Reklama

RetroPiłka - maj 2005 - Sona Nowe Miasto

W sezonie 2004-2005 Sona Nowe Miasto rywalizowała w lidze okręgowej.

Po kwietniowych spotkaniach drużyna z Nowego Miasta zajmowała ósme miejsce w tabeli. I takie też Sona utrzymała po majowych kolejkach, w których dwukrotnie wygrała i poniosła trzy porażki.

Majowe (z wyjątkiem kolejki na przełomie kwietnia i maja) spotkania:

30.04.: Iskra Krasne - Sona Nowe Miasto 1:2 (0:2)

bramki: Kowalczyk (4, asysta Prusinowski), Kulpa (12, asysta, Kowalczyk).

Sona: Ryszard Wieczorkowski - Marcin Radomski, Robert Bugalski, Krzysztof Brudzyński, Mieczysław Burzyński (45, Piotr Dalecki), Robert Niepytalski, Paweł Radomski, Krzysztof Kowalczyk, Cezariusz Prusinowski, Marcin Macias, Dariusz Kulpa (88, Marcin Kręźlewicz).

Decydujący kwadrans

Losy tego spotkania zdecydowały się w pierwszym kwadransie gry. Sona w tym czasie zdobyła dwa gole, i mimo że gospodarze nie byli potem gorsi, nie udało się im tej straty odrobić.

Zacznijmy od składu. Bramkarzem Sony w sobotnim spotkaniu był - pod nieobecność Roberta Gródka - grający trener Ryszard Wieczorkowski. Nie była to jedyna roszada w ustawieniu. Pierwszy raz w barwach Sony, na pozycji napastnika zagrał Dariusz Kulpa i jak się później okazało, było to udane rozwiązanie.

Sona wiedząc, że gościom ostatnio nie wiedzie się w lidze, ostro rzuciła się od samego początku do ataku. Już w 4 minucie znakomitym podaniem popisał się Cezariusz Prusinowski, który to wypatrzył wychodzącego na prawym skrzydle Krzysztofa Kowalczyka. Ten na pełnej szybkości próbował dogrywać piłkę wzdłuż bramki do wychodzącego na czystą pozycję Marcina Maciasa. Piłka podana przez Kowalczyka nie trafiła jednak do Maciasa lecz do... bramki gospodarzy dając prowadzenie przyjezdnym. Szczęśliwie, bo jak przyznał sam strzelec - był to kiks, który z zamierzonego podania zamienił się w skuteczny strzał. Zaledwie trzy minuty po objęciu prowadzenia strzał Dariusza Kulpy, z linii bramkowej, wybił obrońca. Co nie udało się w 7 minucie  udało się w 12. Tym razem do będącego na lewym skrzydle Kulpy zagrywał zdobywca pierwszego gola Kowalczyk. Na wysokości pola karnego piłka trafiła do napastnika Sony, który tym razem mocnym i precyzyjnym strzałem z 18 metra nie dał żadnych szans bramkarzowi. Po kwadransie gra zaczęła się wyrównywać. Sona zadowolona dwubramkowym prowadzeniem zaczęła spokojniej przeprowadzać swoje akcje i dokładniej rozgrywać piłkę w środkowej strefie boiska. Kolejne minuty upływały na wyrównanej walce w środku boiska. W 38 minucie mogła paść kontaktowa bramka. Po akcji gospodarzy  w polu karnym znalazł się napastnik, który minął obrońcę i oddał mocny strzał po ziemi w kierunku lewego słupka. Piłka minęła bramkarza, a zmierzającą do bramki z linii wybił Krzysztof Brudzyński.

Na dwie minuty przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę w tym spotkaniu Sona ponownie zaatakowała. Do dośrodkowania Pawła Radomskiego doszedł Kowalczyk i strzałem z 10 metra trafił w poprzeczkę. Gola jednak i tak by nie było, bo zawodnik Sony był na spalonym.

Cała druga połowa to ciągły napór gospodarzy i nieliczne kontry zawodników Sony.

Pierwsza groźna akcja w drugiej części meczu miała miejsce w 52 minucie. Po zagraniu Pawła Radomskiego ze środkowej części boiska piłkę przejął Marcin Macias, a jego strzał z 18 metra  minął o metr słupek bramki. Zaledwie minutę później w dużych opałach znalazł się bramkarz Sony. Po ataku Iskry kolejne trzy strzały z okolicy „piątki” nie znalazły się w siatce. Pierwszy strzał, wybroniony przez Ryszarda Wieczorkowskiego trafił wprost pod nogi napastnika Iskry, ten uderzył z pierwszej piłki trafiając w poprzeczkę bramki i znowu piłka znalazła się pod nogami gospodarzy. Kolejny strzał minął słupek, a dla zawodników Sony było to pierwsze tak groźne ostrzeżenie. W 60 minucie Sonę uratował niecelny strzał napastnika gospodarzy, a kilka chwil później skuteczny wślizg Roberta Bugalskiego. W 63 minucie odpowiedzieli zawodnicy z Nowego Miasta. Mocnym strzałem z 35 metra popisał się Prusinowski, a do szczęścia zabrakło mu zaledwie kilku centymetrów . W 70 minucie padł kontaktowy gol dla Iskry, dający jej szanse na zdobycie choć jednego punktu. I drużyna z Krasnego wcale nie zwalniała tempa gry, prowadząc ciągły napór.

W końcówce meczu zawodnikom Iskry chyba zaczęło brakować sił, ponieważ ich akcje już nie były tak częste i tak groźne. Dobrze z linii bramkowej ustawiał też swoich zawodników Ryszard Wieczorkowski. W 84 minucie swoją drugą bramkę mógł strzelić Dariusz Kulpa,ale jego strzał o metr minął bramkę Iskry. W doliczonym już czasie gry Sona mogła stracić prowadzenie. Napastnik Iskry po minięciu trzech obrońców Sony znalazł się sam na sam z Ryszardem Wieczorkowskim, ale strzelił mocno i obok bramki.

Gdyby w tym spotkaniu zawodnicy Iskry wykorzystali choć 50 procent szans jakie mieli, wynik dla drużyny z Nowego Miasta mógłby być niekorzystny.

8.05.: Orzyc Chorzele - Sona Nowe Miasto 1:0 (1:0)

Sona: Robert Gródek - Marcin Radomski, Robert Bugalski, Krzysztof Brudzyński, Piotr Dalecki, Robert Niepytalski, Dariusz Kulpa, Krzysztof Kowalczyk (78, Marcin Szwejkowski), Cezariusz Prusinowski, Marcin Macias, Paweł Radomski.

Jedna kontra i po meczu

Ubiegłotygodniowa wygrana Orzyca z Gladiatorem była wielką sensacją. Zawodnicy z Chorzel pokonali jednak i kolejną naszą drużynę, udowadniając, że ich lepsza forma nie jest tylko dziełem przypadku.

Niedzielnemu spotkaniu rozgrywanemu w Chorzelach towarzyszył bez przerwy padający deszcz. Ta niekorzystna aura chyba źle zadziałała na zawodników Sony, którzy w tym meczu nie potrafili wykańczać, dobrze wypracowywanych przez siebie akcji podbramkowych.

Wygrana Orzyca jest niespodziewana, bo to Sona przez 90 minut tego spotkania przeważała na boisku, a gospodarze ograniczali się jedynie do nielicznych kontr. I to właśnie po jednej z takich akcji padł gol, jak się później okazało, dający jakże cenne dla nich trzy punkty przybliżające ich do utrzymania się w lidze. W 10 minucie po ciągłej obronie przed naporem Sony przeprowadzili akcję prawą stroną boiska. Po dośrodkowaniu w pole karne na 18 metrze piłka trafiła do napastnika. Oddał on mocny strzał w lewy róg, nie dając najmniejszych szans do obrony Robertowi Gródkowi.

Po utracie bramki napór Sony jeszcze się wzmógł. W 21 minucie bliski zdobycia gola, po indywidualnej akcji był Krzysztof Kowalczyk, ale po jego strzale piłka trafiła jeszcze w nogi obrońcy.

Po pół godziny gry padła bramka dla Sony, ale sędzia jej nie uznał, odgwizdując pozycję spaloną strzelca, Marcina Maciasa.

Kolejnej akcji - z 33 minuty - długo zapewne nie zapomni Cezariusz Prusinowski. Sona wyprowadziła szybką kontrę, a na bramkę gospodarzy ruszyło trzech graczy, mając przed sobą zaledwie jednego obrońcę. Wszystko zaczęło się od Maciasa, który zagrał piłkę na prawo do Pawła Radomskiego. Ten znalazł się z nią w polu karnym, wycofał piłkę na linię pola karnego do wbiegającego Prusinowskiego, który strzałem z 15 metrów nie potrafił zaskoczyć bramkarza. Zawodnicy Sony reklamowali u sędziego, że pomocnik Sony przy strzale był ewidentnie faulowany z tyłu, za co powinien być podyktowany rzut karny, lecz sędzia nie zmienił decyzji i nakazał rozpocząć grę od bramki. Do akcji ofensywnych często w tym meczu włączali się nawet obrońcy Sony. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Pawła Radomskiego w 36 minucie spotkania bliski strzelenia gola był jego młodszy brat Marcin (po jego strzale głową piłka niemal otarła się o słupek).

Cała druga połowa to niemalże kopia pierwszej części gry. Ciągły napór gości i znowu nieliczne kontry zawodników Orzyca. W grze Sony do pola karnego wszystko się układało - brakowało tylko wykończenia akcji.

Festiwal niewykorzystanych okazji zaczął się już trzy minuty po gwizdku sędziego - soczystym strzałem z 20 metra popisał się Paweł Radomski, z którego wybronieniem duże problemy miał bramkarz. Po upływie kolejnych dwóch minut następny groźny strzał, tym razem w wykonaniu Kowalczyka - po uderzeniu z kilkunastu metrów futbolówka poszybowała nad poprzeczką. W 62 minucie kolejna niemal stuprocentowa akcja Sony. Po strzale Pawła Radomskiego, odbita przez bramkarza piłka znalazła się na piątym metrze pod nogami Kowalczyka. Ten, w sobie tylko wiadomy sposób, nie umieścił jej w prawie pustej bramce.

Im dłużej trwało to spotkanie, tym zawodnicy z Nowego Miasta bardziej nerwowo zachowywali się na boisku. Coraz częściej podania ich nie trafiały do adresatów.

W końcówce meczu do duetu napastników Radomski - Macias dołączył jeszcze Dariusz Kulpa, ale kolejne ataki nie przynosiły jednak pożądanego skutku.

Wszelkie nadzieje na wywiezienie choćby punktu mogła odebrać Sonie sytuacja z 86 minuty. Po akcji prawą stroną boiska i strzale z okolicy pola karnego piłka trafia w lewy słupek bramki strzeżonej przez Gródka. Zaledwie minutę później kolejna akcja, i kolejny strzał tym razem mija bramkę o metr.

Ostatnie minuty upływały na ciągłych atakach Sony, lecz ta raziła nieskutecznością. Spotkanie zakończyło się wygraną drużyny z Chorzel, która nie kryła radości zabierając komplet punktów drużynie wyżej notowanej w tabeli.

15.05.: Sona Nowe Miasto - MKS Przasnysz 1:0 (0:0)

bramka: Paweł Radomski (90, asysta Brudzyński).

Sona: Robert Gródek - Marcin Radomski, Robert Bugalski, Krzysztof Brudzyński, Marcin Szwejkowski, Robert Niepytalski, Dariusz Kulpa, Krzysztof Kowalczyk, Cezariusz Prusinowski, Marcin Macias (81, Krzysztof Łukasiak), Paweł Radomski.

W ostatniej chwili

To było wyrównane spotkanie przez całe 90 minut, i właśnie w tej ostatniej minucie swoją klasę potwierdził kapitan gospodarzy Paweł Radomski, strzelając jakże upragnionego gola, dającego Sonie cenne trzy punkty w meczu z wymagającym przeciwnikiem.

Przez pierwsze dwadzieścia minut zarysowała się delikatna przewaga zawodników MKS Przasnysz. Długie podania Sony nie były zbyt dokładne, a i z przyjęciem piłki było ciężko na bardzo mokrej murawie. W 8 minucie spotkania Dariusz Kulpa wykonywał rzut wolny w okolicach pola karnego. Szybkim podaniem, nie czekając na sygnalizację sędziego, próbował uruchomić Pawła Radomskiego, lecz ten nie zrozumiał jego intencji. Groźny strzał piłkarze przyjezdnych oddali w 16 minucie gry, kiedy to po rzucie rożnym i udanej interwencji obrony piłka znalazła się na 25 metrze. Strzał zawodnika MKS nie znalazł jednak drogi do bramki. Od dwudziestej minuty Sona zmieniła swoją taktykę, rezygnując z długich podań. Zaczęła dłużej rozgrywać piłkę w środkowej strefie boiska i wymieniać krótsze i zarazem dokładniejsze podania.

Zaledwie minutę później było już gorąco pod bramką gości. Właśnie po kombinacyjnej grze środkiem przy linii pola karnego został sfaulowany Kowalczyk. Rzut wolny wykonywał Kulpa, który krótkim podaniem w pole karne uruchomił Kowalczyka. Jego uderzenie z 18 metra trafiło w nogi Maciasa, a piłka trafiła na 4 metr do Krzysztofa Brudzyńskiego. Jego strzał został instynktownie wybroniony przez bramkarza, ale i tym razem piłka znalazła się w posiadaniu zawodnika Sony - tym razem z podobnej odległości co Brudzyński, strzelał Macias, ale też nieskutecznie. Była to pierwsza i zarazem ostatnia w pierwszej połowie tak klarowna akcja, która mogła dać prowadzenie zawodnikom z Nowego Miasta.

Bramkarz Sony Robert Gródek zmuszony został pierwszy raz interweniować w 23 minucie, kiedy to mocny strzał z okolic pola karnego został przez niego pewnie wyłapany. Po upływie niespełna minuty kolejny groźny strzał w wykonaniu zawodnika MKS i tym razem nie zaskoczył Gródka.  W 27 minucie w polu karnym Sony, po dośrodkowaniu z lewej strony i interwencji Marcina Radomskiego, padł na murawę jeden z zawodników z Przasnysza. Sędzia spotkania, choć zawodnicy przyjezdni domagali się rzutu karnego, nie dał się nabrać na jego aktorskie umiejętności. Po pół godziny kolejny raz udanie interweniował Gródek, który dalekim wyjściem z własnej bramki zmusił napastnika do błędu.

Jeszcze w końcówce pierwszej połowy z dystansu mocno uderzył Dariusz Kulpa, ale jego mocny strzał ładnie wybronił bramkarz, który miał ułatwione zadanie, gdyż piłka zmierzała wprost na niego.

W drugiej połowie obraz gry znacząco się nie zmienił. Akcje rozgrywane w środkowej części boiska przez obydwie drużyny rzadko stwarzały realne zagrożenie dla bramkarzy. Z upływem minut zaostrzyła się gra, a najlepiej w tym meczu przekonał się o tym Cezariusz Prusinowski - po faulach na nim sędzia dość często musiał odgwizdywać przewinienia przyjezdnych. Po upływie  22 minut drugiej połowy zaatakował groźnie  MKS Przasnysz. Po wyprowadzeniu szybkiej kontry na bramkę strzeżoną przez Gródka ruszyło 5 zawodników, którzy mieli przed sobą zaledwie trzech obrońców. Obronną ręką jednak z tej sytuacji wyszedł Gródek. W następnych minutach, na murawie coraz częściej swoje warunki zaczęła dyktować Sona. W 70 minucie ładnym technicznym strzałem z rzutu wolnego popisał się Paweł Radomski, a jego strzał, także w ładnym stylu wybroniony bramkarz.

Gdy wydawało się już, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, swoimi umiejętnościami popisał się kapitan gospodarzy Paweł Radomski, pokazując jakim jest wartościowym zawodnikiem dla Sony. Całą akcję najlepiej opisał sam:

- W ostatniej minucie dobre dośrodkowanie ze środka pola otrzymałem od Krzyśka Brudzyńskiego, przyjąłem na klatkę piersiową, zwód, uderzenie w światło bramki i gol.

Po utracie gola zawodnicy z Przasnysza rzucili się do rozpaczliwych ataków. Już w doliczonym czasie gry byli bardzo bliscy zdobycia wyrównania, kiedy to po strzale jednego z zawodników, piłka trafiła w prawy słupek bramki Sony. Przy tym strzale, jeśli zmierzałby w światło bramki, Gródek byłby bezradny. Akcja ta zakończyła spotkanie, w którym zawodnicy z Nowego Miasta zniwelowali przewagę MKS Przasnysz w tabeli do trzech punktów.

22.05.: MKS Małkinia - Sona Nowe Miasto 4:1 (1:1)

bramka: Radomski (20, asysta Prusinowski).

Sona: Robert Gródek - Piotr Dalecki, Robert Bugalski, Krzysztof Brudzyński, Marcin Szwejkowski, Robert Niepytalski, Dariusz Kulpa, Krzysztof Kowalczyk, Cezariusz Prusinowski, Mieczysław Burzyński (89, Marcin Kręźlewicz), Paweł Radomski.

Czerwona kartka: Robert Niepytalski (38).

To była kiepska podróż

Niedzielne spotkanie zaczęło się z 40-minutowym opóźnieniem. Niepunktualność gości spowodowały drobne kłopoty techniczne w czasie podróży. Po meczu okazało się, że i powrót miły nie będzie - Sona wracała wszak z podróży do Małkini bez punktów.

Drużyna Sony zaczęła ten mecz z dwiema istotnymi zmianami w wyjściowej jedenastce. W defensywie zabrakło Marcina Radomskiego, którego zastąpił Marcin Szwejkowski, natomiast w formacji ofensywnej, Marcina Maciasa - Mieczysław Burzyński. Kolejnym problemem, z którym borykał się przed meczem trener Sony Ryszard Wieczorkowski, była kontuzja barku bramkarza, której nabawił się na czwartkowym treningu. Po zaaplikowaniu dużej dawki środków przeciwbólowych, Gródek wystąpił w tym meczu i był jedną, jak nie jedyną osobą, może poza strzelcem bramki, którą można pochwalić za ten występ.

Mecz na samym początku układał się po myśli przyjezdnych. Pierwsza groźna akcja w wykonaniu Sony miała miejsce w 10 minucie. Ładne podanie od Pawła Radomskiego trafiło do Dariusza Kulpy, który wypatrzył po lewej stronie wbiegającego w pole bramkowe Mieczysława Burzyńskiego. Ten próbował zaskoczyć bramkarza strzałem z pierwszej piłki, jednak nieczysto trafił w piłkę. Po upływie kolejnych 10 minut padł gol dla Sony autorstwa kapitana Pawła Radomskiego. Kolejną asystę w tym sezonie zaliczył Cezariusz Prusinowski. Zagrana przez niego piłka ze środka pola, trafiła w pole karne do napastnika Sony, a ten technicznym strzałem skierował ją do siatki. Przytomnie w tej sytuacji zachował się Kulpa, który będąc na pozycji spalonej, nie wziął udziału w akcji, dzięki czemu sędzia pozwolił ją kontynuować. Radość z prowadzenia nie trwała jednak długo. W niespełna osiem minut po utracie gola, gospodarze strzelili swoją pierwszą bramkę, a dokładne podanie otwierające drogę do bramki wykorzystał jeden z napastników. W 31 minucie gospodarze przeprowadzili niemal kopię tej akcji, ale tym razem czujny był Robert Gródek, który powstrzymał napastnika wślizgiem na 16 metrze. Kolejna akcja godna odnotowania miała miejsce w 34 minucie, kiedy to Robert Niepytalski popisał się mocnym i precyzyjnym strzałem w światło bramki, z obroną którego miał spore problemy bramkarz. Chwilę później w środkowej części boiska po faulu Niepytalskiego i słownej uwadze skierowanej przez niego do sędziego, pomocnik Sony zmuszony był opuścić boisko, po ujrzeniu czerwonej kartki. Do końca pierwszej części gry Sona jednak dobrze broniła remisu grając w osłabieniu.

Od początku drugiej połowy warunki dyktowała już jednak drużyna gospodarzy. Kwadrans po gwizdku sędziego zagotowało się pod bramką Sony. Strzał i dobitkę z najbliższej odległości z wielkim trudem, ale skutecznie, wybronił Gródek. W 74 minucie padł gol dla gospodarzy, ale sędzia uznał, że strzelec był na spalonym. Kibice Małkini nie czekali jednak długo na objęcie prowadzenia przez swój zespół. Już w 76 minucie akcja - i dokładne dośrodkowanie w pole karne - przeprowadzona lewą stroną boiska zwieńczona została zdobyciem bramki.

Od tego momentu kolejne bramki były już tylko kwestią czasu. 78 minuta i było już 3:1, a w 86 minucie 4:1. W doliczonym już czasie gry Sona mogła zdobyć drugiego gola, ale po rzucie wolnym wykonywanym przez Prusinowskiego strzał głową Brudzyńskiego był niecelny. Sona zapewne szybko będzie chciała zapomnieć o tej porażce, tym bardziej, że jest to  najdotkliwsza przegrana w tym sezonie.

28.05.: Sona Nowe Miasto - Wieczfnianka Wieczfnia 0:3 (0:1)

Sona: Robert Gródek - Piotr Dalecki, Robert Bugalski, Krzysztof Brudzyński, Krzysztof Kowalczyk, Ryszard Wieczorkowski (63, Marcin Kręźlewicz), Paweł Radomski, Cezariusz Prusinowski, Marcin Macias, Dariusz Kulpa (78, Paweł Kozłowski).

Tym razem było słabo

Po nieciekawym i mało widowiskowym spotkaniu Sona uległa Wieczfniance na własnym boisku aż 0:3. Zdaniem miejscowych kibiców był to najsłabszy w tym sezonie mecz w wykonaniu nowomiejskich piłkarzy.

Pojedynek miejscowej Sony z Wieczfnianką Wieczfnia zapowiadał się jako niezwykle ciekawy  bój o punkty. Tym bardziej, iż obie drużyny charakteryzuje podobny (techniczny) styl gry oraz ambitna walka do ostatniej minuty meczu.

Jednak sobotnie spotkanie, które rozgrywane było przy 30-stopniowym upale, ułożyło się tylko i wyłącznie na korzyść, trzecich w tabeli okręgówki, gości.

Wieczfnianka przeważała na boisku Sony niemal przez całe 90 minut spotkania, co w konsekwencji  zaowocowało jej gładkim zwycięstwem nad gospodarzami 3:0.

Już początek sobotniego spotkania zapowiadał, że mecz nie będzie stał na wysokim pozimie. Obie drużyny ograniczały się bowiem do chaotycznej walki w środku pola.

Taki styl gry utrzymywał się do 10 minuty meczu. Wówczas to jako pierwsi do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Wieczfni. Ich szybsze oraz śmielsze ataki z każdą upływającą minutą przynosiły coraz większe zagrożenie pod bramką Roberta Gródka. W 21 minucie zaowocowały pierwszą dogodną sytuacją strzelecką. Jednak po precyzyjnym dośrodkowaniu z prawej strony i ładnym uderzeniu głową jednego z piłkarzy przyjezdnych, piłka zaledwie o centymetry minęła poprzeczkę Sony.

Gospodarze widząc, iż Wieczfnia odkryła się, zaczęli również grać szybszą piłkę. Dzięki temu zrywowi w 26 minucie bliski szczęścia i jednocześnie otworzenia wyniku dla Sony był Dariusz Kulpa. Jednak w wybornej sytuacji strzeleckiej z około 11 metrów trafił wprost w golkipera Wieczfnianki. Była to najbardziej dogodna sytuacja bramkowa Sony w całym sobotnim pojedynku.

Jak mówi piłkarskie porzekadło - nie wykorzystane sytuacje się mszczą. Tak też było i w tym przypadku. W 36 minucie, po błędach defensywy nowomieszczan, było już 1:0 dla gości po strzale z blisko 15 metrów jednego z pomocników Wieczfni.

Być może mecz ułożyłby się inaczej dla piłkarzy Sony gdyby w 44 minucie po strzale z rzutu wolnego (20 metr) Roberta Bugalskiego i niefortunnej interwencji golkipera przyjezdnych (wypuścił piłkę przed siebie), któryś z nowomieszczan dobił futbolówkę do pustej bramki.

Kolejne 45 minut to już całkowita dominacja gości. Co prawda gospodarze próbowali wyprowadzać kontry, jednak za każdym razem rozbijały się one o dobrze funkcjonujący tego dnia blok defensywny Wieczfni.

Z każdą upływającą minutą rosła przewaga przyjezdnych. Na efekty takiej gry nie trzeba było długo czekać. W 61 minucie znów przy biernej postawie obrony wpadła kolejna bramka dla Wieczfni.

A zaledwie minutę później było już 3:0 po samobójczym trafieniu lewego obrońcy Sony Marcina Radomskiego, który niefortunnie interweniował przy strzale jednego z zawodników Wieczfni.

Co prawda w samej końcówce meczu nowomieszczanie przebudzili się jednak ich chaotyczne akcje nie przyniosły już zmiany rezultatu.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Iskrą Krasne, Orzycem Chorzele, MKS Przasnysz, MKS Małkinia i Wieczfnianką)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do