
Sprawa wywłaszczenia z części działki mieszkańca Ilinka, w związku z planowaną budową stacji paliw była przez nas opisywana już wielokrotnie. Ale to nie dlatego, że się na nią uparliśmy - po prostu walka Marka Grąbczewskiego z bezrefleksyjną urzędniczo-biurokratyczną machiną staje się powoli niekończącą historią.
O sprawie mieszkańca Ilinka (gm. Płońsk), który ma być wywłaszczony z części działki i musi się już bardzo długo mierzyć z urzędniczo-biurokratyczną machiną pisaliśmy już wielokrotnie.
Ostatnio po raz kolejny zajmowaliśmy się nią, po tym, jak 30 czerwca - wreszcie - pozwolono mieszkańcowi Ilinka zabrać głos na sesji rady gminy Płońsk.
Wystąpienie Marka Grąbczewskiego było mocne - mieszkaniec Ilinka m.in. emocjonalnie stwierdził, że wójt Aleksander Jarosławski zachowuje się jak dziedzic na włościach. Oprócz emocji było oczywiście też mnóstwo merytoryki, ale dyskusji wśród radnych jednak ta historia nie wywołała.
Przewodniczący rady gminy Włodzimierz Kędzik jedynie „uchylił furtkę” do kontynuowania sprawy, sugerując mieszkańcowi Ilinka uczestnictwo w komisjach rady, gdzie możliwa byłaby bardziej spokojna i merytoryczna dyskusja.
Dziś wracamy do tej historii, bo Marek Grąbczewski z tej propozycji skorzystał i 11 sierpnia pojawił się na łączonym posiedzeniu wszystkich komisji rady gminy Płońsk.
Sam tym razem długo nie występował, posiłkując się obecnymi z nim mecenasem i fachowcem budowlanym. Nie wnikając w szczegóły już dobrze wszystkim znanej historii z kontrowersyjnymi decyzjami urzędników różnych szczebli, zaznaczymy tylko, że pełnomocnik prawny Marka Grąbczewskiego przywołał wiele faktów, które mają potwierdzać dziwne wydarzenia wokół tej sprawy i wyraźne jej... drugie dno.
Obecny na komisji sekretarz gminy Andrzej Stolpa oraz obsługa prawna urzędu stanowczo odrzuciła wszystkie sugestie, a w imieniu radnych głos zabrał przewodniczący Włodzimierz Kędzik. Trzeba przyznać, że jego wystąpienie było spokojne, wyważone i podnoszące pełne zrozumienie dla sytuacji, w jakiej znalazł się mieszkaniec Ilinka. Jednocześnie jednak słowa przewodniczącego Kędzika nie pozostawiły Markowi Grąbczewskiemu żadnych złudzeń, co do tego, że na forum rady znajdzie jakieś wsparcie. Przewodniczący wyraźnie stwierdził, że na obecnym etapie sprawy (toczące się postępowania administracyjno-sądowe, a także śledztwa organów ścigania) rada nie będzie się nią zajmować, czekając na instytucjonalne rozstrzygnięcia.
Teraz Centralne Biuro Antykorupcyjne
Jak już wielokrotnie informowaliśmy Marek Grąbczewski toczy nierówną walkę z bezduszną machiną urzędniczą nie tylko na forum różnych instytucji i sądów, ale także próbując zainteresować sprawą organy ścigania. Wcześniej już jego pełnomocnik prawny zgłosił kilka wniosków do prokuratury o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstw, a teraz ta sprawą - „z podwójnym dnem” - trafiła do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
A w konkluzji zawiadomienia zawierającego dokładny, merytoryczny opis i zdarzenia występujące w całej tej historii, czytamy takie zdanie:
„Zwracam się do CBA jako organu powołanego do walki z patologiami życia publicznego o weryfikację powiązań, kontaktów i relacji pomiędzy podmiotami występującymi w niniejszej sprawie. Mam nieodparte wrażenie, że sprawa stacji oraz drogi gminnej są niejasne i nie transparentne, a fakt, że pomimo ewidentnych dowodów i nieprawidłowości w dokumentacji i procedurach przekraczane są kolejne etapy - rodzi wysokie zaniepokojenie i pytania o możliwy układ przestępczy”.
Mocne, podparte licznymi dokumentami i zebranymi przez prawnych przedstawicieli mieszkańca Ilinka dowodami.
Czy organy ścigania podzielą fakt dowiedzenia przez stronę możliwości występowania w tej sprawie układu przestępczego, dowiemy się po zakończeniu śledczych postępowań.
tekst i foto: Artur Kołodziejczyk
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie