
Tęcza 34 Płońsk w sezonie 2004-2005 grała w Mazowieckiej Lidze Seniorów.
Płońszczanie po sierpniowych spotkaniach usadowili się dokładnie w środku ligowej tabeli, na ósmym miejscu.
Wrzesień przyniósł jedno zwycięstwo, dwa remisy i porażkę i awans o jedną (na siódmą) lokatę w tabeli.
Wrześniowe spotkania:
8 września: Piast Piastów - Tęcza 34 Płońsk 5:1 (3:1)
bramka: Kuciński (19, asysta Bieniek).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Łukasz Barankiewicz, Radosław Tworek (58, Sławomir Daniszewski), Damian Wierzchowski (68, Marcin Rosiak), Wojciech Bluszcz, Jacek Borkowski (68, Emil Bogucki), Emil Kuciński (59, Łukasz Wierzchowski), Artur Bieniek, Bartosz Kaczor.
Klęska Tęczy w Piastowie
W sobotę, w towarzyskim meczu Tęcza przegrała z warszawską Polonią 0:9. Napisaliśmy wtedy, że właśnie tak wygląda różnica poziomów między V a I ligą. Ale w środę Tęcza aż 1:5 przegrała w Piastowie w meczu ligowym. Z Piastem, który do tej kolejki nie wygrał ani razu. Różnicą poziomów skwitować tego nie można. Tęcza przechodzi wyraźny kryzys. Oby trwał krótko.
Płońska Tęcza w swoim kolejnym meczu ligowym została kompletnie rozbita przez drużynę Piasta Piastów. Płońszczanie, będąc wyraźnie słabszym zespołem, nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z gospodarzami, dając wbić sobie aż pięć goli, a bramka Emila Kucińskiego była tylko lekką osłodą tej druzgocącej porażki.
Zespół Tęczy kolejny już raz w tym sezonie pokazał, że nie potrafi utrzymać równego poziomu gry przynajmniej przez dwa spotkania. Wydawało się przecież, że po efektownym zwycięstwie nad Naprzodem Zielonki płońszczanie uwierzą wreszcie w swoje umiejętności i zawalczą także w Piastowie o trzy punkty. Jednak nic bardziej mylnego, miejscowy Piast radzący sobie ostatnio niezbyt dobrze, najwidoczniej zmobilizował się na mecz z Tęczą i w pełni osiągnął swój cel. W Piastowie z respektem podchodzono do ekipy z Płońska, bowiem bardzo duże wrażenie zrobiła właśnie wygrana Tęczy z Naprzodem, a jeden z działaczy Piastowa przed tym spotkaniem przyznał, że drużyna która pokonała Zielonki na ich terenie musi dużo sobą reprezentować i nie krył obaw co do wyniku środowego meczu.
Niestety, początek pierwszej części gry nie mógł się być gorszy dla podopiecznych Krzysztofa Szymańskiego. Już w 7 minucie spotkania jeden z zawodników Piasta popisał się fenomenalnym uderzeniem z rzutu wolnego i tym samym dał prowadzenie swojemu zespołowi. Co gorsza 5 minut później gospodarze wręcz „rozklepali” defensywę Tęczy, a strzał do pustej bramki jednego z ich piłkarzy był tylko formalnością i było już 2:0. Płonszczanie dopiero w 15 minucie zagrozili bramce Piasta, lecz strzał Emila Kucińskiego został wybroniony. Kilka chwil po tym ponownie gospodarze byli bliscy zdobycia kolejnego gola, lecz tym razem mocne uderzenie w światło bramki, efektownie sparował Marcin Cichowicz. Wreszcie w 19 minucie spotkania Artur Bieniek zagrał do Emila Kucińskiego, a ten przełożył sobie piłkę na prawą nogę, na lewą, oddał precyzyjny strzał i płońszczanie zdobyli bramkę kontaktową. Kilka minut później kto wie czy nie doszło do przełomowej sytuacji w tym meczu. Damian Wierzchowski idealnym podaniem uruchomił Wojciecha Bluszcza, który wyszedł na „sam na sam” z bramkarzem gospodarzy i... fatalnie spudłował. Jednak co nie udało się Wojtkowi, udało się piłkarzom Piasta, którzy po sporym zamieszaniu pod bramką Tęczy, zdobyli swoją trzecią bramkę i na przerwę schodzili z dwubramkowym prowadzeniem.
Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy można było się spodziewać, że Tęcza ruszy z impetem na gospodarzy, i tak też się stało. Co z tego jednak, że Tęcza walczyła, przebywała częściej na połowie przeciwnika, grała uważnie w obronie, skoro nie stwarzała klarownych sytuacji do zdobycia bramki przedłużającej nadzieję na wywiezienie korzystnego rezultatu z Piastowa. Jedyną taką okazję miał znowu Wojciech Bluszcz, ale ponownie zabrakło spokoju w wykończeniu i bramki nie było. Tęcza momentami angażowała prawie wszystkich swoich zawodników w poczynania ofensywne, ale zabrakło im tego co zaprezentowali np. w Zielonkach: szybkości, polotu, finezji, a bicie długich piłek w pole karne przeciwnika przypominało walenie głową w mur. Tęcza naciskała, naciskała, a gola, o dziwo zdobyli gospodarze, którzy po rzucie rożnym wykonywanym przez płońszczan, wzorowo wyprowadzili szybką kontrę i Marcin Cichowicz po raz czwarty musiał wyciągać piłkę z siatki. Bramka ta zupełnie załamała podopiecznych Krzysztofa Szymańskiego, którzy nie byli już w stanie skonstruować jakiejś sytuacji podbramkowej, cofając się do defensywy, a w konsekwencji w 63 minucie stracili po składnej akcji Piasta piątą bramkę w tym spotkaniu. Dalszy ciąg meczu przebiegał już wyłącznie pod znakiem ataków gospodarzy, którzy raz po raz stwarzali sobie bardzo dogodne sytuacje, jednak gola już nie strzelili.
Jedyny pozytywny akcent w końcówce tego meczu to efektowny strzał z dalszej odległości Emila Boguckiego, ale piłkę zmierzającą w samo okienko bramki, przepięknie wybronił golkiper Piasta i wynik nie uległ już zmianie.
11 września: Tęcza 34 Płońsk - Wkra Bieżuń 3:1 (2:1)
bramki: Kaczor (8, asysta Barankiewicz), Kuciński (13, wolny po faulu na Ł. Wierzchowskim), Bieniek (64, asysta Bluszcz).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Mariusz Kiępczyński (63, Hubert Miąsek), Łukasz Barankiewicz, Radosław Tworek (52, Marek Kowalski), Damian Wierzchowski, Marcin Rosiak, Emil Bogucki (52, Wojciech Bluszcz), Emil Kuciński, Bartosz Kaczor, Łukasz Wierzchowski (63, Artur Bieniek).
Kryzys powstrzymany
Płońska Tęcza, po dotkliwej porażce z Piastem (1:5), zdołała tym razem na własnym terenie pokonać niżej notowaną Wkrę Bieżuń. Płońszczanie od samego początku nacisnęli, trafili dwa razy, później goście w kontrowersyjny sposób zdobyli bramkę kontaktową, a na koniec Tęcza dobiła przeciwników strzelając kolejnego gola i tym samym wygrywając 3:1.
Nie ma wątpliwości, że to zwycięstwo płońszczanom było bardzo potrzebne, aby uwierzyć w swoje umiejętności i odbudować morale po niepowodzeniu w Piastowie. Tęcza jest w małym dołku, ale kolejny raz ma szansę, aby się z niego wydostać. Także trener Krzysztof Szymański uznał, że coś jest nie tak i na spotkanie z Wkrą dokonał istotnych zmian w jedenastce swojego zespołu. Na tak zwanym „mózgu” czyli środku pomocy nie było już pary Bluszcz - Borkowski, a zagrali Marcin Rosiak i Emil Bogucki. W napadzie obok Kaczora nie było ani Daniszewskiego (nie zmieścił się nawet do meczowej osiemnastki), ani Bieńka, ale za to można było zobaczyć Łukasza Wierzchowskiego. W obronie zabrakło natomiast Piotra Milewskiego, który narzekał na uraz kolana, a w jego miejsce zagrał Mariusz Kiępczyński.
Od pierwszych minut tego spotkania wyraźną przewagę uzyskała Tęcza, która górowała nad gośćmi w każdym elemencie gry. Już w 4 minucie meczu płońszczanie mogli prowadzić, ale po dośrodkowaniu Bartosza Kaczora z piłką w polu karnym minimalnie minął się Łukasz Wierzchowski. Jednak kilka minut później zawodnicy Tęczy cieszyli się już z prowadzenia. Długie dośrodkowanie w pole karne strącił głową Łukasz Barankiewicz, a piłka trafiła do Bartosza Kaczora, który lewą nogą zdobył pierwszą bramkę w tym spotkaniu i swoją w sezonie. Piłkarze z Bieżunia grali bardzo powolny, monotonny futbol, mało angażując się w akcje ofensywne, a w większości koncentrując się na uniemożliwianiu płońszczanom zdobycia kolejnych goli. W 10 minucie spotkania zdecydowanie powinien być odgwizdany rzut karny dla Tęczy, bo w polu karnym ewidentnie faulowany był Łukasz Wierzchowski, ale zamiast karnego była żółta kartka dla płońskiego napastnika. Kilka chwil po tym kolejny już raz faulowany - tym razem przed polem karnym - był właśnie „Chulit” i arbiter tym razem podyktował wolnego. Pod nieobecność Wojciecha Bluszcza, stały fragment gry wykonywał Emil Kuciński i w swoim stylu, lewą nogą zdobył bardzo ładną bramkę dającą Tęczy już dwubramkowe prowadzenie.
Piłkarze z Bieżunia po tym golu zmienili sposób gry, bo przy ciągłej bierności w ofensywie mogłoby się to skończyć jeszcze większą ilością goli. I wreszcie zespół Wkry, po błędzie płońskiej defensywy, miał wyborną okazję do nawiązania kontaktu z Tęczą, ale wzorowo w tej sytuacji zachował się Marcin Cichowicz. W 20 minucie spotkania goście zdobyli bramkę, ale zarówno płońszczanie jak i sędzia liniowy byli przekonani, że zawodnik Wkry był na spalonym spalony. Niestety innego zdania był arbiter główny i uznał, nie do końca prawidłowo zdobytą, bramkę. Zawodnicy Tęczy nie załamali się, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej przycisnęli gości z Bieżunia, którzy wielokrotnie uciekali się do fauli. Najlepsze sytuacje do tego, aby podwyższyć wynik meczu miał dwukrotnie Damian Wierzchowski, ale najpierw obrońcy Wkry wybili piłkę z linii bramkowej, a następnie po mocnym strzale Damiana futbolówka odbiła się od poprzeczki i wynik pozostał bez zmian.
Druga połowa spotkania bardziej się wyrównała, ale dalej Tęcza była stroną dominującą. O dziwo, piłkarze z Bieżunia ponownie przeszli do zaciekłego bronienia własnej bramki, nie oddając przy tym żadnego groźnego uderzenia mogącego zaskoczyć Marcina Cichowicza. Płońszczanie za to spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, starając się o zdobycie kolejnych bramek. W 64 minucie wreszcie wyjaśniło się kto w tym meczu zwycięży. Po ładnej akcji Tęczy, Wojciech Bluszcz idealnie dośrodkował w pole karne, a Artur Bieniek, który wszedł przed minutą - przy swoim pierwszym kontakcie z piłką, zdobył efektownego gola na 3:1. Warto podkreślić jeszcze, że wyróżniającą się postacią w ostatnim fragmencie gry był Hubert Miąsek, który co prawda gola nie zdobył, ale dwukrotnie poważnie bramce gości zagroził. Za pierwszym razem po zaskakującym strzale „Czenia” golkiper gości z trudem wybronił tę piłkę, a później, od straty kolejnej bramki, uratował Wkrę słupek. Ostatecznie Tęcza pewnie pokonała o wiele słabszy Bieżuń, ale można powiedzieć otwarcie, że wynik spotkania powinien być o wiele wyższy.
18 września: Legionovia II Legionowo - Tęcza 34 Płońsk 0:0
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Łukasz Barankiewicz, Mariusz Kiępczyński, Damian Wierzchowski, Wojciech Bluszcz (82, Jacek Borkowski), Bartosz Kaczor, Emil Kuciński, Łukasz Wierzchowski (65, Hubert Miąsek), Artur Bieniek (86, Sławomir Daniszewski).
Pierwszy remis
W piątkowej zapowiedzi udało nam się przewidzieć, iż w pojedynku sąsiadujących ze sobą Legionovii i Tęczy padnie remis. Dla płońszczan był to pierwszy w tym sezonie mecz, w którym zdobyli jeden punkt.
Płońszczanie, w swoim kolejnym spotkaniu ligowym, zdołali wywieźć z Legionowa tylko jeden punkt. Bezbramkowy wynik tego meczu jest wynikiem sprawiedliwym dla obu zespołów, bo zarówno Tęcza jak i Legionovia zaprezentowały bardzo wyrównany, ale zarazem przeciętny poziom gry.
Ekipa Tęczy jechała do Legionowa z nadzieją na zwycięstwo, ale sami piłkarze wiedzieli, że będzie bardzo ciężko.
- Zespół Legionovii to naprawdę nieźle grająca drużyna, o czym mogliśmy się przekonać w tamtym sezonie, dwukrotnie z nimi przegrywając, ale to jeszcze bardziej nas motywuje, aby wreszcie ich pokonać - mówił przed meczem Bartosz Kaczor.
Słowa młodego napastnika Tęczy mogłyby się sprawdzić, gdyby Tęcza wykorzystała choć jedną ze stworzonych sytuacji, ale niestety kibice w Legionowie nie zobaczyli tego co w futbolu jest najważniejsze, czyli bramek. Ale dla płońszczan remis w tym spotkaniu, przy dobrej grze gospodarzy, to na pewno nie powód do zmartwienia.
Pierwsza połowa tego spotkania była mało emocjonująca. Piłkarze obu zespołów angażowali się bardziej w działania defensywne niż ofensywne, przez co te pierwsze minuty nie były zbyt widowiskowe. Wiadomo, że zarówno Tęcza jak i Legionovia nie chciały się w pełni odkrywać, bo tak szybka strata bramki przez którąś z drużyn mogłaby od razu ustawić mecz. Obydwie jedenastki nawzajem się rozpoznawały, przez co gra toczyła się w większości w środkowej części boiska i nie bardzo było na co popatrzeć.
Kilka minut po tym początkowym przestoju, optyczną przewagę zdobyła Tęcza, a strzał Wojciecha Bluszcza z rzutu wolnego został w ostatniej chwili odbity przez defensora Legionovii. Mimo to, w miarę upływu czasu gospodarze również zaczęli dochodzić do głosu i już w 18 minucie spotkania wypracowali sobie stuprocentową sytuację, lecz bramkarz - Marcin Cichowicz wyszedł z opresji obronną ręką. Był to pierwszy znak ostrzegawczy dla płońszczan, ale ci nie przejęli się mocno tą sytuacją i nadal, już większą liczbą zawodników, próbowali sforsować defensywę gospodarzy, którzy natomiast jeszcze raz groźnie skontrowali płońszczan, ale tym razem uderzona piłka przeleciała obok bramki „Cichego”. Po tej sytuacji Tęcza pozbierała się trochę i już do końca pierwszej części gry była stroną dominującą, a to za sprawą szczególnie skutecznej gry defensywnej, którą bezbłędnie prowadzili Łukasz Barankiewicz i Piotr Milewski. W 23 minucie meczu tym razem Tęcza była bliska zdobycia prowadzenia, ale uderzenie Artura Bieńka z boku pola karnego wybronił golkiper gospodarzy. Kilka chwil po tym z rzutu rożnego dośrodkowywał Damian Wierzchowski, a do piłki dopadł ponownie Artur Bieniek, ale jego strzał okazał się zbyt słaby, aby zaskoczyć dobrze spisującego się bramkarza Legionovii. W końcówce znowu Tęcza w natarciu i znowu zmarnowana okazja strzelecka przez Damiana Wierzchowskiego. Podmęczona ciągłymi atakami płońszczan, defensywa gospodarzy zaczęła popełniać coraz więcej błędów i w efekcie w ostatnich minutach pierwszej połowy Tęcza wypracowała sobie, najlepszą jak dotąd, okazję do objęcia prowadzenia. Ze środka pola Wojciech Bluszcz prostopadłym podaniem uruchomił Łukasza Wierzchowskiego, a ten wyszedł na „sam na sam”, lecz trafił wprost w bramkarza z Legionowa i na przerwę obydwie jedenastki schodziły z zerowym dorobkiem bramkowym.
Po przerwie obydwa zespoły wykorzystywały taktykę z początku pierwszej połowy czyli broniły własnej bramki. Było bardzo mało widowiskowych akcji, strzałów w światło bramki, dokładnych podań. Zarówno Tęcza jak i Legionovia nie miały pomysłu na to, aby skonstruować jakieś sytuacje strzeleckie, ale za to i jedni i drudzy piłkarze dali przykład solidnej, skutecznej gry defensywnej, co niestety było mało ciekawe i porywające. Jeżeli już powstały jakieś ciekawe akcje w ofensywie to albo zawodnicy strzelali wysoko nad bramką albo wysokie dośrodkowania przechwytywali bramkarze. Oglądając to spotkanie mogłoby się wydawać, że taki przebieg wydarzeń już się nie zmieni, że obie ekipy będą grały statycznie, pasywnie, ale w 68 minucie mogło się to zmienić. Jedyny w tej połowie błąd płońskiej defensywy mógł skończyć utratą bramki, bo jeden z zawodników Legionovii stanął oko w oko z Marcinem Cichowiczem, oddał strzał i szczęście uśmiechnęło się do Tęczy, bo piłka trafiła w poprzeczkę. Trzy minuty później, to płońszczanie byli bliscy zdobycia bramki, lecz piekielnie mocne uderzenie z rzutu wolnego Huberta Miąska, efektownie sparował bramkarz gospodarzy. W końcówce bohaterem meczu mógł zostać wprowadzony dwie minuty wcześniej Sławomir Daniszewski, który po dośrodkowaniu Huberta Miąska, przyjął piłkę w polu karnym, a uderzona futbolówka minimalnie minęła słupek bramki Legionovii i spotkanie skończyło się podziałem punktów.
25 września: Tęcza 34 Płońsk - RKS Ursus Warszawa 1:1 (0:1)
bramka: Kaczor (58, asysta Bieniek).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Marek Kowalski, Radosław Tworek (63, Emil Bogucki), Damian Wierzchowski, Bartosz Kaczor, Łukasz Barankiewicz, Emil Kuciński, Artur Bieniek (63, Hubert Miąsek), Łukasz Wierzchowski (46, Sławomir Daniszewski).
Tylko, i aż, remis
Tęcza nie zdołała podtrzymać zwycięskiej passy na własnym boisku i - choć w pewnym momencie postawiła wszystko na jedną kartę, dążąc do zwycięstwa - zdobyła zaledwie punkt w spotkaniu z warszawskim Ursusem. Powodów do smutku jednak nie ma, bo płońszczanie mogli ten mecz także przegrać - goście mieli kilka znakomitych okazji do zdobycia zwycięskiego gola.
Sobotni mecz Tęczy z Ursusem mało różnił się od poprzedniego, z Legionovią, tyle, że kibice w Płońsku obejrzeli gole. Obie drużyny reprezentowały bardzo podobny poziom.
W pierwszych kilkunastu minutach pierwszej połowy sobotniego spotkania było bardzo mało ładnej, szybkiej, efektownej gry. Piłkarze obu zespołów nie przejawiali zbytnio chęci do konstruowania akcji ofensywnych, a jeżeli już takowe były, to wynikały one bardziej z błędów przeciwnika niż z własnego pomysłu. W 4 minucie meczu dalekie wyjście i kiks bramkarza gości mógł wykorzystać Bartosz Kaczor, ale próba lobowania młodemu zawodnikowi Tęczy wyraźnie nie wyszła. Kilka minut po tym błąd płońskiej defensywy mógł skończyć się dla Tęczy źle, bo jeden z piłkarzy Ursusa wyszedł na „sam na sam” z Marcinem Cichowiczem, ale uderzona piłka minimalnie minęła długi słupek bramki Tęczy. Można powiedzieć, że ten pierwszy znak ostrzegawczy ze strony warszawian podziałał mobilizująco na płońszczan, bo już w dalszych fragmentach gry błędy w defensywie się nie zdarzały, ale ciągle było mało aktywności w ofensywie. Tęcza owszem miała optyczną przewagę, częściej przebywała na połowie przeciwnika, ale nie było z tego żadnych efektów. Wstrzeliwanie wysokich piłek z własnego pola karnego na szesnastkę Ursusa na pewno nie mogło przynieść oczekiwanego rezultatu, a gra momentami przypominała bilard a nie piłkę nożną. Mecz trochę nabrał szybkości, kiedy w 27 minucie z lewej nogi z szesnastego metra strzelał Bartosz Kaczor, ale precyzyjne uderzenie Kaczora z trudem sparował bramkarz przyjezdnych. Przez kolejne minuty Tęcza nadal była w natarciu, ale znowu zmarnowała dogodną sytuację do strzelenia bramki. Po prawej stronie szarżował Łukasz Barankiewicz, którego dośrodkowanie spadło wprost na głowę Artura Bieńka, a ten posłał piłkę obok bramki. Tak więc Tęcza naciskała, naciskała a gola, o dziwo, strzelili goście po dość kontrowersyjnej decyzji bocznego sędziego, który nie zauważył pozycji spalonej jednego z graczy warszawian, a akcja skończyła się rzutem rożnym. Dobre dośrodkowanie wykorzystał jeden z zawodników gości i precyzyjnym strzałem głową zdobył prowadzenie.
Druga połowa zapowiadała się więc bardzo ciekawie, bo płońszczanie zapowiadali walkę o odrobienie strat, a potem o zwycięstwo. I tak też gra się toczyła. Tęcza osiągnęła dużą optyczną przewagę, a goście chyba zbyt głęboko cofnęli się pod własną bramkę. Płońszczanie wyrównali w 58 minucie, po akcji Bieńka z Kaczorem i ładnym strzale z osiemnastu metrów tego drugiego. Bramkarz co prawda zdołał odbić piłkę, ale ta i tak wylądowała w siatce. Kilka minut później trener Krzysztof Szymański zdecydował się zaryzykować i zmienił ustawienie taktyczne. Tęcza zaczęła grać trójką w obronie i zdecydowanie postawiła na ofensywę. Gra stała się bardziej otwarta, a bramki mogli zdobyć zarówno gospodarze jak i goście.
Po wyrzucie z autu, piłkę w polu karnym przejął Sławomir Daniszewski, zdołał oddać strzał, ale tym razem golkiper Ursusa nie dał się zaskoczyć. Kolejna okazja dla Tęczy była po przebojowym wejściu Damiana Wierzchowskiego, ale piłka zatrzymała się tylko na bocznej siatce. Zdecydowanie ofensywne ustawienie Tęczy, pozwalało gościom na przeprowadzanie groźnych kontr. Ursus aż pięciokrotnie bardzo poważnie zagroził bramce Tęczy. Dwukrotnie wspaniale interweniował Marcin Cichowicz, dwukrotnie też fatalnie pudłowali napastnicy gości, a raz mocno uśmiechnęło się do płońszczan szczęście. Piotr Milewski - na pograniczu faulu - zaatakował rywala w polu karnym. Sędzia ukarał warszawianina żółtą kartką za próbę wymuszenia rzutu karnego, choć nikt nie mógłby też mieć do niego pretensji, gdyby podyktował jedenastkę. W ostatnich minutach tempo spotkania wyraźnie siadło, widowisko stało się nudne, obie jedenastki starały się jeszcze o desperackie strzały, lecz i jedni i drudzy musieli pogodzić się z podziałem punktów.
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie