
O tym, że Marzena Kunicka będzie od 1 marca nowym dyrektorem Miejskiego Centrum Kultury w Płońsku już informowaliśmy. Teraz trochę powspominajmy.
Marzena Kunicka to w płońskim środowisku kultury postać powszechnie znana – wystarczy tylko powiedzieć, że jest twórcą i wieloletnim dyrektorem Szkoły Muzyki i Tańca „Nutka” w Płońsku.
Nowa dyrektor MCK na łamach Płońszczaka gościła wielokrotnie, ale po raz pierwszy jej sylwetkę przedstawialiśmy w numerze z 20 stycznia 2000 roku.
Oto, jak wówczas o niej pisaliśmy, w artykule
„Z batutą i wdziękiem”
Gdyby była mężczyzną śpiewałaby przy goleniu piosenki Beatlesów. Śpiewa od rana do wieczora, a jak nie śpiewa, to gra, a jak nie gra, to uczy grać. Jest żywiołowa, energiczna, serdeczna, bezpośrednia i bardzo cierpliwa.
Dzieci ją ubóstwiają. O takich pedagogach mówi się, że mają dobry kontakt z uczniami.
Marzena Kunicka ma z nimi taki kontakt od dziewięciu lat bez przerwy, nawet w wakacje, gdyż organizuje dla swoich uczniów kolonie, obozy i warsztaty muzyczne.
- Nauczanie, to mój świadomy wybór, a nie życiowa konieczność - wyznaje - Studia skończyłam z wyróżnieniem i dostałam propozycję pracy na uczelni, wybrałam pracę z dziećmi. Najbardziej lubię patrzeć na jej efekty. Lubię koncerty moich chórów, zespołów i instrumentalistów.
Obecnie uczy muzyki w Szkole Podstawowej nr 2, gry na fortepianie w Ognisku Muzycznym oraz daje lekcje prywatnie. - Mam więcej uczniów niż czasu - śmieje się dźwięcznie mezzosopranistka - Kolejnych zainteresowanych odprawiam z kwitkiem.
Pochodzi z Podlasia, z miasteczka Łuków. Swoją edukację muzyczną zaczęła od gry na akordeonie: - Rodzice nie wierzyli, że mój zapał do muzyki jest szczery i mam ku temu jakieś predyspozycje - wyznaje pani Marzena - W naszej rodzinie nie było muzyków. W końcu tata dał się przekonać, kupił mi akordeon.
Dziesięcioletnia Marzenka zaczęła chodzić do Szkoły Muzycznej w Łukowie. Grała na akordeonie, fortepianie i wiolonczeli. Śpiewała w chórach i zespołach rozrywkowych. Strach przed dużymi metropoliami sprawił, że mimo zdanych egzaminów nie podjęła nauki po podstawówce w Szkole Muzycznej II stopnia w Lublinie ani na wydziale wokalnym w słynnej szkole na Bednarskiej w Warszawie.
W liceum pilnie uczyła się języków i śpiewała gdzie się tylko dało; w finale centralnym konkursu piosenki radzieckiej i na ślubach przyjaciół. Udało jej się wygrać olimpiadę z języka rosyjskiego, ale z indeksu na rusycystykę nie skorzystała.
- Wtedy już wiedziałam, że swoją przyszłość muszę związać z muzyką. Postanowiłam studiować wychowanie muzyczne na UMCS w Lublinie. Śpiewałam w chórze akademickim i byłam akompaniatorką dyrygenta chóru Politechniki Lubelskiej.
W Lublinie jednak nie została. - Życie płata nam różne figle. Krótko mówiąc trafiłam do Płońska. Lubię to miasto, bo ma swój klimat - wyznaje pani Marzena.
Płońszczanie, zwłaszcza ci najmłodsi, szybko zaakceptowali młodą nauczycielkę. W jej chórach śpiewały setki uczniów. Chór, który prowadziła w płońskiej Szkole Muzycznej zdobył nagrodę na Festiwalu Chórów Szkół Muzycznych I i II stopnia Regionu Warszawskiego.
Dwa lata temu ukończyła wydział wokalny w Szkole Muzycznej II stopnia w Mławie. Myślała, że to wystarczy, by nadal uczyć w Szkole Muzycznej. Nie wystarczyło.
Żeby wiedzieć o czym są piosenki, które dzieci przynosiły jej do grania, zaczęła uczyć się języka angielskiego.
- Języki to mój konik - wyznaje - Uczę się ich z łatwością i z przyjemnością. Wstyd mi było, że nie wiem, o czym są piosenki Beatlesów.
Zna język rosyjski, niemiecki i angielski. Kocha góry.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie