
Podczas losowania Dużego Lotka w niedzielę, 4 lutego 2001 roku padła tylko jedna „szóstka”. W wyniku dwukrotnej kumulacji nagroda wyniosła 4.822.936,80 zł.
To były wówczas olbrzymie pieniądze - wygrana w totka wyniosła prawie tyle co roczny budżet miasta Raciąża!
Zwycięski kupon został złożony w kolekturze w Raciążu. Poniżej pełen materiał, który wówczas zamieściliśmy.
Szczęśliwy kupon...
Złożony został 3 lutego o godzinie 15.56 w kolekturze w Raciążu. Nie był to kupon systemowy ani na chybił trafił. Gracz wysłał osiem zakładów, zapłacił 9 zł 60 gr i czekał na losowanie.
W niedzielny wieczór okazało się, że obstawiane przez niego liczby 02, 18, 25, 31, 42, 49 (w szóstym z kolei zakładzie) przyniosły mu fortunę. Do Totalizatora Sportowego w Warszawie zgłosił się w poniedziałek, w godzinach przedpołudniowych.
... i szczęśliwa kolektura
W Raciążu jest tylko jedna kolektura, za to niezwykle szczęśliwa. Od dziewięciu lat prowadzi ją Bożena Chodacz. Od tego czasu padły tu aż trzy szóstki. Pierwszym szczęśliwcem był jej mąż Kazimierz.
- Wygrał 8 kwietnia 1992 roku, padły wtedy trzy szóstki, dostaliśmy prawie miliard starych złotych. Nie widziałam samego losowania, byłam akurat u sąsiadki. Gdy syn przyszedł mi o tym powiedzieć, nie wierzyłam. Kupiliśmy wtedy dom. Teraz nie wiem, co bym zrobiła z taką sumą - mówi prowadząca kolekturę.
Drugą szóstkę skreślono 21 listopada 1998 roku. Wygrana wyniosła wtedy 2 miliony 854 tysiące.
Ta z 3 lutego to już trzecia.
- Kiedy dowiedziałam się, że jest jedna szóstka, miałam jakieś przeczucie, że może i tym razem w Raciążu - mówi Bożena Chodacz. - Cieszę się, że to właśnie u mnie, chociaż jestem trochę zszokowana.
Niestety nie wie, kto i kiedy złożył szczęśliwy kupon. Czasami po losowaniu ktoś przychodzi, sprawdza skreślone numery. Tak było przy drugiej szóstce. Do kolektury ustawiały się kolejki tych, którzy grali i mieli nadzieję, że to może ich kupon. Tym razem jest inaczej. W poniedziałek, kilkanaście godzin po losowaniu, w kolekturze był zupełny spokój, a chętnych do spróbowania szczęścia raczej niewielu.
- Po takich wygranych zwiększa się liczba klientów, dzisiaj na razie tego nie widać. Dopiero po czternastej się zacznie, gdy ludzie będą wychodzić z pracy - mówi pani Bożena.
Kto trafił?
W Raciążu do tej pory nikt nie wie, kto był tym szczęśliwcem, któremu kilka lat temu udało się wygrać prawie trzy miliony złotych.
- Podobno to już jest druga taka wygrana, ale nikt się do tej pory nie ujawnił, nie wiem kto to był - mówi mieszkaniec Raciąża, Janusz Warda.
Tym razem jest podobnie. W mieście już od wczesnych godzin rannych wrzało. Na ulicach, w sklepach, barze i urzędzie mówiono tylko o tym.
- Słyszałem, że padła taka wygrana, ale to nie ja, bo nie siedziałbym tak spokojnie. Nie wiem też, kto wtedy wygrał, po nikim nie było widać - zwierza się Tadeusz Grala, który sam przyszedł skreślić kilka liczb. - Warto spróbować, bo kto nie gra, nie wygrywa.
Mieszkańcy Raciąża nie dziwią się, że szczęśliwiec nie chce się ujawnić. Obawa przed złodziejami jest silniejsza niż chęć pochwalenia się wygraną.
- Trochę bym się bał takiej sumy, bo mogliby mnie napaść. Przynajmniej na początku na pewno bym się nie ujawnił - mówi Łukasz Wiśniewski.
- To już nie pierwsza taka wygrana w Raciążu. Ja, gdybym wygrała tyle pieniędzy, na pewno nie wyjechałabym stąd, bo to za bardzo rzucałoby się w oczy - opowiada Katarzyna Kobylińska, która dowiedziała się o trafionej szóstce od klientów sklepu, w którym pracuje.
Dobry samochód i piękny dom
Czterdzieści osiem miliardów to dla przeciętnego człowieka suma wprost niewyobrażalna. Trudno przeliczyć ją na cokolwiek. Mieszkańcy Raciąża, którzy od niedzieli żyją tylko tym niecodziennym wydarzeniem, mają kilka pomysłów na to, jak można spożytkować tę kwotę.
- Z taką forsą, to już by sobie człowiek pożył. Nawet gdybym wpłacił ją na książeczkę, to mógłbym żyć z samego procentu. Dla mnie to jest kasa nie do pomyślenia. Nie musiałbym się już martwić o pracę - marzy Tadeusz Grala, wypełniając totolotkowy kupon.
Wszyscy są zgodni co do tego, że trzeba by się było najpierw dobrze zastanowić, na co wydać takie pieniądze.
Mężczyźni najchętniej kupowaliby dobre samochody, kobiety natomiast marzą o pięknych domach i podróżach dookoła świata.
- Na pewno zrealizowałbym swoje marzenie. Kupiłbym pensjonat nad morzem. Zainwestowałbym też, stworzyłbym zakład, który dałby miejsca pracy - opowiada Janusz Warda, który gdyby mógł, poradziłby szczęśliwemu graczowi, żeby za wygrane pieniądze zrobił coś dla Raciąża.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie