
W sezonie 2004-2005 Sona Nowe Miasto rywalizowała w lidze okręgowej.
Remis i dwie porażki - to dorobek Sony w pierwszych meczach nowego sezonu. Po sierpniowych spotkaniach drużyna z Nowego Miasta plasowała się na dziesiątym miejscu w tabeli.
Sierpniowe spotkania:
14.08: Sona Nowe Miasto - GKS Strzegowo 1:1 (0:1)
bramka: P. Radomski (80, asysta Niepytalski).
Sona: Ryszard Wieczorkowski - Marcin Radomski, Krzysztof Brudzyński, Piotr Dalecki, Mieczysław Burzyński (70, Łukasz Szczypiński), Rafał Latkowski, Krzysztof Łukasiak (45, Krzysztof Kowalczyk), Cezary Prusinowski, Marcin Szwejkowski (77, Marek Bandurski), Paweł Radomski, Robert Niepytalski.
Walczyli do końca
Piłkarze z Nowego Miasta przez większą część meczu przegrywali z faworyzowanym rywalem ze Strzegowa. Walka do końca jednak popłaciła - w końcówce Sona wyrównała.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego trener Sony, Ryszard Wieczorkowski zapewniał, że piłkarze nie zlękną się faworyzowanych gości ze Strzegowa, którzy w poprzednim sezonie grali w lidze MLS. Pierwsze pięć minut należało wprawdzie do gości, ale potem gra się wyrównała. Momentami gospodarze zamykali nawet gości na ich własnej połowie nie pozwalając wyprowadzić im żadnej akcji. Piłkarze Sony mieli kilka okazji do zdobycia bramki, ale niestety, brakowało dokładności w rozegraniu piłki tuż przed polem karnym. Rywale wykorzystali za to błąd defensywy w 27 minucie i objęli prowadzenie. Stracona bramka nie podłamała jednak zawodników Sony. Rzucili się do odrabiania strat, goście zaś odpowiadali częstymi, choć niegroźnymi kontrami. Ani rajdy Roberta Niepytalskiego po prawej stronie boiska, ani strzał główką Pawła Radomskiego nie przyniosły jednak Sonie wyrównania. Do przerwy było więc 0:1.
Druga połowa rozpoczęła się znowu od ataków piłkarzy ze Strzegowa. Kilka minut po przerwie jeden z piłkarzy strzelił w słupek, później nie trafił do pustej bramki. To było ostrzeżenie dla gospodarzy by zwarli swe szyki obronne. Później gra Sony była już bardziej poukładana. Bliski zdobycia bramki był Cezary Prusinowski, który wykonując rzut wolny posłał piłkę kilkanaście centymetrów ponad poprzeczką. Wreszcie w 80 minucie po kontrze zawodników Sony doszło do wyrównania. Niepytalski podał z prawego skrzydła w pole karne do Pawła Radomskiego, który technicznym strzałem pokonał bramkarza Strzegowa. Ostatnie 10 minut meczu było jednak nerwowe. Zmierzającą w światło bramki piłkę sprzed linii bramkowej wybił Prusinowski ratując tym samym Sonę przed utratą gola.
- Spodziewałem się, że mecz będzie trudniejszy, ale sobie poradziliśmy - mówił po meczu grający trener Sony, Ryszard Wieczorkowski. - W pierwszej połowie mieliśmy dwie dobre sytuacje, ale nie wykorzystaliśmy ich, w drugiej byliśmy już drużyną lepszą od rywali. Nie przestraszyliśmy się, zagraliśmy dobrze, nie mamy więc się czego wstydzić. To dobry początek sezonu.
21.08: Wkra Żuromin - Sona Nowe Miasto 3:1 (2:0)
bramka: Burzyński (83, asysta P. Radomski).
Sona: Ryszard Wieczorkowski - Robert Niepytalski, Krzysztof Brudzyński, Marcin Radomski, Piotr Dalecki, Marcin Szwejkowski (70, Łukasz Szczypiński), Krzysztof Łukasiak (46, Marek Bandurski), Krzysztof Kowalczyk, Rafał Latkowski, Paweł Radomski, Mieczysław Burzyński (86, Piotr Jezierski).
Gol tylko honorowy
Sobotni mecz Sony z Wkrą w Żurominie piłkarze z Nowego Miasta przegrali na własne życzenie. Nie byli drużyną gorszą od faworyzowanych gospodarzy. Bramki stracili po niepotrzebnych błędach.
Do meczu Sona przystąpiła w nieco eksperymentalnym zestawieniu - bez środkowego pomocnika Cezarego Prusinowskiego i napastnika Piotra Jastrzębskiego, którzy w następnym meczu z Glinojeckiem powinni już zagrać. Jastrzębski po kilkutygodniowym pobycie w Niemczech wraca do drużyny, Prusinowskiego zaś zatrzymało wesele. Mimo osłabień, zawodnicy Sony przed meczem twiedzili, że tanio skóry nie sprzedadzą.
Po rozpoczęciu meczu okazało się, że opór gospodarzom stawiali silny. Pierwsze pięć minut należało do Wkry, która zamknęła na własnej połowie piłkarzy Sony. Ci próbowali wyjść z kontrami, ale często kończyły się one niecelnym podaniem gdzieś w środkowej strefie boiska. Na lewej stronie co i raz szarżował Krzysztof Łukasiak, dwa razy dośrodkowywał, ale jego centry wyłapywał bramkarz Wkry. W międzyczasie Sonę przed utratą bramki ratować musieli: bramkarz Ryszard Wieczorkowski, a po dobitce zawodnika gospodarzy, także obrońca, Krzysztof Brudzyński. Bramka dla Wkry chwilę później jednak padła. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego na krótki słupek wbiegł piłkarz gospodarzy, który mocnym strzałem głową wbił piłkę do bramki. Gości to nie załamało. Rzucili się do odrabiania strat. Najpierw Rafał Latkowski z wolnego wrzucał w pole karne, ale z piłką minął się Mieczysław Burzyński. W podbramkowym zamieszaniu spokój zachowali obrońcy gospodarzy, którzy wybili piłkę i oddalili niebezpieczeństwo. Potem znowu Latkowski pięknym, kilkudziesięciometrowym podaniem uruchomił Pawła Radomskiego, ten jednak za daleko wypuścił sobie piłkę i przechwycił ją bramkarz Wkry.
Bramkarz Sony po raz drugi wyjmował piłkę z siatki w 41 minucie. I to po własnym kiksie. Piłkę wrzuconą w pole karne próbował złapać w ręce, ta odbiła się od jego klatki, a nadbiegający napastnik Wkry wykorzystał ten błąd i głową wbił piłkę do bramki. Potem z wolnego bramkarza Wkry próbował zaskoczyć jeszcze Paweł Radomski, ale golkiper gospodarzy wybił piłkę poza boisko. Zamieszanie pod bramką rywali próbowali też wykorzystać Paweł Radomski z Łukasiakiem, ale obrońcy poradzili sobie z nimi. Do przerwy utrzymał się wynik 2:0.
W drugiej połowie Sona rzuciła się do odrabiania strat. Strzały Krzysztofa Kowalczyka i Piotra Daleckiego bramkarza jednak nie zaskoczyły. Tymczasem Ryszard Wieczorkowski w 64 minucie musiał wyjąć piłkę z bramki po raz trzeci. Znowu zabrakło dokładności w kryciu podczas wykonywania przez Wkrę stałego fragmentu gry. Bramka - niemal kopia pierwszego straconego przez Sonę gola. Na domiar złego w 71 minucie meczu czerwoną kartkę za dyskusje z sędzią dostał Robert Niepytalski. Osłabiona brakiem jednego zawodnika Sona zdołała się jednak pokusić o honorową bramkę. W 83 minucie Paweł Radomski rozpoczął szarżę lewą stroną boiska, zgubił obrońcę, mocno dośrodkował w pole karne, a tam wbiegający na krótki słupek Mieczysław Burzyński pewnym strzałem umieścił futbolówkę w siatce. Na wyrównanie rezultatu nie starczyło i sił, i czasu.
- Popełniliśmy wiele błędów w kryciu i przeciwnicy to wykorzystali - mówił po meczu grający trener Sony, Ryszard Wieczorkowski. - Nie stworzyli sobie jakichś rewelacyjnych sytuacji, to my im je stworzyliśmy. Sam przy drugiej bramce popełniłem błąd, ale zabrakło wtedy też obrońców, którzy nie powinni zostawiać nie pilnowanego napastnika rywali w takiej sytuacji. Na pocieszenie piękną bramkę strzelił Miecio Burzyński, ale martwi też czerwona kartka Roberta Niepytalskiego, który będzie musiał teraz pauzować.
29.08: Sona Nowe Miasto - Kryształ Glinojeck 2:3 (1:2)
bramki: Paweł Radomski (22, asysta Jastrzębski), Macias (61, asysta Jastrzębski).
Sona: Ryszard Wieczorkowski - Mieczysław Burzyński, Piotr Dalecki, Marcin Szwejkowski, Marcin Radomski (85, Łukasz Szczypiński), Rafał Latkowski (66, Krzysztof Łukasiak), Paweł Radomski, Cezary Prusinowski, Krzysztof Kowalczyk (50, Krzysztof Brudzyński), Piotr Jastrzębski, Marcin Macias.
Cios za cios
To było dramatyczne i widowiskowe spotkanie. Sona z Kryształem Glinojeck wprawdzie przegrała, ale kibicom obecnym na stadionie dostarczyła sporych emocji.
Stara piłkarska prawda o tym, że nie wykorzystane sytuacje się mszczą, sprawdziła się w meczu Sony Nowe Miasto z Kryształem Glinojeck. Gospodarze przegrali, choć stworzyli wiele podbramkowych sytuacji, goście wykorzystali błędy Sony w obronie i z Nowego Miasta wywieźli trzy punkty.
Zaczęło się fatalnie. Już w drugiej minucie goście z Glinojecka objęli prowadznie. Z napastnikiem Kryształu nie poradziło sobie dwóch obrońców, bramkarz Sony nie zdążył ze złapaniem piłki, tę dopadł zawodnik gości i strzelił do bramki. Gospodarze jednak się nie załamali. Do zakończenia meczu mieli jeszcze 88 minut. Rozpoczęły się natarcia gospodarzy. Jednym z najbardziej aktywnych zawodników był Piotr Jastrzębski, który w poprzednich dwóch spotkaniach nie grał. Jego powrót do drużyny okazał się niezwykle cenny. Co i raz bowiem rajdami prawą stroną stwarzał zagrożenie pod bramką gości. Wraz z Marcinem Maciasem grał w napadzie, obaj napastnicy dobrze się uzupełniali, a świadczyły o tym bramka Maciasa i dwie asysty Jastrzębskiego. I to właśnie po akcji tego ostatniego padła bramka wyrównująca. Podał on niemal z prawego narożnika boiska w pole karne, tam z piłką minęło się kilku obrońców Kryształu, znalazł się jednak Paweł Radomski, który mocnym strzałem w prawy róg bramki wyrównał stan meczu.
Rywale po stracie bramki rzucili się do ataku, Sona odpowiadała groźnymi kontrami. Mecz przypominał wymianę ciosów na bokserskim ringu, gra kibicom mogła się podobać, większość akcji kończyło się strzałami na bramkę. Jastrzębski próbował zaskoczyć bramkarza gości dwoma lobami, strzelał jednak nieco za wysoko, oddał też mocny strzał, wybroniony przez bramkarza, a w bramce Sony pewnie bronił Wieczorkowski. Jedna z kontr Kryształu mogła skończyć się bramką, ale strzał napastnika gości świetnie wybronił Wieczorkowski, który zaraz uruchomił kontrę Sony. Ta zakończyła się strzałami Jastrzębskiego i Prusinowskiego, ale rezultat pozostawał bez zmian. W 40 minucie padła jednak piękna bramka dla Kryształu. Po mocno bitym rzucie rożnym obrońcy nie zdołali upilnować wbiegającego napastnika gości, który ustalił wynik do przerwy na 1:2.
Po przerwie Sona była już drużyną zdecydowanie lepszą od rywala z Glinojecka. Jej akcje były szybkie, składne i rozgrywane z większą swobodą. Akcje napędzali głównie Paweł Radomski i Piotr Jastrzębski. Radomski tuż po przerwie dośrodkował na pole karne, Macias znalazł się w doskonałej sytuacji, ale naciskany przez obrońców z dwóch metrów oddał lekki strzał, z którym bez problemu poradził sobie bramkarz z Glinojecka. Kilkudziesięciometrowa szarża Szwejkowskiego zakończyła się tylko wywalczeniem rzutu wolnego. Z 30 metrów potężnie huknął Prusinowski, bramkarz z ledwością sparował piłkę poza boisko. Wreszcie w 61. minucie udało się wyrównać. Środkiem boiska rajd rozpoczął Dalecki, prostopadłym podaniem na lewą stronę wypuścił Jastrzębskiego, ten z ostrego kąta potężnie huknął, piłka odbiła się najpierw od bramkarza, później od poprzeczki, dopadł do niej Macias i strzałem głową wpakował do siatki. Radość na trybunach i na ławce rezerwowych była ogromna, ale trochę przedwczesna. Pomimo strzałów Jastrzębskiego i Maciasa, kolejnej bramki zdobyć się nie udało, za to Kryształ po szybkiej kontrze na 7 minut przed końcem spotkania objął prowadzenie i nie oddał go do końca.
Po meczu zawodnicy z Nowego Miasta byli zawiedzeni. Mecz był ładny, Sona rozegrała najlepsze, jak dotychczas, w tym sezonie spotkanie, ale co z tego, skoro nie udało się zdobyć żadnego punktu. Zdenerwowania nie ukrywał trener Sony, Ryszard Wieczorkowski:
- Szkoda, że przegraliśmy, graliśmy naprawdę dobrze, ale przy trzeciej bramce zabrakło asekuracji.
foto: archiwum (zdjęcia z meczów z GKS Strzegowo i Kryształem Glinojeck)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie