
W maju 1996 roku była to sprawa, którą żyła cała okolica - w biały dzień doszło do brawurowego porwania płońskiego biznesmena Wojciecha S. O sprawie pisaliśmy też 18 lat temu, kiedy 27 marca 2001 roku w Sądzie Rejonowym w Płońsku zakończył się - toczący się ponad pięć miesięcy - proces Piotra W., oskarżonego o zorganizowanie tego porwania. Został skazany na 10 lat pozbawienia wolności i był to wówczas najwyższy wyrok jaki od kilkunastu lat zapadł w Płońsku.
Tak to wówczas, w marcu 2001 roku - relacjonowaliśmy:
Oskarżony o zorganizowanie
Piotrowi W. prokuratura postawiła dziewięć zarzutów. Ten najważniejszy to kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która używając przemocy, uprowadziła Wojciecha S., pozbawiła go wolności, a od rodziny zażądała za jego uwolnienie 100 tysięcy dolarów.
W biały dzień
W ostatnich dniach maja 1996 roku sprawę porwania płońskiego biznesmena, jako jedną z głównych wiadomości, podawały wszystkie media. Wówczas cały Płońsk dyskutował tylko o tym. Społeczeństwo poczuło się zagrożone. Oto tu, w małym prowincjonalnym mieście, doszło do zuchwałej akcji grupy przestępczej, porwano człowieka.
23 maja, na teren prywatnej posesji przy ulicy Młodzieżowej wjechało białe audi. W samochodzie siedzieli trzej młodzi mężczyźni, w czapkach bejsbolówkach i czarnych okularach. W kilka chwil, dwóch z nich, siłą wepchnęło Wojciecha S. na tylne siedzenie audi. Z piskiem opon odjechali.
Wcześniej, przez kilka godzin czekali stosownej chwili, parkując w okolicach miejsca budowy biznesmena.
Zdaniem wcześniej już skazanych sprawców porwania, a jednocześnie świadków w zakończonym procesie, to właśnie Piotr W. obserwował teren posesji i dał sygnał do rozpoczęcia akcji.
Wojciecha S. więziono do 28 maja. Na miejsce przetrzymywania porywacze wybrali budynek gospodarczy w Klukowie, gmina Świercze, wcześniej specjalnie do tego celu przygotowywany.
Były w nim dwa pomieszczenia. W jednym wygody: telewizor, magnetowid, radiomagnetofon i... skrzynki z piwem. W drugim gołe ściany, drzwi z wizjerem i bez klamki. W środku łóżko, a na nim skrępowany kajdankami Wojciech S.
Pilnujący go na zmianę przestępcy, jedzenie podawali mu w kominiarkach. Mieli nie pokazywać twarzy i z przetrzymywanym nie rozmawiać. Jak twierdzili w czasie procesu, taki nakaz wydał im Piotr W.
Pięć dni trwał rodzinny koszmar państwa S. Uwolniła go dopiero 28 maja specjalna grupa policyjna.
Zatrzymani i osądzeni
W ciągu kilku dni zatrzymano dziewięć osób. Ich proces, przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie, zakończył się w lutym 1998 roku wyrokiem skazującym. Jako uczestników porwania skazano wówczas: Sławomira D. na osiem lat pozbawienia wolności, Andrzeja G. - siedem lat, Janusza W. - pięć lat, Monikę Z. - trzy i pół roku, Marka R. - pięć i pół roku (wyrok wobec tego oskarżonego został uchylony i sprawa będzie ponownie rozpoznawana). Za udział w przetrzymywaniu biznesmena skazano: Piotra Sz. i Zbigniewa W. - na trzy lata, Artura W. i Krzysztofa S. - na dwa lata.
W tym czasie listem gończym nadal poszukiwany był Piotr W., główny podejrzany o zorganizowanie całego porwania. Wpadł w marcu 1998 roku, już po zakończeniu procesu i osądzeniu sprawców porwania i przetrzymywania biznesmena.
Obciążające zeznania
Jego proces rozpoczął się przed płońskim sądem w październiku 2000 roku.
Wszyscy bezpośrednio związani z porwaniem, których wcześniej skazał za ten czyn Sąd Wojewódzki, złożyli zeznania obciążające oskarżonego.
- Miałem za to dostać 5 tysięcy złotych. Piotr W. przedstawił nam plan porwania nad rzeką w Bolęcinie - mówił Andrzej G.
- To Piotr W. to zorganizował. Mówił, że trzeba biznesmena zastraszyć, bo jest mu winien jakieś pieniądze. Miałem dostać za to 5 tysięcy złotych. Zgodziłem się, bo Piotr W. mówił, że nam nic nie grozi - mówił Janusz W.
- Pilnowałem Wojciecha S. jedną dobę. Zaproponował mi to Piotr W. Podjechał pod park w Płońsku, zaproponował 5 tysięcy złotych - mówił Piotr Sz.
Nawet Sławomir D., który przez cztery lata twierdził, że sąd skazał niewinnego człowieka, a on nie brał udziału w porwaniu i przetrzymywaniu biznesmena, obciążył w płońskim procesie oskarżonego. Pytany, dlaczego dopiero po latach zdecydował się zeznawać, odpowiedział: - Siedzę przez Piotra W. Ja dla niego tyle zrobiłem, a on nic. To Piotr W. zorganizował porwanie. Przyjeżdżał, namawiał. Wszystko było zaplanowane.
Przeciw Piotrowi W. zeznawał także Krzysztof S., właściciel posesji w Klukowie, miejscu przetrzymywania biznesmena. To właśnie on powiadomił policję o miejscu przetrzymywania Wojciecha S., dzięki czemu nastąpiło jego uwolnienie.
- Piotr W. to cioteczny brat mojej żony. Wcześniej wynajął u nas pomieszczenie gospodarcze. Nie wiedziałem po co. Dla mnie dni, w których przetrzymywali tego człowieka to gehenna.
Prokurator żąda 12 lat
Prokurator Ewa Ambroziak w mowie końcowej z całą stanowczością podtrzymała zasadność wszystkich postawionych oskarżonemu zarzutów. Stwierdziła, że wina Piotra W., w świetle zebranych dowodów, nie może budzić żadnych wątpliwości.
Oskarżonego scharakteryzowała jako inteligentnego, urodzonego przywódcę, który działał w sposób bezwzględny i postawiła wniosek o wymierzenie mu kary łącznej w wysokości 12 lat pozbawienia wolności.
Mecenas Stanisław Gutkowski, obrońca z urzędu, podnosił, że Piotr W. nie brał fizycznego udziału w porwaniu, a zachodzą też wątpliwości, co do faktu, że on był organizatorem porwania. Mecenas stwierdził, że w świetle dowodów wnioskowany przez prokuraturę wymiar kary jest bardzo wysoki i zbyt drastyczny.
27 marca - wyrok
Kilka minut po godzinie czternastej 27 marca sędzia Mariusz Wiśniewski ogłosił wyrok.
Uznając oskarżonego za winnego ośmiu przestępstw, sąd wymierzył mu łączną karę 10 lat pozbawienia wolności.
Jest to najwyższy od kilkunastu lat wyrok jaki zapadł w Płońsku.
Sędzia, w uzasadnieniu, podniósł, że kara jest w górnych granicach ustawowego zagrożenia z uwagi na charakter czynu oskarżonego. Sąd uniewinnił oskarżonego od jednego z czynów polegającego na żądania okupu od brata porwanego biznesmena.
- Oskarżony po prostu w biały dzień ukradł człowieka, żądając za jego uwolnienie dużych pieniędzy. To zdarzenie zupełnie wyjątkowe, drastyczne i przerażające, urągające wszelkim normom moralnym - mówił sędzia. - Taki czyn musi się spotkać z surową reakcją wymiaru sprawiedliwości.
Przewodniczący składu sędziowskiego stwierdził, że w świetle zeznań świadków i przedstawionych w toku sprawy dowodów, nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że Piotr W. przygotował, zorganizował i na bieżąco kontrolował porwanie.
Sąd utrzymał wobec Piotra W. areszt tymczasowy. Wyrok nie jest prawomocny.
Czy to koniec?
Sprawa Piotra W. w kontekście porwania jest już zamknięta.
Ale oskarżony, złożył przed sądem wyjaśnienia, w których sugerował, że był on tylko wykonawcą porwania. Piotr W. stwierdził, że pomysłodawcą i organizatorem tej akcji był jeden z wysokich funkcjonariuszy płońskiej policji.
Sąd, nie mając ani technicznych, ani prawnych możliwości do prowadzenia postępowania w sprawie ewentualnego udziału w tym czynie osób trzecich, wyjaśnienia Piotra W. przekazał prokuraturze. Prokuratura zdecyduje, czy wszcząć w tej sprawie dochodzenie.
Nie wyjaśniona jest także sprawa okupu, który w wysokości miliarda starych złotych, rodzina złożyła w wyznaczonym miejscu w Warszawie. Nie ma dowodów, by podjął go oskarżony. Piotr W. sugerował, że mogła to zrobić policja.
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie