
Tęcza 34 Płońsk w sezonie 2003-2004 grała w Mazowieckiej Lidze Seniorów i po pierwszych (marcowych) meczach rundy wiosennej zajmowała dziesiąte miejsce w tabeli.
Kwiecień nie przyniósł dwie wygrane i dwie porażki, a płońszczanie nadal zajmowali dziesiąte miejsce.
Kwietniowe spotkania:
Na własne życzenie
Po dwóch zwycięstwach, Tęczy przytrafił się słabszy dzień, ale mimo to płońszczanie z pojedynku z rezerwami Legionovii i tak mogli wyjść zwycięsko. Zabrakło konsekwencji i skuteczności. Skutek - przegrana na własne życzenie.
W meczu tym nie mogli zagrać: pauzujący za kartki Wojciech Bluszcz oraz kontuzjowani Piotr Matczak, Piotr Stańczak i Emil Kuciński i ich brak był bardzo widoczny.
Od pierwszego gwizdka sędziego oba zespoły nie kwapiły się bardzo do akcji ofensywnych. Kibice oglądali sporo chaosu i niedokładnej gry. Piłka co rusz zmieniała właściciela, ale nie przynosiło to okazji strzeleckich. Dopiero w 16 minucie po groźnym strzale głową Łukasza Ferskiego, widowisko zaczęło nabierać rumieńców. Tęcza niesiona głośnym dopingiem kibiców, zaczęła grać coraz śmielej i stwarzała sytuacje bramkowe. W 26 minucie górną piłkę otrzymał Sławomir Daniszewski, po czym strącił ją do wbiegającego w pole karne Artura Bieńka, który minimalnie spudłował. Tempo spotkania wyraźnie się rozkręciło. Goście kilka razy zaatakowali bramkę Tęczy, a płońszczanie w 32 minucie mogli objąć prowadzenie, lecz piekielnie mocny strzał Sławomira Daniszewskiego, zmierzający w okienko bramki gości, został zablokowany. Inicjatywę na boisku przejęła Tęcza i w 37 minucie objęła prowadzenie. Podanie z głębi pola Łukasza Barankiewicza adresowane do Artura Bieńka okazało się za długie. Ale obrońca gości tak niefortunnie podawał głową do bramkarza, że piłkę zdołał przejąć Bieniek, który technicznym uderzeniem otworzył wynik spotkania. Radość z prowadzenia nie trwała jednak długo, bo już w 42 minucie po dużym zamieszaniu w polu karnym płońszczan, dość przypadkowy strzał napastnika Legionovii wylądował w siatce. Piłkarze Legionovii jeszcze dobrze nie ochłonęli, a już w parędziesiąt sekund później dostali przysłowiową bramkę „do szatni”. Z rzutu wolnego z prawej strony boiska idealnie dośrodkował Radosław Tworek, a Łukasz Ferski strzelił głową piękną bramkę.
Druga część gry także stała pod znakiem ataków Tęczy. Bramkarz Legionovii wielokrotnie nękany był strzałami Sławomira Daniszewskiego, lecz bez rezultatu. Swój wyczyn z pierwszej połowy chciał powtórzyć Łukasz Ferski, ale jego mocne strzały, kolejno w 53 i 60 minucie, mijały bramkę gości. W 72 minucie poważnie zagotowało się w polu karnym Legionovii. Po dużym zamieszaniu i strzale z 6 metrów Łukasza Ferskiego, ponownie górą był bramkarz gości. Płońska Tęcza uzyskała miażdżącą przewagę i wydawało się że podwyższenie wyniku będzie tylko kwestią czasu. Grająca dotąd dobrze defensywa gospodarzy popełniła jednak prosty błąd i pozwoliła zawodnikowi z Legionowa wbiec z piłką w pole karne i oddać strzał. Uderzenie było dosyć precyzyjne i futbolówka znalazła się w siatce Tęczy. W końcówce ani Bartosz Kaczor ani Jacek Borkowski nie zdołali już trzeci raz w tym meczu wyprowadzić swego zespołu na prowadzenie. Kibice z Płońska i Raciąża skandowali: „nic się nie stało …” , bo przecież remis z wyżej notowanym przeciwnikiem nie byłby tragedią. Jednak w 88 minucie meczu płońscy piłkarze nie mogli uwierzyć w to co się stało. Po faulu Piotra Milewskiego na 17 metrze sędzia odgwizdał rzut wolny dla gości. Zawodnik Legionovii popisał się precyzyjnym uderzeniem w długi róg bramki Piotra Klękowicza i zdobył zwycięską dla gości bramkę.
- Nie ma co szukać winnych. Trudno, razem się wygrywa i razem przegrywa - powiedział po meczu niepocieszony bramkarz Tęczy, Piotr Klękowicz.
Tęcza 34 Płońsk - Legionovia II Legionowo 2:3 (2:1)
bramki: Bieniek (37, asysta Barankiewicz), Ferski (44, asysta Tworek).
Tęcza: Piotr Klękowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Mariusz Kiępczyński, Radosław Tworek, Łukasz Ferski (77, Marcin Rosiak), Jacek Borkowski, Łukasz Barankiewicz, Emil Bogucki (73, Bartosz Kaczor), Artur Bieniek, Sławomir Daniszewski (65, Łukasz Wierzchowski).
Zabójcza końcówka
Ostatnia porażka z Legionovią nie popsuła nastrojów w ekipie Tęczy. Meczem z Koroną HID Ostrołęka, płońszczanie udowodnili, że był to tylko wypadek przy pracy. Walka, ambicja i gra do ostatniej minuty przesądziły, że Tęcza odniosła bardzo cenne zwycięstwo z wyżej notowanym rywalem.
Tęcza pojechała do Ostrołęki w mocno osłabionym składzie. Do ciągle leczących kontuzje Piotra Matczaka i Piotra Stańczaka, dołączyli niedysponowany po ostatnim treningu Wojciech Bluszcz i pauzujący za kartki Piotr Milewski. Ale wiosną płońszczanie pokazują, że są drużyną z charakterem. Braki kadrowe, a nawet fatalna w ich wykonaniu pierwsza połowa meczu, nie przeszkodziły im w wywalczeniu w Ostrołęce trzech punktów.
Sporym zaskoczeniem była gra w wyjściowej jedenastce Marcina Cichowicza. Dotychczas między słupkami grał Piotr Klękowicz i nie popełniał zbyt wielu błędów. Trzeba przyznać, że trener Krzysztof Szymański miał nosa, Marcin Cichowicz bronił jak w transie i wielokrotnie ratował skórę obrońcom Tęczy. W linii obrony zagrał z konieczności Łukasz Barankiewicz, a Sławomir Daniszewski w środku pomocy.
Początek gry nie był w wykonaniu płońszczan udany. Przez pierwsze dwadzieścia minut zawodnicy Korony kręcili defensywą Tęczy jak chcieli. Stworzyli wiele dogodnych sytuacji strzeleckich, ale albo Marcin Cichowicz albo nieskuteczność przeszkadzały im w zdobyciu bramki. Zespół z Płońska nie zachwycał. Proste, jednostajne akcje nie mogły zaskoczyć ostrołęczan, którzy z minuty na minutę zdobywali przewagę. Niespokojna chaotyczna gra sprawiała, że piłka zmieniała co chwila właściciela, ale ani Tęcza ani Korona nie mogły zdobyć gola. Wszystko wskazywało na to, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, ale piłkarze Korony, po wielu nieudanych akcjach ofensywnych strzelili wreszcie piękną bramkę i objęli prowadzenie. W pierwszej połowie płońszczanie przeprowadzili jedynie dwie groźne akcje.
W drugiej części spotkania styl gry Tęczy nie uległ zbytnio zmianie. Piłkarze Korony dążyli do kolejnego trafienia, ale znowu Marcin Cichowicz w fenomenalny sposób powstrzymywał gospodarzy. Pierwsze 20 minut to gra nieciekawa i chaotyczna. Ożywienie wprowadzili dopiero zmiennicy. W linii pomocy, ataki Korony rozbijał Marcin Rosiak, a po prawej stronie dużo zamętu robił Damian Wierzchowski. W 70 minucie sprytnie rozegrany rzut wolny przez Radosława Tworka i Łukasza Barankiewicza, ten drugi zakończył dośrodkowaniem wzdłuż bramki, a Bartosz Kaczor na raty pokonał bramkarza Korony. Szał radości młodego napastnika Tęczy nie trwał jednak długo, bo sędzia… nie wiadomo dlaczego gola nie uznał.
- Nawet sędziowie nie wiedzieli co było naprawdę. Liniowy pokazywał rękę, główny spalonego, a bramkę zdobyłem prawidłowo - powiedział po meczu Bartosz Kaczor.
Chwilę później na boisku pojawił się motor napędowy płońskiej Tęczy Emil Kuciński. Wtedy to cała machina zaczęła pracować jak należy. W 75 minucie, po solowej akcji, właśnie Emil Kuciński wywalczył rzut rożny. Radosław Tworek idealnie dośrodkował wprost na głowę Piotra Górnickiego, który zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach Tęczy. Po tej bramce płońszczanie jakby uwierzyli w to, że ten mecz można wygrać i ostro rzucili się do ataku. Najdogodniejszą sytuację do objęcia prowadzenia miał Damian Wierzchowski, ale zabrakło zimnej krwi. Kiedy minęła 90 minuta spotkania Tęcza była nadal w natarciu. Już w przedłużonym czasie gry rzut rożny sprytnie rozegrali Emil Kuciński i Radosław Tworek, a piłkę w siatce głową umieścił Łukasz Barankiewicz, zapewniając Tęczy drugie wyjazdowe zwycięstwo w rundzie wiosennej.
Korona HID Ostrołęka - Tęcza 34 Płońsk 1:2 (1:0)
bramki: Górnicki (75, asysta Tworek), Barankiewicz (90+1, asysta Tworek).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Łukasz Barankiewicz, Mariusz Kiępczyński, Radosław Tworek, Łukasz Ferski (56, Damian Wierzchowski), Sławomir Daniszewski (46, Marcin Rosiak), Jacek Borkowski, Emil Bogucki (46, Łukasz Wierzchowski), Artur Bieniek, Bartosz Kaczor (71, Emil Kuciński).
Wiosna Tęczy
Walka, walka i jeszcze raz walka. Tak w skrócie można by opisać sobotni mecz Tęczy z Kasztelanem. Piłkarze obu zespołów zostawili dużo zdrowia na boisku, ale ostatecznie górą byli płońszczanie odnosząc już czwarte zwycięstwo w rundzie wiosennej.
W jesiennym spotkaniu obu drużyn 4:1 wygrała Tęcza, ale w tabeli to Kasztelan plasuje się dużo wyżej. Mecz zapowiadał się bardzo ciekawie, lecz niezbyt dobra pogoda nie przyciągnęła wielu kibiców. W ekipie Tęczy nadal kontuzjowany jest Piotr Matczak, a Emil Kuciński i Sławomir Daniszewski narzekali na drobne urazy.
Lepszego początku w wykonaniu Tęczy nie można sobie było wymarzyć. Gospodarze od razu mocno nacisnęli na przeciwnika i już w 2 minucie objęli prowadzenie. Po szarży lewą stroną Łukasza Wierzchowskiego i dośrodkowaniu wzdłuż bramki lot piłki przeciął Bartosz Kaczor i umieścił ją w bramce gości. Chwilę później płońszczanie stworzyli sobie kolejną dogodną sytuację. Tym razem w roli podającego był Bartosz Kaczor, a Artur Bieniek minimalnie spudłował.
Z upływem czasu mecz stawał się coraz bardziej wyrównany. Do głosu zaczęli dochodzić goście, lecz nie zdołali pokonać Marcina Cichowicza. Mało porywające widowisko nie wskazywało na zmianę wyniku. Gra toczyła się głównie w środku pola. Obydwie drużyny raziły niedokładnością, ale za to walka toczyła się o każdy metr boiska. W 27 minucie sędzia podyktował rzut wolny tuż przed polem karnym Tęczy. Piękny strzał w samo okienko bramki Marcina Cichowicza i był remis. Piłkarze z Sierpca dostali jakby wiatru w żagle, lecz płońska defensywa kierowana przez Piotra Milewskiego skutecznie odpierała falę ataków Kasztelana. W końcówce pierwszej połowy bramkę do szatni mógł zdobyć Łukasz Ferski, jednak po jego piekielnie mocnym strzale, bramkarz Kasztelana popisał się efektowną interwencją i wynik nie uległ już zmianie.
Początek drugiej części gry nie wskazywał na to, że któraś z drużyn może stworzyć sobie dogodną sytuację. Zawodnicy zachowywali się tak jakby piłka nie była im wcale potrzebna do gry. Totalny chaos, „wybijanka”, a przy tym spora ilość fauli nie nastrajały optymistycznie co do zmiany wyniku. Na szczęście pierwsi otrząsnęli się gospodarze. Po rzucie rożnym, wykonywanym przez Radosława Tworka, piłkarze Tęczy długo rozgrywali piłkę, aż wreszcie wróciła do „Zenka”, który po profesorsku obsłużył Łukasza Barankiewicza i po jego strzale głową Tęcza znowu wyszła na prowadzenie.
- Cieszę się, że to znowu moja bramka zadecydowała o naszym zwycięstwie i kolejny raz dzięki dla Radka Tworka za dokładną piłkę - mówił już po meczu zadowolony Łukasz Barankiewicz.
Piłkarze Tęczy, wychodząc z założenia, że najlepszą obroną jest atak, niezwłocznie zaczęli szturmować bramkę Kasztelana. Na lewej stronie dobrą partię rozgrywał Łukasz Wierzchowski. To po jego podaniach podwyższyć wynik mogli Artur Bieniek lub Bartosz Kaczor. Szczęścia zabrakło również Sławomirowi Daniszewskiemu, który zmarnował kolejną stuprocentową okazję. W końcówce spotkania, zespół z Sierpca mógł dobić Marcin Rosiak, lecz młody pomocnik Tęczy pogubił się w swoich poczynaniach i wynik ostatecznie nie uległ już zmianie.
Tęcza 34 Płońsk - Kasztelan Sierpc 2:1 (1:1)
bramki: Kaczor (2, asysta Wierzchowski), Barankiewicz (63, asysta Tworek).
Tęcza: Marcin Cichowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Łukasz Barankiewicz, Radosław Tworek, Łukasz Ferski (64, Marcin Rosiak), Wojciech Bluszcz (87, Emil Bogucki), Łukasz Wierzchowski, Bartosz Kaczor (76, Sławomir Daniszewski), Artur Bieniek.
Powtórka z jesieni
Rywalizacja obu drużyn skończyła się identycznym wynikiem jak w rundzie jesiennej. Podobnie też jak w tamtym meczu, Tęcza w sobotę nie powinna przegrać. Zawiodła skuteczność, szczególnie w pierwszej połowie, po której płońszczanie mogli prowadzić nawet kilkoma bramkami.
W spotkaniu nie mogli zagrać nadal kontuzjowani Emil Kuciński, Piotr Stańczak i Piotr Matczak, a Bartosz Kaczor pauzował z powodu żółtych kartek. Sporym zaskoczeniem był powrót do bramki Piotra Klękowicza oraz brak w wyjściowej jedenastce etatowego pomocnika Jacka Borkowskiego. Mecz zapowiadał się bardzo emocjonująco. Będący na drugiej pozycji Piast myśląc o awansie nie mógł sobie pozwolić na wpadkę z niżej notowanym rywalem. Natomiast dobrze grający ostatnio płońszczanie zapowiadali, że tanio skóry nie sprzedadzą.
Mecz rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami przybyłych kibiców Tęczy. Niepewnie grająca defensywa gospodarzy, wskutek ataków płońskich napastników, popełniała błąd za błędem. Już w 4 minucie ekipa Krzysztofa Szymańskiego mogła objąć prowadzenie. Po akcji Bieniek- Bluszcz, sprytnie technicznie uderzał ten drugi, lecz piłka o centymetry minęła słupek bramki gospodarzy. Płońszczanie widząc nieporadność obrońców Piasta z uporem starali się uzyskać prowadzenie. 5 minut później solową akcją popisał się Artur Bieniek, lecz jego strzał również nie znalazł drogi do siatki Piasta.
W płońskim zespole wszystko chodziło jak w zegarku. W bramce dobrze spisywał się Piotr Klękowicz, pewnie grająca defensywa na czele z Piotrem Milewskim i Mariuszem Kiępczyńskim stanowiła zaporę nie do przejścia, w pomocy na lewej stronie szalał Łukasz Wierzchowski. Do szczęścia brakowało jednak bramki, a okazji w dalszej części pierwszej połowy nie brakowało. Składna akcja Daniszewski-Bluszcz-Bieniek zakończyła się niecelnym strzałem tego ostatniego, a w 25 minucie po strzale Łukasza Barankiewicza kolejną stuprocentową sytuację ponownie zmarnował Bieniek.
W 30 minucie meczu Tęcza zmarnowała chyba najlepszą sytuację na to, aby prowadzić. W swoich poczynaniach już nie pierwszy raz pogubił się bramkarz piastowskiego zespołu, piłkę z rąk wyłuskał mu Sławomir Daniszewski, podał na 14 metr do Łukasza Ferskiego, a ten mając przed sobą pustą bramkę uderzył prosto w obrońcę gospodarzy. Piast bramce Tęczy w pierwszej połowie zagroził tylko raz, kiedy po rzucie wolnym uderzyła w słupek.
Druga część gry rozpoczęła się niemal tak samo jak pierwsza tyle, że stroną dominującą byli gospodarze. Już na samym początku Piotr Klękowicz musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i ratować swój zespół przed utratą gola. Piłkarze z Piastowa zdobyli nawet bramkę, sędzia słusznie jej nie uznał, lecz był to już nie pierwszy znak ostrzegawczy dla płońszczan. W 54 minucie stało się to, co się stać musiało. Po wielu zmarnowanych sytuacjach i słabej grze w drugiej połowie, płoński zespół pozwolił gospodarzom na objęcie prowadzenia. Co gorsza Tęcza nie stwarzała sytuacji i rzadko gościła pod polem karnym Piasta.
W 69 minucie już zupełnie nie do śmiechu było trenerowi i kibicom płońskiej Tęczy, bo gospodarze podwyższyli stan meczu na 2:0. Tempo spotkania wyraźnie siadło. Gospodarze zaciekle bronili swojej zdobyczy bramkowej, a Tęcza starała się jeszcze odrabiać straty, lecz skutecznie uniemożliwiał jej to sędzia, który nie do końca sprawiedliwie oceniał wydarzenia na boisku.
Trener płońszczan Krzysztof Szymański chcąc wzmocnić jeszcze siłę ofensywy swojego zespołu, zmienił ustawienie na 3-5-2 i to się opłaciło. Czego nie udało się napastnikom Tęczy, udało się... obrońcom Piasta. Po dośrodkowaniu Emila Boguckiego piłkę do własnej siatki wepchnął jeden z zawodników gospodarzy i odżyły nadzieje na wywiezienie korzystnego rezultatu. Niestety wysiłek płońszczan na nic się zdał, bo wynik spotkania nie uległ zmianie. Po spotkaniu czerwoną kartkę, za wypowiadanie uwag po adresem sędziego, obejrzał Sławomir Daniszewski.
Piast Piastów - Tęcza 34 Płońsk 2:1 (0:0)
bramka: samobójcza (78, po dośrodkowaniu Emila Boguckiego).
Tęcza: Piotr Klękowicz - Piotr Górnicki, Piotr Milewski, Mariusz Kiępczyński, Radosław Tworek, Łukasz Ferski (62, Damian Wierzchowski), Łukasz Barankiewicz, Wojciech Bluszcz (56, Jacek Borkowski), Łukasz Wierzchowski, Sławomir Daniszewski, Artur Bieniek (62, Emil Bogucki).
czerwona kartka: Sławomir Daniszewski.
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Legionovią II, Koroną Ostrołęka, Kasztelanem Sierpc i Piastem Piastów)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie