedleniem poczynań obu zespołów. Przypływ złości po straconym golu wpłynął jednak pozytywnie na jakość gry piłkarzy ze Słoszewa. Już minutę później gospodarze mogli wyrównać, kiedy po rzucie wolnym, wykonywanym przez Marcina Garlickiego (po faulu na Robercie Dobiaszu) zmierzającą w samo okienko bramki piłkę z najwyższym trudem wypiąstkował na rzut rożny bramkarz Orląt - Marcin Osowski. W miarę upływającego czasu piłkarze Gladiatora zaczęli grać odważniej i przede wszystkim szybciej, co ubarwiło końcowe minuty tego spotkania i sprawiło, że mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Goście mając korzystny wynik zwalniali grę i mądrze szanowali piłkę. Jeśli nadarzyła się okazja do szybkiej kontry, nie próżnowali, tylko szukali okazji do podwyższenia rezultatu. Bliski szczęścia  w 76 minucie był Marek Charzyński, ale piłka po jego strzale przeleciała obok lewego słupka bramki gospodarzy. W końcowych minutach atakowali już tylko piłkarze Gladiatora (ładnie wykonany rzut wolny przez Mariusza Ciskiego), ale zagęszczona linia obrony Orląt, z cofniętym pod koniec meczu Wiśniewskim, nie pomyliła się ani razu, co pozwoliło piłkarzom z Baboszewa na wywiezienie ze Słoszewa trzech punktów.

Jacek Kucharzak (opiekun Gladiatora): - Zarówno jedna i druga drużyna zaprezentowała w dzisiejszym spotkaniu dużą waleczność. Mieliśmy podobnie jak Baboszewo, kilka sytuacji do strzelenia bramki, ale tylko gościom udało się ją strzelić ze stałego fragmentu gry. Pewien niedosyt po porażce pozostał, ale na chłopaków narzekać nie mogę, bo włożyli dzisiaj dużo sił w ten mecz.

Krzysztof Dzięgielewski (napastnik Gladiatora): - Walczyliśmy o korzystny rezultat do ostatnich sekund tego spotkania. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężki mecz, ale cóż wpadła jedna bramka z rzutu wolnego i to wystarczyło, by Baboszewo dzisiaj wygrało. Mimo różnicy jaka dzieli nasze zespoły w tabeli na boisku nie było jej widać. Przyznam, że remis byłby sprawiedliwszym wynikiem.

Dariusz Adamiak (prezes Orląt): - Spodziewałem się, że mecz będzie ciężki i to się sprawdziło. Drużyna Słoszewa była osłabiona, a mimo to postawiła nam wysoko poprzeczkę. Jestem bardzo zadowolony, bo mamy już pewne trzecie miejsce i będziemy grać na całość z Nowym Miastem, żeby zająć drugie. Dziękuję Pawłowi Wolskiemu za pomoc w organizacji i ustawieniu drużyny.

Andrzej Masiak (obrońca Orląt): - Mecz był bardzo zacięty, praktycznie przez 90 minut toczyliśmy twardą walkę o każdą piłkę. Gladiator to mocny zespół szczególnie na własnym boisku, dlatego bardzo cieszy nas to zwycięstwo.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Wkrą Żuromin, Kryształem Glinojeck, Błękitnymi Raciąż, Wkrą Andzin i Gladiatorem Słoszewo)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do