
W sezonie 2004-2005 Gladiator Słoszewo rywalizował w lidze okręgowej.
Po pierwszych (sierpniowych) meczach Gladiator z jednym punktem na koncie zajmował przedostatnie miejsce w tabeli.
Wrzesień był dużo lepszy - słoszewianie po dwóch wygranych i dwóch porażkach wskoczyli na dziewiąte miejsce w tabeli.
Wrześniowe spotkania:
4 września: Wkra Andzin - Gladiator Słoszewo 5:3 (1:1)
bramki: Ferski (31, asysta Pyrzyński), Dzięgielewski (55, asysta R. Dobiasz), Dzięgielewski (89, asysta R. Dobiasz).
Gladiator: Tomasz Sumiński (46, Piotr Morawski) - Dawid Kopeć, Mariusz Ciski (75, Andrzej Bujakowski), Andrzej Bąkiewicz, Krzysztof Gałązka, Marcin Garlicki, Artur Pyrzyński (55, Sebastian Tworek), Robert Dobiasz, Kamil Dobiasz, Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.
Zbyt pewni siebie
W spotkaniu ostatnich (przed tą kolejką) drużyn w tabeli padło aż osiem bramek, ale Gladiator strzelił tylko trzy. Wynik nie oddaje przebiegu spotkania, Gladiator momentami prezentował się dużo lepiej niż gospodarze. Przegrał, bo zabrakło skuteczności.
To był mecz drużyn z końca tabeli i choć nie stał na imponującym poziomie, emocji nie zabrakło. Gladiator na mecz z Wkrą pojechał po zwycięstwo, ale jak się później okazało, za nadmierną pewność siebie, przyszło piłkarzom ze Słoszewa słono zapłacić.
Po pierwszym gwizdku sędziego Gladiator przystąpił do szturmu bramki Wkry. Chciał rozstrzygnąć rezultat na swoją korzyść już w pierwszych minutach meczu, ale to gospodarze objęli prowadzenie i to po pierwszej swojej akcji ofensywnej. Gladiator ruszył do odrabiania strat, ale akcje słoszewian kończyły się nieudanie. Gladiator przycisnął piłkarzy z Andzina na ich własnej połowie, ci odpowiadali sporadycznymi, choć groźnymi kontrami. Stroną dyktującą warunki na boisku byli goście, to oni posiadali przewagę w polu. Ich akcje jednak przez długi czas nie przynosiły skutku. Piękny strzał Kamila Dobiasza z rzutu wolnego z trudem wybronił bramkarz, po strzale z 40 metrów Mariusza Ciskiego piłka minimalnie poszybowała ponad poprzeczką. Okazji do zdobycia bramki nie wykorzystał też Łukasz Ferski, który chcąc zmienić kąt strzału Kamila Dobiasza minimalnie minął się z piłką. Podanie Artura Pyrzyńskiego w 31 minucie Ferski jednak wykorzystał. Dostał piłkę w polu karnym, zakręcił obrońcą i strzelił wyrównującą bramkę. Do przerwy, choć próbował jeszcze zaskoczyć bramkarza strzałem z ostrego kąta Kamil Dobiasz, utrzymał się wynik 1:1.
Druga połowa rozpoczęła się - podobnie jak pierwsza - utratą bramki. W pierwszych minutach po przerwie Wkra znowu zmusiła piłkarzy Gladiatora do odrabiania strat. Jednak o ile w pierwszych 45 minutach przewagę w posiadaniu piłki mieli słoszewianie, to w drugiej połowie gra była już bardziej wyrównana. Piłka wędrowała od jednej bramki do drugiej, zawodnicy Gladiatora mieli nawet na tyle dużo swobody w rozgrywaniu piłki, że co i raz zagrażali bramce gospodarzy, ale niestety, brakowało skuteczności, a trochę i szczęścia - jak choćby w przypadku strzału Dzięgielewskiego, po którego uderzeniu piłka otarła zewnętrzną krawędź słupka. Ale w 55 minucie nastąpiło wyrównanie. W roli głównej wystąpił właśnie Dzięgielewski, który najpierw przejął na połowie przeciwnika piłkę, rozegrał ją z Robertem Dobiaszem, ten podaniem na lewą stronę uruchomił ponownie Dzięgielewskiego, który wpadł w pole karne i pewnym strzałem w długi róg strzelił wyrównującą bramkę.
To dodało gościom skrzydeł. Zaczęli coraz bardziej napierać na rywala, ale znowu zawodziła celność strzałów. W pole karne w 60 minucie wrzucał Andrzej Bąkiewicz do Kamila Dobiasza, ten jednak wśród napierających obrońców sobie nie poradził, chwilę potem piłka trafiła znowu do Dobiasza, ale jego strzał minął bramkę o kilka metrów. Po minucie piłkę do Dzięgielewskiego głową zgrywał Garlicki, ale napastnik Gladiatora oddał niecelny strzał. Mocnych strzałów z dystansu próbowali Kamil Dobiasz i Krzysztof Gałązka, ale ich strzały trafiały prosto w bramkarza Wkry.
W 65 minucie poszczęściło się piłkarzom Gladiatora - jeden z zawodników Wkry ujrzał czerwoną kartkę, wobec czego ostatnie 25 minut Gladiator grał z przewagą jednego zawodnika. Co z tego, skoro kilkanaście sekund po czerwonej kartce padła kolejna bramka dla Andzina, a po dwóch minutach i po faulu Kamila Dobiasza w polu karnym został podyktowany rzut karny, który zamieniony następnie został na bramkę. Zawodnicy Gladiatora byli podłamani jeszcze bardziej po kolejnej utracie bramki w 82 minucie meczu. Rezultat próbował zmienić wprowadzony po przerwie Andrzej Bujakowski - były zawodnik Tęczy i Sony, który w tym sezonie grać będzie w barwach Gladiatora - piłka po jego strzale z rzutu wolnego poszybowała ponad bramką. Gola na otarcie łez strzelił Dzięgielewski po rzucie rożnym wykonywanym przez Roberta Dobiasza. Hokejowy rezultat 5:3 korzystny był jednak dla piłkarzy z Andzina.
- Zbyt pewni siebie byliśmy - mówił po meczu jeden z opiekunów Gladiatora, Adam Stańczak. - Niestety, bramki straciliśmy po błędach bramkarzy, którzy nie poradzili sobie w sytuacjach na przedpolu.
12.09: Gladiator Słoszewo - Iskra Krasne 5:3 (1:1)
bramki: Kamil Dobiasz (12, po rzucie wolnym - ręka przeciwnika), Dzięgielewski (55, po indywidualnej akcji), Dzięgielewski (73, po indywidualnej akcji), Ferski (61, asysta Bąkiewicz), Ferski (78, asysta Pyrzyński).
Gladiator: Piotr Morawski - Andrzej Bąkiewicz, Krzysztof Gałązka, Mariusz Ciski (46, Andrzej Bujakowski), Marcin Garlicki (73, Michał Żochowski), Dawid Kopeć, Sebastian Tworek (70, Artur Pyrzyński), Robert Dobiasz (81, Michał Szymański), Kamil Dobiasz, Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.
Wreszcie wygrana
Kibice Gladiatora doczekali się pierwszego zwycięstwa swojej drużyny w tym sezonie. Dwubramkowe zwycięstwo było jak najbardziej zasłużone, a świadczy też o tym fakt, że przez moment słoszewianie prowadzili nawet 5:1.
Gladiator wreszcie błysnął formą. Mecz z Iskrą zawodnicy potraktowali bardzo poważnie. Opłaciło się - zwycięstwo, i to w niezłym stylu, tchnęło nadzieję w drużynę, która we wcześniejszych meczach spisywała się poniżej oczekiwań.
Początek meczu wskazywał, że słoszewianie walczyć będą o zwycięstwo. Już w 3 minucie bramkarza gości mocnym strzałem próbował zaskoczyć Łukasz Ferski, ale jego akcja zakończyła się tylko rzutem rożnym. Chwilę potem akcja przeniosła się pod bramkę Morawskiego, ale ten pewnie wybronił dogodną dla Iskry sytuację. Po około dziesięciu minutach zdecydowaną przewagę mieli już piłkarze Gladiatora i to oni zaczęli dyktować warunki. Pierwsze skrzypce grał Kamil Dobiasz. Jego strzał z 10 minuty był za lekki, lecz już w minucie 12 po zagraniu ręką jednego z piłkarzy z Krasnego ustawił piłkę 17 metrów od bramki i strzelił lewą nogą precyzyjnie w prawy róg. Radość piłkarzy Gladiatora była w pełni zasłużona, a w następnych minutach wynik mogli jeszcze powiększyć. Strzały Ferskiego, Gałązki były jednak za lekkkie. Strzał Dzięgielewskiego poszybował obok bramki, ale przed najlepszą okazją do podwyższenia rezultatu stanął w 25 minucie Mariusz Ciski. Wywalczonego przez Dzięgielewskiego rzutu karnego jednak nie wykorzystał - jego strzał w prawy róg został przez bramkarza sparowany poza boisko. Niewykorzystana sytuacja się zemściła. W 32 minucie Iskra zdobyła bramkę, a chwilę potem rywale mogli już prowadzić, ale strzał zawodnika Iskry trafił w poprzeczkę. Bramkarza gości chcieli zaskoczyć jeszcze Robert Dobiasz, Garlicki i Ciski, ale na przerwę zespoły schodziły z remisem 1:1.
Gwizdek sędziego wznawiający mecz po przerwie zbiegł się z pierwszymi kroplami deszczu, który padał niemal przez całe drugie 45 minut. Pogoda nie dopisała, ale nie wypaczyła wyniku meczu - bramki, które padły w drugiej połowie nie były przypadkowe, wypracowane i wybiegane zostały przez samych zawodników. W 55 minucie Gladiator objął prowadzenie. Dośrodkowanie z głębi pola zgrał Ferski, piłka trafiła do obrońcy Iskry, ale nacisnął na niego Dzięgielewski, który odzyskał piłkę i po indywidualnej akcji strzelił w lewy róg na 2:1. Gra Gladiatora z minuty na minutę była coraz lepsza, a ochota na zdobywanie bramek słoszewian nie opuszczała. Grę w środku pola układał po wejściu na boisko Bujakowski, a na przodzie co i raz Ferski z Dzięgielewskim stwarzali sobie okazje do zdobycia kolejnych goli.
Na 3:1 podwyższył w 61 minucie Ferski po akcji Garlickiego, Bujakowskiego i Bąkiewicza. Popisową akcję przeprowadził w 73 minucie Dzięgielewski, który podobnie jak przy pierwszej bramce, przejął piłkę od rywala, pociągnął z nią kilka metrów i strzelił na 4:1. W końcówce meczu dwie stuprocentowe sytuacje wybronił bramkarz Gladiatora, Piotr Morawski, który po pobycie w wojsku powrócił do drużyny. Mecz, po bramce Ferskiego (z podania Pyrzyńskiego) mógłby zakończyć się pogromem Iskry, ale w ostatnich ośmiu minutach goście zdobyli jeszcze dwie bramki. Rezultat 5:3 oddawał jednak wszystko: dużo bramek, dużo emocji i zasłużone zwycięstwo Gladiatora.
Po meczu, bohater spotkania, Krzysztof Dzięgielewski powiedział:
- Pomimo wysokiego zwycięstwa, to był trudny mecz. Grało się ciężko, ale cieszymy się ze zwycięstwa, potrzebne są przecież punkty.
19.09: Gladiator Słoszewo - Sona Nowe Miasto 2:3 (2:2)
bramki: dla Gladiatora: Dzięgielewski (26, asysta Tworek), Ferski (44, po indywidualnej akcji).
dla Sony: Niepytalski (1, po indywidualnej akcji), Jastrzębski (19, asysta Prusinowski), Macias (50, z karnego, po faulu na Prusinowskim).
Gladiator: Piotr Morawski - Dawid Kopeć, Krzysztof Gałązka, Mariusz Ciski, Andrzej Bąkiewicz (88, Artur Pyrzyński), Marcin Garlicki (67, Michał Żochowski), Sebastian Tworek (55, Robert Dobiasz), Andrzej Bujakowski, Kamil Dobiasz, Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.
Sona: Ryszard Wieczorkowski - Krzysztof Brudzyński, Robert Niepytalski, Paweł Radomski, Piotr Dalecki, Krzysztof Łukasiak (89, Maciej Wacholski), Rafał Latkowski, Cezary Prusinowski, Krzysztof Kowalczyk, Marcin Macias, Piotr Jastrzębski.
Derbowy mecz pomiędzy Gladiatorem a Soną od początku był nerwowy. Obie drużyny wyszły na murawę nastawione na zwycięstwo. Bramkarz Sony, Ryszard Wieczorkowski, na murawę wychodził ze złamanym nosem - skutkiem kontuzji z meczu sprzed tygodnia.
- To było ryzyko grać ze złamanym nosem, ale nikt nie mógł mnie zastąpić - mówił po spotkaniu grający trener, Ryszard Wieczorkowski.
Na początku meczu górą byli zawodnicy Sony. Już w pierwszej minucie Sona wywalczyła rzut rożny. Piłkę w narożniku z prawej strony boiska ustawił Prusinowski, zagrał w pole karne, obrońcy Gladiatora zgrali piłkę głową przed pole karne, tam dobiegł Robert Niepytalski i mocnym strzałem po ziemi umieścił futbolówkę w lewym rogu bramki Morawskiego. Strata bramki podziałała mobilizująco na zawodników Gladiatora. W odpowiedzi po indywidualnej akcji strzelał Bujakowski, ale piłkę posłał obok bramki Wieczorkowskiego. Akcje przenosiły się to pod jedną, to pod drugą bramkę, dla Sony w drugiej minucie rezultat próbował podwyższyć Dalecki, jednak po jego strzale z wolnego piłka poleciała ponad poprzeczką.
W 7 minucie Ferski zauważył, że bramkarz Sony wyszedł z bramki i posłał z 40 metrów mocnym strzałem piłkę, ta jednak tylko odbiła się od słupka. Chwilę potem akcja Sony - po podaniu Brudzyńskiego strzelał Jastrzębski, jego dwa strzały były jednak niecelne. Z kontrą ruszyli słoszewianie, akcje napędzał Bujakowski, który w 14 minucie świetnym, prostopadłym podaniem otworzył drogę do bramki Ferskiemu, ten jednak za mocno wypuścił sobie piłkę i bramkarz Sony ją przejął. Dwie minuty potem błąd popełnił obrońca Gladiatora, Krzysztof Gałązka. Wykopując piłkę od bramki podał wprost pod nogi Jastrzębskiego, napastnik Sony ruszył na bramkę, w porę jednak znalazł się Mariusz Ciski, który wślizgiem zażegnał niebezpieczeństwo. Jastrzębski był jednym z aktywniejszych zawodników Sony, co i raz stwarzał sobie pod bramką Gladiatora dogodne okazje, ale jego strzały były minimalnie niecelne, piłka przelatywała tuż obok słupka.
Ale w 19 minucie Jastrzębski nie zawiódł. Rozgrywający z Nowego Miasta, Cezary Prusinowski kilkudziesięciometrowym podaniem na wolne pole do Jastrzębskiego otworzył napastnikowi Sony drogę do bramki. Jastrzębski wpadł z lewej strony w pole karne i pewnym, mocnym strzałem, mając jeszcze obrońcę na plecach, pokonał Morawskiego.
Dwubramkowa strata podziałała na zawodników Gladiatora jak płachta na byka. Aby myśleć o korzystnym wyniku, musieli zacząć grać bardziej ofensywnie. Taktyka szybszej, bardziej otwartej gry się opłaciła. Jeszcze nieskuteczne były strzały Kamila Dobiasza i Bujakowskiego, ale w 26 minucie szczęście do Gladiatora się uśmiechnęło. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Sebastiana Tworka, piłka poszybowała ponad głowami obrońców Sony i ponad rękami jej bramkarza, trafiła do stojącego przy długim słupku Dzięgielewskiego, który, niepilnowany, bez trudu wpakował ją do siatki. Bramka kontaktowa dała Gladiatorowi nadzieję na kolejne gole. Tym bardziej, że nastał po niej okres przewagi słoszewian. Akcję Kamila Dobiasza i Bujakowskiego powstrzymał Wieczorkowski, a chwilę potem, gdy akcja przeniosła się pod bramkę Gladiatora piłka wylądowała w siatce. Gola jednak sędzia nie uznał - Macias był na spalonym.
W 35 minucie przed doskonałą okazją na wyrównanie stanął Mariusz Ciski. Po zagraniu ręką Niepytalskiego w polu karnym, sędzia podyktował „jedenastkę”. Ciski jednak karnego nie wykorzystał. Posłał piłkę w lewy róg bramki, ale intencje strzelającego wyczuł Wieczorkowski, który wybił ją poza boisko. Zawodnicy Sony odetchnęli z ulgą, ale ataki Gladiatora się nie skończyły. Wyrównać próbowali jeszcze i Kopeć, i Dzięgielewski, ale to Ferskiemu udało się strzelić Sonie bramkę „do szatni”. W 44 minucie wykorzystał błąd Krzysztofa Brudzyńskiego, który głową piłkę zgrywał do bramkarza. Jego zagranie było jednak za lekkie, zza pleców obrońcy Sony wybiegł Ferski, przerzucił piłkę ponad jeszcze jednym obrońcą z Nowego Miasta i w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił na 2:2.
Druga połowa rozpoczęła się od niecelnego strzału Ferskiego, ale kolejne minuty spotkania należały jednak do gości. Gladiator podczas drugich 45 minut spotkania swe akcje przeprowadzał w ataku pozycyjnym. Słoszewianie, co widać było wyraźnie, w tym elemencie gry sobie nie radzili. Sona narzuciła swój styl gry - schowana za podwójną gardą w obronie wypuszczała częste i niebezpieczne dla Gladiatora kontry. Po jednej z nich akcję prawą stroną przeprowadził Prusinowski, wpadł w pole karne, tam jednak został powstrzymany nieprzepisowo - sędzia podyktował rzut karny. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Macias i ku uciesze całej ławki rezerwowych Sony, powtórki z 35 minuty nie było. Macias okazał się lepszym egzekutorem karnych od Ciskiego, strzelił w prawy róg, Morawski wyciągnął się jak długi, ale piłka tylko otarła się o jego rękawice. Sona wyszła na prowadzenie.
Niekorzystny dla Gladiatora rezultat wprowadził dużą nerwowość. Gra słoszewian zaczęła się psuć - podania zatrzymywały się na nogach piłkarzy z Nowego Miasta, a akcje nie dochodziły pod bramkę Wieczorkowskiego. Z roli stoperów defensywy Sony dobrze wywiązywali się Paweł Radomski i Robert Niepytalski, którzy skutecznie unieszkodliwili bramkostrzelny duet Dzięgielewski - Ferski. A gra z kontry Sonie wychodziła całkiem nieźle.
Strzałami z rzutów wolnych próbował wyrównać Kamil Dobiasz, ale albo strzelał w mur, albo niecelnie. Za to pod bramką Morawskiego groźnie zrobiło się po akcji Maciasa i Kowalczyka, który odegrał piłkę Jastrzębskiemu, po jego strzale piłka odbiła się od bramkarza, później od poprzeczki, aż w końcu złapał ją słoszewski golkiper. W 65 minucie kolejną kontrę uruchomił dla Sony Paweł Radomski, który precyzyjnym kilkudziesięciometrowym podaniem otworzył drogę do bramki Jastrzębskiemu. Napastnik Sony wyprzedził obrońcę Gladiatora i z pierwszej piłki strzelił w kierunku bramki, piłka poleciała jednak kilkanaście centymetrów ponad poprzeczką. Gra Gladiatora z kolei przypominała walenie głową w mur. Strzały Roberta Dobiasza i Ferskiego w niewielkim stopniu zagroziły bramce Sony. Sona za to nie przestawała naciskać na bramkę słoszewian. Po kolejnej akcji w polu karnym Gladiatora przewrócił się Jastrzębski, jednak sędzia nie podyktował trzeciego w tym meczu karnego. Na koniec meczu słoszewianie rzucili się jeszcze do szturmu bramki Wieczorkowskiego. Próbował i Ferski, i Bąkiewicz, ale rezultat się już nie zmienił.
Po meczu opiekun gospodarzy, Jacek Kucharzak, nie ukrywał rozgoryczenia:
- Mieliśmy kilka naprawdę dobrych sytuacji - słupek, karny, ale, jak było widać, nie wykorzystaliśmy ich. Zabrakło też zaangażowania wśród naszych piłkarzy, przez to punkty nam odjechały. Wniosek jest jeden: musimy więcej pracować.
W zupełnie innym nastroju był grający trener Sony, Ryszard Wieczorkowski: - To był ładny mecz, wygraliśmy w pełni zasłużenie. Szkoda, że tracimy bramki po błędach w defensywie, ale na pochwały zasłużył dziś cały zespół. Wszyscy zagrali dobrą piłkę.
26.09: Orzyc Chorzele - Gladiator Słoszewo 0:3 (0:0)
bramki: Dzięgielewski (52, asysta Bujakowski), Pyrzyński (77, asysta Kopeć), Robert Dobiasz (90, asysta Bujakowski).
Gladiator: Piotr Morawski - Mariusz Ciski, Krzysztof Gałązka, Marcin Raczkowski, Dawid Kopeć, Sebastian Tworek (68, Artur Pyrzyński), Robert Dobiasz, Andrzej Bujakowski, Marcin Garlicki, Kamil Dobiasz, Krzysztof Dzięgielewski.
Walecznie, ambitnie - zwycięsko
Gladiator zdobył pierwsze wyjazdowe punkty w rundzie jesiennej i coraz pewniej zmierza ku środkowej strefie ligowej tabeli okręgówki.
Gladiator pojechał w niedzielę, do zajmującego ostatnią pozycję w tabeli Orzyca, i w bezpośredniej konfrontacji udowodnił, że drużynie tej bliżej do średniaków okręgówki niż do zespołów, które będą martwić się o utrzymanie.
Ale przed wyjazdem do Chorzel kibice byli pełni obaw. Pamiętali bowiem, iż w czwartej kolejce spotkań Gladiator jechał na spotkanie ze słabszą Wkrą Andzin w roli faworyta. Przegrał jednak, bo zespół trochę zlekceważył rywali. Teraz najważniejsze pytanie brzmiało, czy scenariusz się nie powtórzy.
Słoszewianie na szczęście nie powtórzyli tych błędów.
- Drużyna zaprezentowała się naprawdę dobrze - mówi opiekun Gladiatora, Jacek Kucharzak. - Zagraliśmy walecznie, ambitnie i mieliśmy - szczególnie w drugiej połowie - zdecydowaną przewagę. A najważniejsze, że potrafiliśmy udokumentować to bramkami.
Ale wcale łatwo w Chorzelach nie było. Małe boisko i ofensywne nastawienie obu drużyn powodowały, iż groźne akcje przenosiły spod jednej pod drugą bramkę. Gole w pierwszej połowie jednak nie padły i to, jak się później okazało, było nieszczęściem głównie dla gospodarzy. Drugie czterdzieści pięć minut, w większości, przebiegało już bowiem pod dyktando Gladiatora.
Słoszewianom, udaną niedzielę, chorzelanie mogli zepsuć jedynie w 50 minucie, kiedy to napastnik gospodarzy w idealnej sytuacji przegrał pojedynek sam na sam z Piotrem Morawskim. A potem grał - a ściśle mówiąc strzelał - jedynie Gladiator.
Już dwie minuty po groźnej akcji Orzyca, kolejną udaną akcją w środku pola, popisał się Andrzej Bujakowski. Rozgrywający Gladiatora zagrał prostopadłą piłkę między dwóch obrońców, a akcję skutecznym strzałem wykończył Krzysztof Dzięgielewski.
Gospodarze oczywiście próbowali zmienić jeszcze losy tego meczu, ale kolejny bramkowy cios zadali słoszewianie. Dawid Kopeć zagrał na prawe skrzydło do przebywającego na murawie zaledwie od dziewięciu minut Artura Pyrzyńskiego, a ten pewnie uderzył w krótki róg.
W tym momencie było już jasne, że to Gladiator z tego pojedynku wyjdzie zwycięsko. W szeregi gospodarzy wkradło się zwątpienie, a słoszewianie wyczuli szansę na okazalszą wygraną. W 85 minucie Marcin Garlicki przymierzył z szesnastu metrów, ale piłka trafiła w słupek. Do siatki wpadła zaś w ostatniej minucie spotkania. Kolejne dobre zagranie Bujakowskiego trafiło do Roberta Dobiasza, który trzecią bramką przypieczętował zasłużone zwycięstwo Gladiatora.
Jako ciekawostkę meczu w Chorzelach należy odnotować fakt, iż do drużyny powrócił jeden z najlepszych wiosną - Marcin Raczkowski.
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Wkrą Andzin, Iskrą Krasne i Soną Nowe Miasto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie