
W sezonie 2004-2005 Gladiator Słoszewo rywalizował w lidze okręgowej.
Po udanym kwietniu Gladiator był na dziewiątym miejscu w tabeli. I po kolejkach majowych to miejsce utrzymał, słoszewianie w tym czasie wygrali jedno spotkanie i zanotowali trzy porażki.
Majowe spotkania:
1.05.: Gladiator Słoszewo - Orzyc Chorzele 3:4 (0:2)
bramki: Dzięgielewski (62, asysta Garlicki); Ferski (70, rzut wolny po faulu na Dzięgielewskim); Dzięgielewski (89, rzut karny po faulu na Raczkowskim).
Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Krzysztof Gałązka, Marcin Raczkowski, Dawid Kopeć, Jarosław Dymowski, Łukasz Kucharzak, Kamil Dobiasz, Marcin Garlicki, Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.
czerwona kartka: Kamil Dobiasz (32).
Rycerze na majówce
Po czterech niezwykle udanych meczach, w których Gladiator zdobył 10 punktów (trzy zwycięstwa i jeden remis), słoszewianie doczekali się miana rycerzy wiosny. W niedzielę na tym wizerunku pojawiła się gruba rysa.
Do Słoszewa przyjechała - ostatnia przed tą kolejką - drużyna ligi, Orzyc Chorzele. I zagrała bez kompleksów, pokonując rewelację ostatnich kolejek - Gladiatora.
Słoszewianie - mimo że przed meczem powtarzali sobie nawzajem, że nie można lekceważyć przeciwnika - aż do 61 minuty zachowywali się jak na majowym pikniku. Snuli się po boisku, grali bez ładu i składu, nie biegali, nie walczyli, nie trzymali się swoich pozycji, nie atakowali, nie strzelali (poza jednym wyjątkiem w postaci strzału Krzysztofa Dzięgielewskiego w słupek). Patrzyli jedynie jak goście strzelają kolejne bramki (aż cztery), czasami jedynie kłócąc się między sobą.
Jak na meczu ligowym poczuli się dopiero po stracie czwartej bramki. Zmobilizowało ich chyba do tego widmo kompromitacji. A potem mocno żałowali, bo jak się okazało w 29 minut zdołali zdobyć trzy gole i do remisu, bądź nawet zwycięstwa, zabrakło im czasu.
Od chwili, kiedy zawodnicy Gladiatora na poważnie zaangażowali się w grę, sytuacje pod bramką gości zaczęły się mnożyć lawinowo. Trzy z nich słoszewianie wykorzystali. W 62 minucie ładne dośrodkowanie na wolne pole Marcina Garlickiego wykorzystał Krzysztof Dzięgielewski. Kilka minut później piłka wylądowała w siatce gości po bardzo mocnym strzale z rzutu wolnego Łukasza Ferskiego. Trzecią bramkę, z rzutu karnego zdobył Dzięgielewski, ale była to już przedostatnia minuta gry.
Zawodnicy schodzili z boiska źli na samych siebie. Przespali większość meczu i będzie to dla nich spora nauczka.
8.05.: MKS Przasnysz - Gladiator Słoszewo 6:2 (3:1)
bramki: Kamil Dobiasz (41, asysta Raczkowski); Dzięgielewski (85, rzut karny po ręce przeciwnika).
Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Marcin Raczkowski, Artur Górski, Dawid Kopeć, Marcin Garlicki (78, Michał Żochowski), Łukasz Kucharzak, Tomasz Gałecki, Jarosław Dymowski, Krzysztof Dzięgielewski, Kamil Dobiasz.
Dotkliwa porażka
Po słabej i nieciekawej grze w strugach deszczu, Gladiator uległ w wyjazdowym meczu MKS-owi Przasnysz, aż 2:6.
Po nieoczekiwanej przegranej Gladiatora w poprzedniej kolejce, z Orzycem Chorzele 3:4 na własnym stadionie, słoszewianom przypadło zmierzyć się z niezwykle wymagającym przeciwnikiem - MKS Przasnysz. O tym, że wywiezienie punktów z Przasnysza będzie niezwykle trudnym zadaniem, wiadomo było już przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Dodatkowo słoszewianie przystąpili do meczu w bardzo okrojonym składzie. Zabrakło m.in. napastnika Łukasza Ferskiego oraz obrońcy Krzysztofa Gałązki. Na ławce rezerwowych zaś usiadł tylko jeden zawodnik - Michał Żochowski.
Gospodarze do śmiałych ataków przystąpili od samego początku meczu. Jednak mimo przewagi przasnyszan to Gladiator stworzył sobie jako pierwszy stuprocentową sytuację strzelecką. W 13 minucie meczu piłkę na własnej połowie przejął Jarosław Dymowski, który precyzyjnie zagrał do nadbiegającego z lewej strony Krzysztofa Dzięgielewskiego. Ten niewiele myśląc ładnym technicznym uderzeniem zgrał ją do wychodzącego na czystą pozycję Kamila Dobiasza. Napastnikowi słoszewian jednak w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości zabrakło zimnej krwi i trafił piłką w bramkarza.
Nie wykorzystana sytuacja szybko się zemściła. Zaledwie cztery minuty później - po błędach całej defensywy - było 1:0 dla gospodarzy.
Od utraty gola słoszewianie przystąpili z większym animuszem do ataków na bramkę rywali. Spotkanie wyrównało się. W pewnym momencie nawet zarysowała się lekka przewaga gości.
Taka gra Gladiatora pozwalała przasnyszanom wyprowadzać szybkie i niebezpieczne kontry. Po jednej z nich, i znów przy słabej postawie defensywy słoszewian, padł w 34 minucie drugi gol dla gospodarzy.
Gdy wydawało się, że druga bramka załamie zupełnie przyjezdnych, w 41 minucie Kamil Dobiasz zdobył gola kontaktowego. Asystę w tej akcji zaliczył Marcin Raczkowski, który ze środka pola precyzyjnie podał futbolówkę do wychodzącego z prawej strony Dobiasza.
Słoszewianom nie udało się jednak utrzymać tego wyniku do przerwy, bo kolejną szybką kontrę w 45 minucie wyprowadzili miejscowi. Po niej to, napastnik MKS będąc sam na sam z Korytowskim ustalił rezultat pierwszych 45 minut na 3:1.
Początek drugiej części to już lepsza postawa słoszewian, którzy przyspieszyli grę i starali się stwarzać sytuacje strzeleckie.
Na efekty takiej gry nie trzeba było długo czekać. W 49 minucie bliski zdobycia kolejnej bramki był Kamil Dobiasz. Jednak podobnie jak w sytuacji z 13 minuty nie potrafił dogodnej sytuacji wykorzystać.
Z czasem, po lekkiej przewadze Gladiatora, do głosu znów zaczęli dochodzić miejscowi, którzy w odróżnieniu od słoszewian wykorzystywali sytuacje bramkowe. I to w dodatku aż nadto, bo trafiali do bramki Gladiatora kolejno w 55, 68 oraz 70 minucie meczu.
Słoszewianie co prawda zmniejszyli rozmiary przegranej w 85 minucie, jednak dotkliwości porażki nie mogło to już zmienić. Strzelcem drugiego gola dla przyjezdnych był Dzięgielewski, który skutecznie wykorzystał jedenastkę podyktowaną za zagranie ręką w polu karnym przez jednego z obrońców MKS.
15.05.: Gladiator Słoszewo - MKS Małkinia 1:0 (0:0)
bramka: Dzięgielewski (89, asysta Kucharzak).
Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Mariusz Ciski, Artur Górski, Krzysztof Gałązka, Jarosław Dymowski (79, Dawid Kopeć), Łukasz Kucharzak, Marcin Raczkowski, Marcin Garlicki (72, Tomasz Gałecki), Łukasz Ferski, Krzysztof Dzięgielewski.
Bój o jedną bramkę
To był typowy mecz walki o ligowe punkty i cały czas miało się wrażenie, że ten kto strzeli pierwszy bramkę - zgarnie całą pulę. I ten ciężki bój o strzelenie pierwszego gola wygrał, choć w ostatniej chwili, Gladiator.
Gladiator, po dwóch porażkach z rzędu, chciał wreszcie znowu poczuć smak zwycięstwa. I w niedzielnym meczu z Małkinią ostro pracował, by zrealizować ten cel.
W odróżnieniu od poprzednich meczów, słoszewianie zagrali wreszcie niemal w optymalnym składzie - zabrakło jedynie Kamila Dobiasza. Szczególnie było to ważne w obronie, w której zagrali wreszcie razem Robert Dobiasz, Mariusz Ciski, Artur Górski i Krzysztof Gałązka. Ten skład nie tylko zapewnił pewniejszą defensywę, ale pozwolił również na większe zaangażowanie ofensywne środkowych pomocników: Łukasza Kucharzaka i Marcina Raczkowskiego.
Mecz Gladiatora z Małkinią to był typowy mecz walki, w którym każda z drużyn miała swoje okazje do strzelenia goli. Przez dłuższy czas jednak nikt nie potrafił ich wykorzystać i pachniało bezbramkowym remisem.
W pierwszej połowie Gladiator miał cztery dogodne sytuacje, ale dwukrotnie przestrzelił Krzysztof Dzięgielewski, raz z piłką minął się Łukasz Ferski, a strzał (już w pierwszej akcji meczu) Marcina Raczkowskiego obronił bramkarz.
Goście objęcia prowadzenia byli bliscy dwukrotnie: w 27 minucie głową z linii bramkowej piłkę wybił Robert Dobiasz, a w 44 minucie słoszewian uratowała poprzeczka.
Podobny przebieg miało to spotkanie po przerwie, do 62 minuty. Wtedy to intuicyjnie, w pięknym stylu, strzał z kilku metrów obronił Michał Korytowski i była to ostatnia tak klarowna szansa gości. Od tego momentu zawodnicy Małkini zaczęli grać statycznie, na czas, ograniczając się jedynie do wybijania z uderzenia gospodarzy - zaczęli po prostu bronić remisu.
I to ich zgubiło, choć kara za zmianę stylu gry przyszła z odroczeniem. Ale była tym bardziej bolesna, bo goście nie mieli już czasu na odrobienie straty.
Gladiator powinien zdobyć zwycięską bramkę w 66 minucie z rzutu karnego. Zawiódł jednak najlepszy strzelec Krzysztof Dzięgielewski - posyłając piłkę nad poprzeczką.
Ale Gladiator nie zrezygnował do końca, a „Dzięgiel” bardzo mocno chciał się zrehabilitować za pudło z jedenastki.
W 84 minucie przeprowadził ładną akcję prawym skrzydłem, ale do dośrodkowania ostatecznie nie doszedł Ferski. Instynkt strzelecki Dzięgielewski pokazał w 89 minucie. Rzut rożny ambitnie wywalczył Łukasz Kucharzak i sam bardzo ładnie z niego dośrodkował. A w polu karnym piękną główką popisał się - zdobywając zwycięską bramkę - właśnie Dzięgielewski.
21.05: Wieczfnianka Wieczfnia - Gladiator Słoszewo 3:0 (0:0)
Gladiator: Michał Korytowski - Kamil Dobiasz, Mariusz Ciski, Krzysztof Gałązka, Robert Dobiasz, Marcin Garlicki (80, Michał Żochowski), Łukasz Kucharzak, Tomasz Gałecki, Jarosław Dymowski, Krzysztof Dzięgielewski, Łukasz Ferski.
Walka była, punktów brak
Niezwykle ciężkie wyzwanie czekało w sobotę, słoszewian. Gladiator musiał bowiem stoczyć pojedynek na trudnym dla gości boisku w Wieczfni. Sensacji nie było, choć po pierwszej połowie był remis.
Słowa słoszewian, ktorzy zapowiadali przed meczem, mimo osłabienia (nie zagrali Marcin Raczkowski, Artur Górski) grę o punkty, sprawdzały się tylko przez 45 minut. Kolejna odsłona spotkania, to mimo zaciętej gry do końca nie przyniosła Gladiatorowi zdobyczy punktowej.
Początek tego sobotniego spotkania to niezwykle zacięta i wyrównana gra w środku pola. Z upływem czasu zarysowywała się lekka przewaga Wieczfni, której zawodnicy częściej i dłużej utrzymywali się przy piłce. Na efekty takiej gry nie trzeba było długo czekać. Pierwszą dogodną sytuację strzelecką gospodarze stworzyli sobie już w 16 minucie spotkania. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska i strzale głową jednego z napastników Wieczfni, piłka zaledwie o centymetry minęła lewe spojenie bramki Słoszewa.
Od tego momentu przewaga gospodarzy ugruntowała się. Ich akcje co i raz przynosiły dogodne sytuacje strzeleckie, a najgroźniej pod bramką Korytowskiego było w 20 minucie, ale zawodnik gospodarzy wybornej sytuacji nie wykorzystał.
Gladiator zaczął „straszyć” gospodarzy od 25 minuty, kiedy z wolnego celnie ale nieskutecznie uderzał Mariusz Ciski. Ta akcja spowodowała, że słoszewianie uwierzyli w swoje możliwości i przystąpili do śmielszych ataków. Gra powoli znów zaczęła się wyrównywać. Akcje toczyły się raz pod jedną, raz pod drugą, bramką.
W 36 minucie bliski szczęścia był Łukasz Kucharzak, który dobiegł do bezpańskiej piłki i uderzył ją bardzo mocno na bramkę rywali. Futbolówka skozłowała tuż przed bramkarzem Wieczfni i trafiła go w prawe ramię, a ta szczęśliwa obrona uchroniła gospodarzy od straty bramki.
Zdecydowane ataki gości zaczęły wprowadzać powoli w szeregi wyżej notowanych rywali z Wieczfni spore zamieszanie. Na tyle duże, że niewiele brakowało a w 38 minucie zawodnik gospodarzy niemalże trafiłby do własnej bramki. Końcówka pierwszej odsłony meczu także należała do Gladiatora i w przerwie wydawało się, że goście są na najlepszej drodze do sprawienia w tym meczu niespodzianki.
Nieszczęście Gladiatora zaczęło się tuż po rozpoczęciu drugiej części gry. Już w 47 minucie, po kontrowersyjnej decyzji sędziego, który uznał, iż Krzysztof Gałązka faulował rywala w polu karnym, gospodarze objęli prowadzenie po strzale z jedenastu metrów.
Gladiator próbował się nie poddawać i starał się nadal przeważać na boisku w Wieczfni. Jednak na chóralne ataki słoszewian, Wieczfnianka odpowiadała szybkimi, i coraz groźniejszymi kontrami. I właśnie po jednej z takich akcji w 58 minucie meczu było już 2:0 dla gospodarzy.
I znowu Gladiator próbował ze wszystkich sił zdobyć bramkę. Kolejno w 63 oraz 72 minucie meczu golkipera Wieczfnianki dwukrotnie niepokoił Łukasz Ferski. Jednak jego uderzenia były bądź niecelne bądź też bardzo skutecznie bronił bramkarz miejscowych.
Realne szanse na wywalczenie w Wieczfni choćby punktu, skończyły się dla Gladiatora w 75 minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego precyzyjnym strzałem głową napastnik gospodarzy zamienił na trzecią bramkę i historia bramkowa w tym spotkaniu dobiegła końca.
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Orzycem Chorzele, MKS Przasnysz, MKS Małkinia, Wieczfnianką i Gwarem Pawłowo)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie