Reklama

RetroPiłka - wrzesień 2004 - Sona Nowe Miasto

W sezonie 2004-2005 Sona Nowe Miasto rywalizowała w lidze okręgowej.

Po sierpniowych spotkaniach drużyna z Nowego Miasta plasowała się na dziesiątym miejscu w tabeli.

Wrzesień to dwie wygrane, remis i jedna porażka i awans Sony na ósme miejsce w tabeli.

Wrześniowe spotkania:

4 września: Błękitni Raciąż - Sona Nowe Miasto 1:0 (1:0)

bramka: Nwoij (41, z karnego po ręce przeciwnika).

Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Arkadiusz Dubikowski, Kamil Baranowski (66, Dariusz Karwowski), Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Krzysztof Poczmański, Sławomir Jóźwiak (28, Mariusz Winter), Dariusz Przebierała, Stanisław Fijałkowski, Peter Nwoij.

Sona: Ryszard Wieczorkowski - Piotr Dalecki, Marcin Szwejkowski, Marcin Radomski, Łukasz Szczypiński (70, Krzysztof Kowalczyk), Rafał Latkowski, Paweł Radomski, Cezary Prusinowski, Krzysztof Brudzyński, Piotr Jastrzębski, Marcin Macias.

Remis byłby sprawiedliwy

Nie rozpieścili tym razem kibiców piłkarze Błękitnych Raciąż. Mimo zwycięstwa 1:0 w sobotnim derbowym meczu z Soną Nowe Miasto, lepsze wrażenie pozostawiła po sobie drużyna przyjezdna, która ambitną grą w pełni zasłużyła na remis w tym meczu.

Piłkarze z Nowego Miasta nie mają szczęścia w rozgrywkach ligi okręgowej i to już od dłuższego czasu. Drużyna nie może przełamać pecha i po raz kolejny przegrywa mecz różnicą tylko jednej bramki. Rywalizacja z zespołem Błękitnych, drużyną aspirującą do awansu wcale nie pokazała, że nowomieszczanie odstają umiejętnościami od raciążan, a w niektórych fragmentach meczu piłkarze Sony byli po prostu lepsi od gospodarzy. A raciążanie? Najwidoczniej przyszło załamanie formy, bo drużyna ta nie przypomina zespołu, który zdecydowanie zwycięża, gra z polotem, radością, a jeśli już nawet przegrywa to „po pięknej grze”. Być może to zmiana stylu gry, bo rzadko oglądamy raciążan z jednym tylko osamotnionym napastnikiem w ataku, tym bardziej na własnym boisku.

Samo zachowanie piłkarzy po meczu dawało dużo do myślenia, bo przyjezdni mimo porażki byli uśmiechnięci i zadowoleni ze swojej gry, a przyzwyczajeni do przysłowiowego pecha nie rozpamiętywali tego spotkania. Miejscowi natomiast, zwycięzcy w tym meczu, nie przejawiali euforii i zadowolenia jak to wielokrotnie po wygranych spotkaniach bywało.

Mecz rozpoczął się od szybkich ataków gości. Już w pierwszej minucie Paweł Radomski zagrał do wbiegającego w pole karne Maciasa, a piłkę z jego nóg w ostatniej chwili „zdjął” bramkarz Kokosiński. Minutę później po faulu na Prusinowskim sam poszkodowany niecelnie strzelił z rzutu wolnego. Dopiero w 10 minucie bramkarz Sony Wieczorkowski, interweniował po raz pierwszy w tym meczu, wyłapując dośrodkowanie w pole karne Brzezińskiego. Kolejne minuty nie przynosiły ciekawych podbramkowych sytuacji, jedynymi zagrożeniami były rzuty rożne, po których również żadna z drużyn nie stworzyła większego niebezpieczeństwa w polu karnym. Na boisku panował chaos, a gra obu zespołów była jednym słowem nudna. W 19 minucie kontuzji mięśnia dwugłowego doznał grający trener raciążan - Sławomir Jóźwiak. Uraz okazał się na tyle groźny, że w 28 minucie zmuszony był opuścić boisko. Dwie minuty po zmianie w drużynie Błękitnych, goście przeprowadzili szybką akcję zakończoną strzałem na bramkę w wykonaniu Daleckiego. Przyjezdni zaatakowali odważniej i częściej przebywali w tym okresie gry na połowie gospodarzy. Ale szczęście uśmiechnęło się w 41 minucie do raciążan, bo piłka po dośrodkowaniu z lewej strony boiska Poczmańskiego w pole karne uderzyła w rękę Prusinowskiego. Sędzia za to zagranie odgwizdał rzut karny, a pewnym egzekutorem „jedenastki” był Nwoij.

Druga połowa była lepsza, ale kosztowała miejscowych kibiców „więcej zdrowia”, bo jednobramkowa przewaga i styl w jakim grali raciążanie nie dawała pewności na zwycięstwo w tym spotkaniu. W szeregi przybyłych na to spotkanie nowomieszczan wstąpiła nadzieja, że być może jakieś punkty z tego trudnego terenu pojadą do Nowego Miasta.

Przez pierwsze 20 minut drugiej połowy przeważali raciążanie, w 54 minucie strzelał Fijałkowski, w 64 minucie Nwoij uderzył piłkę głową minimalnie obok lewego słupka, w 67 minucie Przebierała trafił w boczną siatkę, później do głosu zaczęła dochodzić Sona. W 71 minucie Prusinowski popisał się ładnym strzałem na bramkę gospodarzy, pięć minut później wprowadzony w drugiej połowie Kowalczyk z Prusinowskim nie wykończyli bardzo dobrze zapowiadającej się akcji. Piłkarze z Raciąża popełniali błędy i w końcówce meczu mieli tylko jedną dogodną sytuację, kiedy w 81 minucie po podaniu Fijałkowskiego, Nwoij strzelił z 20 metrów nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Wieczorkowskiego. Kolejne wypady Nwoija czy też Karwowskiego skutecznie już powstrzymywane były przez obrońców Sony. Przyjezdni podkręcili tempo i praktycznie przez ostatnie 10 minut meczu nie opuszczali połowy boiska Błękitnych. W 84 minucie po faulu Wintera na Prusinowskim, precyzyjnym uderzeniem nad poprzeczką z rzutu wolnego popisał się sam poszkodowany. Dwie minuty później goście mogli doprowadzić do remisu, ale bramkarz Błękitnych Kokosiński obronił strzał z 8 metrów Prusinowskiego. W 89 minucie kolejną wyborną sytuację zmarnowali Jastrzębski z Prusinowskim i tak było do końca tego przedłużonego o 4 minuty spotkania. Ataki Sony skutecznie były odpierane przez obrońców i bramkarza Błękitnych, a rezultat tego pojedynku nie uległ już zmianie.

Po meczu bardziej rozmowni byli goście. Ryszard Wieczorkowski (grający trener Sony) powiedział: - Z przebiegu gry byliśmy lepsi, jestem zadowolony z postawy chłopaków. Założyliśmy sobie pewne cele taktyczne na ten mecz i chłopcy wywiązali się z nich bardzo dobrze. W końcówce wyraźnie przeważaliśmy, ale nie udało nam się doprowadzić do remisu, na który z całą pewnością zasłużyliśmy. Dodam, że nie podobało mi się sędziowanie w dzisiejszym meczu, bo rzut karny według mnie był nieprawidłowy, gdyż ruchu ręką w tej niegroźnej sytuacji nie było.

12.09: Sona Nowe Miasto - Wkra Andzin 4:2 (1:2)

bramki: Jastrzębski (23, asysta Radomski), Jastrzębski (51, asysta Radomski), Prusinowski (70, asysta Macias), Macias (84, asysta Jastrzębski).

Sona: Ryszard Wieczorkowski (85, Rafał Wieczorkowski) - Robert Niepytalski, Krzysztof Brudzyński, Piotr Dalecki, Marcin Szwejkowski, Paweł Radomski, Cezary Prusinowski, Rafał Latkowski (73, Krzysztof Łukasiak), Krzysztof Kowalczyk, Piotr Jastrzębski, Marcin Macias.

Niemoc przełamana

Sona w spotkaniu z Wkrą Andzin ponownie pokazała szybką, widowiskową, ale tym razem, co najważniejsze także skuteczną grę. Mimo że nowomieszczanie po pierwszej połowie przegrywali z beniaminkiem z Andzina, to w drugiej zaprezentowali się o niebo lepiej, strzelili trzy gole i ostatecznie zwyciężyli (4:2) po raz pierwszy w tym sezonie.

Zawodnicy z Nowego Miasta w ostatnich spotkaniach z mocniejszymi rywalami grali naprawdę niezłą piłkę, ale zawsze brakowało im kropki nad „i” w postaci zdobyczy bramkowej.

Pierwsze minuty tego spotkania nie były zbytnio porywające, bo zarówno jedni jak i drudzy starali się bardziej nie dopuścić do straty gola niżeli go strzelić. Dodatkowo w 12 minucie doszło do nieprzyjemnego incydentu - zwłaszcza dla brutalnie wtedy faulowanego bramkarza Ryszarda Wieczorkowskiego, który z trudem kontynuował ten mecz z uwagi na rozbity nos. Po krótkiej przerwie nowomieszczanie uzyskali lekką przewagę, ale uderzenia Piotra Jastrzębskiego i Pawła Radomskiego nie znalazły drogi do bramki Wkry. W 22 minucie piłkarze z Nowego Miasta pokazali tym razem jak nie należy grać w defensywie, a z kolei zawodnicy Wkry chętnie skorzystali z prezentu, i było 0:1. Piłkarze z Andzina nie cieszyli się z prowadzenia nawet minuty, bo Paweł Radomski podał wzdłuż szesnastki do Piotra Jastrzębskiego, a ten precyzyjnym uderzeniem w sam róg bramki Wkry zdobył wyrównującego gola. Przez kolejny okres gry zespół Sony utrzymywał lekką przewagę i stwarzał sytuacje strzeleckie, lecz albo je marnował albo, jak w przypadku Marcina Maciasa, nowomieszczanie uderzali prosto w golkipera z Andzina. Co nie udało się wcześniej piłkarzom Sony, to udało się piłkarzom Wkry, którzy po szybkim kontrataku i kolejnym błędzie defensorów gospodarzy, już drugi raz w tym meczu wyszli na prowadzenie i nie oddali go do przerwy.

Druga połowa spotkania stała już tylko i wyłącznie pod znakiem ataków piłkarzy Nowego Miasta. Już w 51 minucie ponownie Paweł Radomski zagrał w pole karne do Piotra Jastrzębskiego, a ten ponownie wyrównał stan spotkania. Właśnie kapitan Sony - Paweł Radomski i Piotr Jastrzębski stanowili dużą siłę napędową swojego zespołu i każda niemal akcja przechodziła właśnie przez tych zawodników. Druga sprawa to wielka ambicja nowomieszczan, którzy po bramce wyrównującej dalej mozolnie z minuty na minutę zdobywali coraz większą przewagę i całe swoje siły wkładali w to, aby uzyskać prowadzenie. Zespół Andzina został kompletnie zepchnięty do defensywy, a ich nieliczne akcje podbramkowe kończyły się tym, że piłka lądowała w rękach Ryszarda Wieczorkowskiego.

Starania Sony zostały wreszcie uwieńczone w 70 minucie spotkania, kiedy to z dośrodkowaniem Marcina Maciasa minął się Piotr Jastrzębski, ale całą akcję skutecznie zamknął Cezary Prusinowski. Spotkanie to dalej toczyło się pod znakiem ataków Sony, ale nie były już one tak szaleńcze i porywające. Mimo to nowomieszczanie, niesieni bramkowym sukcesem z 70 minuty, jeszcze podwyższyli wynik meczu na 4:2. Tym razem w roli głównej wystąpił Marcin Macias, który po strzale Piotra Jastrzębskiego i interwencji bramkarza, dobił piłkę do pustej bramki i Sona mogła cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w tej rundzie.

Poobijany, ale zadowolony grający trener Sony, Ryszard Wieczorkowski, powiedział po meczu:

- Pierwsza połowa była przez nas ewidentnie przespana, bramki padły po indywidualnym błędzie naszego defensora, było też trochę przy tym mojej winy, lecz po tym urazie nosa, nie byłem w pełni dysponowany. W drugiej połowie natomiast zagraliśmy krótko przy przeciwniku, bardziej zdecydowanie i efekty były od razu widoczne.

19.09: Gladiator Słoszewo - Sona Nowe Miasto 2:3 (2:2)

bramki: dla Gladiatora: Dzięgielewski (26, asysta Tworek), Ferski (44, po indywidualnej akcji).

dla Sony: Niepytalski (1, po indywidualnej akcji), Jastrzębski (19, asysta Prusinowski), Macias (50, z karnego, po faulu na Prusinowskim).

Gladiator: Piotr Morawski - Dawid Kopeć, Krzysztof Gałązka, Mariusz Ciski, Andrzej Bąkiewicz (88, Artur Pyrzyński), Marcin Garlicki (67, Michał Żochowski), Sebastian Tworek (55, Robert Dobiasz), Andrzej Bujakowski, Kamil Dobiasz, Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.

Sona: Ryszard Wieczorkowski - Krzysztof Brudzyński, Robert Niepytalski, Paweł Radomski, Piotr Dalecki, Krzysztof Łukasiak (89, Maciej Wacholski), Rafał Latkowski, Cezary Prusinowski, Krzysztof Kowalczyk, Marcin Macias, Piotr Jastrzębski.

Derbowy mecz pomiędzy Gladiatorem a Soną od początku był nerwowy. Obie drużyny wyszły na murawę nastawione na zwycięstwo. Bramkarz Sony, Ryszard Wieczorkowski, na murawę wychodził ze złamanym nosem - skutkiem kontuzji z meczu sprzed tygodnia.

- To było ryzyko grać ze złamanym nosem, ale nikt nie mógł mnie zastąpić - mówił po spotkaniu grający trener, Ryszard Wieczorkowski.

Na początku meczu górą byli zawodnicy Sony. Już w pierwszej minucie Sona wywalczyła rzut rożny. Piłkę w narożniku z prawej strony boiska ustawił Prusinowski, zagrał w pole karne, obrońcy Gladiatora zgrali piłkę głową przed pole karne, tam dobiegł Robert Niepytalski i mocnym strzałem po ziemi umieścił futbolówkę w lewym rogu bramki Morawskiego. Strata bramki podziałała mobilizująco na zawodników Gladiatora. W odpowiedzi po indywidualnej akcji strzelał Bujakowski, ale piłkę posłał obok bramki Wieczorkowskiego. Akcje przenosiły się to pod jedną, to pod drugą bramkę, dla Sony w drugiej minucie rezultat próbował podwyższyć Dalecki, jednak po jego strzale z wolnego piłka poleciała ponad poprzeczką.

W 7 minucie Ferski zauważył, że bramkarz Sony wyszedł z bramki i posłał z 40 metrów mocnym strzałem piłkę, ta jednak tylko odbiła się od słupka. Chwilę potem akcja Sony - po podaniu Brudzyńskiego strzelał Jastrzębski, jego dwa strzały były jednak niecelne. Z kontrą ruszyli słoszewianie, akcje napędzał Bujakowski, który w 14 minucie świetnym, prostopadłym podaniem otworzył drogę do bramki Ferskiemu, ten jednak za mocno wypuścił sobie piłkę i bramkarz Sony ją przejął. Dwie minuty potem błąd popełnił obrońca Gladiatora, Krzysztof Gałązka. Wykopując piłkę od bramki podał wprost pod nogi Jastrzębskiego, napastnik Sony ruszył na bramkę, w porę jednak znalazł się Mariusz Ciski, który wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo. Jastrzębski był jednym z aktywniejszych zawodników Sony, co i raz stwarzał sobie pod bramką Gladiatora dogodne okazje, ale jego strzały były minimalnie niecelne, piłka przelatywała tuż obok słupka.

Ale w 19 minucie Jastrzębski nie zawiódł. Rozgrywający z Nowego Miasta, Cezary Prusinowski kilkudziesięciometrowym podaniem na wolne pole do Jastrzębskiego otworzył napastnikowi Sony drogę do bramki. Jastrzębski wpadł z lewej strony w pole karne i pewnym, mocnym strzałem, mając jeszcze obrońcę na plecach, pokonał Morawskiego.

Dwubramkowa strata podziałała na zawodników Gladiatora jak płachta na byka. Aby myśleć o korzystnym wyniku, musieli zacząć grać bardziej ofensywnie. Taktyka szybszej, bardziej otwartej gry się opłaciła. Jeszcze nieskuteczne były strzały Kamila Dobiasza i Bujakowskiego, ale w 26 minucie szczęście do Gladiatora się uśmiechnęło. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Sebastiana Tworka, piłka poszybowała ponad głowami obrońców Sony i ponad rękami jej bramkarza, trafiła do stojącego przy długim słupku Dzięgielewskiego, który, niepilnowany, bez trudu wpakował ją do siatki. Bramka kontaktowa dała Gladiatorowi nadzieję na kolejne gole. Tym bardziej, że nastał po niej okres przewagi słoszewian. Akcję Kamila Dobiasza i Bujakowskiego powstrzymał Wieczorkowski, a chwilę potem, gdy akcja przeniosła się pod bramkę Gladiatora piłka wylądowała w siatce. Gola jednak sędzia nie uznał - Macias był na spalonym.

W 35 minucie przed doskonałą okazją na wyrównanie stanął Mariusz Ciski. Po zagraniu ręką Niepytalskiego w polu karnym, sędzia podyktował „jedenastkę”. Ciski jednak karnego nie wykorzystał. Posłał piłkę w lewy róg bramki, ale intencje strzelającego wyczuł Wieczorkowski, który wybił ją poza boisko. Zawodnicy Sony odetchnęli z ulgą, ale ataki Gladiatora się nie skończyły. Wyrównać próbowali jeszcze i Kopeć, i Dzięgielewski, ale to Ferskiemu udało się strzelić Sonie bramkę „do szatni”. W 44 minucie wykorzystał błąd Krzysztofa Brudzyńskiego, który głową piłkę zgrywał do bramkarza. Jego zagranie było jednak za lekkie, zza pleców obrońcy Sony wybiegł Ferski, przerzucił piłkę ponad jeszcze jednym obrońcą z Nowego Miasta i w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił na 2:2.

Druga połowa rozpoczęła się od niecelnego strzału Ferskiego, ale kolejne minuty spotkania należały jednak do gości. Gladiator podczas drugich 45 minut spotkania swe akcje przeprowadzał w ataku pozycyjnym. Słoszewianie, co widać było wyraźnie, w tym elemencie gry sobie nie radzili. Sona narzuciła swój styl gry - schowana za podwójną gardą w obronie wypuszczała częste i niebezpieczne dla Gladiatora kontry. Po jednej z nich akcję prawą stroną przeprowadził Prusinowski, wpadł w pole karne, tam jednak został powstrzymany nieprzepisowo - sędzia podyktował rzut karny. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Macias i ku uciesze całej ławki rezerwowych Sony, powtórki z 35 minuty nie było. Macias okazał się lepszym egzekutorem karnych od Ciskiego, strzelił w prawy róg, Morawski wyciągnął się jak długi, ale piłka tylko otarła się o jego rękawice. Sona wyszła na prowadzenie.

Niekorzystny dla Gladiatora rezultat wprowadził dużą nerwowość. Gra słoszewian zaczęła się psuć - podania zatrzymywały się na nogach piłkarzy z Nowego Miasta, a akcje nie dochodziły pod bramkę Wieczorkowskiego. Z roli stoperów defensywy Sony dobrze wywiązywali się Paweł Radomski i Robert Niepytalski, którzy skutecznie unieszkodliwili bramkostrzelny duet Dzięgielewski - Ferski. A gra z kontry Sonie wychodziła całkiem nieźle.

Strzałami z rzutów wolnych próbował wyrównać Kamil Dobiasz, ale albo strzelał w mur, albo niecelnie. Za to pod bramką Morawskiego groźnie zrobiło się po akcji Maciasa i Kowalczyka, który odegrał piłkę Jastrzębskiemu, po jego strzale piłka odbiła się od bramkarza, później od poprzeczki, aż w końcu złapał ją słoszewski golkiper. W 65 minucie kolejną kontrę uruchomił dla Sony Paweł Radomski, który precyzyjnym kilkudziesięciometrowym podaniem otworzył drogę do bramki Jastrzębskiemu. Napastnik Sony wyprzedził obrońcę Gladiatora i z pierwszej piłki strzelił w kierunku bramki, piłka poleciała jednak kilkanaście centymetrów ponad poprzeczką. Gra Gladiatora z kolei przypominała walenie głową w mur. Strzały Roberta Dobiasza i Ferskiego w niewielkim stopniu zagroziły bramce Sony. Sona za to nie przestawała naciskać na bramkę słoszewian. Po kolejnej akcji w polu karnym Gladiatora przewrócił się Jastrzębski, jednak sędzia nie podyktował trzeciego w tym meczu karnego. Na koniec meczu słoszewianie rzucili się jeszcze do szturmu bramki Wieczorkowskiego. Próbował i Ferski, i Bąkiewicz, ale rezultat się już nie zmienił.

Po meczu opiekun gospodarzy, Jacek Kucharzak, nie ukrywał rozgoryczenia:

- Mieliśmy kilka naprawdę dobrych sytuacji - słupek, karny, ale, jak było widać, nie wykorzystaliśmy ich. Zabrakło też zaangażowania wśród naszych piłkarzy, przez to punkty nam odjechały. Wniosek jest jeden: musimy więcej pracować.

W zupełnie innym nastroju był grający trener Sony, Ryszard Wieczorkowski: - To był ładny mecz, wygraliśmy w pełni zasłużenie. Szkoda, że tracimy bramki po błędach w defensywie, ale na pochwały zasłużył dziś cały zespół. Wszyscy zagrali dobrą piłkę.

26.09: Sona Nowe Miasto - Iskra Krasne 1:1 (0:1)

bramka: Jastrzębski (65, asysta Macias).

Sona: Ryszard Wieczorkowski - Piotr Dalecki, Krzysztof Brudzyński, Łukasz Szczypiński (64, Marcin Szwejkowski), Rafał Latkowski (61, Robert Niepytalski), Krzysztof Kowalczyk, Mieczysław Burzyński (81, Krzysztof Łukasiak), Cezary Prusinowski, Paweł Radomski, Piotr Jastrzębski, Marcin Macias.

Mogło być lepiej

Nowomiejskiej Sonie nie udało się po raz trzeci z rzędu odnieść zwycięstwa. W spotkaniu z Iskrą Krasne obydwa zespoły zaprezentowały podobny poziom gry, choć to gospodarzom bardziej należało się zwycięstwo, bo w przekroju całego spotkania byli lepsi od przeciwnika.

Pierwsze minuty tego spotkania nie były zbyt udane dla piłkarzy z Nowego Miasta, mimo że od początku byli drużyną przeważającą. Już w 11 minucie meczu zawodnicy Iskry zdobyli się na składną akcję, po której ich zawodnik będący na czystej pozycji pokonał bramkarza Sony - Ryszarda Wieczorkowskiego i było 1:0 dla przyjezdnych. Mało kto chyba spodziewał się takiego obrotu sprawy, bo Sona ostatnimi meczami ligowymi pokazała, że ma spory potencjał piłkarski i co najważniejsze potrafi go wykorzystać. Od razu więc po bramce dla gości zawodnicy z Nowego Miasta rzucili się do odrabiania strat. Już w 15 minucie spotkania mogło przyjść wyrównanie. Ze środka pola Cezary Prusinowski prostopadłym podaniem idealnie uruchomił Marcina Maciasa, a ten mając przed sobą już tylko bramkarza oddał mocny strzał po ziemi, ale golkiper Iskry wzorowo wybronił tę piłkę. Iskra w tej części gry nie stworzyła sobie żadnej dogodnej sytuacji, ba, piłkarze Sony wręcz zamknęli gości na własnej połowie i gra toczyła się praktycznie w jedną stronę.

Nowomieszczanie kilkakrotnie próbowali zdobyć bramkę wyrównującą poprzez strzały z dalszej odległości, lecz ani Paweł Radomski, ani Cezary Prusinowski nie mogli pokonać dobrze spisującego się w tym meczu bramkarza z Krasnego. W 19 minucie spotkania mógł być remis. Po strzale Piotra Jastrzębskiego piłka trafiła w Marcina Maciasa i znalazła się w siatce, ale sędzia główny uznał, że Macias był wtedy na pozycji spalonej i bramka nie została uznana. Kolejna dogodna sytuacja dla Sony nadarzyła się po faulu na Pawle Radomskim. Rzut wolny z siedemnastu metrów wykonywał sam poszkodowany, jednak i tym razem górą był bramkarz gości. Po tej sytuacji nowomieszczanie trochę się chyba wypalili i do głosu zaczęli dochodzić przyjezdni, lecz jak się później okazało była to chwilowa dekoncentracja Sony i mecz przebiegał jak dotychczas. Gospodarze z minuty na minutę coraz bardziej starali się uzyskać gola wyrównującego, lecz brakowało ostatniego podania otwierającego drogę do bramki. Kilka minut przed końcem pierwszej części gry, piłkarze z Nowego Miasta zafundowali swoim kibicom niezłą próbę nerwów. Jedna z nielicznych akcji Iskry zakończyła się tym, że jeden z ich zawodników znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Ryszardem Wieczorkowskim, a ich pojedynek rozstrzygnął arbiter. Sędzia bez chwili namysłu - za faul bramkarza - podyktował rzut karny i wtedy to szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy, bo piłkarz Iskry fatalnie spudłował.

W drugiej połowie Sona dalej dążyła do odrabiania strat, lecz ani strzały Prusinowskiego ani Maciasa, bramkarza Iskry jednak nie zaskoczyły. W międzyczasie jednak ekipa z Krasnego po szybkiej kontrze miała kolejną wyśmienitą okazję, aby podwyższyć wynik spotkania. Zawodnik gości minął obronę Sony, jednak miał przed sobą jeszcze bramkarza - Ryszarda Wieczorkowskiego, który w tej sytuacji popisał się doskonałym refleksem i broniąc piłkę jedną ręką zażegnał niebezpieczeństwo. Po tej akcji jednak wszystko wróciło do normy, bo inicjatywę znowu odzyskali nowomieszczanie. Wreszcie w 65 minucie ku radości kibiców Sony, Piotr Jastrzębski strzelił przepięknego gola w samo okienko bramki Iskry i Nowe Miasto mogło się już cieszyć z upragnionego wyrównania. Gospodarze po zdobyciu bramki nie spoczęli na laurach, widząc swoją szansę na odniesienie zwycięstwa. Pod wpływem ataków nowomieszczan, przyjezdni chcąc bronić remisu uciekali się niejednokrotnie do nieprzepisowych zagrań, co bardzo skutecznie wybijało z rytmu gospodarzy. Po jednym z takich zagrań ewidentnie w polu karnym faulowany był Cezary Prusinowski, lecz sędzia faulu nie zauważył. W końcówce jeszcze stuprocentową sytuację zmarnował Krzysztof Kowalczyk i wynik się już nie zmienił.

Po meczu grający trener Sony nie krył niezadowolenia.

- Remis jest to na pewno dla nas wynik niezasłużony - powiedział Ryszard Wieczorkowski. - W pierwszej połowie mogliśmy wykorzystać swoje sytuacje i mogliśmy nie schodzić na przerwę z wynikiem 0:1 tylko 2:1, a druga połowa należała już tylko i wyłącznie do nas. Przy obiektywnym sędziowaniu mogliśmy pokusić się też i o zwycięstwo.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Błękitnymi Raciąż, Wkrą Andzin, Gladiatorem Słoszewo i Iskrą Krasne)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do