Reklama

RetroPiłka - kwiecień 2005 - Tęcza 34 Płońsk

Tęcza 34 Płońsk w sezonie 2004-2005 grała w Mazowieckiej Lidze Seniorów.

Przed kwietniowymi spotkaniami rundy wiosennej płońszczanie byli na ósmym miejscu w tabeli.

Na koniec kwietnia wiele drużyn miało zaległe mecze do rozegrania i tabela w pełni nie odzwierciedlała aktualnej sytuacji. Tęcza była siódma, a w kwietniu zaliczyła dwa zwycięstwa, dwa remisy i jedną porażkę.

Kwietniowe spotkania:

2.04.: Tęcza 34 Płońsk - Makowianka Maków Maz. 1:1 (1:1)

bramka: Miąsek (29, karny po ręce przeciwnika).

Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Stańczak, Piotr Górnicki, Marcin Rosiak (53, Jacek Borkowski), Radosław Tworek, Damian Wierzchowski (72, Radosław Kozarzewski), Sławomir Daniszewski, Sławomir Jóźwiak, Emil Bogucki (59, Artur Żelasko), Emil Kuciński, Hubert Miąsek.

Bez zwycięstwa i bez stylu

Płońska Tęcza w swoim drugim meczu w rundzie wiosennej zanotowała tylko remis. Wynik ten zdecydowanie nie zadowala, a sama gra płońszczan w całym spotkaniu była, oględnie mówiąc, słaba. Tęcza w żaden sposób nie potrafiła rozstrzygnąć wyniku na swoją korzyść, a co gorsza grała zupełnie bez stylu.

Faworytem sobotniego meczu była zdecydowanie ekipa z Płońska,  mimo że grała bez swoich kluczowych zawodników wykluczonych za kartki. Nie zagrali: Wojciech Bluszcz, Mariusz Kiępczyński i Piotr Milewski. Zagrał natomiast pozyskany ostatnio przez Tęczę, piłkarz Błękitnych Raciąż - Sławomir Jóźwiak, który wystąpił w pierwszej jedenastce w środku pomocy. Kłopoty kadrowe Tęczy przed tym spotkaniem spowodowały eksperymentalny skład pierwszej jedenastki. Na prawej obronie zagrał prawoskrzydłowy, Piotr Stańczak, a w środku defensywy, wraz z Piotrem Górnickim - Marcin Rosiak. W trakcie gry trener Zbigniew Pawłowski przesunął później na tę pozycję Sławomira Daniszewskiego, a Rosiak zajął jego miejsce w środku pomocy. Potem Rosiaka zastąpił jeszcze Jacek Borkowski. W końcówce meczu, w ataku zagrał potencjalny obrońca Artur Żelasko.

Po ostatnim remisie w Gostyninie (1:1) płońszczanie zapowiadali, że z Makowianką muszą być trzy punkty, niestety gra płońszczan wyraźnie zawiodła.

Spotkanie rozpoczęło się katastrofalnie dla Tęczy, bo już w 3 minucie spotkania płońscy obrońcy nie upilnowali na dziesiątym metrze piłkarza z Makowa, który otrzymał dobre podanie po wyrzucie z autu i bez problemu skierował głową piłkę do siatki Marcina Cichowicza. Fakt ten podziałał na zawodników Tęczy jak zimny prysznic i w przeciągu całej pierwszej połowy usilnie starali się odrobić stratę. Płońszczanie przejęli inicjatywę, byli częściej przy piłce, ale wiele z tego nie wynikało. Defensywa z Makowa stawiała silny opór płońszczanom, których ataki przypominały walenie głową w mur, a jeżeli już Tęcza potrafiła stworzyć zagrożenie pod bramką gości, sytuacje marnowała. Co gorsza - już potem - okazało się, że i tak był to najlepszy w wykonaniu płońszczan fragment gry. Tym bardziej szkoda, że strzały Sławomira Daniszewskiego i Huberta Miąska nie zdołały trafić do siatki Makowianki. Wreszcie w 29 minucie także i defensywa z Makowa popełniła błąd - na czternastym metrze w polu karnym piłka trafiła w rękę obrońcy, a sędzia bez wahania podyktował rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Hubert Miąsek i było 1:1.

Wszyscy spodziewali się - że kiedy najważniejszy z problemów, czyli zdobycie pierwszej bramki został pokonany -Tęcza wreszcie się przebudzi i pewnie sięgnie po zwycięstwo. Ale okazało się, że były to jedynie kibicowskie nadzieje. Jeszcze tylko Hubert Miąsek mógł w końcowej fazie pierwszej części gry zdobyć upragnione prowadzenie, a potem już do końca spotkania był tylko marazm i niemoc.

Druga połowa spotkania była wręcz antyfutbolem. Na to widowisko patrzyło się jak na słabej jakości sparing. Zarówno Tęcza jak i Makowianka nie przejawiały zbytniej ochoty do jakichkolwiek akcji ofensywnych. Nie było bramek, strzałów, akcji - dosłownie nic się ciekawego nie działo. Piłka wędrowała bez celu od jednego pola karnego do drugiego, a jak już rodziła się akcja ofensywna to za moment następowało niedokładne podanie lub faul i wszystko wracało do „normy”. Tęcza nie stworzyła sobie żadnej dogodnej sytuacji do oddania choćby jednego groźnego strzału. Mogła za to, tak od niechcenia, spotkanie wygrać Makowianka. Najpierw końcami palców piłkę nad poprzeczką przerzucił Marcin Cichowicz. Po chwili także było gorąco pod bramką płońszczan, a „Cichego” tym razem wyręczył Radosław Tworek, wybijając piłkę z linii bramkowej. Gospodarze nie odpowiedzieli na to w żaden sposób i do końca meczu praktycznie nic już się nie działo. Tęcza zremisowała więc swój drugi mecz z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, ale zdecydowanie bardziej martwi styl, w jakim ten remis padł.

9.04.: Tęcza 34 Płońsk - Naprzód Zielonki 2:2 (1:1)

bramki: Bluszcz (37, karny po faulu na Kucińskim), Bluszcz (54, asysta Kuciński).

Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Sławomir Daniszewski, Piotr Milewski, Radosław Tworek, Jacek Borkowski (74, Michał Dziepak), Sławomir Jóźwiak, Wojciech Bluszcz, Emil Kuciński (83, Michał Michalski), Hubert Miąsek, Piotr Stańczak.

Dużo lepiej, ale nadal remisowo

„Bez zwycięstwa i bez stylu” tytułowaliśmy relację z poprzedniego - remisowego - meczu płońskiej Tęczy z Makowianką. Teraz także był jedynie remis, ale przynajmniej styl był już o wiele lepszy. To pocieszenie po trzech wiosennych meczach Tęczy bez zwycięstwa.

Płońska Tęcza w swoim trzecim spotkaniu z Naprzodem Zielonki ponownie odnotowała tylko remis. Tylko, bo niewątpliwie zwycięstwo było w zasięgu ręki. Płońszczanie zagrali dobrze, dwa razy zdobywali prowadzenie, ale z kolei dwa razy je też bardzo łatwo tracili.

Spotkanie płońszczan z Naprzodem niewątpliwie było niezłym widowiskiem, które mogło się podobać kibicom i przypominało trochę mecz w Zielonkach, ale tam to Tęcza wygrała 3:2. Teraz jednak nastąpił kolejny, trzeci, remis płońszczan w ich trzecim spotkaniu - nie brzmi to zapewne dobrze, ale akurat w tym pojedynku Tęcza zaprezentowała się o wiele lepiej niż w poprzednich. Grała z zaangażowaniem, wolą walki i myślą o zwycięstwie, które było blisko. Na pewno wynik remisowy nie jest powodem do radości, ale ważne jest w tym też to, że Tęcza wreszcie zagrała dobry mecz na niezłym poziomie z niezłym przeciwnikiem. Duże znaczenie miał fakt, że do zespołu wrócili, pauzujący za kartki, Wojciech Bluszcz i Piotr Milewski. Z podstawowego składu zabrakło jedynie Mariusza Kiępczyńskiego.

Po pierwszych minutach tego meczu trudno było przewidzieć jaki mógłby paść wynik, bo zarówno gospodarze jak i goście nie garnęli się mocno do ataku. Z czasem jednak zaczęło się rodzić dobre spotkanie, w którym dominowała ekipa z Płońska. Pierwszy strzał na bramkę oddali natomiast goście, ale nie mógł on w żaden sposób zaskoczyć Marcina Cichowicza. Tęcza odpowiedziała rzutem wolnym Wojciecha Bluszcza, ale strzał wybronił bramkarz Naprzodu. Okres wzajemnego rozpoznawania się trwał do 16 minuty, kiedy to Piotr Górnicki wrzucił piłkę w pole karne do Huberta Miąska, a ten nie zastanawiając się huknął na bramkę z woleja, lecz golkiper Naprzodu wybił futbolówkę na rzut rożny. Od tego momentu rozpoczęła się bardziej zdecydowana gra ofensywna Tęczy. Akcje płońszczan były przemyślane, szybkie, efektowne, ale nieskuteczne. Najpierw po dośrodkowaniu Piotra Stańczaka nie udał się „szczupak” Hubertowi Miąskowi, a następna sytuacja chyba jeszcze bardziej przestraszyła przyjezdnych. W 34 minucie, po przebojowej akcji Wojciecha Bluszcza lewym skrzydłem, piłka trafiła w pole karne do Emila Kucińskiego, który uderzył tak, że futbolówka zmierzała w sam róg bramki, a bramkarz się do niej nawet nie ruszył i wydawało się, że będzie gol, ale obrońca zdążył w samą porę i wybił piłkę z linii bramkowej. Po tym okresie gry można było mieć nadzieje na to, że w najbliższym czasie może przyjść prowadzenie, bo Tęcza grała naprawdę dobrze i w dodatku goście nie zdołali skonstruować żadnej akcji zakończonej groźnym strzałem na bramkę „Cichego”. Kibice z Płońska czekali na gola dla swoich ulubieńców i w 37 minucie spotkania się wreszcie doczekali. Na lewej stronie szarżował Emil Kuciński i został sfaulowany w obrębie pola karnego - jedenastka dla płońszczan. Pewnie wykorzystał ją Wojciech Bluszcz i było 1:0. Tęcza miała przewagę już do końca pierwszej połowy spotkania, ale co z tego, skoro ekipa z Zielonek stworzyła sobie jedyną okazję, ale za to po błędach płońskiej defensywy, zakończoną ładnym i skutecznym strzałem zza linii pola karnego. Do przerwy 1:1.

Przyjezdni niewątpliwie dostali po tej bramce wiatru w żagle, bo od początku drugiej połowy pewniej czuli się w ataku. Mogli nawet już w 48 minucie zdobyć gola, ale mocny strzał z sześciu metrów w ładnym stylu obronił Marcin Cichowicz. Tęcza odpowiedziała w 55 minucie, ale po podaniu Jóźwiaka, w polu karnym został uprzedzony Jacek Borkowski i skończyło się na rzucie rożnym. I właśnie teraz dokładne dośrodkowanie Emila Kucińskiego trafiło wprost na głowę Wojciecha Bluszcza, który ładnym strzałem ulokował piłkę w siatce Zielonek. Niespełna 10 minut po tym, płońskiej defensywie nie udała się jednak pułapka ofsajdowa i piłkarze Naprzodu w dość przypadkowy sposób wypracowali sobie podbramkową sytuację, którą z zimną krwią wykorzystali i cieszyli się z wyrównania. Od tego momentu oba zespoły walczyły o zwycięstwo w tym spotkaniu, ale stroną dominującą była jednak Tęcza. I mogła jeszcze zdobyć zwycięską bramkę, ale zimnej krwi i szczęścia dwukrotnie zabrakło, wprowadzonemu na ostatnie minuty Michałowi Dziepakowi.

16.04.: Tęcza 34 Płońsk - Piast Piastów 2:1 (1:0)

bramki: Bluszcz (41, asysta Jóźwiak), Bluszcz (57, akcja indywidualna).

Tęcza: Piotr Klękowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Sławomir Daniszewski (37, Sebastian Tworek, 82, Paweł Osmański), Radosław Tworek, Piotr Matczak (52, Damian Wierzchowski), Sławomir Jóźwiak, Wojciech Bluszcz, Emil Kuciński, Piotr Stańczak, Hubert Miąsek.

Brawo, brawo, brawo

Wiosnę płońszczanie rozpoczęli bez zwycięstw i bez stylu w pierwszych dwóch meczach (remisy z Mazurem Gostynin i Makowianką). Potem co prawda znowu był jedynie remis z Naprzodem Zielonki, ale osiągnięty w zdecydowanie lepszym stylu. Teraz wreszcie był i dobry styl i zwycięstwo. W dodatku z Piastowem, który zajmując trzecie miejsce marzył o włączeniu się w walkę o awans.

Biorąc pod uwagę mecz pomiędzy Tęczą a Piastem (porażka Tęczy 1:5) z rundy jesiennej i miejsca obydwu zespołów w tabeli, trudno było przed tym spotkaniem o przesadny optymizm. Trzeci w tabeli Piast, chcąc myśleć o awansie, nie mógł sobie pozwolić na stratę punktów na boisku w Płońsku. Tęcza natomiast z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej, lecz za każdym razem czegoś brakowało, aby cieszyć się ze zwycięstwa. Co do składu płońszczan to wciąż brakuje pauzującego za czerwoną kartkę Mariusza Kiępczyńskiego, na prawej pomocy Jacka Borkowskiego zastąpił Piotr Matczak, a w bramce miejsce Marcina Cichowicza zajął Piotr Klękowicz.

Początkowe fragmenty tego spotkania zdecydowanie przemawiały za zespołem z Płońska. Tęcza zaczęła dość odważnie i próbowała już w pierwszych minutach skonstruować akcję, która przyniosłaby prowadzenie. Było to spore zaskoczenie dla drużyny z Piastowa. Starania Tęczy przyniosły efekt w 11 minucie spotkania. Dynamicznym i zarazem efektownym rajdem lewą stroną boiska błysnął Piotr Stańczak, podał w pole karne do Sławomira Jóźwiaka a jego niespodziewane zagranie trafiło do Huberta Miąska, który umieścił piłkę w bramce Piasta. Sędzia boczny jednak zasygnalizował, że „Czenio” był na spalonym i gol nie został uznany. Mimo to, goście mogli czuć się zagrożeni, bo nie była to ostatnia składna akcja płońskiego zespołu. I kiedy wydawało się, że płońszczanie są coraz bliżej zdominowania sytuacji na boisku, przyszła 25 minuta, w której mogło był 1:0... tyle że dla gości. Ich jedyna, do tej pory, groźna akcja, zakończyła się faulem w polu karnym Piotra Milewskiego, a sędzia bez wahania podyktował jedenastkę. Było przez chwilę gorąco, ale zawodnik z Piastowa karnego przestrzelił. Sytuacja boiskowa wróciła do normy, inicjatywę ponownie przejęli piłkarze Tęczy, a w 32 minucie ich starania mogły wreszcie przynieść bramkowy efekt. Szybkością błysnął Piotr Stańczak, który ładnie uwolnił się w środku pola od obrońców i momentalnie wypracował sobie sytuację sam na sam z bramkarzem. Bramka jednak nie padła, bo napastnik płońszczan pogubił się w ostatniej fazie akcji i nie zdołał nawet oddać strzału. Goście odpowiedzieli dość przypadkową akcją, ale za to groźnym strzałem, który obronił Klękowicz.

I przyszła szczęśliwa wreszcie dla Tęczy, 41 minuta gry. W środku pola szybkimi podaniami wymienili się Wojciech Bluszcz i Sławomir Jóźwiak, który dynamicznie ruszył w stronę bramki i mocno uderzył z dystansu. Bramkarz Piasta zdołał jedynie sparować piłkę na słupek, a skuteczną dobitką popisał się Wojciech Bluszcz. I tak, optymistycznie dla płońszczan, skończyła się pierwsza część gry, a humory popsuła im jedynie kontuzja lewego mięśnia dwugłowego uda, której nabawił się dobrze grający dotychczas w obronie Sławomir Daniszewski, który musiał opuścić plac gry.

Druga część gry rozpoczęła się tak jak można się było tego spodziewać czyli od frontalnych ataków gości. Na szczęście, mimo że chwilami Piast uzyskiwał przewagę, to nie stworzył sobie jakiejś klarownej sytuacji do wyrównania. Płońszczanie zaczęli trochę chaotycznie, ale kiedy zdołali uporządkować szyki, momentalnie ugasili zapały przeciwnika. W 57 minucie, na lewej stronie boiska dryblował Emil Kuciński, odegrał do Radosława Tworka, a ten dośrodkował w pole karne. Wydawało się, że z tej akcji nic już nie będzie, bo piłka trafiła w miejsce, w którym byli jedynie obrońcy Piasta. Wybili futbolówkę przed pole karne, ale... wprost pod nogi Wojciecha Bluszcza, który nie zastanawiając się „huknął jak z armaty” z dystansu i zdobył pięknego gola dla swojego zespołu. Było więc już 2:0 i płońszczanie uspokoili trochę swoją grę. Ekipa Piasta jeszcze nie straciła nadziei na wywiezienie korzystnego rezultatu i dziesięć minut przed końcem spotkania jeden z ich zawodników wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i zdobył kontaktowego gola. Końcowe minuty przebiegały więc w gorącej atmosferze bo piastowianie robili wszystko by doprowadzić do wyrównania. Nerwową sytuację mógł dwukrotnie (pierwszy raz już przy stanie 2:0) uspokoić Hubert Miąsek, ale za każdym razem lepszy okazywał się bramkarz Piasta. Defensywa Tęczy natomiast dobrze radziła sobie z próbami ataków przeciwnika, nie dopuściła do wyrównania i spotkanie zakończyło się zasłużonym zwycięstwem płońszczan.

23.04.: Wkra Bieżuń - Tęcza 34 Płońsk 4:1 (2:1)

bramka: Stańczak (7, asysta Jóźwiak).

Tęcza: Piotr Klękowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski (85, Mariusz Kiępczyński), Sławomir Daniszewski, Radosław Tworek, Jacek Borkowski (65, Damian Wierzchowski), Wojciech Bluszcz, Sławomir Jóźwiak, Emil Kuciński, Hubert Miąsek, Piotr Stańczak (63, Emil Bogucki).

Miłe złego początki

Tęcza, po kilku bardzo dobrych występach, zagrała słabo i wyraźnie przegrała z walczącą o utrzymanie bieżuńską Wkrą.

Płońszczanie chyba zlekceważyli niżej notowanego przeciwnika. Świadczy o tym chociażby pierwsze 30 minut gry. Tęcza strzeliła gola, a powinna po pierwszej fazie tego meczu strzelić ich kilka i spokojnie wygrać to spotkanie. Potem to się zemściło, a porażki nie można tłumaczyć jedynie postawą sędziów, którzy, jak twierdzą płońszczanie, sędziowali tak, aby Wkra zdobyła pewne trzy punkty.

Do wyjściowej jedenastki powrócił po chwilowej kontuzji Wojciech Bluszcz, tak więc płońszczanie wyszli w swoim najmocniejszym składzie.

Pierwsze minuty tego spotkania w żadnym stopniu nie wskazywały na to, że może być inny rezultat niż zwycięstwo Tęczy. Już w 2 minucie po długim podaniu Sławomira Jóźwiaka, w dobrej sytuacji znalazł się Wojciech Bluszcz, ale jego uderzenie z bliskiej odległości zostało zablokowane. Mimo tego i tak mecz ten idealnie ułożył się dla płońszczan. W 7 minucie ponownie w pole karne piłkę wrzucił Jóźwiak, a formalności głową dopełnił Piotr Stańczak i Tęcza prowadziła 1:0. Kilka chwil po tym jedna z nielicznych akcji Wkry zakończyła się dla nich rzutem wolnym, a przedniej marki strzał gracza z Bieżunia, efektownie wybronił Piotr Klękowicz.

Oprócz tej sytuacji nic groźnego w polu karnym Tęczy się nie działo. Po drugiej stronie natomiast działo się bardzo wiele. Piłkarze Wkry popełniali liczne błędy w defensywie, co umożliwiało płońszczanom rozgrywanie groźnych akcji. W 15 minucie meczu na lewej flance podaniami wymienili się Hubert Miąsek z Emilem Kucińskim, uruchamiając tym samym Piotra Stańczaka, a ten zmarnował bardzo dogodną sytuację do zdobycia drugiego gola. Kilka chwil później „Stanio” trafił do siatki, ale sędzia uznał, że napastnik Tęczy był na spalonym.

Kolejna okazja na gola przyszła w 26 minucie. Już po raz kolejny precyzyjnie dośrodkowywał w pole karne gospodarzy Sławomir Jóźwiak, piłka trafiła wprost na głowę nie atakowanego Huberta Miąska, ale ten niestety nie trafił w bramkę. Sytuacje dla płońszczan mnożyły się coraz częściej, a Wkra dalej nie robiła nic, by temu zapobiec. Skutecznością strzelecką nie wykazali się jednak także ani Jacek Borkowski ani Wojciech Bluszcz. Tęcza nie wykorzystała kilku okazji do podwyższenia rezultatu, a „obudzili się” gracze z Bieżunia. Ich pierwsza ciekawa akcja, i groźny strzał głową, był dla płońszczan, którzy cofnęli się za głęboko do obrony, znakiem ostrzegawczym. Po kilku minutach jednak padło wyrównanie, które nieoczekiwanie zmieniło obraz tego, do tej pory, jednostronnego meczu. Po rzucie rożnym dla Wkry płońscy defensorzy nie upilnowali jednego z jej zawodników, a ten głową doprowadził do remisu. Dramat Tęczy nastąpił w ostatniej minucie pierwszej części gry. Niezdecydowanie środkowych obrońców we własnym polu karnym wykorzystał jeden z gospodarzy i to gospodarze schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.

Druga część gry rozpoczęła się także katastrofalnie dla płońskiego zespołu. Sędzia główny po zamieszaniu w polu karnym Tęczy, dopatrzył się zagrania ręką Piotra Górnickiego i podjął bardzo kontrowersyjną decyzję o podyktowaniu rzutu karnego. Gospodarze takiej okazji nie zmarnowali i podwyższyli wynik na 3:1. Ogromne niezadowolenie co do poprzedniej decyzji sędziego głównego wyraził trener Zbigniew Pawłowski i zawodnicy rezerwowi. Skończyło się to czerwoną kartką dla nie grającego Piotra Matczaka oraz usunięciem z ławki rezerwowych trenera Tęczy.

Na boisku także panowała bardzo nerwowa atmosfera. Płońszczanie myśląc jeszcze o wywiezieniu z Bieżunia korzystnego rezultatu, jakim w tym przypadku byłby remis, rozpoczęli frontalną ofensywę. Bliski zdobycia gola był Emil Kuciński, ale piłka po jego strzale uderzyła w spojenie słupka z poprzeczką. Gdy zespół Tęczy zupełnie się odkrył, gospodarze skutecznie skontrowali. Zawodnik Wkry pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z Klękowiczem i pokonując go po raz czwarty zniweczył nadzieje płońszczan na remis.

30.04.: Tęcza 34 Płońsk - Legionovia II Legionowo 5:1 (2:1)

bramki: Stańczak (22, asysta Bluszcz), Makowski (45, asysta Kuciński), Jóźwiak (63, asysta Bluszcz), Bluszcz (82, asysta Miąsek), Miąsek (86, asysta Bogucki).

Tęcza: Marcin Cichowicz - Mariusz Kiępczyński, Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Michał Michalski, Jacek Borkowski (85, Paweł Osmański), Damian Makowski (65, Damian Wierzchowski), Wojciech Bluszcz, Sławomir Jóźwiak, Emil Kuciński (46, Hubert Miąsek), Piotr Stańczak (76, Emil Bogucki).

Jak chcą, to potrafią

Po ostatnim, całkowicie nieudanym meczu z Wkrą Bieżuń, zawodnicy Tęczy byli pod wielką presją, by pokazać, że nie są słabą drużyną. I sprostali temu zadaniu. Walczyli, chcieli, a na koniec przyszła nagroda - efektowne zwycięstwo. Mimo że to goście objęli w tym spotkaniu prowadzenie.

Nie ulega wątpliwości, że płońszczanie po ostatnim fatalnym występie w Bieżuniu chcieli dowieść, że to był tylko wypadek przy pracy. W wyjściowej jedenastce Tęczy zaszły bardzo istotne zmiany spowodowane kontuzją mięśnia dwugłowego uda Radosława Tworka i chorobą Sławomira Daniszewskiego. Do pierwszego składu powrócił Mariusz Kiępczyński, a ponadto zagrali płońscy juniorzy - debiutujący w pierwszym składzie Michał Michalski na lewej obronie, a także Damian Makowski na prawej pomocy.

Pierwsze minuty meczu rozpoczęły się od frontalnych ataków ekipy z Płońska. Już w pierwszej minucie mogła paść bramka dająca prowadzenie płońszczanom. Po dośrodkowaniu z prawej strony Mariusza Kiępczyńskiego i przedłużeniu Wojciecha Bluszcza, piłka trafiła do Piotra Stańczaka, ale ten w wyśmienitej sytuacji trafił wprost w bramkarza Legionovii. Płońszczanie dominowali, lecz albo brakowało skutecznego wykończenia albo ostatniego podania otwierającego drogę do bramki. A w 15 minucie zdarzyło się coś, co nie odzwierciedlało aktualnej sytuacji boiskowej - bramkę zdobyli goście. W grę płońszczan wkradł się chaos, ale na szczęście nie trwał on przesadnie długo. Tęcza wróciła do ofensywnej gry. W 22 minucie spotkania Wojciech Bluszcz i Piotr Stańczak pokazali jak się gra prosto, a zarazem skutecznie. Ten pierwszy, ze środka pola prostopadłym podaniem uruchomił „Stania”, który ładnym strzałem, lewą nogą w gługi róg, pokonał wreszcie bramkarza gości.

Do końca pierwszej połowy dominowała Tęcza, a sytuacji na zdobycie gola było bardzo dużo. W przeciągu trzech minut dwie dogodne okazje miał Piotr Stańczak, raz - po zamieszaniu w polu karnym gości trafił w poprzeczkę i drugi - po dośrodkowaniu Sławomira Jóźwiaka, „Stanio” z główki nie trafił w bramkę. Także dwie, tyle że stuprocentowe, sytuacje miał Wojciech Bluszcz. Za pierwszym razem nie trafił w światło bramki, później w sytuacji sam na sam z bramkarzem Legionovii pogubił się nieco w swoich poczynaniach i piłkę spod nóg wyłuskał mu właśnie golkiper przyjezdnych. Emocje i nerwy sięgały zenitu, bo płońszczanie w dalszym ciągu remisowali a powinni już prowadzić przynajmniej dwiema bramkami, ale na szczęście całą tę atmosferę rozładował junior - Damian Makowski, który w 45 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Emila Kucińskiego, ładnym strzałem głową wyprowadził Tęczę na prowadzenie.

Druga połowa tego spotkania była już tylko popisem podopiecznych trenera Zbigniewa Pawłowskiego. Piłka bardzo rzadko była w posiadaniu Legionovii, za to płońszczanie praktycznie nie schodzili z ich połowy. Po chwilowej niemocy strzeleckiej Tęcza stworzyła sobie pierwszą sytuację do zdobycia gola i od razu była ona skuteczna. Ze środka pola Wojciech Bluszcz krosowym podaniem uruchomił Sławomira Jóźwiaka, który wyszedł na sam na sam z golkiperem z Legionowa, spokojnie mierzonym strzałem posłał piłkę w prawy bok bramki i było już 3:1. Goście po tym golu już chyba stracili wiarę na wywiezienie z Płońska korzystnego wyniku i od tego momentu można się było jedynie zastanawiać ile jeszcze bramek zdoła zdobyć Tęcza. Płońszczanie z łatwością dochodzili do bardzo dogodnych okazji strzeleckich, lecz brakowało im spokoju i dokładności w ich wykańczaniu. W 71 minucie dośrodkowanie Damiana Wierzchowskiego przejął w polu karnym Hubert Miąsek, którego „główkę” z największym trudem wybronił bramkarz gości. Kilka minut później „Stanio” idealnie obsłużył Jacka Borkowskiego, lecz i ten zmarnował wyśmienitą szansę na podwyższenie wyniku. Stuprocentową okazję miał także po raz kolejny Wojciech Bluszcz, lecz jego uderzenie przeleciało ponad bramką Legionovii. Niemoc ta trwała aż do 82 minuty, kiedy przełamał się wreszcie Bluszcz i skutecznie uderzył z szesnastu metrów. W końcowych minutach indywidualną akcją błysnął zmiennik Emil Bogucki, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem próbował go efektownie przelobować. I to mu się udało, tyle że jego techniczne uderzenie trafiło w poprzeczkę. Hubert Miąsek był jednak tam, gdzie być powinien i dobijając futbolówkę ustalił wynik spotkania na 5:1.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Makowianką, Naprzodem Zielonki, Piastem Piastów, Wkrą Bieżuń, Legionovią II Legionowo)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do