
To niewiarygodne - raportowaliśmy już o zniszczeniach (szczególnie w gminach Baboszewo i Raciąż) po wichurze jaka przeszła w piątek, 10 lipca. Ale dokładnie 10 lipca, tyle że osiemnaście lat temu - nawałnica spustoszyła niemal ten sam teren.
Nasz raport z walki ze skutkami piątkowej wichury można przeczytać pod tym linkiem.
W tym materiale zaś wspomnieniowe zdjęcia i tekst z wydarzeń z 10 lipca 2002 roku.
Tak o tym wówczas (w 2002 roku) pisaliśmy:
W środę, 10 lipca, przez teren powiatu płońskiego przetoczyła się nawałnica. Huragan poczynił ogromne spustoszenia - największe w gminie Baboszewo. Najbardziej ucierpiały wsie: Cieszkowo, Rzewin, Galomin, Galominek i Krościn. Pozrywane dachy na budynkach mieszkalnych, gospodarczych, dziesiątki połamanych drzew, zerwane linie energetyczne to efekt kilkunastominutowego huraganu.
W czwartek, 11 lipca drogowcy, pracownicy gminy i energetycy mieli pełne ręce roboty.
W Baboszewie na cmentarzu przewróciło się drzewo, niszcząc kilka najbliższych pomników.
Mieszkańcy Krościna mówią, że w późnych godzinach wieczornych nagle zrobiło się ciemno, jak w nocy, zaczął padać obfity deszcz. Zerwał się bardzo silny wiatr.
Droga z Baboszewa do Krościna była nieprzejezdna do następnego dnia. Zatarasowały ją dziesiątki połamanych drzew.
- Huragan trwał około 10 minut - mówi Cezary Cieślik, mieszkaniec Krościna, u którego rosnące na podwórku drzewo złamało się jak zapałka.
Nieopodal wiatr zerwał dach z budynku gospodarczego państwa Mączewskich.
- To był nowy dach - mówi Anastazja Dąbrowska, teściowa gospodarza. - Kilkanaście minut i po wszystkim. Ach, mówię pani, że już wszystko obrzydło, gadać się nie chce.
Również w Krościnie zerwany został dach na budynku mieszkalnym państwa Nowakowskich i u Ludwika Wojtylaka.
- Nie mam pojęcia, ile wynoszą straty - mówi Ludwik Wojtylak. - Na szczęście dom był ubezpieczony.
Huragan zniszczył budynek gospodarczy u państwa Staniszewskich. Dach wylądował na pobliskim polu. Budynek był ubezpieczony.
W pobliskim Galominie i Galominku mieszkańcy sprzątali połamane drzewa i szkody w obejściach.
- Pozrywało linie i dach z domu - opowiada Ewa Nowakowska, mieszkanka Galomina. - Byłam akurat u sąsiadów na polu, pieliłam buraki. Zdążyłam wejść do domu i zaczęła się nawałnica. Trwała kilkanaście minut.
W Rzewinie żywioł „przywłaszczył sobie” dach z budynku mieszkalnego pani Łabędzkiej, którą córka zabrała do siebie. Nieopodal w gospodarstwie Stanisława Masiaka drewniana szopa rozpadła się niczym domek z kart. Nieco dalej wiatr zniszczył nowy budynek, gdzie runął dach i komin.
Ucierpiał też dworek w Rzewinie, gdzie mieszka pięć rodzin. W najgorszym położeniu była rodzina Borkowskich, którym zalało mieszkanie.
- To było około godziny 20. Rozesłałam akurat łóżka. Drzwi same się otwierały, wyrwało okno. Jest nas siedmioro, nie mam męża - mówi Jadwiga Borkowska. - W czwartek rano zwróciłam się do wójta o pomoc, aby zabezpieczono dach. Boimy się kolejnego huraganu. Jestem bezradna.
foto: archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie