Reklama

RetroPiłka - wrzesień 2004 - Błękitni Raciąż

W sezonie 2004-2005 Błękitni Raciąż rywalizowali w lidze okręgowej.

Po sierpniowych meczach Błękitni znajdowali się na trzecim miejscu w tabeli.

Wrzesień w wykonaniu raciążan był znakomity, z serią czterech kolejnych wygranych - ostatecznie dało to Błękitnym pozycję wicelidera.

Wrześniowe spotkania:

4 września: Błękitni Raciąż - Sona Nowe Miasto 1:0 (1:0)

bramka: Nwoij (41, z karnego po ręce przeciwnika).

Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Arkadiusz Dubikowski, Kamil Baranowski (66, Dariusz Karwowski), Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Krzysztof Poczmański, Sławomir Jóźwiak (28, Mariusz Winter), Dariusz Przebierała, Stanisław Fijałkowski, Peter Nwoij.

Sona: Ryszard Wieczorkowski - Piotr Dalecki, Marcin Szwejkowski, Marcin Radomski, Łukasz Szczypiński (70, Krzysztof Kowalczyk), Rafał Latkowski, Paweł Radomski, Cezary Prusinowski, Krzysztof Brudzyński, Piotr Jastrzębski, Marcin Macias.

Remis byłby sprawiedliwy

Nie rozpieścili tym razem kibiców piłkarze Błękitnych Raciąż. Mimo zwycięstwa 1:0 w sobotnim derbowym meczu z Soną Nowe Miasto, lepsze wrażenie pozostawiła po sobie drużyna przyjezdna, która ambitną grą w pełni zasłużyła na remis w tym meczu.

Piłkarze z Nowego Miasta nie mają szczęścia w rozgrywkach ligi okręgowej i to już od dłuższego czasu. Drużyna nie może przełamać pecha i po raz kolejny przegrywa mecz różnicą tylko jednej bramki. Rywalizacja z zespołem Błękitnych, drużyną aspirującą do awansu wcale nie pokazała, że nowomieszczanie odstają umiejętnościami od raciążan, a w niektórych fragmentach meczu piłkarze Sony byli po prostu lepsi od gospodarzy. A raciążanie? Najwidoczniej przyszło załamanie formy, bo drużyna ta nie przypomina zespołu, który zdecydowanie zwycięża, gra z polotem, radością, a jeśli już nawet przegrywa to „po pięknej grze”. Być może to zmiana stylu gry, bo rzadko oglądamy raciążan z jednym tylko osamotnionym napastnikiem w ataku, tym bardziej na własnym boisku.

Samo zachowanie piłkarzy po meczu dawało dużo do myślenia, bo przyjezdni mimo porażki byli uśmiechnięci i zadowoleni ze swojej gry, a przyzwyczajeni do przysłowiowego pecha nie rozpamiętywali tego spotkania. Miejscowi natomiast, zwycięzcy w tym meczu, nie przejawiali euforii i zadowolenia jak to wielokrotnie po wygranych spotkaniach bywało.

Mecz rozpoczął się od szybkich ataków gości. Już w pierwszej minucie Paweł Radomski zagrał do wbiegającego w pole karne Maciasa, a piłkę z jego nóg w ostatniej chwili „zdjął” bramkarz Kokosiński. Minutę później po faulu na Prusinowskim sam poszkodowany niecelnie strzelił z rzutu wolnego. Dopiero w 10 minucie bramkarz Sony Wieczorkowski, interweniował po raz pierwszy w tym meczu, wyłapując dośrodkowanie w pole karne Brzezińskiego. Kolejne minuty nie przynosiły ciekawych podbramkowych sytuacji, jedynymi zagrożeniami były rzuty rożne, po których również żadna z drużyn nie stworzyła większego niebezpieczeństwa w polu karnym. Na boisku panował chaos, a gra obu zespołów była jednym słowem nudna. W 19 minucie kontuzji mięśnia dwugłowego doznał grający trener raciążan - Sławomir Jóźwiak. Uraz okazał się na tyle groźny, że w 28 minucie zmuszony był opuścić boisko. Dwie minuty po zmianie w drużynie Błękitnych, goście przeprowadzili szybką akcję zakończoną strzałem na bramkę w wykonaniu Daleckiego. Przyjezdni zaatakowali odważniej i częściej przebywali w tym okresie gry na połowie gospodarzy. Ale szczęście uśmiechnęło się w 41 minucie do raciążan, bo piłka po dośrodkowaniu z lewej strony boiska Poczmańskiego w pole karne uderzyła w rękę Prusinowskiego. Sędzia za to zagranie odgwizdał rzut karny, a pewnym egzekutorem „jedenastki” był Nwoij.

Druga połowa była lepsza, ale kosztowała miejscowych kibiców „więcej zdrowia”, bo jednobramkowa przewaga i styl w jakim grali raciążanie nie dawała pewności na zwycięstwo w tym spotkaniu. W szeregi przybyłych na to spotkanie nowomieszczan wstąpiła nadzieja, że być może jakieś punkty z tego trudnego terenu pojadą do Nowego Miasta.

Przez pierwsze 20 minut drugiej połowy przeważali raciążanie, w 54 minucie strzelał Fijałkowski, w 64 minucie Nwoij uderzył piłkę głową minimalnie obok lewego słupka, w 67 minucie Przebierała trafił w boczną siatkę, później do głosu zaczęła dochodzić Sona. W 71 minucie Prusinowski popisał się ładnym strzałem na bramkę gospodarzy, pięć minut później wprowadzony w drugiej połowie Kowalczyk z Prusinowskim nie wykończyli bardzo dobrze zapowiadającej się akcji. Piłkarze z Raciąża popełniali błędy i w końcówce meczu mieli tylko jedną dogodną sytuację, kiedy w 81 minucie po podaniu Fijałkowskiego, Nwoij strzelił z 20 metrów nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Wieczorkowskiego. Kolejne wypady Nwoija czy też Karwowskiego skutecznie już powstrzymywane były przez obrońców Sony. Przyjezdni podkręcili tempo i praktycznie przez ostatnie 10 minut meczu nie opuszczali połowy boiska Błękitnych. W 84 minucie po faulu Wintera na Prusinowskim, precyzyjnym uderzeniem nad poprzeczką z rzutu wolnego popisał się sam poszkodowany. Dwie minuty później goście mogli doprowadzić do remisu, ale bramkarz Błękitnych Kokosiński obronił strzał z 8 metrów Prusinowskiego. W 89 minucie kolejną wyborną sytuację zmarnowali Jastrzębski z Prusinowskim i tak było do końca tego przedłużonego o 4 minuty spotkania. Ataki Sony skutecznie były odpierane przez obrońców i bramkarza Błękitnych, a rezultat tego pojedynku nie uległ już zmianie.

Po meczu bardziej rozmowni byli goście. Ryszard Wieczorkowski (grający trener Sony) powiedział: - Z przebiegu gry byliśmy lepsi, jestem zadowolony z postawy chłopaków. Założyliśmy sobie pewne cele taktyczne na ten mecz i chłopcy wywiązali się z nich bardzo dobrze. W końcówce wyraźnie przeważaliśmy, ale nie udało nam się doprowadzić do remisu, na który z całą pewnością zasłużyliśmy. Dodam, że nie podobało mi się sędziowanie w dzisiejszym meczu, bo rzut karny według mnie był nieprawidłowy, gdyż ruchu ręką w tej niegroźnej sytuacji nie było.

12.09: Orzyc Chorzele - Błękitni Raciąż 2:5 (0:1)

bramki: Banaszyński (28, asysta Fijałkowski), Banaszyński (50, po akcji indywidualnej), Guła (76, asysta Winter), Fijałkowski (77, asysta Banaszyński), Żebrowski (86, asysta Poczmański).

Błękitni: Krzysztof Goszczyński - Krzysztof Poczmański, Paweł Kopczyński (82, Kamil Baranowski), Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak (87, Kamil Wróblewski), Mariusz Winter, Robert Dureński (77, Dariusz Przebierała), Jarosław Żebrowski, Daniel Banaszyński, Stanisław Fijałkowski, Dariusz Karwowski (68, Piotr Guła).

Dwa gole debiutanta

Ani deszcz, ani brak kilku podstawowych zawodników nie przeszkodziły drużynie Błękitnych Raciąż w odniesieniu jakże cennego zwycięstwa 5:2 w wyjazdowym spotkaniu z drużyną beniaminka - Orzycem Chorzele.

Piłkarze z Raciąża w meczu z Orzycem Chorzele nie mogli skorzystać aż z czterech podstawowych zawodników - Kokosińskiego (zatrzymały go sprawy prywatne),  Dubikowskiego (choroba), S. Jóźwiaka i Nwoija (kontuzje). Przed meczem trener Jóźwiak uspokajał jednak kibiców, że ma wśród jedenastu zawodników „czarnego konia”, który w pełni zastąpi nieobecnych piłkarzy. I faktycznie tak też się stało, bo debiutujący siedemnastoletni junior Błękitnych Raciąż - Daniel Banaszyński, był bez wątpienia gwiazdą tego spotkania, a jego dwa gole ustawiły po myśli Błękitnych cały mecz.

Początek tego spotkania był wyrównany, a pierwszą podbramkową sytuację stworzyli sobie gospodarze. Raciążanie groźniej zaatakowali w 4 minucie, kiedy podanie Żebrowskiego przejął Karwowski i strzelił obok bramki. Z minuty na minutę przewaga Błękitnych wzrastała, brak było jedynie dokładności w podaniach otwierających napastnikom drogę do bramki. Już w 8 minucie raciążanie powinni prowadzić, kiedy Fijałkowski zagrał do Karwowskiego, ale ten nieczysto uderzył w piłkę i nie wykorzystał doskonałej sytuacji. Praktycznie każdy kolejny kontratak raciążan był bardzo niebezpieczny, brak było jedynie udokumentowania dobrej gry bramką. Wreszcie w 28 minucie debiutujący w drużynie seniorów Banaszyński przechwycił piłkę (odbitą od obrońców po strzale Fijałkowskiego) w polu karnym i pewnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Po stracie bramki do odrabiania strat ruszyli piłkarze z Chorzel i w 34 minucie mogli doprowadzić do remisu, ale bramkarz Błękitnych - Goszczyński, wygrał pojedynek sam na sam z napastnikiem gospodarzy. Odpowiedź raciążan była natychmiastowa, bo minutę później piłkę po dośrodkowaniu Fijałkowskiego z rzutu rożnego przejął Żebrowski i strzelił w słupek. Przed przerwą strzelali jeszcze Fijałkowski i Dureński, ale wynik nie uległ już zmianie.

Po przerwie tempo gry wzrosło, poprawiła się również i skuteczność, zwłaszcza raciążan. W 50 minucie strzelec pierwszej bramki - Banaszyński przejął piłkę w polu karnym, kiwnął dwóch obrońców gospodarzy i niczym rutynowy strzelec po raz drugi pokonał bramkarza miejscowych. Przewaga dwóch bramek za bardzo jednak rozluźniła piłkarzy z Raciąża, wykorzystali to gospodarze i po trzech minutach strzelili kontaktową bramkę. W kolejnych 20 minutach mecz wyrównał się, gospodarze dwukrotnie groźnie zaatakowali bramkę gości, a ci odpowiedzieli strzałami, Fijałkowskiego w 60 i 65 minucie oraz Dureńskiego w 61 i 62 minucie. Wreszcie w 76 minucie, wprowadzony osiem minut wcześniej, Guła przejął odbitą od obrońców piłkę w polu karnym (po wcześniejszym strzale Wintera) i pokonał bramkarza miejscowych. Minutę później Banaszyński dograł piłkę do wbiegającego w pole karne Fijałkowskiego, a ten niczym tyczki minął trzech obrońców i strzelił czwartą bramkę dla Błękitnych. W 81 minucie w polu karnym napastnika Chorzel nieprzepisowo powstrzymał Adam Jóźwiak, sędzia odgwizdał rzut karny, a broniący jedenastkę - bramkarz Goszczyński, mimo muśnięcia rękawicami piłki musiał po raz drugi wyciągać ją z siatki. W końcowych minutach meczu na boisku istniała już tylko drużyna Błękitnych, a ostatnim ciosem wymierzonym w gospodarzy była bramka strzelona w 86 minucie przez Żebrowskiego, który wykorzystał fantastyczne prostopadłe podanie wzdłuż całego boiska kapitana Błękitnych - Poczmańskiego i ustalił wynik tego spotkania.

Po meczu trener Sławomir Jóźwiak powiedział: - Przewyższaliśmy przeciwnika pod każdym względem, a wynik mówi sam za siebie. Różnica w grze była widoczna na boisku, jedynie przy 2:1 zrobiło się trochę nerwowo, ale zawodnicy wprowadzeni w drugiej połowie wykonali założenia w stu procentach. Cieszą bramki na wyjeździe, martwią trochę stracone, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Po ostatnim meczu u siebie z Nowym Miastem,  nazwanym przez większość kryzysowym, wszystko już wraca do normy.

18.09: Błękitni Raciąż - MKS Przasnysz 3:0 (1:0)

bramki: Jóźwiak (27, z karnego po ręce przeciwnika); Przebierała (69, asysta Żebrowski), Przebierała  (76, asysta Poczmański).

Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Arkadiusz Dubikowski, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Krzysztof Poczmański, Sławomir Jóźwiak (79, Mariusz Winter), Jarosław Żebrowski, Daniel Banaszewski (76, Robert Dureński), Stanisław Fijałkowski (67, Dariusz Przebierała), Dariusz Karwowski (60, Piotr Guła).

Powrót na fotel lidera

Na Błękitnych grających na własnym stadionie, jak na razie, nie ma mocnych w tym sezonie. Tym razem raciążanie pokonali 3:0 w sobotnim spotkaniu zespół MKS Przasnysz, odnotowując tym samym czwarte zwycięstwo u siebie i to po raz czwarty bez straty bramki. Dodatkowo awansowali na pozycję lidera okręgówki.

Przez całe spotkanie gra toczyła się pod dyktando Błękitnych. Goście z Przasnysza niczym nie zaskoczyli miejscowych piłkarzy, a ich gra skupiała się jedynie na rozbijaniu ataków raciążan. Już w 8 minucie było groźnie pod bramką gości, kiedy  Fijałkowski zagrał w pole karne do Banaszewskiego, a ten z pierwszej piłki strzelił wysoko ponad bramką przyjezdnych. W 14 minucie ta sama dwójka piłkarzy zaatakowała ponownie, tyle, że strzelającym był tym razem Fijałkowski.

Pierwszy strzał na bramkę raciążan goście oddali dopiero w 18 minucie i było to jedyne zagrożenie z ich strony w pierwszej połowie. Gospodarze dyktowali warunki gry, jednak ich dobrze zapowiadające się akcje kończyły się tuż przed polem karnym przeciwnika. Na boisku widać było ogromne zaangażowanie piłkarzy Błękitnych, walkę o każdą piłkę i niestety pewien chaos przy wykończaniu dobrze zapowiadających się akcji. Wreszcie w 27 minucie nagrodzona została, niezła jak do tej pory, gra raciążan. W dużym zamieszaniu w polu karnym obrońca gości wyraźnie dotknął piłkę ręką, a w tej sytuacji sędzia bez zastanowienia odgwizdał rzut karny, który na bramkę zamienił Sławomir Jóźwiak. Po bramce miejscowi jeszcze bardziej przycisnęli, chcąc jak najszybciej podwyższyć wynik i uspokoić nerwową grę na boisku. Jednak strzały, kolejno, w 29 minucie Adama Jóźwiaka, w 30 minucie Banaszewskiego, w 34 i 35 minucie Żebrowskiego oraz w 44 minucie Sławomira Jóźwiaka nie przyniosły efektu bramkowego.

Po przerwie odważniej zaczęli grać goście, którzy widząc pewną niemoc strzelecką piłkarzy Błękitnych, ruszyli do przodu i kilkakrotnymi strzałami zza pola karnego próbowali zaskoczyć bramkarza Błażeja Kokosińskiego. Dzięki tej zmianie stylu gry piłkarzy z Przasnysza na atrakcyjności zyskało całe widowisko. Pozytywnie podziałało to również na licznie zgromadzoną publiczność, która pierwszą połowę obserwowała w milczeniu, a w drugiej połowie zaczęła dopingować już swoich ulubieńców.

Po kwadransie gry raciążanie znowu wyraźnie zaczęli przeważać w tym meczu, a kolejno wprowadzani zawodnicy rezerwowi wnosili coraz więcej świeżości w poczynaniach swojej drużyny. To dobrze, że ławka Błękitnych jest mocna, bo w momencie gdy podstawowe „gwiazdy” drużyny w danym dniu nie świecą zbyt mocnym blaskiem, można bez lęku wprowadzić ich zmienników. Do tej pory takim superrezerwowym był Piotr Guła, który dwukrotnie w tym sezonie wchodził na boisko z ławki rezerwowych i dwukrotnie też strzelał bramki. Tym razem w tej roli wystąpił Dariusz Przebierała, który wprowadzony na boisko w 67 minucie już dwie minuty później wykorzystał podanie Żebrowskiego z lewej strony pola karnego i strzelił bramkę na 2:0. W 76 minucie Przebierała po raz drugi w tym meczu wpisał się na listę strzelców, tym razem wykorzystał doskonałe długie podanie Poczmańskiego z lewej strony. Wynik mógłby być jeszcze wyższy, ale tego dnia celowniki piłkarzy Błękitnych nie były zbyt dobrze wyregulowane.

- Cieszą mnie trzy punkty i trzy strzelone bramki - powiedział po meczu trener Błękitnych, Sławomir Jóźwiak. - Znowu przeciwnik niczym nas nie zaskoczył, przewyższaliśmy go pod każdym względem. Jestem zadowolony z gry zawodników, bo wszyscy wypełnili założenia taktyczne od początku do końca tego spotkania. Dzięki temu rywal praktycznie nie stworzył sobie żadnej groźnej sytuacji, a my nie musieliśmy się aż tak bardzo nabiegać. Za tydzień wyjazd do Małkini, zdajemy sobie sprawę, że jest to trudny teren, lecz nie możemy obawiać się tej drużyny, bo jest ona do ogrania przez nasz zespół.

26.09: MKS Małkinia - Błękitni Raciąż 0:1 (0:0)

bramka: Sławomir Jóźwiak (89, z karnego po ręce przeciwnika).

Błękitni: Błażej Kokosiński - Paweł Kopczyński, Krzysztof Poczmański, Rafał Brzeziński, Adam Jóźwiak, Sławomir Jóźwiak, Robert Dureński (50, Dariusz Przebierała), Jarosław Żebrowski, Daniel Banaszewski, Stanisław Fijałkowski, Dariusz Karwowski (62, Piotr Guła).

Ważne zwycięstwo

Kolejne ważne zwycięstwo odnieśli piłkarze Błękitnych Raciąż, tym razem pokonali w wyjazdowym spotkaniu MKS Małkinia 1:0.

Przez cały mecz to piłkarze z Raciąża dyktowali warunki gry na boisku, a drużyna gospodarzy była przy nich jedynie tłem. Jedyne co wyróżniało piłkarzy z Małkini to brutalna gra oraz mnóstwo fauli bez piłki, które niezauważane przez sędziego nie kończyły się konsekwencjami.

Pierwszą groźniejszą sytuację raciążanie stworzyli już w 8 minucie, kiedy Jóźwiak podał z prawej strony wzdłuż linii bramkowej, ale Karwowski, umiejętnie blokowany przez obrońców, nie zdołał opanować piłki i oddać celnego strzału. W 12 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Fijałkowskiego uderzał piłkę głową Adam Jóźwiak, ale posłał futbolówkę minimalnie nad poprzeczką. W 17 minucie w wybornej sytuacji znalazł się, rozgrywający tego dnia dobre spotkanie Karwowski, który wchodząc w pole karne nie zdecydował się na strzał tylko odegrał piłkę do będącego na pozycji spalonej Banaszyńskiego. W 29 minucie ponownie Karwowski kiwnął w polu karnym trzech obrońców i mając przed sobą jedynie bramkarza został sfaulowany przez piłkarza Małkini. Sędzia jednak nie dopatrzył się ewidentnego przewinienia i nie podyktował rzutu karnego. Raciążanie dominowali na boisku, a w kolejnych minutach umiejętności bramkarza gospodarzy sprawdzali: Banaszewski w 34 minucie, Fijałkowski w 35  minucie czy też Karwowski, który w 37 minucie miał najlepszą okazję do strzelenia bramki w pierwszej połowie dla swojej drużyny, kiedy w sytuacji sam na sam z bramkarzem z 8 metrów strzelił wprost w niego. W ostatnich 5 minutach przed przerwą gospodarze oddali pierwszy strzał na bramkę bramkarza - Kokosińskiego, ale ten nie dał się zaskoczyć i wybił piłkę na rzut rożny. W odpowiedzi raciążanie uderzali na bramkę jeszcze trzykrotnie, ale ani strzały Kopczyńskiego, Fijałkowskiego, ani też Żebrowskiego nie przyniosły bramkowego skutku.

W drugiej połowie piłkarze przyspieszyli tempo gry dzięki czemu mecz był o wiele ciekawszy. Raciążanie ponownie dominowali na boisku, szkoda jedynie tego, że ich dobrze  zapowiadające się akcje brutalnymi faulami przerywali gospodarze.

Jako pierwszy na bramkę Małkini w 47 minucie strzelał Jóźwiak, ale piłka po jego uderzeniu z 20 metrów odbiła się od poprzeczki. Dwie minuty później z rzutu wolnego (po faulu na Banaszewskim) uderzał Fijałkowski, ale i po jego strzale piłka minimalnie przeleciała obok lewego słupka bramki gospodarzy. Później pudłowali jeszcze Jóźwiak, Karwowski i Fijałkowski. Gospodarze cały czas rozpaczliwie bronili dostępu do swojej bramki, ale w 60 minucie ich szybki wypad pod bramkę raciążan mógł być skuteczny, jednak bezrobotny w tym meczu bramkarz - Kokosiński nie dał się zaskoczyć i wyłapał mocny strzał. To był jednak sygnał dla Błękitnych, by w tym szaleńczym wręcz chwilami ataku nie zapominali o obronie swojej bramki. W 74 minucie szybkim rajdem lewą stroną popisał się Brzeziński, dośrodkował piłkę na głowę do Banaszewskiego, ale ten nie zdołał pokonać bramkarza Małkini. W ostatnich minutach meczu raciążanie stworzyli aż pięć dogodnych sytuacji, gospodarze odpowiedzieli tylko jednym strzałem, w 83 minucie.

Wreszcie w 86 minucie szczęście uśmiechnęło się do piłkarzy z Raciąża. Po rzucie rożnym, wykonywanym przez Fijałkowskiego na bramkę Małkini strzelał Sławomir Jóźwiak. Piłkę zmierzającą w światło bramki zatrzymał nieprzepisowo ręką piłkarz Małkini. Sędzia odgwizdał rzut karny. Po tej decyzji nastąpiła 3-minutowa przerwa spowodowana utarczkami gospodarzy z arbitrem oraz z zawodnikami Raciąża. Po uspokojeniu sytuacji do strzelenia jedenastki podszedł Sławomir Jóźwiak i pewnym strzałem zapewnił zwycięstwo drużynie Błękitnych.

Po meczu trener Sławomir Jóźwiak powiedział: - To ważne zwycięstwo. Mimo naszej wyraźnej przewagi w tym meczu brakowało przysłowiowego postawienia „kropki nad i”. Cieszę się, że udało nam się jednak strzelić zwycięską bramkę po ewidentnym rzucie karnym, szkoda tylko, że nie uczyniliśmy tego wcześniej, bo okazji w tym meczu przecież nie brakowało.

foto: archiwum (zdjęcia z meczów z Soną Nowe Miasto i MKS Przasnysz)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo plonszczak.pl




Reklama
Wróć do