
W sezonie 2004-2005 Orlęta Baboszewo rywalizowały w lidze okręgowej.
Baboszewianie wygrali trzy pierwsze mecze i po sierpniowych kolejkach usadowili się na pozycji wicelidera.
Wrzesień już nie był tak znakomity. Przyniósł dwa zwycięstwa i dwie porażki, ale baboszewianie nadal byli w czołówce ligi - plasując się na czwartym miejscu w tabeli.
Wrześniowe spotkania:
4 września: Orlęta Baboszewo - Wieczfnianka 1:2 (1:0)
bramka: Ławnicki (33, z karnego po faulu na Kornatowskim).
Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Jacek Klimkiewicz, Rafał Karcz (42, Marek Charzyński), Cezary Mak, Paweł Bartczak (80, Marek Karwowski), Sławomir Ławnicki, Artur Piotrowski, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski.
Pierwsza porażka
Nie udało się piłkarzom Orląt Baboszewo podtrzymać dobrej passy zwycięstw. Rywal z Wieczfni okazał się o jedną bramkę lepszy i pokonał miejscową drużynę 2:1.
To był dobry mecz, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Szybkie akcje raz jednej, raz drugiej drużyny podobały się zgromadzonym kibicom. Zwycięstwo Orląt w tym meczu również było blisko, ale więcej boiskowego cwaniactwa i sprytu wykazali goście z Wieczfni.
Mecz rozpoczął się spokojnie, bez huraganowych nieprzemyślanych akcji. Obydwie drużyny badały swoje siły i nie ryzykowały zapędzaniem się pod bramkę rywala. Pierwszą groźną okazję stworzyli sobie miejscowi. W 16 minucie Kornatowski, wbiegający z lewej strony pola karnego, zagrał do Wiśniewskiego, a ten mając przed sobą jedynie bramkarza, zamiast przerzucić piłkę nad nim, uderzył w niego. Odpowiedź Wieczfni była natychmiastowa, ale mocny strzał z 20 metrów bardzo ładnie obronił bramkarz - Osowski. Baboszewianie grali poprawnie i przejmowali inicjatywę w tym spotkaniu. Coraz groźniej kontratakowali napastnicy Orląt, również rozgrywający Piotrowski z Bartczakiem odważniej przedostawali się pod bramkę przeciwnika. Dobrze zorganizowana obrona Wieczfni nie popełniała jednak błędu. Również próby strzałów z dystansu (w 31 minucie strzał Ławnickiego z ponad 25 metrów) nie zaskoczyły bramkarza gości. Okres bardzo dobrej gry Orląt został wreszcie nagrodzony i zamieniony na bramkę. W 33 minucie przedzierający się pod bramkę Wieczfni Kornatowski został przewrócony w polu karnym. Sędzia natychmiast odgwizdał faul, a szczęśliwcem, który pokonał bramkarza Wieczfni z rzutu karnego był Ławnicki. Dwie minuty później goście mogli zniwelować niekorzystny wynik, ale ani dwa strzały z ponad 20 metrów, ani groźny kontratak nie zaskoczyły dobrze interweniującego Osowskiego. Ciekawie było jeszcze tuż przed przerwą, kiedy Kornatowski kiwnął obrońców gości, zagrał piłkę do wchodzących w pole karne partnerów, ale ci skutecznie blokowani nie zdołali posłać jej do bramki rywala.
Już w pierwszej minucie drugiej połowy po raz kolejny w tym meczu bramkarz Osowski uchronił swój zespół przed utratą bramki, kiedy wygrał pojedynek sam na sam z napastnikiem gości. Jego koledzy również nie próżnowali i próbowali podwyższyć wynik tego zaciętego spotkania. W 55 minucie bliski strzelenia drugiej bramki dla swojej drużyny był Wiśniewski, który przejął dośrodkowanie Masiaka i po uderzeniu piłki głową posłał futbolówkę obok bramki. Kiedy przewaga Orląt ponownie wzrastała, to goście w 61 minucie z rzutu wolnego zdobyli bramkę wyrównującą. Po stracie bramki gospodarze za wszelką cenę próbowali strzelić zwycięskiego gola. Okazji ponownie nie brakowało, strzelali m.in. Kornatowski w 64 minucie, Dziuda w 66 minucie, Wiśniewski w 68 minucie, Piotrowski w 71 minucie, Ławnicki w 73 i 77 minucie. Najbliżej trafienia był Kornatowski w 75 minucie, kiedy przejął podanie Ławnickiego i mając przed sobą jedynie bramkarza gości trafił w niego.
Piłkarskie porzekadło mówi, że „niewykorzystane sytuacje się mszczą” i tak było w tym meczu. W 82 minucie do niegroźnego dośrodkowania w pole karne wyszedł bramkarz Osowski, źle obliczył lot piłki i minął się z nią, co wykorzystał napastnik Wieczfni i strzałem do pustej bramki zdobył zwycięskiego gola w tym meczu. Bramka ta zupełnie „podcięła skrzydła” piłkarzom z Baboszewa, którzy nie mogli przeboleć, że mając więcej dogodnych okazji do zdobycia goli muszą schodzić z boiska pokonani.
Po meczu obrońca Orląt, Rafał Karcz, powiedział: - Szkoda tego meczu, bo nie zasłużyliśmy na porażkę. Co prawda Wieczfnia była piłkarsko lepsza od nas, ale to my mieliśmy więcej sytuacji do strzelenia bramek. Goście skutecznie rozbijali nasze ataki, a my biliśmy głową w mur. No cóż, pozostał pewien niedosyt, ale nie ma co rozpaczać tylko trzeba wygrywać w kolejnych spotkaniach.
11.09: Gwar Pawłowo - Orlęta Baboszewo 2:4 (1:0)
bramki: Piotrowski (47, asysta Bartczak), Wiśniewski (59, asysta Bartczak), Bartczak (63, asysta Piotrowski), Wiśniewski (85, asysta Piotrowski).
Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Jacek Klimkiewicz, Rafał Karcz, Cezary Mak, Marcin Charzyński (46, Marek Karwowski), Sławomir Ławnicki, Paweł Bartczak (86, Radosław Charzyński), Artur Piotrowski, Rafał Wiśniewski.
Wygrywają aż miło
Czwarte zwycięstwo w dotychczasowych pięciu kolejkach ligi okręgowej odnieśli piłkarze Orląt Baboszewo. Tym razem przywieźli komplet punktów z Pawłowa, gdzie pokonali tamtejszy Gwar aż 4:2.
Pierwsza połowa tego meczu nie była zbyt emocjonująca. Gra toczyła się w środkowej części boiska, mało było widowiskowych akcji, strzałów i dokładnych podań. W pierwszych minutach optyczną przewagę uzyskali piłkarze z Pawłowa, którzy dwukrotnie zagrozili bramkarzowi Orląt, Osowskiemu. W miarę upływu czasu i baboszewianie odważniej przedostawali się pod pole karne rywala. Co prawda pierwszą dogodną sytuację strzelecką Orlęta stworzyły sobie dopiero w 19 minucie, kiedy na bramkę gospodarzy strzelał Wiśniewski, ale jak się okazało była to akcja na przebudzenie, bo w następnych minutach gra piłkarzy z Baboszewa wyglądała o wiele lepiej.
Już w 27 minucie Orlęta powinny prowadzić w tym spotkaniu, kiedy dośrodkowanie Piotrowskiego z prawej strony pola karnego przejął Wiśniewski i będąc 2 metry przed bramką, uderzył piłkę niecelnie obok lewego słupka. Sześć minut później na bramkę gospodarzy strzelał Bartczak, a chwilę po nim Marcin Charzyński uderzył piłkę głową niecelnie, obok lewego słupka bramki Gwaru. Kiedy przewaga baboszewian wzrastała, to gospodarze strzelili pierwsi gola w tym meczu. W 44 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego opadająca w polu karnym piłka niefortunnie odbiła się od kapitana Orląt – Piotrowskiego i wpadła do bramki. Gol samobójczy rozdrażnił i zdekoncentrował piłkarzy z Baboszewa, ale 15-minutowa przerwa pomogła im ochłonąć i zmobilizować się w drugiej połowie.
Tak też się stało, a dzięki dużo lepszej grze baboszewian mecz nabrał rumieńców i zaczął bardziej emocjonować obserwujących spotkanie kibiców. Doskonale w drugiej połowie zagrali Bartczak z Piotrowskim, oni też byli współautorami wyrównującej bramki i to już 2 minuty po przerwie. Bartczak idealnie wypuścił w „uliczkę” wbiegającego środkiem pola karnego Piotrowskiego, a ten zwodem położył bramkarza i strzelił wyrównującego gola. Kolejne 10 minut to lepsza gra gospodarzy, a przed utratą bramki Orlęta uratowała poprzeczka. W 59 minucie w roli głównej ponownie wystąpił Bartczak, który „rozłożył” obrońców Pawłowa, podał do będącego na czystej pozycji Wiśniewskiego, a ten dopełnił tylko formalności i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Cztery minuty później baboszewianie stworzyli wręcz podręcznikową akcję, po której zdobyli trzeciego gola. Wiśniewski (w tej sytuacji jako rozgrywający) idealnie zagrał do samotnego po prawej stronie pola karnego Piotrowskiego, ten podał do stojącego 5 metrów przed bramką Bartczaka, który nie miał już problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
Trzybramkowe prowadzenie rozluźniło zbytnio piłkarzy z Baboszewa, bo w kolejnych minutach „do głosu” ponownie doszli gospodarze. W 66 minucie przed utratą bramki baboszewian uratował słupek, szczęścia zabrakło w 73 minucie, kiedy po błędzie bramkarza Osowskiego, piłkarze z Pawłowa strzelili kontaktową bramkę. W ostatnich 15 minutach gra zaczęła być coraz bardziej nerwowa, sporo było fauli (Bartczak po jednym z nich opuścił boisko), ale przewagę ponownie zaczęli uzyskiwać goście, a bramka w 85 minucie Wiśniewskiego, który wykorzystał podanie Piotrowskiego ustaliła wynik tego ciekawego, szczególnie w drugiej połowie, spotkania.
Baboszewianie zadziwiają w tym sezonie, są mocni jak nigdy dotąd, grają od kilku lat w tym samym składzie i kto wie być może przyszedł „ich czas” na zdominowanie ligi okręgowej. Wzmocnienie zespołu w ubiegłym sezonie Bartczakiem, profesorska gra Piotrowskiego z Ławnickim, szybcy i skuteczni napastnicy, rutyna, doświadczenie i młodość być może wreszcie zaprocentują i zaowocują.
Opuszczający cztery minuty przed końcowym gwizdkiem sędziego boisko Paweł Bartczak powiedział: - Mecz był wyrównany w pierwszej połowie, a druga należała już do nas. Wyszliśmy silnie zmobilizowani i dało to efekty w postaci czterech bramek. Jak na razie jesteśmy bardzo zadowoleni z osiąganych wyników, a w przyszłości powalczymy o miejsca w pierwszej piątce.
Zadowolony po meczu był prezes Orląt, Dariusz Adamiak.
- Serdeczne dzięki za walkę, za to, że mimo bramki samobójczej chłopcy pozbierali się i udowodnili, że są lepsi - powiedział. - Po takim meczu cała drużyna zasługuje na pochwałę, nawet bramki, które strzelaliśmy, były wręcz firmowe.
18.09: Iskra Krasne - Orlęta Baboszewo 5:1 (2:0)
bramka: Kornatowski (82, akcja indywidualna).
Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Jacek Klimkiewicz, Cezary Mak, Marcin Charzyński (43, Marek Karwowski), Marek Charzyński, Paweł Bartczak, Artur Piotrowski, Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski (83, Jarosław Wojciechowski).
Wyjazdowa zadyszka
Sobotnie popołudnie nie było szczęśliwe dla piłkarzy Orląt Baboszewo, którzy w wyjazdowym spotkaniu z Iskrą Krasne przegrali wysoko, bo aż 1:5.
Po bardzo dobrej, ambitnej grze, w zeszłotygodniowym wygranym wyjazdowym meczu z Pawłowem, nic nie wskazywało na to, że kolejne wyjazdowe spotkanie zakończy się aż tak wysoką porażką. Być może to chwilowy kryzys w ekipie z Baboszewa, jeśli tak oby trwał jak najkrócej, bo piłkarze z tej drużyny wygrywać przecież potrafią i to z najlepszymi drużynami.
Na spotkanie z Iskrą Krasne z różnych powodów nie mogli pojechać Sławomir Ławnicki i Rafał Karcz. Ich brak był w tym meczu bardzo widoczny, bo to piłkarze, trudni do zastąpienia w tej dobrze poukładanej drużynie.
W spotkaniu w Krasnem to gospodarze dyktowali warunki gry, a już pierwsza ich akcja, w 3 minucie, przyniosła im prowadzenie. Wrzuconą piłkę, po rzucie wolnym z 40 metrów, przejął na 13 metrze napastnik Iskry i po raz pierwszy w tym spotkaniu pokonał bramkarza - Marcina Osowskiego. Po chwili baboszewianie mogli wyrównać, ale strzał Bartczaka (wykończającego akcje Marcina Charzyńskiego z Wiśniewskim) obronił bramkarz gospodarzy. W 12 minucie gospodarze po raz kolejny groźnie zaatakowali bramkę Orląt, a przed utratą drugiej bramki uratował gości słupek. W kolejnych 20 minutach, po okresie przewagi gospodarzy mecz wyrównał się. Piłkarze Orląt starali się odrobić jednobramkową stratę, ale mankamentem w ich grze był brak zespołowości. Akcje Piotrowskiego, czy też Wiśniewskiego co prawda kończyły się niecelnymi strzałami, ale mogły być bardziej skuteczne, gdyby w dogodnych sytuacjach zawodnicy ci podawali do lepiej ustawionych partnerów. W 33 minucie przed szansą strzelenia bramki był Bartczak, który przejął podanie Wiśniewskiego po rzucie wolnym i będąc w polu karnym strzelił mocno, ale bramkarz gospodarzy nie dał się pokonać, podobnie jak dwie minuty później, kiedy obronił strzał Kornatowskiego. Trzy minuty przed przerwą broniący w pierwszej połowie pod słońce Marcin Osowski po strzale piłkarza Iskry z około 30 metrów w tzw. okienko bramki musiał wyciągać piłkę z siatki po raz drugi w tym spotkaniu.
W drugiej połowie gospodarze zaczęli grać jeszcze lepiej, a baboszewianie, jakby pogodzeni już z wynikiem, coraz rzadziej atakowali bramkę gospodarzy. Jedynie jeszcze na początku drugiej połowy, w 47 minucie, Kornatowski przedarł się w pole karne, uderzył mocno piłkę, ale jego strzał obronił bramkarz Iskry. W 50 minucie gospodarze strzelili trzecią bramkę tego meczu i ponownie był to gol w tzw. okienko bramki. Urodą - niestety traconych bramek - zachwycony był prezes Orląt Dariusz Adamiak, który twierdził, że takie gole nie padają zbyt często i na pewno byłyby wysoko w klasyfikacji najładniejszych bramek. Gospodarze grający dobre spotkanie nie zrezygnowali ze strzelania kolejnych goli i jeszcze dwukrotnie pokonali bramkarza Orląt - Osowskiego. Czwarta bramka padła z rzutu karnego w 71 minucie, a piąta na dziesięć minut przed zakończeniem spotkania. Honorowego gola dla Orląt, zmniejszającego rozmiary porażki, strzelił po ładnej indywidualnej akcji Kornatowski kilka minut przed końcowym gwizdkiem spotkania.
Po meczu prezes Orląt, Dariusz Adamiak, powiedział: - Nie robię wielkiej tragedii z tej porażki i chciałbym aby drużyna jak najszybciej o niej zapomniała i skupiła się przed kolejnymi spotkaniami. Widoczny był brak w składzie Sławomira Ławnickiego, a gra chłopaków w dzisiejszym meczu w niczym nie przypominała tej walecznej ekipy z poprzednich zwycięskich spotkań.
26.09: Orlęta Baboszewo - GKS Strzegowo 3:2 (2:1)
bramki: Wiśniewski (14, asysta Bartczak), Wiśniewski (27, asysta Kornatowski), Kornatowski (63, bez asysty).
Orlęta: Marcin Osowski - Andrzej Masiak, Mariusz Dziuda, Jacek Klimkiewicz, Rafał Karcz, Cezary Mak, Sławomir Ławnicki, Marek Charzyński, Paweł Bartczak (75, Jarosław Wojciechowski), Rafał Wiśniewski, Marek Kornatowski (89, Marcin Charzyński).
Wygrana z awansem
Niedzielne popołudnie było szczęśliwe dla piłkarzy i kibiców z Baboszewa, bowiem ich pupile pokonali spadkowicza z ligi MLS - GKS Strzegowo 3:2, a dzięki temu zwycięstwu awansowali na czwartą pozycję w lidze okręgowej.
To nie był wielki mecz w wykonaniu piłkarzy z Baboszewa. Jednak o stylu, w jakim wygrywa zespół zapomina się szybko, liczą się punkty i bramki, a w tych ostatnich to gospodarze tego pojedynku byli lepsi.
W meczu ze Strzegowem nie mógł wystąpić kontuzjowany kapitan Orląt - Piotrowski. Od początku tego spotkania optyczną przewagę uzyskali gospodarze. Już w pierwszych pięciu minutach groźnie zaatakowali Kornatowski z Wiśniewskim, a Bartczak swoimi dryblingami rozpracowywał obronę gości. Już w 14 minucie Orlęta potwierdziły swoją przewagę na boisku, kiedy Bartczak dograł piłkę do Wiśniewskiego, a ten lobem pokonał bramkarza Strzegowa i strzelił pierwszego gola w tym meczu. Bramka ta niczym zimny prysznic podziałała na piłkarzy gości, którzy w kolejnych dziesięciu minutach nękali miejscowych obrońców i strzałami próbowali zaskoczyć stojącego w bramce Orląt - Marcina Osowskiego. Po okresie „wyszumienia się” piłkarzy przyjezdnych, w 27 minucie indywidualną akcję przeprowadził Kornatowski, zagrał do Wiśniewskiego, a ten skacząc do piłki przysłowiowym szczupakiem pokonał po raz drugi bramkarza gości. W 34 minucie powinno być 3:0, ale tym razem Wiśniewski po podaniu Kornatowskiego uderzył piłkę nad bramką rywala. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem gospodarzy, to goście, po jednym z szybkich kontrataków i dośrodkowaniu w pole karne, strzelili kontaktowego gola.
W drugiej połowie widowisko straciło już na atrakcyjności. Na boisku panował chaos, a gra obydwu drużyn „nie kleiła się”. Szczęście jednak sprzyjało tego dnia gospodarzom, bo w 63 minucie w dużym zamieszaniu pod bramką Strzegowa, bramkarz i obrońcy drużyny przyjezdnej popełnili błąd, a piłkę do bramki posłał Kornatowski.
Dwubramkowa przewaga zbyt wcześnie podziałała rozluźniająco na zespół z Baboszewa, bo do głosu zaczęli dochodzić goście. Okres ich lepszej gry udokumentowany został drugą bramką strzeloną po rzucie rożnym w 71 minucie. Ostatni kwadrans tego spotkania to duża nerwowość w poczynaniach gospodarzy. Goście wyczuli szansę na wywiezienie punktu z Baboszewa i każda kolejna ich akcja wprawiała w duże zdenerwowanie sympatyków Orląt. Jednak poprawna gra obrony i dobra dyspozycja bramkarza Osowskiego nie pozwoliły już na zmianę wyniku tego spotkania, a nawet gdyby w 80 minucie, wprowadzony pod koniec drugiej połowy meczu, Wojciechowski precyzyjniej uderzył piłkę na bramkę Strzegowa, wynik mógłby być jeszcze korzystniejszy dla gospodarzy.
Po meczu zawodnicy Orląt nie kryli zadowolenia z kolejnego zwycięstwa w tej rundzie, a prezes Dariusz Adamiak, podsumował: - Mimo zwycięstwa gra mojej drużyny nie mogła mnie w pełni zadowolić, aczkolwiek cieszę się z trzech punktów, kolejnego zwycięstwa i awansu na czwartą pozycje w tabeli.
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Wieczfnianką, Gwarem Pawłowo i GKS Strzegowo)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie