Reklama

RetroPiłka - wrzesień 2005 - Gladiator Słoszewo

W sezonie 2005-2006 Gladiator Słoszewo rywalizował w lidze okręgowej.

Gladiator nowy sezon rozpoczął od wyjazdowej porażki w Glinojecku i wygranej w Słoszewie z Ostrovią.

Wrzesień przyniósł jedno zwycięstwo, remis i dwie porażki i 10 miejsce w ligowej tabeli.

Wrześniowe spotkania:

4.09.: MKS II Mława - Gladiator Słoszewo 4:1 (1:0)

bramka: Raczkowski (55, asysta Garlicki).

Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Mariusz Ciski, Kamil Dobiasz, Andrzej Bąkiewicz, Jarosław Dymowski (46, Tomasz Gałecki), Mariusz Kiępczyński, Marcin Raczkowski, Marcin Garlicki, Krzysztof Dzięgielewski (54, Tomasz Kaczyński), Łukasz Ferski.

Gladiator wielokrotnie potrafił odbierać punkty faworyzowanym zespołom. Niedużo brakowało, a ponownie stałoby się tak w niedzielę, w pojedynku z MKS II Mława.

Ostatecznie słoszewianie przegrali w Mławie aż 1:4, ale to efekt otwartej gry w ostatnich minutach meczu, kiedy słoszewianie próbując odrabiać straty zmienili ustawienie taktyczne (trójka obrońców) i rzucili się do ofensywy. Wcześniej dużo ciekawego działo się na boisku, a gospodarze wiele zawdzięczają szczęściu i... niestety, niezdecydowaniu sędziego. Ale zacznijmy od początku.

Do 38 minuty był to typowy mecz walki o punkty, a gra w większości toczyła się w środku pola. Właśnie do 38 minuty, kiedy to zdobywanie goli gospodarzom ułatwili sami słoszewianie. Zabawa Jarosława Dymowskiego przed polem karnym, skończyła się przejęciem piłki przez rywala, którego - na domiar złego - pomocnik Gladiatora faulował w polu karnym. Stracie gola próbował jeszcze zapobiec dobrą obroną jedenastki Michał Korytowski, ale ostatecznie, po rękach bramkarza Gladiatora, piłka znalazła się jednak w siatce. Słoszewianie bardzo szybko mogli wyrównać, ale bramkarz gospodarzy najpierw przed siebie odbił strzał Kamila Dobiasza, a potem obronił też dobitkę Łukasza Ferskiego.

Początek drugiej połowy ponownie mógł przynieść wyrównanie, ale ładne uderzenie z półobrotu Krzysztofa Dzięgielewskiego minimalnie minęło słupek bramki mławian. Na 1:1 słoszewianie trafili wreszcie w 55 minucie - kiedy po rzucie wolnym Marcina Garlickiego, piłkę na granicy pola karnego przejął Marcin Raczkowski, minął dwóch obrońców i pewnie uderzył w lewy dolny róg bramki. Pachniało niespodzianką, ale losy spotkania mogły odwrócić się minutę wcześniej. „Dzięgiel” ładnym zwodem minął obrońcę gospodarzy, a ten poirytowany, bardzo brutalnie po prostu „wykosił” napastnika Gladiatora. Napuchnięte kolano, zniesienie z boiska, a karą dla faulującego była tylko żółta kartka. Słoszewianie mogli grać w przewadze, a tymczasem pozbawieni Dzięgielewskiego, na domiar złego (75 minuta) stracili gola, po kolejnym w tym meczu karnym dla gospodarzy. A potem już była wspomniana na wstępie ofensywna taktyka i dążenie do zmiany rezultatu. I jak to w takich sytuacjach nieraz bywa, Gladiator próbował walczyć o remis, a dwukrotnie skontrowali gospodarze, zdobywając w końcówce kolejne gole. Na domiar złego, w 86 minucie, za niesportowe zachowanie wobec sędziego, czerwoną kartką ukarany został Marcin Garlicki.

Faworyzowani mławianie wygrali 4:1, ale na pocieszenie słoszewianom pozostaje pewność, że nie przyszło im to łatwo.

11.09.: Gladiator Słoszewo - MKS Przasnysz 2:3 (1:3)

bramki: Żochowski (25, bez asysty), K. Dobiasz (85, asysta Raczkowski).

Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz (86, Artur Pyrzyński), Mariusz Ciski, Krzysztof Gałązka, Andrzej Bąkiewicz (57, Artur Górski), Michał Żochowski (48, Tomasz Gałecki), Mariusz Kiępczyński, Marcin Raczkowski, Łukasz Kucharzak, Kamil Dobiasz, Łukasz Ferski.

Gladiator - nie pierwszy raz - mógł się pokusić o punkty w meczu, w którym wysoko już przegrywał, ale tym razem jednak się to nie udało.

W składzie Gladiatora zabrakło kontuzjowanego Krzysztofa Dzięgielewskiego, ale napastnik słoszewian i tak w niedzielę miał swoje „pięć minut”. Przed spotkaniem - za tytuł najlepszego strzelca ubiegłego sezonu wśród drużyn powiatu płońskiego - puchar i dyplom wręczyli mu wójt gm. Płońsk i prezes ciechanowsko-ostrołęckiego okręgu piłki nożnej. Uroczystość ta chyba mocno rozkojarzyła zawodników Gladiatora, bo początek meczu w ich wykonaniu był fatalny. Po 9 minutach goście z Przasnysza prowadzili już 3:0. Zaczęło się już po 180 sekundach od mocno wątpliwego rzutu karnego, a potem był wielki chaos w grze defensywnej, dwa błędy, dwa dobre strzały i perspektywa odrabiania aż trzybramkowej straty.

A do tego Gladiator zabrał się w swoim stylu i naprawdę niewiele brakowało, by faworyzowani goście wyjechali ze Słoszewa bez zwycięstwa. Gladiator przeważał już do końca meczu, a jednego gola gospodarzom udało się odrobić jeszcze w pierwszej połowie. W 25 minucie akcja po lewej stronie Roberta Dobiasza z Andrzejem Bąkiewiczem zakończyła się silnym dośrodkowaniem tego drugiego, a po zamieszaniu i odbiciu piłki przez jednego z obrońców skutecznym strzałem popisał się Michał Żochowski.

Gladiator swoją szansę na punkty zmarnował między 59 a 75 minutą gry, kiedy przy większym szczęściu, a przede wszystkim skuteczności mógł zdobyć kilka goli. Dwukrotnie szczęścia zabrakło Łukaszowi Ferskiemu, kiedy bramkarz ładnie obronił jego strzał głową, i kiedy piłka przeleciała obok słupka po ładnym lobie. Napastnik ten jednak dwukrotnie też się nie popisał. Najpierw przestrzelił w sytuacji sam na sam z bramkarzem, a kilka minut później wybrał złe rozwiązanie dobrego kontrataku (indywidualna akcja zamiast podania do będącego na idealnej pozycji Kamila Dobiasza). Gladiator drugą bramkę jednak strzelił. W 85 minucie po dośrodkowaniu Marcina Raczkowskiego, obrońcę i bramkarza uprzedził Kamil Dobiasz i głową skierował piłkę do siatki. W ostatnich minutach słoszewianie rzucili się do rozpaczliwych ataków, ale na wyrównanie zabrakło już czasu.

17.09.: Wkra Bieżuń - Gladiator Słoszewo 3:3 (1:3)

bramki: Kucharzak (9, asysta Ferski), Ferski (22, asysta K. Dobiasz), K. Dobiasz (44, bez asysty).

Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Mariusz Ciski (67, Andrzej Bąkiewicz), Artur Górski, Dawid Kopeć (61, Krzysztof Gałązka), Łukasz Kucharzak, Mariusz Kiępczyński, Tomasz Gałecki (57, Jarosław Dymowski), Michał Żochowski, Łukasz Ferski, Kamil Dobiasz.

Gladiator nie dał się w sobotę ograć faworyzowanej Wkrze Bieżuń, a mógł nawet z trudnego wyjazdu przywieźć komplet punktów, bo słoszewianie prowadzili po pierwszej połowie już 3:1.

Słoszewianie ponownie pokazali, że niestraszny im żaden przeciwnik. W sobotę pojechali na mecz z drużyną, która nie ukrywa swych aspiracji, sięgających awansu do V ligi, i byli o krok od wygranej.

Największy wpływ na końcowy wynik miała niewątpliwie pierwsza połowa tego spotkania, którą Gladiator rozegrał wręcz koncertowo. Już w pierwszej minucie meczu Kamil Dobiasz trafił w słupek, a osiem minut później Gladiator objął prowadzenie po przebojowej akcji Łukasza Ferskiego, który w środku pola ograł trzech rywali i zagrał na lewe skrzydło do Łukasza Kucharzaka, a ten podciągnął z piłką jeszcze parę metrów i huknął jak z armaty w okienko bramki Wkry. Niestety po tym znakomitym trafieniu słoszewianie nie cieszyli się zbyt długo, bo niemal natychmiast gospodarze zdołali wyrównać. Ale Gladiator szybko udowodnił, że ich prowadzenie nie było przypadkowe. W 22 minucie akcja Kamila Dobiasza z Łukaszem Ferskim przyniosła drugiego gola, a chwilę później ten sam zawodnik mógł zdobyć kolejną bramkę, ale przegrał pojedynek z bramkarzem. Słoszewianie widowiskowo - i skutecznie - zagrali również w końcówce pierwszej połowy. Efekt przyniosło to w 44 minucie, kiedy to po efektownym strzale lewą nogą Kamila Dobiasza, piłka już po raz trzeci w tym meczu wylądowała w siatce Bieżunia.

Niestety, druga część gry nie była dla Gladiatora już tak udana. Gospodarze przystąpili do frontalnych ataków i już pięć minut po przerwie strzelili kontaktowego gola. Oblężenie bramki  Michała Korytowskiego trwało niemal non stop, a słoszewianie tylko raz (strzał Kamila Dobiasza w słupek) zagrozili bramce gospodarzy. W 75 minucie szczęście uśmiechnęło się do Wkry, kiedy w dość przypadkowych okolicznościach bieżunianie wyrównali. Ale los był łaskawy również dla słoszewian, bo w końcówce Andrzej Bąkiewicz wybił piłkę z linii bramkowej.

25.09.: Gladiator Słoszewo - Wieczfnianka 4:3 (1:1)

bramki: K. Dobiasz (6, asysta R. Dobiasz), Kiępczyński (55, karny po faulu na Gałeckim), Ferski (81, akcja indywidualna), K. Dobiasz (88, wolny po ręce przeciwnika).

Gladiator: Michał Korytowski - Robert Dobiasz, Mariusz Ciski, Artur Górski (83, Jarosław Dymowski), Krzysztof Gałązka (83, Dawid Kopeć), Łukasz Kucharzak, Mariusz Kiępczyński, Tomasz Gałecki, Marcin Garlicki, Łukasz Ferski, Kamil Dobiasz.

Niezwykła dramaturgia i wiele emocji towarzyszyły niedzielnemu spotkaniu Gladiatora z Wieczfnianką.

W niedzielę na boisku w Słoszewie było wszystko, czego można oczekiwać po meczu piłkarskim. Aż siedem bramek, pełno ostrych starć, żółte i czerwona kartka, aż trzy rzuty karne (w tym jeden przestrzelony), piłkarskie kiksy, a także piękne gole. Dodatkowo sytuacja boiskowa zmieniała się niczym w kalejdoskopie, obie drużyny miały swe wzloty i upadki - a boiskowy scenariusz układał je na przemian.

Pierwsze minuty należały zdecydowanie do Gladiatora, który aż pięciokrotnie zagrażał bramce Wieczfnianki. Musiało to zaprocentować, a stało się tak w 6 minucie, kiedy to bramką zakończyła się braterska akcja Dobiaszów. Długie wybicie piłki Roberta trafiło na środek pola karnego do Kamila, a ten pewnie pokonał bramkarza Wieczfni. Dobra gra gospodarzy zakończyła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w 10 minucie gry, gdy goście wyrównali po rzucie wolnym.

Już do końca pierwszej części gry na boisku lepiej radzili sobie goście, a Gladiator groźny był tylko raz, kiedy lob Kamila Dobiasza z linii bramkowej wybił obrońca. Na szczęście dla słoszewian przewaga gości nie została potwierdzona golem.

Wieczfnianka uczyniła to jednak trzy minuty po rozpoczęciu drugiej połowy, pewnie wykorzystując rzut karny.

Gladiator odpowiedział dziesięcioma minutami bardzo agresywnej i ofensywnej gry. Efekt bramkowy przyszedł w 55 minucie, po karnym Mariusza Kiępczyńskiego.

A potem zaczął się prawdziwy thriller. Od 72 minuty goście musieli grać w dziesiątkę (czerwona kartka dla napastnika). Ale to właśnie Wieczfnianka miała już praktycznie wygrany mecz. W 78 minucie goście zdobyli trzeciego gola, a minutę później mogli strzelić czwartego. Stoper przestrzelił jednak rzut karny, czym rozpoczął prawdziwy dramat swojej drużyny. W 81 minucie na 3:3 wyrównał pięknym uderzeniem z dystansu Łukasz Ferski, a na dwie minuty przed końcem jeszcze ładniejszą bramkę zdobył po uderzeniu z wolnego Kamil Dobiasz.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z MKS Przasnysz, Wkrą Bieżuń i Wieczfnianką Wieczfnia)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do